Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Zakręcenie

                                                                           —?/––

  

Leżę w łóżku w pozycji poziomej do podłogi. Ktoś mi kiedyś doradził, że tak jest łatwiej. Przedtem byłem głupi. Próbowałem równolegle do ścian. W końcu doszedłem do wniosku, że taka pozycja jest niewygoda. Nie służy spaniu. Właściwie musiałbym wstać. Tylko po co. Przecież nie słyszę za oknem destrukcyjnych hałasów. A zatem świat beze mnie nadal istnieje. Żadna cholera go nie wzięła. To co za różnica, czy wyjdę na zewnątrz, czy zostanę tutaj.

 

Spoglądam na pająka. Wisi na pajęczynie i mu wszystko zwisa. Czeka na muchy i wykrzywia tułów w uśmiechu. No nie, co ja pierdzielę. Tułów? Przecież pyszczek.

 

Dlaczego ściana przy łóżku taka porysowana? Chwila. Zerkam dokładniej. Widzę wyżłobione literki. A niech to. Wczoraj byłem hipnotyzerem. Chciałem samego siebie poddać hipnozie. Rypałem polecenia. Odczytuje jedno→"Nᴀ ᴄʜᴏʟᴇʀᴇ̨ ʙᴇ̨ᴅᴢɪᴇsᴢ ᴡsᴛᴀᴡᴀć, ᴅᴜʀɴɪᴜ." No właśnie. Przed chwilą kucałem, a teraz leżę.

 

Czytam następne→"Zᴊᴇᴅᴢ śɴɪᴀᴅᴀɴɪᴇ. Bᴇ̨ᴅᴢɪᴇsᴢ ᴍɪᴀᴌ ᴡɪᴇ̨ᴄᴇᴊ sɪᴌ ɴᴀ ʟᴇżᴇɴɪᴇ." Ciekawe co mam zjeść. Chyba pająka wtranżolę.

 

Następny napis→ "Wʏᴌᴀź ᴡʀᴇsᴢᴄɪᴇ ᴢ ᴛᴇɢᴏ ᴡʏʀᴀ, ʟᴇɴɪᴜ śᴍɪᴇʀᴅᴢąᴄʏ. Zᴀᴊʀᴢʏᴊ ᴅᴏ ʟᴏᴅóᴡᴋɪ." Do lodówki? Niby po co? Aż tak ciepło mi nie jest. No dobra wstaje. W końcu działam pod wpływem hipnozy. Wiem, że nie wiem co robię, chociaż wiem, że o tym wiem, że nie wiem, co wiem, że mam zrobić. Iść w kierunku lodówki.

 

Jestem. Stoję przed nią. Otwieram. A tam odcięta głowa. Moja głowa. Co do cholery? Brata bliźniaka ubiłem, głowę urwałem i włożyłem do lodu? Przecież swoją mam. Wiem, bo macam kłaczatą czaszkę. Inaczej bym nie widział tej drugiej. Tak czy inaczej, jako kryształek lodu do drinka się nie nadaje. Nie mam takich dużych kieliszków. Hibernatka taka. Patrzę uważnie. A ona na mnie, zmrożonym spojrzeniem. A to co? Cholerne lustro z tyłu. Nic nie zawadza biegnącym falom, więc widzę dokładnie. Wyciągam odbijasa, którym zahaczam głowę. No nie. Co jest? Nie ma tyłu. Tylko przód z boku.

 

Czytam inne ciekawe zdanie→"Mᴀsᴢ ᴍɪᴇć ʜᴀʟᴜᴄʏɴᴀᴄᴊᴇ: ᴡᴢʀᴏᴋᴏᴡᴇ sᴌᴜᴄʜᴏᴡᴇ ɪ ᴅᴏᴛʏᴋᴏᴡᴇ." No tak. Wszystko jasne. Rozumiem. Tak naprawdę nie ma żadnej głowy. Wracam do łóżka. A ono zajęte. Coś tam leży. Dwie osoby. Śpią czy trupy nieprzytomne? Nagle patrzą na mnie. A ja na nich bym nie chciał. Ale muszę. Tak po prawdzie miałem nadzieję, że zobaczę siebie. A to obce gęby.

 

Nagle ktoś otwiera drzwi. Słyszę głos→ "Pʀᴏsᴢᴇ̨ ᴡᴢɪᴀ̨ć ᴛᴀʙʟᴇᴛᴋɪ. Pʀᴢᴇsᴛᴀɴɪᴇᴄɪᴇ ᴡɪᴅᴢɪᴇć ᴛᴇɢᴏ ɢᴌᴜᴘᴏʟᴀ." Nie mówi do mnie. Mnie nie dostrzega. Jak tak można. Co za niewychowany ham. Specjalnie przez samotne h napisałem, żeby zrozumiał, co o nim myślę. Trochę szacunku, proszę. Gada do tych, co leżą w łóżku. Patrzą na mnie zrezygnowani. Z błaganiem i lękiem w oczach. Widocznie mają mnie dosyć. Mnie? Nie wierzę. Mnie nie można mieć dosyć.

 

Cholera. Połykają tabletkę. Przeczuwam coś niedobrego. Czas mija. Coraz mniej mnie. Jestem psychiczną mgiełką. Wyraźnie czuję, że nic nie czuję, gdy wracam skąd wyszedłem. Widzę ich oczami.

 

Ktoś wchodzi. Siedzę tym razem na podłodze. Czuję na dłoniach wilgotną stal. Mało co dostrzegam. Czuję się podle i mam łzy w oczach. Nie wierzę, że to ja. Na pewno ktoś inny. Zgasiłem światło, by nie widzieć łóżka. Przecież nie jestem aż taki zły. Chcę wierzyć, że to koszmarny sen. Czytelniku. Co tak gały wytrzeszczasz. To mój teren. Jeżeli w tej chwili nie przestaniesz czytać tej historii, to przysięgam, że ci gardło poderżnę zakrwawionym nożem i flaki wypruje.

 

A flaczki lubię. Oj tak. Szczególnie z małymjankiem. Tak samo jak tym na wyrze poderżnąłem i wyjąłem na pościel. Zasłużyli sobie popaprańcy. Nie mogę patrzeć na te parszywe, śmierdzące truchła. Dlatego siedzę po ciemku. Spadaj z ochlapanej strony. Ona jest moja. Tylko moja. Tekst cię nie ochroni. Niby czym? Koronką z literek? To cholerny słabeusz. Gardzę nim, tobą i wszystkimi. Nie upilnowałem was. A ty kto?

 

kwiatuszku.

na łące tulisz rosy krople

miłością przemokłeś.

skowronek pod niebem

kołysankę śpiewa dla ciebie

śpij dziecino pod waszą pierzyną

słodkie oczka zmruż wreszcie już

    Bo pomału jasna cholera mnie bierze,

   że muszę ziuziać ciało nieświeże.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • AlaOlaUla 24.02.2020
    Jestem psychiczną mgiełką. - To mnie rozwaliło xD

    Jesteś Artystą performance’u, DeDuś.
    Obdarzasz czytekników bogactwem przekazu, wielowymiarowością i poruszaniem się po wielu płaszczyznach.

    Twój czytelnik nie może być idiotą.
    Musi być myślącą istotą...
    To nie disco polo i nie kowboj z Marlboro
    xD

    Zastanawia mnie tylko, dlaczego balansujesz na krawędzi monotematycznej...

    Zdrowia DeDuś, pisaj długo i bogato?
    Piątka jest moja, więc drugiej nie mogę dać :)
  • AlaOlaUla 24.02.2020
    wielowymiarowością i poruszaniem się po wielu płaszczyznach - masło maślane, ale chciałam, żeby brzmiało interesująco :]
  • Dekaos Dondi 25.02.2020
    Alulka→Dzięki za Alulkowy komć. Jak zwykle specyficzny. Jam rad:)
    Masło maślane, też niczego sobie. Może być:))↔Pozdrawiam i też zdrowia życzę:)
  • Piotrek P. 1988 25.02.2020
    Kolejne bardzo udane dzieło sztuki. Zastanawiające i inspirujące. Przywodzi na myśl takie gry video, utwory muzyczne, filmy, teledyski i sny, które są inne niż większość, wyjątkowe i niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, 5, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 25.02.2020
    Piotrek P. 1988→Dzięki:)→Hmm→Bez przesady:)→Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania