A tak naprawdę mogę być nieidealna
Korytarzem prosto, ostatnie drzwi po lewej. Znam tę drogę na pamięć, w końcu pokonuję ją codziennie od sześciu lat. Mam mało czasu, zaraz zaczynamy kręcić czwartą scenę, a ja muszę się przebrać i poprawić fryzurę. Jestem pewna, że za tymi drzwiami czeka świeżo wyprasowany strój i cały sztab stylistek, które mają zrobić ze mnie ósmy cud świata. Tu dba się tylko o wizerunek. No cóż, taka moja praca.
Każda mała dziewczynka marzy o byciu księżniczką. Chciałaby ubierać eleganckie sukienki, nosić nieskazitelną fryzurę, a przede wszystkim potrzebuje kogoś kto by ją kochał i uwielbiał. Nie byłam inna, pragnęłam tego samego. Też chciałam urządzać przyjęcia herbaciane i bale. Jednak nie było mi to dane. Od dnia kiedy każdy z rodziców poszedł w swoją stronę, wszystko się zmieniło. Tata wyjechał za granicę i miał nowe dzieci z nową żoną, a mama... mama starała się mnie dobrze wychować. Czasem wychodziła na spotkania ze swoim nowym partnerem, ale rozumiałam, że tego potrzebowała. Do czasu kiedy przyprowadziła do domu swojego wybranka. Na początku był miły, kupował nam prezenty, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Rozleniwił się i zaczął pić. Stawał się coraz bardziej agresywny, nie chciałam wchodzić mu w drogę. Później było już tylko gorzej. Bił mamę, a potem mnie. Chcąc tego uniknąć, nauczyłam się rozpoznawać jego humory i dostosowywać swoje zachowanie. W taki sposób nauczyłam się grać. Nie zawsze działało, ale praktyka czyni mistrza. Mama umarła gdy miałam szesnaście lat. Do tego czasu zdążyłam opanować swoje umiejętności do perfekcji, zatracając swoje prawdziwe "ja" po drodze. Pracowałam dorywczo aby utrzymać siebie i tego darmozjada. Próbowałam swoich sił jako niania, kelnerka, pomoc domowa a czasem sprzedawczyni. Umiałam na siebie zarobić, więc nie mogłam się doczekać aż skończę szkołę i zacznę żyć na własną rękę. Któregoś dnia, wpadło mi do ręki ogłoszenie o castingu do reklamy wesołego miasteczka. Poszłam tam z ciekawości, a w efekcie zostałam tym, kim teraz jestem.
- Hej, Mila! Po pracy wybieramy się na drinka. Chcesz się przyłączyć?
- Nie, dzięki. Muszę się przygotować na jutro, wolę wrócić do domu.
Wiem, że na taką właśnie odpowiedź liczył. To jego grono przyjaciół, nie moje. Pytał jedynie z grzeczności. Ha! Ludzie są tacy przewidywalni. Po tylu latach praktyki, wydaje mi się, że swoje intencje mają wypisane na twarzach. Chyba powinnam podziękować ojczymowi za taką ważną życiową lekcję. Może jednak nie był taki bezużyteczny?
Jutro jestem zaproszona na kolejny wywiad dotyczący mojej kariery. Każdy jest taki sam. Identyczne pytania i odpowiedzi, które stworzyłam, bo wiem co chcą usłyszeć. "Zawsze chciałam być aktorką. To było moje marzenie od kiedy pamiętam" albo "Rodzice zawsze mnie wspierali, więc nic nie stało na przeszkodzie abym mogła ćwiczyć.". Opowiadam o sobie z firmowym uśmiechem na twarzy, mimo że to wszystko jedno, wielkie kłamstwo. Czasami wyobrażam sobie, co zrobiłby dziennikarz, gdybym odpowiedziała zgodnie z prawdą. Pewnie by go zatkało, bo przecież nikt się nie spodziewa, że taka wybitna aktorka jak ja, mogłaby wieść nieidealne życie. Nie uwierzyli by w powód moich umiejętności. Kto by pomyślał, że potrafię świetnie odgrywać rolę, bo po prostu zapomniałam kim tak właściwie jestem. Tak długo udawałam kogoś innego, zmieniałam osobowość, że zgubiłam prawdziwą siebie gdzieś dawno temu. Te wszystkie uczucia granych przeze mnie postaci, nie są moje. Bo z nich też już jestem wyprana. Moja gra jest jedynie odwzorowaniem ludzkich zachowań, które są mi potrzebne w danej sytuacji. W sumie, nie tylko gra, życie codzienne też. Nie potrafię kogoś szczerze pokochać czy znienawidzić ale ktoś kim jestem dla społeczeństwa, radzi sobie z tym świetnie. To dziwne, że myśląc o tym, mimowolnie się uśmiecham. Żyję sobie tak z dnia na dzień, i nie powiem, że źle mi z tym jak wygląda mój żywot. W tym zawodzie dba się o wygląd, a nie o prawdziwego siebie. Liczy się to, jak się prezentujesz. Może to dla mnie lepiej?
Komentarze (11)
Proponuję, abyś poszperała w Internecie i dopiero później planowała co napiszesz. Opieranie się na filmach... Nie tędy droga :)
No i ogółem, tekst poprowadzony w stylu: "mam cudowne życie". Nie chwycił mnie za serce, choć były emocjonalne wstawki, ale działały bardziej jako potrzeba atencji głównej bohaterki.
Bez oceny.
Pozdrawiam :)
Całkiem, całkiem. Pisane z gracją i delikatnością. Temat mną nie szarpnął, ale to kwestia gatunkowych preferencji.
Pozdrowka!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania