Poprzednie częściAdoptowana 1

Adoptowana 14 - KONIEC

Po chwili drzwi otworzyła matka Steva.

- Dzień dobry, czy zastałam pani męża? – zapytała wychylając głowę zza furtki.

- Już otwieram. – mówiąc wpuściła dziewczynę do domu.

- Mąż siedzi w salonie, ostatnio źle się czuję… - przerwała jej Olivia

- Przyszłam w ważnej sprawie, czy może pani nas na chwilę zostawić samych? – zapytała ściągając buty.

Nic nie odpowiedziała, wskazała miejsce gdzie siedział mężczyzna. Był to ten sam fotel, co ostatnio kiedy u nich była. Czytał papierową gazetę, usłyszawszy jak wchodzi zerknął na dziewczynę spod okularów.

- Witam, czy mogę zając panu chwilę? – zapytała rozglądając się.

- Siadaj. – wskazał jej miejsce i odłożył prasę na stolik obok.

- Przyszłam tu bo, bo.. chciałam wyjaśnić ostatnio sytuację. – zauważyła, jak mężczyzna chce coś powiedzieć. – Proszę mi nie przerywać. – ciągnęła dalej.

- Przychodzę tu ostatni raz, bo nie chce więcej pana spotkać w swoim życiu… - przełknęła ślinę.

- Dziecko, o co ci chodzi? – zapytał wyprostowując się na fotelu.

- O ostatnio sytuację, jaka miała tutaj miejsce. Pan doskonale wie, o co chodzi, tylko nie chce pan dopuścić tego do swojej myśli. A chodzi o to, że jest pan moim ojcem, który skrzywdził moją matkę, a przy okazji mnie.

Mężczyzna siedział bez ruchu wpatrując się w Olivię.

- Jest pan zwykłym bydlakiem! – krzyknęła wstając.

- Olivia usiądź, wszystko ci wytłumaczę. – powiedział

- Tu już nie ma nic do tłumaczenia… - powiedziała zdenerwowana

- Rick to nie ja, to mój brat bliźniak! – krzyknął

Nagle dziewczynie zrobiło się słabo, podszedł do niej mężczyzna i pomógł usiąść.

- Ale…, ale… jak to, nie rozumiem? – skrzywiła usta.

- Ja jestem Ridge, mój brat bliźniak to Rick. Pewnie zmylił cię tatuaż, on też taki ma, taki sam… - przerwała mu.

- Gdzie on teraz jest? – pytając przechyliła głowę

- On nie jest dobrym człowiekiem, siedzi w więzieniu. – powiedział opuszczając głowę.

Olivia zasłoniła twarz rękoma, oparła się łokciami o kolana i zaczęła płakać.

- Nie widziałem go już kilka lat, nie chodzę w odwiedziny. Wyparłem się brata. – załamał mu się głos.

- Za co siedzi? – zapytała ocierając łzy.

- Za gwałt na kobietach. – powiedział szybko.

- Chcę go zobaczyć, proszę niech mi pan poda adres. – rzekła stanowczo.

- Masz do tego prawo, nie będę cię zatrzymywał. – podał jej adres po czym dziewczyna wstała.

- Olivia! Ja nie jestem taki jak on, pamiętaj możesz na mnie liczyć, w końcu jestem twoim wujkiem. – wycedził

- Wiem, przepraszam. Jesteś moim wujkiem, a Steva ojcem. Nie możemy być razem. – powiedziała smutno.

- Stev może ci tego nie mówił, ale ja ci powiem. Jestem jego ojczymem, nie jesteśmy spokrewnieni także nic nie stoi wam na przeszkodzie. – uśmiechnął się i przytulił dziewczynę.

 

W tej chwili całe drzewo genealogiczne swojej rodziny pomieszało jej się do reszty. Chciała spełnić ostatni swój cel – zobaczyć tego drania, co siedzi w więzieniu. Nie myśląc o niczym ruszyła w wyznaczony adres.

Znalazła się przed wielką bramą, przed którą stała ochrona. Wpuścili ją wiedząc, że przyszła na widzenie. Trafiła akurat na taki dzień, w którym więźniowie mogą widzieć się ze swoimi bliskimi.

Przeprowadzono ją przez szereg korytarzy do pomieszczenia, w którym stały stoliki z krzesłami.

Jedna z kobiet wskazała jej miejsce, żeby usiadła. Nagle dziewczyna powiedziała.

- Niech pani nie odchodzi daleko.

- Jestem tu cały czas. – powiedziała donośnym głosem.

 

Olivia czuła strach, nie chciała zostać sam na sam z tym mężczyzną. Rozglądała się po pomieszczeniu, w którym siedziała tylko ona. Bawiła się palcami ze stresu, który czuła w tamtej chwili. Nagle usłyszała kroki, które szły w jej kierunku. Opuściła głowę zastanawiając się czy to aby na pewno był dobry pomysł. Raptem poczuła obecność mężczyzny, który wszedł przed chwilą do sali widzeń.

Serce waliło jej jak młotem, cała się trzęsła z przerażenia. Powoli podniosła głowę, aż w końcu zobaczyła twarz swojego ojca. Stał tak wpatrując się w Olivię. Dziewczyna odwzajemniła spojrzenie. Patrzyła na niego z żalem i pogardą. Nie dopuszczała do siebie tej myśli, że to jej ojciec.

Gdy usiadł naprzeciwko jej wzdrygnęła się. Był to mężczyzna po pięćdziesiątce z zarostem. Miał na sobie ubranie więzienne, siedział oparty o łokcie ze złożonymi dłońmi.

- Pewnie się zastanawiasz, kim jestem. Która zgwałcona przez ciebie kobieta mnie poczęła… - przerwała, łzy leciały jej po policzkach. – A może cię to nie interesuje…

Mężczyzna wpatrywał się w dziewczynę. Nie odzywał się.

- Życzę ci tego, żebyś zgnił w tym miejscu! Nie nawidzę cię! – wydarła się waląc w stół rękoma. – Proszę mnie stąd zabrać! – krzyknęła z rozpaczy.

Szybko została wyprowadzona z sali. Nie chciała dłużej przebywać w tym miejscu. Pospiesznie ruszyła w kierunku samochodu i udała się do domu.

 

-- godzinę później –

Opowiedziała wszystko rodzicom.

- Dzisiaj dowiedziałam się całej prawdy, którą chciałam poznać. – mówiła siedząc pomiędzy rodzicami na kanapie.

- Żałujesz? – zapytał ojciec.

- Nie żałuje. Inaczej żyłabym w wielkiej nieświadomości, a tego bym nie chciała. – ciągnęła. – Moje życie będzie inne, na pewno nie skrzywdzę nikogo. Kocham was. – powiedziała przytulając rodziców.

 

-- dwa lata później –

Olivia razem z Jacobem, którego poznała jako wolontariusza w domu dziecka pobrali się. Ze Stevem jej nie wyszło pomimo tego, że mają innego ojca. Nie doszli do porozumienia, chłopak miał jej za złe całą to sytuację, która zaszła w jego domu. Bezpodstawne oskarżanie jego ojca o gwałt. Olvia natomiast nie chciała żyć wspomnieniami. Razem ze Stevem przeszła całą drogę prawdy, którą krok po kroku odkrywała. Spotykają się czasami w domu Ridga, którego odwiedza.

Jej biologiczna matka mieszka tam gdzie mieszkała w Erie. Poznała mężczyznę, który obdarzył ją miłością. Ich relacje poprawiły się, wybaczyła matce, często wzajemnie się widują. Biologicznego ojca nigdy więcej nie odwiedzała w więzieniu.

Razem z Jacobem kupili domek kilka ulic dalej od swoich rodziców, którzy ją adoptowali. Bywają u nich prawie codziennie. Olivia z mężem zaadoptowali sześcioletnią dziewczynkę Megan i oczekują kolejnego dziecka, które jest już w drodze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania