Poprzednie częściPE 2654 [1]

PE 2654 [2]

Bagdad Drugi, 2654 r. Fort Adamorh. Czwartek.

Kantare PE (pierwszego elitarnego) oddziału Rozpoznania Bojowego "Rozbój" dostawał apopleksji ilekroć wydzielano sprzęt na patrole.

- Byle głupki dostają klucze do mecha, a "Rozbój" co? Co to jest? Kałasznikow? A to? Z muzeum to wyciągają? Kurwa!

Kantare Wilnov podtykał dowódcy eskadry tablet pod nos i przeklinał, choć wiadomo było, że nic nie ugra. Nie on, nie tu, w Bagdadzie II. Vae Grubov od lat marzył, żeby ktoś wreszcie wystrzelał ten cholerny Rumpel, jak za plecami Wilnova nazywano jego oddział. Pieprzony relikt przeszłości, kompania marudzących starych bab. No, dobra, nie bab, prawdziwych facetów, zaprawionych w bojach weteranów. Były wśród nich i baby... Tfu.

Vae Grubov jak co roku życzył sobie, żeby te stare, zaniżające sprawność bojową dywizji pierdy, najechały tymi swoimi przedpotopowymi humvee na jakieś, kurwa, zapomniane pole minowe z czasów IV wojny górskiej. Albo na nierozbrojony fugas, wszystko jedno. Byle najechali i byle pierdyknęło.

Dowództwo nie mogło ich po prostu zdegradować, rozwiązać jednostkę lub zdemilitaryzować, czego by sobie wszyscy życzyli, bo bilans zysków i strat zawsze wychodził gorzej przy próbie likwidacji PE niż kiedykolwiek indziej. Zamiast tego więc dawano im najgorszy szajs, najgorszy obszar i codziennie po wyruszeniu Rumpla wszyscy oficerowie z Kwatery Głównej szli się pomodlić o powodzenie i spokój dla wszystkich patroli, brak aktywności, a na koniec potajemnie rzucano klątwę na Rozbój. Podejrzewano, że te modlitwy chuja dają, zwłaszcza że od czasów III wojny w zatoce nikt już w nic nie wierzył, ale, jak mawiali przodkowie: "Strzeżonego, i tak dalej".

Inna rzecz, że jak trzeba było zasiać terror czy zadziałać, ekhem, poza prawem i różnorakimi konwencjami, to kto, jak nie Rozbój właśnie?

Spalić budynek w centrum milionowego miasta? Rozbój. Wybić do nogi zbyt liczną, zbyt rozrośniętą wioskę zbyt, ekhem, pokojowo, ekhem. nastawionych Hamkukrów? Rozbój. PE. Pierwsza elitarna.

Jak ktokolwiek przeżywał (rzadko) i zdołał się poskarżyć (jeszcze rzadziej), to z reguły konwencjoniści genewscy wzywali Rozbój, a Rozbój się nie stawiał, bo nikt ich nie puszczał z jednostki. I tyle. Jeszcze się tacy nie trafili, co by im się udało Rozbójników załatwić. Jeden, jedyny były członek, Dwa Pięć, czekał na powrót lub ekstrakcję, nadaremnie. Dwóch siedziało, jeden na Fidżi, drugi w Archangielsku, i nie mieli kontaktu ze światem. Podobno.

Co nie zmieniało faktu, że nawet prezydent Zjednoczonych Ameryk nieoficjalnie co wieczór zmawiał formułkę o klęskę pierwszej elitarnej i/lub nastanie czasów, gdy nie będzie potrzebna.

Mało kto rozumiał fenomen PE, i bez wyjątku nikt nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. No, może poza tym, że lepiej było mieć ich po swojej stronie.

Strach pomyśleć, co by było, gdyby przeszli na czyjąś.

*

Tego samego dnia jeszcze przed południem kantare Wilnov, podoficer wykonawczy, udał się do dowództwa szóstej armii po rozkazy. To znaczy: miał już komplet na całe tygodnie ale coś mu się nie podobało i szedł to "coś" wyjaśnić. Faktycznym dowódcą pierwszej był Toivonen, o czym nie miał prawa wiedzieć i nie wiedział nikt poza oddziałem. Przez wzgląd na bezpieczeństwo Wilnov udawał dowódcę, mimo że był jedynie kantarem. Obecnie zbliżał się do drzwi majora Angsta, który od lat stanowił łącznik między trzonem sił międzynarodowych a dotąd niezwyciężonym oddziałem okrutników, zwanym pierwszą elitarną.

Przed drzwiami do biura majora stał żołnierz, który na widok przewieszonego przybyszowi przez pierś przedpotopowego kałasznikowa przybrał groźną minę i usiłował zastawić sobą drzwi, ale Wilnov zbyt długo robił w tym biznesie, żeby go teraz jakiś gówniarz powstrzymał. Zamarkował cios, po czym pociągnął żołnierza za rękę, którą tamten wyciągnął, żeby się zasłonić. Pchnął drzwi, niezainteresowany dalszym losem (choć może bardziej lotem) młodzieńca.

W pomieszczeniu przy oknie stał szczupły mężczyzna z dystynkcjami majora na zielonym mundurze, który z założonymi rękami obserwował, co się dzieje na placu.

Kantare wszedł, zdjął karabin i usiadł niechlujnie w fotelu.

- Wioska Havarni to równo sześciuset mieszkańców. Sto czterdzieścioro dzieci, dwunastu leciwych starców, czterdziestu czterech mężczyzn i reszta, ponad czterysta głów, kobiety.

- Czterysta osiem - powiedział Wilnov, nauczony liczyć w pamięci. Przydatna umiejętność, jak trzeba liczyć trupy po ciemku. Albo kończyny. Albo żołd.

- Brakuje czterdziestu dwóch głów, Wilnov. - Major nie odwracał się do przybysza, nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, odkąd wszedł.

- Trzy tuziny i jedna. - Kantare sięgnął do pudełka na stole majora i wyciągnął długiego, grubego papierosa, prawie że cygaro. Przełamał na pół, jedną część wetknął sobie za chustę, którą miał obwiązaną głowę, drugie pół odpalił i zaciągnął się. - Chłopaki z nimi jeszcze nie skończyli, równo trzydzieści siedem dostarczymy do końca tygodnia. Jak się znudzą, osobiście upierdolę im głowy. - Pokiwał palcem na znak, że ma to z tyłu głowy i pamięta. - A co, potrzebne ci są do czegoś? Świń Forker nie ma czym karmić?

Przejście na "ty" nie zirytowało dowódcy batalionu. Wzmiankę o świniach puścił mimo uszu. Innymi słowy olał to, nauczony doświadczeniem. Miał ważniejsze sprawy na głowie, niż jakieś tam tytularne nieścisłości po prywatnemu, w biurze. Usiadł za biurkiem, naprzeciwko żołnierza.

- Pięciu brakuje. - Wyciągnął z kieszeni papierosa, identycznego z tym, którego połówkę palił właśnie kantare. Powąchał go i pierwszy raz spojrzał na Wilnova.

- Cztery wcieliliśmy do oddziału. Zbyt twarde, żeby gwałcić, pośladki jak kamienie. Zbyt waleczne, żeby zaszlachtować jak resztę. No to przyjęliśmy. Tu - wskazał pomiętą kartkę - jest lista klamotów i przydziały. Weź se to. - Rzucił arkusz na stół.

Angst nie zareagował. Czekał.

- Cztery w oddziale. A ostatnia? - Uniósł brwi.

- Aaa, ta... Zapomniałem. Pies się z nią bawił, pewnie ją gdzieś zakopał, jak już skończył.

Taa, jak było co zakopać... W czasach, gdy kantare jeszcze srał w pieluchomajtki, pies pierwszej elitarnej, ostatni szczeniak Wilka Wurdunna, miał trzy metry długości i puszczali go wszędzie pierwszego. Potem przejeżdżali tylko dookoła i kończyli robotę granatnikami na wieżyczkach. Rzadko kiedy trzeba było w ogóle wysiadać z dżipów. Ale wtedy było wtedy, teraz Pies miał ponad pięćdziesiąt lat, ledwo warczał, nie miał połowy zębów i odgryzanie głów zajmowało mu kilka kłapnięć. Oficjalne hodowle wytępiono po ostatniej konferencji w Ankarze jakieś dwadzieścia lat temu. Ksiądz miałby dziewięćdziesiąt, gdyby przed pięciu laty, podczas trzeciej burskiej, nie trafił go szlag. Własną piersią zasłonił wówczas psa, którego Hevrończycy w Köln namierzyli i zaiksowali na zdalnie sterowanym automatycznym i seria z wielkokalibrowego wyhamowała trochę na nim, zanim pociski doleciały do psa. Pies, stary czy nie stary, przeżył. Ksiądz nie miał takiej szansy. Nie było komu go ratować, Dwa Pięć gnił w angielskim lochu.

- Macie mi ją znaleźć - rzekł major i odwrócił się, podsumowując rozmowę.

Wilnov wzruszył ramionami i wstał. Podniósł stary automat za pas i przerzucił go sobie przez pierś. Skierował swe kroki ku wyjściu, pykając dymem z papierosa. Gdy wyciągnął rękę po klamkę, głos majora przerwał ciszę.

- Są doniesienia o aktywności, Wilnov. W kwadracie W138 coś zagłusza sygnał, zaginęły tam dwa nasze patrolowe mechy i samolot. Oficjalnie są w hangarze 18, ale...

Wilnov nie odwracał się. Trzymał klamkę i czekał. W hangarze 18 gett Forker hodował eksperymentalne tajne świnie, więc nikt się tam nie zapuszczał. Sprytnie, pomyślał.

Major kontynuował.

- Ale znikły, Frank. Straciły łączność z koordynatorem, nie da się ich zewnętrznie zrestartować i przywrócić. W dywizji podejrzewają, że wpadły w jakąś rozpadlinę, przeszły na tryb OZWC i jakimś cudem zestrzeliły samolot, który tam posłaliśmy, żeby je odnalazł.

Ozetwuce, obrona za wszelką cenę, wynalazek dowództwa poprzedniej epoki pozwalający sterującemu mechem na drzemkę podczas największej pożogi w bitwie, myślał Wilnov. Naciskasz przycisk, przekręcasz kluczyk, wbijasz kod i mech okopuje się tam, gdzie stoi i zamienia się w mini-bunkier. Dopóki nie skończy się amunicja, nie zostanie bezpośrednio trafiony czymś mocnym lub dopóki sterujący mechem nie wyłączy ozetwuce, jest nie do ruszenia. Lepiej obejść szerokim łukiem niż próbować. Do dziś są punkty na mapie, gdzie nikt się nie zapuszcza, bo zbyt potężny mech przeszedł w tryb obrony za wszelką cenę i nie da się go ani wyłączyć, ani zestrzelić, a jest to na zbyt wielkim zadupiu, żeby komukolwiek z dowództwa na tym zależało aż tak, żeby tracić na to czas artylerii dalekiego zasięgu. To nic, że trzeba jeździć naokoło. Ogniw armii nie brakuje.

- W138. Przyjąłem. Co, jeśli...?

- Dacie znać - powiedział Major i odwrócił się. - To wszystko.

Wilnov wyszedł.

Właśnie. Co, jeśli? pomyślał major. ONZ się zesra. Korona się zesra. A my będziemy musieli w tym gównie pływać.

Następne częściPE 2654 [3] PE 2654 [4] PE 2654 [5]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Canulas 07.03.2018
    "Strach pomyśleć, co by było, gdyby przeszli na czyjąś." - mega

    Widzisz, tutaj naprawdę widać Twoją drogę. Nie wiem czemu i jak - pewnie przez wszystko - jest to naprawdę dużo lepsze i bardzo dobre. Jest z flow. Jest luźne,. BNie czuć wysiłku. Aż się po prostu chce. I aż przykro, że pusto.

    "- Czterysta osiem - powiedział Wilnov, nauczony liczyć w pamięci. Przydatna umiejętność, jak trzeba liczyć trupy po ciemku. Albo kończyny. Albo żołd." - i choćby to. Naprawdę, jestem zmęczony i jakoś tak kanciasto wyrażam achy i ochy, więc se to przemnóż przez coś tam, ale bardzo, bardzo mi sie widzi.

    Nic mnie tu nie wkurwia. Jak jakeiś słowo padnie dwa razy obok siebie. Cyfry pisane... cyframi.
    Nic, chłopcze, bo po prostu płynę.
    Nic nie wyjaśniasz, albo lakonicznie. Klucz, którym się posługujesz, jest od Ciebie dla Ciebie. Ty tylko pozwalasz to oglądać. To nie jest dla nas, ale takie może być.

    Jak zaczynałem czytać, to w głowie myśl przewodnia brzmiałą: Będzie pobre, ale od jedynki gorsze. Otóż gorsze nie było. Czy lepsze? - nie wiem.

    Bardzo wysoki poziom.

    Wiem, że to inne mentalności i dwa lata różnicy, ale serię o piratach nakrywa kaniołką.
  • Okropny 08.03.2018
    Seria o piratach... Poczekam, aż dojdziesz do końca.
  • Canulas 08.03.2018
    Okropny - spokojnie
  • Okropny 08.03.2018
    Canulas - jestem spokojny
  • Ritha 16.04.2018
    Elo. Rozdziabałeś kilka równoległych tworów i stoi. Tymczasem tu:
    ”Vae Grubov jak co roku życzył sobie, żeby te stare, zaniżające sprawność bojową dywizji pierdy, najechały tymi swoimi przedpotopowymi humvee na jakieś, kurwa, zapomniane pole minowe z czasów IV wojny górskiej. Albo na nierozbrojony fugas, wszystko jedno. Byle najechali i byle pierdyknęło” – znajome flow wyniuchałam

    „Spalić budynek w centrum milionowego miasta? Rozbój. Wybić do nogi zbyt liczną, zbyt rozrośniętą wioskę zbyt, ekhem, pokojowo, ekhem. nastawionych Hamkukrów? Rozbój. PE. Pierwsza elitarna” – tu też, pach, pach, pach, w sumie deczko Pulpowy klimat, choć tematyka trudna (nie wiem czy zrozumiem syćko!) W sensie dużo trudnych nazw itp.

    „Jak ktokolwiek przeżywał (rzadko) i zdołał się poskarżyć (jeszcze rzadziej)” – nawiasy dojaśniające zawsze robią robotę

    „Mało kto rozumiał fenomen PE, i bez wyjątku nikt nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. No, może poza tym, że lepiej było mieć ich po swojej stronie.
    Strach pomyśleć, co by było, gdyby przeszli na czyjąś” – ostatnie zdanie idealne na zakończenie akapitu

    ‘- Wioska Havarni to równo sześciuset mieszkańców. Sto czterdzieścioro dzieci, dwunastu leciwych starców, czterdziestu czterech mężczyzn i reszta, ponad czterysta głów, kobiety” – wyliczanki i świat w liczbach zawsze będą mi bliskie

    „nauczony liczyć w pamięci. Przydatna umiejętność, jak trzeba liczyć trupy po ciemku. Albo kończyny. Albo żołd” – git

    Opis Psa zacny.

    Ogólnie choćbym sie chciała przypierdolić, nie mam do czego. Dziwne nie ? :p Git część czegoś, porzuconego/odstawionego na bok/cokolwiek.
    Widzisz, jezdem, czytam. Nawet piątkę dam, bo warte ;)
    Pozdrawiam Łkropny :))
  • Ritha 16.04.2018
    Łokropny*
  • Okropny 16.04.2018
    Ritha nie jest porzucone, jest przemyśliwywane dogłębnie. Nie piszę, dopóki nie ogarnę dobrze tego, co napisać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania