3. Silmara

Wybacz. Trochę mi się zeszło. 

Zostałam zmuszona do pozowania. Rebci coś odwaliło i uznała, że koniecznie moja twarzyczka musi zostać uwieczniona na jej obrazie. 

Cyknęła mi kilka... dziesiąt zdjęć i ruszyła na podbój płótna z pędzlowym orężem. Wariatka. 

 

I co sądzisz o naszej spiżarni? Wielka co? Taaa. Lubimy tutaj dobrze zjeść. 

A wiesz co jest najfajniejsze? Że możesz spokojnie olać dietę. Masz w dupie wszelkie puste kalorie i wpierdalasz ile dusza zapragnie.

Plusik własnego świata.

Tyle, że ja wciąż się ograniczam. Nawet tu. 

Masochistka ze mnie, co nie? 

 

Pewnie chcesz poznać ciąg dalszy mojej historii? Hah... No dobrze. 

Stanęłam na Sil? Mam rację? 

Zaczęłyśmy tworzyć wspólną historię. 

Najpierw w mojej głowie pojawiła się Shadow. Pierwotnie nie była wampirzycą, tylko zwykłym człowiekiem, a konkretnie mną. Taki... pseudonim (nie)artystyczny. Wciskałam ją gdzie popadnie, na blogi, fora, a nawet pełniła rolę nicku w podrzędnych RPG-ach. Długo nosiła moją twarz... Aż w końcu ją od siebie oddzieliłam i stworzyłam od nowa. 

I oto mamy piękną kobietę o krótkich, szarych włosach, bladej cerze i niesamowitych, niebieskich oczach.

Wcześniej miała długie włosy. 

Ścięłam jej je. 

Wiesz dlaczego? 

Ponieważ za bardzo przypominała mi Sil.

Za każdym razem kiedy o niej myślę czuję niesamowitą pustkę... Więc pozbywam się wszystkiego co mi się z nią kojarzy. 

No... Prawie wszystko. Zostawiłam sobie pluszaka, którego mi podarowała - Krówkę Anie. Za bardzo ją lubię by trafiła do śmieci. 

 

Shadow była moją pierwszą postacią. Później był Kei i pierwotna ekipa, która nie przetrwała zbyt długo. W naszej historii po prostu wysłałam ich na bezterminowe wakacje. Kei później powrócił i się ożenił z taką jedną z wilczego klanu... Chyba miała na imię Hana... Czy jakoś tak... Nie ważne! Już i tak skoczyłam o rok do przodu, choć nie opowiedziałam ci o reszcie. 

Czasem zapominam, że rozmawiam z człowiekiem, a nie jakąś kolejną projekcją mojego chorego umysłu. No... ona ogarnia to drzewo genealogiczne moich postaci... A przynajmniej tak mi się wydaję.  

 

Wróćmy do korzeni. 

 

Po pozbyciu się poprzedniej ekipy wprowadziłam do filmu kolejne postacie: Ryu, Minoru, Yuki i Kaoru. 

Taa... Jebnęło mnie na punkcie japońskich imion. 

W sumie prawie każda postać stworzona w tamtym okresie miała japońskie imię.

Anime zryło mi mózg.

 

Ryuś na początku nie miał brata. Liama stworzyłam dużo, dużo później, po siedmiu czy ośmiu latach. Charakter też miał zupełnie inny. Chyba chciałam zrobić z niego takiego pizdowatego emosika... i geja. Taaa... Chyba taki miał być... Ale dość szybko odrzuciłam pierwotny plan i uczyniłam z niego lowelasa parającego się zabijaniem potworów. 

 

Mino, w sumie, tak bardzo się nie zmienił na przestrzeni tych kilku lat. Zawsze był inteligentny, mądry i charyzmatyczny. Został alchemikiem gdzieś pół roku po jego wprowadzeniu do filmu. Ale w historii parał się alchemią od najmłodszych lat. 

Przystojny blondyn, o jasnej karnacji, blond włosach i błękitnych oczach, w których można było zatonąć. 

W tamtych czasach mój ideał faceta. 

Taki przysłowiowy książę na białym koniu... Tyle, że ja od zawsze koni nie lubiłam, to mu dałam kamień filozoficzny by jakoś zrównoważyć braki. 

Takie cudeńko istniejące w mojej głowie. 

 

Yuki i Kaoru... Taa... Lubiłam tym małych pojebów... Wprowadzali chaos do naszego świata. Wysadzali meble, palili przedmioty... Robili psikusy innym domownikom. Te rude dupki towarzyszyły mi przez cały okres dojrzewania. 

Na zewnątrz nie mogłam wyrzucać z ciebie wszelkich negatywnych emocji... Więc robiłam to za pośrednictwem bliźniaków-demolka. 

Ich także wysłałam na bezterminowe wakacje. Co jakiś czasy wysyłają nam kartki. 

 

Ta... Tworzyłyśmy postacie... Łączyłyśmy je w pary... Chyba doszłyśmy do ósmego czy dziewiątego pokolenia... 

Nieźle nie? W świecie rzeczywistym kilka lat, a tutaj dekady... 

Miałyśmy plan by zamieszkać razem i dalej wspólnie tworzyć. Może napisać książkę... Scenariusz do serialu...

Zapowiadało się świetnie. 

 

Ale niestety życie, to nie bajka. 

Dorosła. Zapragnęła świata. I mnie opuściła. 

Zostałam sama w mojej Nibylandii... 

Dzwoneczek spierdolił, ale Piotruś Pan nadal trwa na posterunku. 

 

Co się tak gapisz? Eeeej! Nie rób takiej smutno-dziwnej miny, bo jeszcze pomyśle, że ci mnie żal. 

Tak musiało być i tyle. 

Obecnie traktuję ten epizod jako interesujące doświadczenie, które stworzyło wiele miłych wspomnień. 

Które, w sumie, stworzyło też mnie. 

Gdyby nie Sil, to nie byłoby Cyber. 

Nie byłoby Prespuli. 

Nie byłoby ekipy. 

Ani Meliusa. 

Nie byłoby marzenia o wydaniu książki. 

Wiesz kim bym była?

Szarakiem. Zwykłym obywatelem żyjącym z pensji do pensji. 

I choć mam do niej ogromny żal, że mnie zostawiła, to jednak jestem jej wdzięczna za te wszystkie lata. 

 

Dobra! Możesz mi trochę nalać tych procentów. 

Wypijmy za jej zdrowie. 

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • 00.00 14.12.2018
    Szarakiem nigdy byś nie była, z tym się trzeba urodzić, żeby tworzyć. A bynajmniej czuć taką potrzebę. :)
    Osobiste i bardzo ujmując.
  • Cyber.Wiedźma 14.12.2018
    Dzięki.
  • Namei 26.12.2018
    Aaa, jak to możliwe, że wcześniej przegapiłam ten tekst?
    To się tak dobrze czyta, że aż boli jak przychodzi koniec. Skoro oglądałaś anime, to pewnie znasz ten moment kiedy kończy się odcinek i trzeba czekać na następny przez ileś tam czasu. Dokładnie tak się teraz czuję.
    I koniecznie chcę poznać Yukiego i Kaoru. Znam taką, z którą na pewno by się dogadali.
    Łap piąteczkę, i kontynuuj.
  • Cyber.Wiedźma 26.12.2018
    Dzięki Namei.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania