[19] Nie jestem twoja

Nie poszłam za Sebastianem. Zostałam na zimnej plaży, smagana zimnym wiatrem. Kołowało mi się w głowie, więc usiadłam. Syknęłam cicho, kiedy dotarła do mnie lodowata woda i zmoczyła mi buty, ale to było nieważne. Serce wciąż biło mi nieznośnie szybko, a ja próbowałam poukładać to sobie w głowie.

Sebastian też o mnie myślał. To z mojego powodu był tak niemiły i nie mógł ze mną normalnie rozmawiać – bo mu się spodobałam? Brzmiało to idiotycznie. Jakaś część mnie szalała ze szczęścia, że moje uczucie nie było jednostronne, że stało się to, o czym nawet nie marzyłam w najśmielszych snach… ale znacznie większa część czuła się jeszcze gorzej niż poprzednio. Sebastian sam przyznał, że jest to uczucie czysto fizyczne – takie, które się pojawia u niego na chwilę, dlatego nic z tym nie robi, czeka aż przejdzie, a później znowu jest szczęśliwym chłopakiem Laury. Chwilę się nad tym zastanawiałam. Czy to można było już zakwalifikować pod zdradę, czy jednak nie? Myślenie o innej osobie – to nie brzmiało fair. Z drugiej strony, z wyglądu może się nam podobać wiele osób, co nie oznacza, że przestajemy kogoś kochać. Zrobiło mi się przykro, ponieważ uświadomiłam sobie, że Sebastian nie wierzy, że mógłby poczuć do mnie coś więcej. Nie dopuści do tego. Otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku i nagle zastanowiłam się nad własnymi uczuciami. A ja? Co czułam do Sebastiana? Do tej pory rozpływałam się w myślach za każdym razem, gdy go widziałam. Nagle uświadomiłam sobie, że chyba czułam to samo, co on. Sama nie wiedziałam, czy mi na nim zależało. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam. Czy przyciągnął mnie sam jego wygląd?

- Nie – szepnęłam cicho, sama do siebie. To nie było to. Owszem, widok Sebastiana podwyższał mi temperaturę i ciśnienie, ale nie chodziło mi o sam wygląd. Inaczej serce nie kłułoby mnie za każdym razem, gdy widziałam go z Laurą. Nie znałam go, bo nie dopuszczał mnie do siebie, ale żadne jego warknięcia czy niemiłe uwagi nie były w stanie mnie odstraszyć.

Co miałam teraz zrobić z tą informacją Poczułam się niemal winna, że Laura leżała w pokoju, cała w gorączce i krostach, a jej chłopak wyznawał mi, że o mnie myśli, i to od dłuższego czasu.

Było mi coraz zimniej, ale nie chciałam wracać do pokoju. Jak miałam się teraz zachować w stosunku do Sebastiana? Jak miałam przy nim zasnąć, jak miałam spojrzeć mu w twarz i spędzić z nim resztę wyjazdu? To chyba było niewykonalne. Nie po tym, co usłyszałam.

Usłyszałam za sobą kroki i drgnęłam gwałtownie, obracając się tak szybko, że kark przeszył mi ostry ból, ale to był tylko Sebastian – z nachmurzoną miną, unikając mojego wzroku.

- Myślałam, że poszedłeś – powiedziałam spokojnie, tak jakby wcześniejsza rozmowa nie miała miejsca.

- Wróciłem, żeby zaciągnąć cię do pokoju – odparł, dalej uparcie na mnie nie patrząc. – Jest już zimno i ciemno, jeszcze się zgubisz, a ja nie będę cię potem szukał.

Skwitowałam to milczeniem. Posłusznie wstałam i minęłam go, nawet się nie zatrzymując. Dogonił mnie i szliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy do pokoju, od razu weszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz. Puściłam gorącą wodę i pozwoliłam, by mnie obmywała i zmyła ze mnie całe emocje dzisiejszego dnia. Przeklęty Chris – przez niego wszystko się skomplikowało jeszcze bardziej. Gdy przypominałam sobie słowa Sebastiana, serce trzepotało mi nieśmiało, a mózg nieracjonalnie wytwarzał sceny, gdzie Sebastian i ja byliśmy razem – nie było żadnej Laury, żadnego Chrisa, tylko my dwoje, a on w końcu się uśmiechał, bo był ze mną szczęśliwy.

Gdy wyszłam z łazienki, Sebastiana nie było w pokoju. Uznałam, że pewnie poszedł do Alexa i Laury. Nie miałam siły też tam iść. Podłączyłam telefon do ładowarki i z najwyższym niesmakiem stwierdziłam, że miałam wiadomość od Chrisa.

CHRIS: Może się spotkamy któregoś wieczoru?

Prychnęłam. Dlaczego on nie mógł zostawić mnie w spokoju? Dlaczego musiał przy każdej okazji mnie zaczepiać i namawiać na kolejne spotkania? Już miałam mu odpisać, że nie mam ochoty, kiedy nagle mój palec zatrzymał się nad klawiaturą. A może jednak miałam ochotę? Byłam na niego wściekła, że się pojawił w najmniej oczekiwanym momencie i przez to jeszcze bardziej skomplikował sytuację między Sebastianem a mną – ale z drugiej strony, jego towarzystwo było bezpieczniejsze niż Sebastiana, który w każdej chwili mógł zionąć na mnie ogniem. Przez chwilę pomyślałam o Alexie i znowu poczułam się winna, ale miałam nadzieję, że będzie jeszcze zbyt przytłoczony gorączką, by wychodzić z pokoju. Skoro Sebastian tak bardzo chciał mnie od siebie odepchnąć, powinien ucieszyć się na myśl, że uwolni się ode mnie choć na jeden wieczór.

Ostateczną decyzję podjęłam w ułamku sekundy. Tyle że tym razem to ja będę dyktowała warunki.

VANESSA: Jutro wieczorem. Przy barze na plaży. Wyłącznie jako znajomi – nic więcej.

Kiedy Sebastian wrócił do pokoju, udawałam już, że śpię. Usłyszałam, że zrzucił z siebie ubrania i padł na łóżko, wzdychając ciężko. Nie zareagowałam.

***

Myślałam, że uda mi się wymknąć niepostrzeżenie – wróciliśmy wieczorem do pokoju, po ekstremalnie niezręcznym dniu, a Sebastian poszedł do Laury i Alexa. Ja byłam u nich już wcześniej, choć nie potrafiłam spojrzeć Laurze w oczy. Porozmawiałam chwilę z Alexem, a później wyszłam do pokoju się przebrać, korzystając z tego, że chwilowo nie było w nim Sebastiana. Wciągnęłam na siebie czarne legginsy i szarą bluzę, założyłam też grubsze buty, a do kieszeni bluzy wepchnęłam telefon i zapasowy klucz od pokoju. Już miałam otwierać drzwi, kiedy otworzyły się z drugiej strony i musiałam odskoczyć, żeby nie dostać nimi w twarz. Sebastian zamrugał, wpatrując się we mnie, stojącej w dziwnej pozycji, którą przyjęłam podczas odskakiwania.

- Czemu tak dziwnie stoisz? – spytał, marszcząc brwi, gdy zobaczył mój ubiór. – Wychodzisz gdzieś?

- Stoję tak, żebyś nie przywalił mi drzwiami – odpowiedziałam mu pogodnie, ignorując dalszą część jego pytania. Zręcznie go wyminęłam, ale złapał mnie za rękę i przytrzymał.

- Zdaje się, że spytałem, czy gdzieś wychodzisz – powiedział dobitnie, patrząc mi w oczy i usiłując zmiażdżyć mnie spojrzeniem.

Nie dałam mu się.

- Zdaje się, że to nie twoja sprawa – odpowiedziałam uprzejmie, po czym wyrwałam mu się i odeszłam, nie zatrzymując się, by popatrzeć na jego minę – a zapewne była bezcenna.

Zmierzałam do baru, nie spiesząc się, ale też lekko denerwując. Zaczynałam żałować, że zgodziłam się na spotkanie z Chrisem, choć było warto tak załatwić Sebastiana. Nie miałam jednak pomysłu, o czym będę rozmawiać z Chrisem, kiedy po raz kolejny spróbuje mi zaproponować powrót do siebie. Męczyło mnie już odmawianie mu, ale chyba przecież kiedyś musiał dać za wygraną.

Chris już czekał, oparty o drewnianą ścianę baru. Na mój widok uśmiechnął się szeroko, choć mój uśmiech bardziej przypominał grymas. Gdy do niego podeszłam, cmoknął mnie w policzek. Poczułam silny zapach perfum.

- Cieszę się, że się zgodziłaś.

- Mam nadzieję, że pamiętasz w jakiej relacji tu jestem – przypomniałam mu.

- Ależ pamiętam. – Słabo widziałam jego twarz, ale nie mogłam nie zauważyć jego uśmiechu. – Chcesz pójść na ognisko?

- Ognisko? – powtórzyłam.

- Przyjechałem z kolegami i dziś zachciało im się rozpalić trochę ognia. Mamy jedzenie, picie, wszystko – zachęcał mnie. – Chodź, będzie fajnie.

Nie miałam ochoty na towarzystwo jego kolegów, ale żołądek skręcił mi się, gdy powiedział o jedzeniu – dawno nie miałam niczego w ustach. A przecież z jego kolegami nie musiałam rozmawiać.

- Dlaczego nie – stwierdziłam w końcu, wzruszając ramionami. Mój niezbyt entuzjastyczny humor w żadnym stopniu nie zraził Chrisa. Poprowadził mnie drogą do lasku, w który normalnie bałabym się zapuszczać po zapadnięciu zmroku, ale przez drzewa przebijały przyjemne kolory – pomarańczowe płomienie ognia. Gdy przyszliśmy, nikt nie zdziwił się na mój widok. Widocznie Chris od początku miał w planach zaciągnięcie mnie tu i najwyraźniej był pewien, że się zgodzę. Poczułam lekką irytację.

Rozpoznałam Toma i Paula, najlepszych przyjaciół Chrisa. Nigdy ich nie lubiłam, a oni najczęściej widzieli we mnie tylko biust, więc jedynie skinęłam im głową, choć oni powitali mnie dużo goręcej. Przez chwilę poczułam się znowu jak dziewczyna Chrisa i to nie było przyjemne uczucie.

Mimo wszystko usiadłam i pozwoliłam, by Chris usmażył mi kiełbaskę nad ogniem. Byłam już wściekle głodna i choć widziałam skapujący tłuszcz z kiełbasy, nie mogłam się doczekać, aż wreszcie ją zjem. Szybko okazało się, że do picia było więcej alkoholu niż normalnych napojów, ale nie narzekałam. Czułam, że do przetrwania kolejnego spotkania z Chrisem potrzebne mi będzie trochę promili we krwi. Duszkiem wypiłam pierwszy kieliszek wódki, popiłam Colą i zagryzłam kawałkiem kiełbasy. Wkrótce zaczęło szumieć mi w głowie. Nie byłam przyzwyczajona do wódki, a do wina, które regularnie popijałam z Emmą. Mimo wszystko po jakimś czasie zaczęłam chichotać, gdy tylko przypominałam sobie, jak zrobiłam Sebastiana w konia. Nie dałam mu szansy spędzenia kolejnego wieczoru na warczeniu na mnie – przechytrzyłam go, wyszłam, nie powiedziałam dokąd, mógł zostać sam i gryźć się ze swoimi myślami. Tym razem to Vanessa wygrała.

- Co ci tak wesoło? – zagadnął mnie Chris, otaczając mnie ramieniem. Momentalnie oprzytomniałam i uciekłam od jego dotyku.

- Często jestem wesoła – odparłam.

- Taką cię pamiętam – powiedział, a w jego brązowych oczach zatańczył płomień z ogniska. – Zawsze się śmiałaś, nawet wtedy, kiedy powinnaś być cicho.

- Taka już jestem. – Wzruszyłam ramionami. – Nawet jeśli komuś to nie pasuje.

- Mnie to pasuje. Zawsze pasowało.

Unikałam jego wzroku, bo rozmowa zaczynała robić się dziwna. Paul znów wypełnił mój kieliszek przezroczystym płynem, więc ponownie łyknęłam wódki, po czym chwiejnie wstałam.

- Muszę się przejść – powiedziałam szybko, przeskoczyłam przez ławkę, na której siedziałam, mało się nie przewracając i poszłam w las. Nie trzeba było być geniuszem, żeby odgadnąć, że Chris natychmiast poszedł za mną.

- Nie chodź sama po ciemnym lesie – pouczył mnie niczym małe dziecko. – Możesz się zgubić, zresztą cholera wie, co tu się czai.

- Mam świetną orientację w terenie – oświadczyłam, dobrze wiedząc, że to nieprawda. Rozbawiłam tym Chrisa.

- Cała jesteś świetna – powiedział, zbliżając się do mnie. Złapał wiszący kosmyk moich włosów i zakręcił go na palcu.

- Nie podlizuj się – wymamrotałam i przymknęłam oczy. Nagle bardzo zachciało mi się spać. Pożałowałam, że tu przyszłam. Miałam ochotę położyć się na łóżku, z Sebastianem czy bez i spać do końca świata.

Chris nic nie odpowiedział, co uznałam za dziwne. Gdy na powrót otworzyłam oczy, przez chwilę byłam zdekoncentrowana i nie mogłam pojąć, dlaczego twarz Chrisa znajdowała się tak blisko mojej i czemu nagle mnie obejmował. Zrozumiałam o sekundę za późno, co chciał zrobić. Pokonałam otępienie spowodowane alkoholem i rzuciłam się do tyłu, a w międzyczasie za moimi plecami rozległ się głośny trzask gałęzi, co spowodowało, że wrzasnęłam ze strachu i prawie się przewróciłam, zaplątana o korzenie. Czyjeś silne ręce nagle mnie złapały, dzięki czemu uniknęłam twardego spotkania z zimnym i mokrym podłożem. Zmarszczyłam brwi, bo Chris dalej stał przede mną. Więc kto był za mną?

Odwróciłam się i z najwyższym zdumieniem stwierdziłam, że patrzę na Sebastiana.

- Co ty tu robisz? – wymamrotałam. Kręciło mi się w głowie.

- Ratuję cię – odparł chłodno. Nie zwalniając uścisku, zwrócił się do Chrisa:

- Świetny plan, upić ją, a potem całować w ciemnym lesie. Masz tupet.

- Daruj sobie takie gadki – warknął Chris, tracąc cały swój urok. – Nie znam cię, człowieku, więc nie wchodź mi w drogę.

- Pewnie, może oczekujesz, że pozwolę ci ją tu obmacywać? – syknął Sebastian, a ja czułam, jak jego ręce zaciskają się na mnie jeszcze mocniej.

- Nie twoja sprawa!

- Nie kłóćcie się – jęknęłam, ale za cicho. Zdołałam stanąć i wzięłam głęboki wdech, co nieco mnie otrzeźwiło. – Chris, dzięki za zaproszenie – dodałam głośniej. – Ale chyba już wrócę do domku. Sebastian – Odwróciłam się i spojrzałam na niego porozumiewawczo. – Mógłbyś mnie puścić? To trochę boli.

Puścił mnie natychmiast, a ja minęłam ich obu i zaczęłam pruć ku wyjściu z lasku. Słyszałam, jak Sebastian szedł za mną, przeklinając cicho pod nosem. Dzwoniło mi w głowie.

- Skąd się tu wziąłeś? – spytałam, odwracając się do Sebastiana, gdy tylko wyszłam na twardy grunt.

- Poszedłem za tobą – powiedział, jakby to było normalne. Nie wiedzieć czemu, poczułam złość.

- Co jest z tobą nie tak?! – krzyknęłam, a Sebastian uniósł brwi. – Poważnie, człowieku, w co ty grasz? Od początku naszej znajomości nie jesteś dla mnie miły, po czym przyznajesz się, że to wszystko moja wina, bo pojawiłam się w twoim życiu i o mnie myślisz – krzyczałam dalej, a Sebastian stał bez ruchu. – Ale to wciąż nie jest wystarczający powód, żebyś zerwał ze swoją dziewczyną, więc uważasz się teraz za mojego ochroniarza?! Dlaczego chodzisz za mną i mnie śledzisz?! Dlaczego…

- A dlaczego ty spotykasz się ze swoim byłym chłopakiem, skoro mówiłaś że go nie chcesz? – przerwał mi, też podnosząc głos i tracąc panowanie nad sobą.

Może to otumanienie alkoholem. Albo może w tym momencie było mi już wszystko jedno.

- Bo nie mogę mieć tego, kogo chcę! – wrzasnęłam, a Sebastian zamilkł. Moja odpowiedź była wystarczająco wymowna – oboje wiedzieliśmy, że nie chodziło o Alexa.

- Nie chcę cię za mojego ochroniarza – powiedziałam ze ściśniętym gardłem. – Jeżeli masz być tylko w takiej roli, to odpuść sobie. Daj mi spokój. Zostaw mnie… jeśli nie chcesz poczuć do mnie niczego więcej, po prostu daj mi święty spokój – dodałam już spokojniej, po czym odwróciłam się i odeszłam. Tym razem nie usłyszałam, żeby za mną poszedł.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Caroline 11.09.2017
    To nie fair kończyć w takim momencie...
    A tak wgl to jestem ciekawa co zrobi Sebastian. :)
  • candy 11.09.2017
    Ja wiem, że nie fair. ale wiem też że mi to wybaczycie ;D
  • Roża 11.09.2017
    Rozdziały powinny pojawiać się codziennie jak dla mnie! Świetne opowiadanie! 5!
  • candy 11.09.2017
    Żebym tylko tyle weny miała :c
    Dziękuję ślicznie!
  • Rouss 11.09.2017
    Jeju jakie to śliczne. Kocham takie zak4ęcone fabuły.
  • candy 11.09.2017
    Cieszę się, bo ja lubię je zakręcać :D
  • Elorence 12.09.2017
    Hmm, piszesz świetnie i ciężko się oderwać, chociaż jestem wściekła na Sebastiana i Vanessę. Zawsze wkurzały mnie takie wątki z trójkącikiem w tle (niby sama ich używam, ale jest mi łatwiej, bo wmawiam sobie na siłę, że to tylko fikcja), bo za bardzo utożsamiam się z bohaterami, porównuję ich do postaci realnych i jak łatwo można się domyślić, szaleję.
    Vanessa powinna odpuścić. Po prostu. Zresztą, to nie do pomyślenia, aby pragnęła kogoś, kto już jest zajęty i kocha. Postawa Sebastiana - jeszcze w poprzednim rozdziale - bardzo mi się spodobała. Bo naprawdę nie warto dla chwilowego zauroczenia (bardziej pasuje: chwilowej fascynacji) stracić udanego związku.
    Laura źle robi. Nie wpycha się swojego chłopaka w ramiona obcej dziewczyny. Nigdy. Nawet, jakby była najlepszą przyjaciółką i przysięgała, że nigdy go nie tknie.
    I będę to czytać, męczyć samą siebie i pewnie tej nocy, Twoje opowiadanie zmusi mnie do refleksji.
    Uwielbiam sobie to robić :D
    PS: Tak na marginesie, nie cierpię imienia Vanessa :D
  • candy 12.09.2017
    Hahah :D przepraszam za imię i za wkurzanie Cię postawami bohaterów :D postaram się wziąć Twoje odczucia pod uwagę, ale jakoś tak samo mi wychodzi podczas pisania. A co do Laury, ona potem zmieni swój stosunek do tego i to baaardzo. Dziękuję, że wpadłaś :D
  • Elorence 12.09.2017
    candy Myślałam o tym przed snem i rano, no i kurde nie umiem ogarnąć dalej tego zachowania bohaterów, ale to jak najlepiej dla Ciebie - Twoje opowiadanie zapadło mi w pamięć, wywołało emocje (a o to w tym wszystkim chodzi) :D
    Czekam na kolejny, bo skoro Laura zmieni stosunek... będzie ciekawie :)
  • candy 12.09.2017
    Elorence powiedziałabym, że zmieni aż za bardzo drastycznie, ale ja lubię tak ciągnąć bohaterów po granicach przyzwoitości bądź jej braku. Fajnie, że mnie zapamiętałaś :D
  • Lady_Makbet 12.09.2017
    Mam nadzieję, bo od tej jej sztucznej słodkości i uprzejmość chcę ją udusić. Co do Vanessy i Sebastiana swój do swego ciągnie...........Tylko może w końcu przestaliby się bawić w podchody i przeszli do konkretów? Ile można omijać przeszkodę nie wpadając na nią ?
  • candy 12.09.2017
    Ależ jesteś niecierpliwa, Lady ;) postaram się, ale takie podchody są najlepsze ;)
  • Paradise 06.10.2017
    Wiedziałam, że za nią pójdzie i ją uratuje :D niech sie wreszcie na siebie rzucą i będzie spokój :D 5
  • Billie 18.12.2017
    Nieźle to wykombinowałaś :) ale mógłby się chłopak określić w końcu xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania