6 km

Nie jest to opowiadanie, ani żaden wiersz, a raczej coś w stylu przemyśleń.

 

Dwa lata temu byłem w trzeciej klasie gimnazjum i nadszedł czas wybrać szkołę, a jako, że byłem zafascynowany żołnierzami, którzy walczyli w drugiej wojnie światowej, to chciałem też nim zostać. Z podniesioną głową i pewnym głosem zawsze odpowiadałem, że idę do liceum mundurowego w Redzie. Jaka była reakcja znajomych i nauczyciele? Znajomi zazwyczaj nie mówili nic takiego, jedynie patrzyli na mój pomysł z przymrużeniem oka i czasami ktoś powiedział, że nie dam rady. Nauczyciele to już inna bajka bo chyba każdy nauczyciel mi powtarzał ,,Dawid ty sobie dasz tam radę? Tam jest ciężki wf". Mówili mi tak gdyż w drugiej klasie gimnazjum miałem dużą nadwagę (z 20 kg na spokojnie) no i nie należałem do wysportowanych. Udało mi się schudnąć 17 kg, ale i tak dawali mi do zrozumienia, że wątpią w mój sukces. Gdybym był dalej taki jak w pierwszej klasie to ich słowa by się sprawdziły. Jednak udało mi się udowodnić wszystkim, że się mylili. Nie potrafiłem się nawet podciągać, a dzisiaj po paru miesiącach treningu udało mi się podciągnąć aż szesnaście razy (nachwyt <3). W gimnazjum jeden kilometr był dla mnie koszmarem, lecz wczoraj zrobiłem coś co uznaję za symbol mojej woli walki, a dokładniej udało mi się pokonać dystans sześciu kilometrów. Dlaczego pokonać, a nie przebiec? Sprawa jest prosta gdyż był to mój pierwszy dzień biegania i kolega mi doradził abym robił sobie podczas biegu przerwy podczas, których będę po prostu maszerował.

Po treningu poszedłem na plac zabaw i położyłem się na takim czymś czego nie potrafię opisać (wybaczcie haha). Leżałem z słuchawkami w uszach i wpatrzony w nocne niebo, na którym było doskonale widać gwiazdy. Powiem szczerze, że to był idealny czas na myślenie. Zrozumiałem parę rzeczy, które mi się przytrafiły i doszedłem do strasznych wniosków, przynajmniej dla mnie. Dopiero wtedy ujrzałem prawdę, którą moi przyjaciele starali się przekazać. Kocham dziewczynę, z którą prawdopodobnie nigdy nie będę, ale każdego dnia o nią walczę pomimo tego, że jest to wojna, której raczej nie można wygrać. Jednak miłość nie pozwala mi przestać walczyć przez co wyleję potok łez. Jednak to chyba jest już moja mentalność, że wolę zawalczyć i przegrać niż nie zrobić nic.

Jednak trochę zmieniłem temat moich rozmyśleń. Chciałem tutaj napisać coś mądrego jednak mam dopiero osiemnaście lat i szczerze to nic nie wiem o tym życiu. Przedstawię może tutaj mój pewny plan ,,zemsty". Wyjaśniam już o co chodzi. Śmiali się ze mnie i pewnie nadal się śmieją z mojej nadwagi, ale to nic bo mam szacunek osób, które widzą ile potu już wylałem. Jednak kiedyś udowodnię wszystkim, że się mylili. Powiem im te słowa ,,Dwa lata temu wszyscy mi powtarzali, że nie dam rady, a tym czasem przewyższyłem ich wszystkich i dzisiaj widząc mnie na ulicy, podają mi rękę z szacunkiem, więc wybacz, ale nie mam czasu na kłócenie się z Tobą o to czy mi się uda gdyż ja wiem, że osiągnę sukces".

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania