1.Dziennik samobójczyni- Rozdział 1

Rozdział 1

 

Ogólnie rzecz biorąc to dziennik samobójczyni. Powinnam wspominać o śmierci. Ale spokojnie. Na pewno będzie się ona przewijać przez całą fabułę książki. To nie tak, że nazwałam tą książkę "Dziennikiem samobójczyni" dla picu.

Nie nic z tych rzeczy.

Poważnie nim jest. Nie żartuję. Pierwszy raz pomyślałam o śmierci, gdy zauważyłam, że różniłam się od swoich rówieśników. Byłam wielka i gruba. Największa, że tak powiem. Byłam większa od chłopaków.

" Sumo", było jednym z wielu określeń, jakimi mnie obdarowywali.

A w środku cierpiałam. Za wszelką cenę starając się wtopić w otoczenie. Choć tak bardzo się różniłam, lubili mnie.

Pomimo, iż w głębi duszy cichutko życzyli mi klęski.

Wtedy też uzależniłam się od wpatrywania się w lustro. Wiem. Dziwny nałóg. Ale tak było. Zaczęłam wmawiać sobie, że to nie ważne jak wyglądam. Że pewnego dnia dorosnę. Zmienię się.

I stworzyłam wtedy swoją drugą osobowość. Stworzyłam drugą mnie. Dziewczynę z lustra. Tą, którą stawałam się po przyjściu do domu. Siedzącą w pokoju przy stertach kartek. Pisałam zaciekle. O wszystkim.

Moje pierwsze arcydzieło, było remake Harrego Pottera. Główna bohaterka Tamira Malfoj, ważyła piętnaście kilo i miała tyle lat co ja wtedy. Osiem.

I pisałam największe bzdury na świecie. Prowadziłam również pamiętnik, gdzie swoją kochaną mamę nazywałam suką, a tatę chujem. Czujecie to? Ośmioletnie dziecko.

Nie chciałam żyć. Nie chciałam nawet być. Moim największym marzeniem,było rozpłynięcie się w powietrzu.

A tego akurat nie potrafiłam.

Zawsze coś było ze mną nie tak.

Zawsze pasjonowało mnie to, co znajdowało się po drugiej stronie. Tam, gdzie ludzki wzrok, żadne satelity, ani komputery nie potrafiły sięgnąć.

A nie wiedziałam...

Dlaczego nie mogłam się tego dowiedzieć?

Dlaczego, gdy próbowałam sobie wyobrazić co było przed wielkim wybuchem napotykałam na swej drodze barierę, której nie sposób było przebić?

A może... może źle myślałam? Co jeśli wielki wybuch wcale nie był początkiem? Bo przecież... przecież chyba mógł nim nie być? Prawda? Miał przecież początek i koniec. A więc musiał się zacząć i skończyć. A jeśli się zaczął, znaczyło to, że nigdy wcześniej nie istniał. Jeśli się skończył znaczyło to, że był jedynie niestałym tworem w czasie.

A więc... co nie miało początku i końca?

Mrużę oczy wpatrując się w okno dachowe. Słońce jest już w zenicie. Dziś na dworze jest przyjemnie.Może by się tak przejść? Myślę, po czym podejmuję decyzję, powstając z łóżka.

Idę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 20.01.2018
    Twój "Dziennik" przykuł moją uwagę, gdyż wzbudził moje wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze byłam za duża i za dorosła. Podobnie jak Twoja bohaterka uciekałam w wyobraźnię i widziałam siebie jako piękną i wysmukłą dziewczynę. Ale lustra nie lubiłam.

    Mam nadzieję, że dalszy ciąg nastąpi wkrótce.

    Pozdrowienia!
  • Koala 21.01.2018
    Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania