Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Odwiedziny Wigilijne

To jest powtórka tekstu z dn: 24.12.17

 

~~~//~~~

– Mamusiu! Ktoś puka do drzwi. Otworzyć mam?

– Ani się waż. Dzisiaj wigilia. Chyba nie chcemy, żeby nam jakiś zbój zjadł całego karpia.

– A skąd wiesz, że to jakiś zbój? A może gwiazdorek?

– Gdyby gwiazdorek, to by dzwonił, a nie pukał.

– A jeżeli zapomniał dzwonka?

– Nie zapomniał. Ja wiem lepiej. Ty jesteś jeszcze mała.

 

Z pokoju wychodzi ojciec. Jest jak saper z poważną miną.

 

– Ja otworzę, a wy sobie gadajcie – mówi poważna mina. – Może to jakiś potrzebujący…

– Ja jestem potrzebujący – odzywa się mały synek. – A nie on za drzwiami.

 

Ojciec - mając za nic przeciwności losu - idzie odważnie otworzyć.

Jednak wyprzedza go dziadek, odpychając laską kroczące ciało syna.

Pukanie się powtarza. Tym razem jest głośniejsze.

Drzwi otwiera babcia, która to wyprzedziła wszystkich.

Za progiem stoi człowiek. Ma taki wygląd, że mimo wszystko da się tak stwierdzić.

Nic nie mówi, tylko patrzy.

Za to babcia nie tylko patrzy, ale też w międzyczasie zadaje pytanie:

 

– Jak pan wygląda. Z choinki pan się urwał?

– Nie jestem aż taki dojrzały – odpowiada gość. – Chciałbym się tylko ogrzać. Ewentualnie coś zjeść.

– Kto przyszedł – krzyczy żona. – Ale nie dość głośno. Dźwięk dociera tylko do dziadka, który w przedpokoju rozmawia z fajką. Dziadek pyta babci:

– Kto przyszedł?

– Ja przyszedłem.

– Nie pana ojciec pytał – mówi ojciec.

– Ojej! Gwiazdorek przyszedł – wrzeszczy córeczka. – Ty też to powiedz – mówi do braciszka.

– Ojej! Gwiazdorek przyszedł – powtórzył braciszek.

– Cicho tu ma być! - krzyczy babcia. – Rozmawiam z gościem.

– No niech już wejdzie – mówi dziadek. – Córko, połóż dodatkowy talerz…

– A gdzie?

– Najlepiej na stół. Tak będzie jemu najwygodniej.

– Talerzowi?

– Naszemu gościowi. Nie słuchasz co mówię?

– Nie mamy więcej talerzy. Wczoraj nasz synek, bawił się w wizytę UFO. Przylecieli w talerzu…

– I się rozbili ?

– Tak

– Przyniosłem swój talerz – odzywa się gość. – Jest cały. Obcy go opuścili.

– Żartowniś z pana.

– Wczuwam się w waszą... atmosferę. Staram się jak mogę.

– No wejdź pan wreszcie. Cały czas gadamy przez próg.

– My nie mamy progu – mówi ojciec. – Wczoraj oderwałem, bo chciałem zrobić deskorolkę dla swojego synka.

– Tatusiu! Gdzie ją masz?

– Siadajmy wreszcie do wieczerzy wigilijnej. Przestańmy gadać głupoty.

– Kto to powiedział?

– My nie wiemy – powiedzieli wszyscy.

 

Wieczerza wigilijna odbyła się w spokojnej, rodzinnej atmosferze.

O dziwo – bez zakłóceń.

Tylko z choinki spadło kilka bombek, kiedy dzieciaki chciały doskoczyć do UFO, krążącego pod sufitem. Inni nic nie widzieli, ale musieli uwierzyć, dla spokojności rodzinnej.

 

Sprzątanie po.

 

– Mamusiu! Ten pan zostawił swój talerz.

– Mówi się trudno. I tak nie wiemy gdzie go szukać. Umyje się i już. Może za rok przyjdzie znowu. To mu oddamy.

– Ale ten talerz jest… no wiesz… taki… dziwny.

– To znaczy… jaki

– Nie ma dna.

– Przecież miał!

– Ale teraz nie ma. Chodź zobacz.

– O czym wy tam mówicie – pyta ojciec

– Talerz nie ma dna.

– Jak to nie ma – dziwi się babcia. – Trzeba zobaczyć.

– Ja też zobaczę – krzyczy synek na deskorolce.

 

Idą wszyscy do stołu, na którym leży samotny talerz. Podchodzą bliżej.

Najpierw babcia – bo jak zwykle pierwsza się wepchnęła – zbliża głowę do talerza, patrzy przez jakiś czas, nic nie mówi, tylko sobie odchodzi.

W ten sam sposób, zachowuje się reszta domowników. Nawet córeczka.

 

Tylko mały synek, wyrzuca w kąt deskorolkę, mówiąc tylko, że nie widział żadnego dna, tylko jakieś… inne obrazy. Nie potrafi wyjaśnić, o co dokładnie chodzi i co odczuwał. Na pewno nieskończoną dobroć i świat, o którym marzył.

Tylko że ta dobroć wygarnęła mu… deskorolkę, którą za bardzo chciał…dla siebie...

Wszyscy pozostali milczeli, chociaż jeszcze niedawno, byli tacy rozmowni. Nie wyglądali na smutnych, raczej zamyślonych. Na pewno byli inni, niż jeszcze przed chwilą.

 

Późnym wieczorem, gdy weszli do pokoju, nad talerzem – już teraz z normalnym dnem - jaśniała malutka gwiazdka. Nie można jej było dotknąć, ale można ją było odsunąć. A nawet „złapać’’ i wyrzucić przez okno.

Nie wyrzucono.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Marian 25.12.2018
    Takie tajemnicze, filozoficzne, a jednocześnie ciepłe.
    Dobry kawałek.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania