Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

900 słów o pewnej podróży

Jechałem dziś przez Opolszczyznę, od jej obrzeża, gdzie mieszkam, do jej serca, gdzie mieszkałem wcześniej. Od samego Kędzierzyna, od ronda przy którym stoi dupny Krzyż (podobno jubileuszowy, ale już przebąkuje się, że mają przemianować na smoleński), jechałem za jedną i tą samą cysterną. Mniej więcej dziesięć kilometrów od Krapkowic wyprzedziło mnie kilka aut, w tym jedno bardzo niebezpiecznie, na trzeciego, pasem pobocza po przeciwnym kierunku jazdy, na podwójnej ciągłej, przejściu dla pieszych i przy ograniczeniu do 60. Wściekłem się strasznie, bo jak tak można robić innym ludziom?

W Krapkach przed rondem standardowo stali na parkingu, i widzę, pomachali lizakiem na tego duperszwanca właśnie, co mnie wyprzedził: Biały minidostawczak na warszawskich blachach, nie do podrobienia. Mimo, że na mnie glina nie machał, zajechałem tuż obok i wysiadłem z auta. Nie chciałem stracić ani sekundy z przedstawienia.

Pan policjant podchodzi do drzwi, a ja do drugiego policjanta. I mówię:

- Dobrze żeście go zatrzymali, ten świrus mnie wyprzedził na sześćdziesięciu na podwójnej ciągłej i naokoło pasów! Gdyby nie wy, sam bym go zatrzymał i... Nie wiem, skopał mu opony, nasikał do kieszeni, nie wiem.

Gliniarz tak patrzy na mnie, i mówi:

- A wie pan, że może pan pomóc w ujęciu? Zakładaj pan moją koszulę, marynarkę i czapkę, raz-dwa, będzie pan teraz policjantem i może pan wypisać temu panu mandat osobiście. Takie rozkazy są, że może pan.

- Ale klamki nie dostanę? - Spytałem, choć nie chciałem nawet. Ale wolałem wiedzieć, czy mnie w jakieś przebieranki i zabójstwo nie chcą wrobić.

- Nie, nie, spokojnie! - Uśmiechnął się pan władza, czyszcząc okulary w biały podkoszulek. - Szkoda czasu na instruktaż z pistoletów, leć pan wypisywać mandat! - Zachęcił mnie z uśmiechem.

No to poszedłem. Okazało się, że to jakiś narwany przedstawiciel handlowy, co to parcie ma na szmal jak na stolec po śliwkach i tak się strasznie śpieszył, że pięćset złotych i dziesięć punktów to dla niego niewielkie halo, bo on za dwa dni tyle premii nadupi, że go to w ogóle nie ruszy. Po naradzie z aspirantem Waldkiem, zrobiliśmy z tego sześćset i dwanaście punktów. Wtedy dopiero facetowi zrzedła mina i obsrał się na miętowo. Aspirant Waldek przypieprzył się groźnie do gaśnicy, trójkąta, stanu kamizelki i ogólnej kondycji pojazdu, a także zajumał mu batonika twix z siedzenia i dał mi. Ten, który dał mi swoje ciuchy polecił mi kopać w opony i groźnie chrząkać, żeby podkręcić atmosferę. Przedstawiciel handlowy był blady i chyba dostał choroby sierocej, bo zaczął się kiwać w przód i w tył, jak konik na biegunach. Odpalił papierosa i palił go chwilę, a aspirant Waldek i ja przetrzymaliśmy go jeszcze chwilę, żeby wlepić mu jeszcze pięćdziesiątaka za śmiecenie. I noe ugięliśmy się, jak prawie zlizał tego peta z asfaltu, o, nie. Co to, to nie.

Potem facet odjechał, a ja podzieliłem się twixem z tym sierżantem w okularach, jak już zamieniliśmy się ciuchami z powrotem.

- Ma pan bardzo stylowe spodnie, sierżancie. - Powiedziałem mu, zgodnie z prawdą. Wyglądały jak czarne dżinsy w drobniuteńki zielono-granatowy tartan, który było widać po przyjrzeniu się. Po prostu piękne. Szyk, aż uciecha patrzeć.

-Dobra, panie Okropny, dzięki za współpracę, i proszę pamiętać, że wyprzedzanie na ciągłej nie popłaca! - Uśmiechnął się aspirant Waldek, a sierżant w okularach żartobliwie pogroził mi palcem.

I pojechali, a ja po chwili też. I potem jakimś cudem dziwnym, dogoniłem tą cysternę, którą zgubiłem gdzieś po drodze. Dziwne. Choć może pan kierowca miał smaka na hot doga lub kurwę, i chwila mu zleciała? Nie wiem. Za zjazdem na A4 już jechałem sam. I wtedy na poboczu, a właściwie na polu, zauważyłem coś niesamowicie dziwnego.

Otóż klęczało na polu kilku facetów, którzy zakopywali jakieś słupki w ziemi, normalnie na polu. Zatrzymałem się obok, i podbijam zapytać, co tu się właściwie dzieje, bo - tu ściemniłem - mam pole niedaleko i nikt mi nic nie powiedział, że będą jakieś słupki kopać. Facet, który klęczał przed słupkiem odesłał mnie do innego, który kopał coś gumowcem kilkanaście metrów dalej. Podchodzę, a ten do mnie:

- Pan jesteś od tego pola co nie było mówione? - Machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.

Zagrałem va bank.

- Tak. - Powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni. Niech się dzieje wola nieba, i tak dalej.

- Panu też te poszukiwacze skarbów kopały przy tym? - Spytał, znowu machnąwszy ręką, sugerując wszechrzecz, albo bardzo dużo mrówkojadów. Może.

- No.

- No i kurwa widziszpan, w mordę jeża, teraz zakopujemy te słupki. One się, dziszpan, chowają całe do ziemi, idziszpan, i tam one mają takie te, no, i one mają takie coś, że jak chodzą te jelenie z wykrywaczami, to im się... - Zbliżył się do mnie, konspiracyjnie zniżył głos. - Pierdoli w głowach. - Dodał i splunął.

- No i kurwa pozamiatane! - powiedział jeszcze i poszedł sobie w pizdu, rozpiął rozpora i normalnie, szczerze i bez żadnych krępacji, odsikał się na kamień graniczny z jakimś numerkiem. Potem charknął i splunął. Stał tak i strzepywał krople z fiuta, ja stałem dalej, już prawie przy aucie.

I zatrzymali się ci sami gliniarze co wcześniej, kiwnęli do mnie i aspirant Waldek powiedział, żebym lepiej zawinął żagle, bo tu grubsza sprawa jest i muszą zabezpieczyć teren.

Po czym sierżant w okularach wyciągnął pół litra zawinięte w siatkę z żabki, a ten co mi tłumaczył co z tymi słupkami stał teraz z kutasem dalej w ręce i uśmiechał się nieco makabrycznie. Nie było nic więcej, bo wsiadłem do auta i pojechałem dalej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ritha 19.10.2016
    Przygody o policjantach są spoczi :) W ogóle Twoja proza jest fajna, nie musi być Pulpa, iszpan? Znalazłam ze dwa takie malutkie, mini mini błędziczki, ale nie powiem gdzie nenene :p Nom i nie jestem już anonimkowa:)
  • Okropny 19.10.2016
    No co te animki zaimki?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania