#18 - cz.34 CDN

Włóczyłem się za Julką po tej cholernej galerii od dwóch godzin. Powoli zaczynałem mieć tego dość. Szukała czegoś dla Magdy i Tymka, co mogłoby im się przydać zaraz po urodzeniu dziecka. Wszystko, co oglądaliśmy do tej pory, było niewystarczające.

-To musi być coś specjalnego – powiedziała, zaraz po tym, jak odrzuciła pomysł kupna elektronicznej niani – pomóż mi.

Myślałem, że szlag mnie trafi. A co ja innego robiłem, od wejścia tutaj? Boże, daj mi cierpliwości.

-Julka – powiedziałem stanowczym głosem – to może weź im kup łóżeczko?

Powiedziałem to z ironią i nagle zobaczyłem moją kobietę strzelającą palcami. O matko! Gdybym wiedział, że to właśnie łóżeczko będzie czymś specjalnym w mniemaniu Julii, to zaoszczędziłbym sobie dwie godziny chodzenia pomiędzy alejkami.

-Jesteś genialny – stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek – chodź.

Moje wewnętrzne ego, uderzyło się otwartą ręką w czoło – ona tak na poważnie?

Z rezygnacją westchnąłem i poszedłem za nią. Jednak miała cechę wspólną z piekielną Elwirą – obie panie, gdy coś sobie ubzdurały, nie było sposobu, by odwieść je od ich pomysłów.

-Jestem już zmęczony – mruknąłem pod nosem – i cholernie głodny.

Od rana nie miałem jeszcze niczego w ustach. Mój brzuch, wydawał ciche pomruki, przypominając mi o sobie.

-Przestań marudzić – odwróciła się do mnie z uśmiechem – postawię ci obiad.

Obiad. To było coś, czego w tym momencie potrzebowałem najbardziej i byłem skłonny pomóc jej wybrać to głupie łóżeczko, byle tylko ona dotrzymała słowa i zabrała mnie gdzieś, gdzie mógłbym cokolwiek zjeść.

Starałem się zapakować prezent Julki do samochodu, podczas gdy ona spokojnie gawędziła sobie przez telefon z mamą.

-Tak, kupiliśmy – relacjonowała przejęta – jest piękne.

Przewróciłem teatralnie oczami, kompletnie nie rozumiejąc, o co tyle szumu. To było tylko łóżeczko, dla dziecka, którego jeszcze przecież nie było.

-Jeszcze nie zapakowałeś naszego prezentu? - oderwała się na moment od telefonu – głodna jestem.

Chyba się przesłyszałem. Obiecała mi obiad, którego i tak nie dostałem, a teraz ona mówi „jestem głodna” cholerna kłamczucha i egoistka.

-Ja też jestem głodny – powiedziałem z nieukrywaną złością – obiecałaś mi obiad.

Musiałem jej to przypomnieć, nienawidziłem, gdy ktoś nie dotrzymywał danego mi słowa. Niby głupia rzecz, a jednak dla mnie była dość istotna.

-Już – gestem dłoni pokazała mi, żebym się nie denerwował – dostaniesz obiad, tylko się nie denerwuj.

Mówiła mi tak od dobrej godziny. Tak, właśnie tyle czasu zajęło jej wybranie koloru pierdolonego łóżeczka. Podsumowując, byłem trzy godziny do tyłu.

Moje wewnętrzne ego kręciło głową – stary, nie wierz jej.

Nie miałem zamiaru jej wierzyć, dopóki nie zobaczę przed sobą talerza pełnego jedzenia.

-Zadowolony? - zapytała z uśmiechem, gdy złożyliśmy zamówienie w przytulnej knajpie – obiecałam i słowa dotrzymałam.

Fakt, musiałem zwrócić jej honor, koniec końców słowa dotrzymała. Byłem mile zaskoczony. Kobieta, do tego słowna. Czego mogłem chcieć więcej?

-Bardzo – chwyciłem ją za rękę – dziękuję.

Moje wewnętrzne ego uśmiechało się do mnie szeroko – jej możesz jednak wierzyć.

Patrzyłem w jej piękne, duże, zielone oczy i za cholerę nie potrafiłem jej rozgryźć. Chciałem wiedzieć, o czym w tym momencie myśli. Czy tak jak ja, zastanawiała się nad nami? Wyobrażała sobie, co by było, gdybyśmy byli ze sobą już zawsze? Ja wciąż nad tym rozmyślałem i coraz bardziej podobała mi się ta wizja, nagle dotarła do mnie pewien ważny szczegół, nigdy przy niej nie pomyślałem o innej kobiecie ani się nie obejrzałem za inną. Była moim ideałem.

Moje wewnętrzne ego, szarpnęło mnie za ucho – przyznaj się lepiej, że ją kochasz.

-O czym myślisz – jej pytanie wyrwało mnie z zamyślenia – wpatrujesz się we mnie, pustym spojrzeniem.

Pokręciłem głową. Nie chciałem jej się przyznać do swoich całkiem porządnych myśli.

-O niczym ważnym – uśmiechnąłem się lekko – a ty?

Wzruszyła ramionami.

-Czy to ważne? - odpowiedziała pytaniem na pytanie – nie sądzę, by miało to znaczenie.

Delikatnie ścisnąłem jej palce.

-Dla mnie to ważne – odparłem z naciskiem – i ma znaczenie.

Głęboki wdech, ucieczka wzrokiem w stronę okna.

-Twoja obecność tutaj – lekka niepewność w tonie jej głosu – wiele dla mnie znaczy.

W duchu modliłem się, by tylko nie mówiła mi, że mnie kocha. Byłem gotów odpowiedzieć jej tym samym, wcale nie będąc tego pewnym. Tak, coraz częściej łapałem się na chęci powiedzenia jej czegoś, czego później już nie mógłbym odkręcić. Julka nie była pierwszą lepszą niunią wyrwaną w dyskotece lub hipermarkecie. Ona to ktoś szczególny i przenigdy nie chciałbym jej skrzywdzić, a moje wyznanie mogłoby okazać się dla niej krzywdzące.

Czy ja się starzałem, czy faktycznie mój charakter się w zaledwie kilka dni tak bardzo zmienił? Wcześniej nie podejrzewałbym siebie o takie głębokie refleksje.

-Zdaję sobie z tego sprawę – odpowiedziałem, poważnym tonem – jesteś dla mnie ważna.

To mogłem jej powiedzieć, nie kłamałem. W głębi duszy poczułem coś, czego jeszcze nie czułem – jeżeli ona kiedykolwiek zechce odejść, nie będę w stanie jej na to pozwolić.

-Powiedz mi, co czujesz – znów spojrzała mi w oczy – do mnie, w tym momencie.

Nie miałem ochoty bawić się w jakieś psychoanalizy. Rozważałem, czy nie powiedzieć by jej prawdy.

-Jula – decyzję podjąłem w ułamku sekundy – wiesz, jaki jestem. Nigdy nie kochałem nikogo i żadna kobieta nie była dla mnie ważna na tyle, bym zechciał być z nią na stałe.

Widziałem jej smutną minę i ten grymas bólu.

-Przy tobie – kontynuowałem swoje wyznanie – zrozumiałem coś bardzo ważnego, żadna kobieta nie zastąpi mi już ciebie i do żadnej nie poczuję tego, co poczułem do ciebie. Kocham cię.

Kochałem ją, kurwa szczerze i prawdziwie kochałem ją. Musiałem w końcu przyznać to sam przed sobą i przed nią.

CDN...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania