9. Gorączkowy absurd
Prawdopodobieństwo wyplucia płuc wzrastało z każdym kolejnym napadem kaszlu. Niby zwykłe przeziębienie, a rozwala człeka na łopatki.
Gorączka powodowała, że świat pływał przed oczami, a ból kości skutecznie utrzymywał ciało w jednym miejscu.
Ciężko się używa wyobraźni w takim stanie. Naprawdę ciężko.
- Bella, wszystko się rusza.
- Bo leżysz na chmurze.
Ta. Dzień dobry absurdzie.
Witaj obłoczku. Czemu fruwasz po bibliotece? Czy na niebie zabrakło dla ciebie miejsca?
Dlaczego jesteś taki mięciutki? Przecież składasz się z wody. Twoja struktura nie powinna mnie utrzymać.
Czemu nie spadam?
- Bella, chyba naginam prawa fizyki.
- Umysł ich nie potrzebuje. No już. Schodź na ziemię.
- Jak?
- Po prostu się zsuń.
Stopą dotykałam ostatniej półki. Na bank byłam dostatecznie wysoko by sobie rozwalić głowę.
- A koniecznie muszę?
- Jak chcesz zobaczyć plan, który skonstruowałam, to tak.
Nie chciałam. Znaczy... Było mi to obojętne.
Fajny sufit. Jakby zrobiony ze złączonych ze sobą różnych graniastosłupów. Zawsze taki był? Nie pamiętam.
Podoba mi się. Chcę taki w moim pokoju.
- Poważnie? Aż tak ci się nie chce? - usłyszałam rozbawiony głos Belli. Była blisko.
- Chyba. Nie wiem.
Z trudem przekręciłam głowę. Lewitowała obok, opierając łokcie o moją chmurkę.
Czemu nazywam ją ,,moją"? Przecież nie nadałam jej imienia.
Czy można nazwać obłok? Są jakieś specjalne kryteria?
- Z tego co widzę, to nie jest z tobą za dobrze... Może sobie dzisiaj odpuść?
Buzia Belli, to jedna z moich ulubionych buziek. Bije od niej taki przyjemny blask.
Chyba musi być fajnie prowadzić żywot uczłowieczonej gwiazdy.
- Bella? A nie chciałabyś być zwykłym śmiertelnikiem?
Dałam jej różowe oczy. Nie przepadam za tym kolorem, ale jakoś pasowały.
Chyba zaskoczyłam ją tym pytaniem, bo zamilkła. Albo to ja przestałam słyszeć.
- Nie, chyba nie.
- Dlaczego?
- Bo będąc człowiekiem nie byłabym sobą.
- No racja.
Zsunęłam się.
Często miałam sny o spadaniu. Uwielbiałam je. Zawsze na końcu trafiałam na błogą ciemność.
A tu zleciałam na żółte poduchy.
I teraz mi smutno.
- To jaki jest plan?
- Połączyć wszystko w zgrabną całość... Meliusa, Atlantydę, Casterwillów i całą resztę.
- A jak?
- Poprzez nasze kochane blond rodzeństwo. Przecież zajmują się różnymi anomaliami czasowymi?
- No tak, ale Melius to jakby inna planeta, a nie przeszłość czy przyszłość Ziemi.
- A co jeżeli Aki i Reira zostaną Luxerami?
Wolę sufit. Sufit jest mniej skomplikowany.
- To mi zepsuje całą koncepcję.
- Wcale nie. Raczej rozłączy cię na dobre z pierwotną wersją.
- Podstawy nie są wcale takie złe.
- Ale trzeba iść do przodu. Rozwijać się.
Ewoluować.
Jak pokemony.
- Zastanowię się. W obecnym stanie nie umiem racjonalnie myśleć.
Logiko, idź se.
Potrzebuję ciszy i spokoju.
Leków też.
I syropku. Koniecznie prawoślazowego.
Zawsze się mylę i mówię na niego ,,paraślazowy".
Jak paraolimpiada.
Głupie.
Komentarze (15)
a rozwala człeka na łopatki.- Ale na dziecinne łopatki czy na te od turbiny? :) Zwrot powszechnie używany; powala, no, ewentualnie obala, lecz rozwala oznacza rokawałkowanie, podzielnie ;)
Prosze jednak pamiętac, że tekst Twój, a moja jedynie supozycja ;)
Wg mnie świetna opowiastka. Bardzom na tak ;) 5
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami dziś o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Bardzo lubię te twoje "pogaduchy" :))
Pozdrowionka :))
Może być. Trochę nie nadążam. Srogo pojebane, co minusem nie jest.
Postać: Szpetna nimfomanka
Zdarzenie: W oku cyklonu
Gatunek: Opowiadanie przygodowe/drogi
Czas na pisanie: 10 luty (niedziela) godz. 20.00
Powodzenia :)
Dziena.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania