Poprzednie częściAbstrakcyjne przygody, cz. 1. & 2.

Abstrakcyjne przygody, cz. 3.

Piotr i Adrianna biegli przez las, nie zatrzymując się ani na chwilę. Woleli też nie oglądać się za siebie. Mężczyzna do końca jeszcze nie rozumiał, dlaczego po prostu nie zejdą z tej górki, ale wolał nie pytać o coś, co po raz kolejny mogło być wytłumaczone zupełnie oczywiście. Plecak huśtał się z jednego boku na drugi, a w nim tajemniczy podarunek od smoka – zawinięta w brązowy papier butelka. Żaden żart dotyczący taniego alkoholu w papierze nie przychodził teraz Piotrowi do głowy. Im bliżej spodu górki się znajdowali, tym jaśniejsze robiło się niebo. Biegli niestrudzenie, aż w końcu przywitał ich wschód słońca.

 

– Cholera, dzień! – Krzyknęła Ada. Wyprzedziła Piotra i jak minionej nocy, wskoczyła między krzewy i wbiegła głębiej w las. Piotr skręcił za nią, pokonując długim susłem wysokie krzewy. Zlany potem dyszał pochylony, opierając ręce na kolanach.

 

– Co z tym dniem? Co z nim nie tak? – Pomachał rękoma, odganiając komary.

 

– Co z dniem? No, choćby to, że nie można wtedy śnić. Poza tym, widać nas.

 

– Nie widzę przeciwskazań, żeby widzieć twoją twarz.

 

Cisza. Ada rozejrzała się i ruszyła jakąś ledwie wydeptaną ścieżką w lesie. Piotr z grymasem niezadowolenia podążył jej śladami.

 

Słońce grzało coraz mocniej, a im głębiej w las, tym boleśniej kąsały owady. Suche gałęzie strzelały głośno pod krokami ludzi. Choć poprzedniej nocy zgubili po drodze buty, teraz mieli na sobie po parze tych samych, w których wyruszyli na szczyt góry. Jak? Piotr wolał nie pytać, a Adrianna nie wyrażała chęci opowiadania. W ogóle nie mówiła za wiele i to nie tylko teraz, ale podczas całej podróży. Choć wydawała się cierpliwa wobec Piotra, a ten robił wszystko, by jej nie irytować i nie spowalniać, kobieta ciągle była niezadowolona z sytuacji, w których się znajdowali. Parła przed siebie, łamiąc i odrzucając blokujące jej drogę gałęzie. Nie spoglądała do tyłu, może tylko się zamyśliła, a może po prostu miała nadzieję zgubić towarzysza. Byłoby jej wygodniej wykonywać tę misję w samotności, jak zawsze miało to miejsce.

 

Piotr klaskał w dłonie łapiąc komary, pluł tymi, które jak mu się wydawało, wleciały do ust. Czasami tylko spoglądał na przewodniczkę, upewniając się, że ta nagle nie zniknęła. Nie zdziwiłby się, gdyby tak się stało, ale dopóki miał tę tajemniczą paczkę w plecaku, kobieta nie powinna go zostawić.

 

– Tak sobie myślę. – Podjął. – Co my w sumie niesiemy?

 

– Co ci podpowiada intuicja?

 

– Może…- przerwała mu jednak natychmiast.

 

– Nie, nie zgaduj. Nic nie mów. Rozpraszasz mnie, nieś ten cholerny plecak, bo chyba tylko to potrafisz.

 

– Hej, spokojnie. – Piotr podniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej. – Jest gorąco, jesteśmy zmęczeni. Może powinniśmy odpocząć?

 

– Zaraz sam tu odpoczniesz i to tak, że już się nie obudzisz z tego relaksu.

 

– A kto inny tak świetnie będzie nieść plecak?

 

Patrzyli na siebie chwilę. Adrianna się uśmiechnęła, chyba nawet zaśmiała.

 

– Pójdziemy tam. – Wskazała na wielki dąb, jedyne liściaste drzewo spośród swoich iglastych kuzynów. – Odpoczniemy.

 

Wspięli się na dąb, dochodząc do samej korony. Położyli się na szerokich gałęziach – nie było komarów, powietrze wiało chłodniejsze i wydawało się, że dopiero tu panował jakiś dziwny spokój. Nie chcąc sobie odejmować przyjemności z rozmowy, Piotr poczekał, aż Adrianna skończy rozkładać na sąsiedniej gałęzi swoje rzeczy i sama ułoży się na kolejnej.

 

– Wiesz, całkiem nieźle sobie poradziliśmy. Z tym smokiem i w ogóle.

 

– Normalne rzeczy.

 

– Serio, normalne? – Piotr podniósł się na ramieniu. – Rymujący kot jest normalny?

 

– Posłuchaj, świat ma więcej do zaoferowania, niż widziałeś w ciągu ostatniej nocy i spaceru przez kilka wiosek. To dopiero początek, więc lepiej szykuj wyobraźnię na prawdziwie niedorzeczne zjawiska.

 

– O, spokojnie! – Zapewnił. – Moja wyobraźnia ma mnóstwo miejsca!

 

– Ale jakoś nie pojawił się tam pomysł, że to wszystko jest bardzo niebezpieczną wyprawą?

 

– Nie. A wiesz, dlaczego? Bo nawet nie wiem, po co idziemy. Jest mnóstwo dziwnych rzeczy, które zaobserwowałem, których nie rozumiem, ale jest czas… – chciał się zamyślić na chwilę, jednak kobieta nie dała mu tej możliwości.

 

– Nie ma czasu. Czas jest tutaj walutą. Jedyną, która nas obchodzi i jedyną, której nam brakuje. Nie widzisz wielu rzeczy. Nie rozumiesz też i tego.

 

– Dobrze. – Piotr podniósł się na łokciu, ale oprócz pozycji na gałęzi zmienił też ton głosu na defensywny. – W domu krasnala nie było źródła światła, ale było jasno. Dodatkowo drzwi były zaryglowane, a w środku było pusto.

 

– To obserwacje, a nie odpowiedzi. A to w piwnicy?

 

– Sama enigma.

 

– Nic ci nie mówi, że wspinaliśmy się na górę, a potem w chatce, w wejściu na niższy poziom, był ukryty świat? Może znajdował się wewnątrz pagórka? – Pytała zirytowanym głosem.

 

– No, ciągle się uczę.

 

– Ciągle.

 

– Myślisz, że jestem tu ze swojej woli? – Wybuchnął. – Nie chciałem się tu znaleźć. Nie wiodło mi się za dobrze, ale nie tak źle, żeby mieszać się w jakieś niestworzone przygody. Zmęczenie, znużenie i cokolwiek, co przydarza się ciału, nie jest problemem. Nigdy nie miałem zamiaru jednak prowadzić dziwnych rozgrywek z gadającymi kotami, pogodą zależną od wysokości pagórka czy jakimiś smokami-kretami!

 

– Och, czy aby naprawdę? – Adrianna nie zmieniła tonu. – Czy to nie ty przypadkiem uciekałeś w nocy myślami do krain tak odległych, że gdy znów górował księżyc, nie byłeś w stanie ich wyśledzić? Czy nie marzyłeś, żeby ruszyć gdzieś dalej? Choć strach był tak wielki, jednak ciekawość wygrała. Czy ktoś pociągnął cię za rękę? Co z tymi obrazami, które miałeś w głowie? A to poczucie niespełnienia?

 

– Skąd wiesz, o czym śniłem? – Zapytał zbity z tropu. – Jak to możliwe?

 

– Mnie nie okłamiesz. Lepiej, żebyś to zrozumiał prędzej, niż później. Oto świat, który znasz lepiej, niż ktokolwiek inny. I to jedyny powód, dlaczego jeszcze cię nie zrzuciłam z Bartka.

 

– Bartka?

 

– Ten dąb nazywa się Bartek.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Nieznajomy 09.05.2017
    Nie jest koszmarnie, ale! Wieje nudą na kilometr. Zero emocji, w tak długim rozdziale. Zero walki, akcji, itd. Czekam na kontynuację, z elementem grozy, EMOCJI. Na dzień dzisiejszy zostawiam 4, lecz zostawiam niejako na kredyt, który mam nadzieję spłacisz w kolejnych częściach. Pomysł ciekawy. Zabij nudę, a będzie świetnie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
  • Nieznajomy 09.05.2017
    Jeszcze 1! Zdecydowanie zbyt długo! Podziel na mniejsze części, pisz bardziej przejżyście, będziesz miał więcej czytelników.
  • spacewing 09.05.2017
    Nieznajomy Eh, bo widzisz... Zanim coś tutaj wrzuciłem, przeczytałem kilka prac i zobaczyłem, jakimi prawami rządzi się ta strona. Jednym z praw było wrzucanie tekstów krótkich. To prawda, że praca jest nudna, ale obawiam się, że dodanie grozy, walki i akcji w tekście o połowę krótszym od tego, co napisałem, mogłoby nie przynieść odpowiedniego rezultatu.
    Drugą rzeczą, z której się muszę wytłumaczyć to to, że jest to część trzecia - istotna z punktu poznania bohaterów, gdzie nie ma za dużo akcji, a rozmowa. To był mój sposób na zapoznanie czytelnika z tymi postaciami.
    Nie zgodzę się jednak co do zarzutu "zero emocji". Postaci nie muszą płakać czy też krzyczeć, żeby wyrażać emocje. Można je okazywać w sposób skryty albo przez opis tego, co się aktualnie dzieje w głowie bohatera, opis przyjmowanej przez niego/nią postawy. Widocznie nie zrobiłem tego na tyle dobrze (jest nad czym pracować!) jak zamierzałem, ale w tekście zdecydowanie widoczne są emocje.

    Dzięki za analizę i komentarz :) Następnym razem będzie lepiej!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania