....
Wyszłam.
W powietrzu zostawiłam za sobą twój rozlany zapach. Nie wiem, ile czasu zajęła mi droga do miejsca, którego nie znasz. Przestałam liczyć godziny, gdy zaczęły stawać się dniami.
W zabłoconych butach stanęłam na rogu nowej ulicy. Miałam wrażenie, że ludzie szydzą ze mnie. Pytali w milczeniu, jak mogłam kochać mrzonki i marzenie, skoro wokół tyle bólu i goryczy.
Wierzyłam, że mnie nie rozumieją, że nie znają takiej miłości rozpierającej aż do molekuł, że nigdy tak naprawdę nie kochali. Patrzyłam z politowaniem na ich powykręcane od grymasu twarze.
Krok za krokiem oddalałam się od obłudy. Opuszczałam miejsca, w których nie rozumiano mojego poświęcenia. Nauczyłam się żyć w cieniu, stając się niewidzialna i coraz bardziej samotna w swoim cierpieniu.
Weszłam do ogrodu. Usiadłam na ławce, chcąc upajać się swoim bólem. Obok mnie spoczęła kobieta. Cała była w bieli. Objęła mnie swoim delikatnym ramieniem.
Trwałyśmy w bezruchu, w bezgłosie. Jej troska nie pozwalała mi swobodnie oddychać. Zwróciłam głowę w jej kierunku i od tej chwili zachciałam kurczowo trzymać się życia.
Komentarze (4)
Bardzo ładnie opowiedziane emocje niezrozumianej kobiecej miłości, 5 :)
I love it
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania