#18 - cz.32

22 Grudnia.

Spojrzałem na zegarek, dochodziła piąta rano. Julka spała obok mnie w najlepsze, delikatnie pomrukując. Czasami zastanawiałem się, o czym może śnić. Wyglądała tak słodko, kiedy spała. Rysy jej twarzy łagodniało, długa kreska przecinająca jej czoło wzdłuż, gdzieś zniknęła. Słodki Jezu, wyglądała jak anioł. Delikatnie pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w czoło. Zasłużyła sobie na kilka godzin porządnego snu – tej nocy była wyjątkowo dzielna, a ja czułem się tak, jak bym robił z nią to po raz ostatni. Dziwne uczucie.

- Mój aniołek – szepnąłem z ustami przy jej policzku – nie powinno być cię tutaj ze mną.

Na samą myśl, że kiedyś mogłoby, jej zabraknąć coś ścisnęło mnie w dołku. Tak, wiem pewnie jakiś nieuleczalny romantyk, któremu jeszcze żadna laska nie dała porządnie w dupę, stwierdziłby, że to miłość. Bzdura – w istocie nie ma czegoś takiego jak miłość. Jest przywiązanie, pociąg fizyczny, przyzwyczajenie, ale miłość? Nie ma żadnego dowodu na jej istnienie.

- Czemu nie śpisz? - do moich uszu doleciało ciche pytania – która godzina?

Zbyt wczesna, by wstawać.

- Obudziłem się przed chwilą – odparłem, zerkając na nią – a ty czemu nie śpisz?

Czyżby słyszała to, co powiedziałem do niej przed chwilą? Nie to nie możliwe, powiedziałem to zbyt cicho.

- Ty mnie obudziłeś – odparła z lekko sennym uśmiechem – niepotrzebnie mnie całowałeś.

Chyba pierwszy raz powiedziała, że zrobiłem coś niepotrzebnie. Do tej pory lubiła moje pocałunki i nie miała nic przeciwko. Przynajmniej nigdy nie słyszałem, aby protestowała.

- Przepraszam – to też była nowość, nigdy nie przepraszałem – idź spać dalej.

Uniosła się delikatnie i oparła łokieć na poduszce. Wyraźnie mi się przyglądała.

- Powiedz prawdę – odparła poważnym tonem – od której godziny nie śpisz?

I co jej miałem powiedzieć? Nie poszedłem jeszcze spać, bo wciąż myślę o tym, co mogło się stać, zanim przyjechałaś i ciągle biję się z myślami czy ci o tym powiedzieć? Tak, miałem wyrzuty sumienia, których nie miałem nigdy wcześniej. Co się ze mną działo? Podobno co siedem lat człowiekowi zmienia się charakter. Miałem zatem sądzić, iż to siedem lat wybiło właśnie teraz? Czysty absurd.

- Od dwóch godzin – kłamstwo lekko mi przeszło, przez gardło – idź spać dalej. Nie przeszkadzaj sobie.

Poczułem jej delikatny dotyk na policzku.

- Pod warunkiem, że – odpowiedziała poważnym tonem – przytulisz mnie mocno i również pójdziesz spać.

To mogłem dla niej zrobić.

Moje wewnętrzne ego uśmiechało się do mnie – oby, tak dalej stary.

Chyba naprawdę musiałem usnąć, bo gdy obudziłem się drugi raz, zegarek wskazywał godzinę ósmą. Julki nie było obok mnie. Chyba wróciła do rodziców. Tylko czemu, nawet się nie pożegnała? Tym razem nie byliśmy pokłóceni, by musiała wychodzić bez słowa.

Wygramoliłem się spod rozgrzanej pościeli. Będąc przy drzwiach od sypialni, do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach. Jednak nie wyjechała, tylko czemu?

Moje wewnętrzne ego znów zabrało głos, w tej sprawie- bo cię kocha kretynie i nie chce, byś był sam na święta.

- Jula – zawołałem, schodząc po schodach w dół – gdzie jesteś?

Kretyńskie pytanie, wiedziałem doskonale, gdzie jest – w kuchni, to w końcu stamtąd dochodziły apetyczne zapachy – ale tylko to przyszło mi do głowy.

- Dzień dobry śpiochu – przywitała mnie szerokim uśmiechem i filiżanką świeżo zaparzonej kawy – wyspałeś się?

W odpowiedzi skinąłem głową i usiadłem przy stole.

Dla takich poranków warto było mieszkać z kobietą i w tym momencie do głowy przyszła mi szalona myśl. Co by się stało, gdybym już do końca życia budząc się i schodząc do kuchni, widział w niej Julkę? Krzątającą się, tańczącą w rytm muzyki lecącej z radia i w mojej koszuli? Stanowczo do niej pasowała lepiej niż do mnie, chociaż ona w niej tonęła.

- Coś tu bardzo pięknie pachnie — zagadnąłem pomiędzy jednym a drugim łykiem kawy — przyznam ci się do czegoś.

Spokojnie, nie chciałem jej mówić o zajściu z Anną, tylko o burczeniu w moim brzuchu.

- Co takiego? - zapytała, odwracając się do mnie – hmm, niech zgadnę.

Uśmiechnąłem się.

- Śmiało – odparłem z pewnością siebie – jeżeli zgadniesz, dostaniesz nagrodę.

Tą nagrodą, było poinformowanie jej, że zmieniłem zdanie i chcę wyjechać z nią na święta do jej rodziny. Skąd ta decyzja? Nie miałem pojęcia, w końcu jeszcze kilka dni temu stanowczo obstawiałem przy swoim, że nigdzie nie jadę i zostaję w domu.

- Jesteś głodny – powiedziała, znów odwracając się w kierunku patelni – zgadłam?

Zgadła, tylko skąd mogła o tym wiedzieć? Czy moje burczenie w brzuchu było aż tak głośne?

- Skąd wiedziałaś? - musiałem to wiedzieć.

Delikatnie wzruszyła ramionami, a ja znów pomyślałem o tym, by tak mogła wyglądać reszta mojego życia. Z nią u boku.

Moje wewnętrzne ego pokazało mi dwa kciuki w górę – z żadną kobietą nie będziesz czuł się tak dobrze, jak z nią. Zaryzykuj stary.

- Powiedz mi lepiej, co dostanę w nagrodę – ciekawska z niej bestia była – już się nie mogę doczekać.

Wstałem od stołu, podszedłem do niej i objąłem ją w talii.

- Pojadę z tobą na święta – wymruczałem, całując jej włosy.

Przez chwilę byłem pewny, że moje wyznanie wcale nie zrobiło na niej wrażenia. Na szczęście to były tylko pozory, bo już po chwili obejmowała mnie rękami za szyję i słodko całowała, dziękując za zmianę zdania.

Reszta dnia upłynęła nam na pakowaniu wszystkich bagaży do jej samochodu. Nie bardzo wiedziałem czemu akurat do jej, a nie do mojego, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać. Jednego byłem jednak pewien – to ja miałem siedzieć za kierownicą.

Nie to, że moja dziewczyna była złym kierowcą, ale nie byłem przekonany co do jej jazdy. Już samo to, że do tej pory nie potrąciła nikogo, nie rozwaliła auta i przy okazji samej siebie, był cholernym cudem. Zawsze, gdy z nią jechałem gdzieś, a zdarzało się to bardzo rzadko, noga bolała mnie od wciskania wyimaginowanego hamulca. Natomiast moja lewa ręka spoczywała zawsze na hamulcu ręcznym zamiast na jej kolanie.

- Daj kluczyki – powiedziałem – będę prowadził.

Zrobiła zdziwioną minę.

- Uważasz, że nie potrafię prowadzić? - odparła, z lekkim uśmiechem – nie musisz się bać.

Pokręciłem głową, nie chcąc ujawniać prawdziwych powodów, dla których chciałem prowadzić.

- Juli – wymruczałem – po prostu będzie szybciej.

Na jej szczęście bez słowa oddała mi kluczyki do samochodu.

***

Do jej rodzinnego domu, dotarliśmy parę minut po osiemnastej i od razu zostaliśmy przywitani pysznym domowym sernikiem upieczonym przez jej mamę. Rozejrzałem się z uwagą za Tymkiem i Magdą – a ich gdzie wcięło? Być może urzędowali w swoim pokoju. Świntuchy.

- Gdzie jest Magda i Tymon? - Julka zadała pytanie, jak by czytała mi w myślach – nigdzie ich nie słychać.

Mama Julki uśmiechnęła się tajemniczo, a tata chwycił jej szczupłe dłonie i zamknął w swoich.

-Wiecie kochani – pani Maria, miała dziwną dość tajemniczą minę – są u lekarza.

U lekarza? Oboje? Coś mi tu nie grało. Może Magda była chora, a Tymek pojechał ją po prostu zawieść?

- Co im się stało? - Julka wyglądała na przestraszoną – żyją?

Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Wizyta u lekarza, nie oznacza od razu śmierci. Czasami moja kobieta zachowywała się, jakby ktoś przez słomkę w nocy wyssał jej mózg.

- Skarbie – powiedziałem, z trudem się opanowując – uspokój się.

Pani Maria pokiwała głową, natomiast pan Witold wciąż trzymał jej dłonie i wymieniał ze mną porozumiewawcze uśmiechy. Powoli zacząłem się domyślać.

- Powiedz im kochanie – po chwili pan Witold zwrócił się do żony, nie potrafiąc już wytrzymać – bo ja to zrobię.

Mama Julki, już miała coś powiedzieć, ale nagle drzwi się otwarły, a w nich stanęła Magda a za nią Tymon. Oboje wyglądali na poruszonych.

- Cześć stary – mój przyjaciel przywitał się ze mną – dobrze, że zmieniłeś zdanie.

Magda na powitanie przytuliła swoją młodszą i jeszcze głupiutką siostrę.

- Panowie – najstarsza wiekiem wśród kobiet zabrała głos – idźcie napić się koniaku.

Nie trzeba było prosić nas dwa razy. Cała nasza trójka wyszła z kuchni, zostawiając kobiety same. Czułem, że dziś mamy co oblewać, chociaż moje przypuszczenia jeszcze nie zostały potwierdzone.

 

_________________________________________

Bardzo delikatny rozdział, kompletnie różniący się od pozostały.

Dlaczego? Ponieważ w Ksawerym zaczynają zachodzić ogromne zmiany.

Mam nadzieję, że się spodoba, w takim samym stopniu jak poprzednie.

Dziękuję wam kochani.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 15.07.2017
    Pewnie będą mieli dziecko! Myślę oczywiście o Magdzie i Tymku. Wiedziałam, że Ksawery wreszcie trafi na taka, co poprzestawia mu myślenie w inną stronę. Bardzo fajny rozdział, nie masz się czym martwić, tego wymagała ta część :) Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania