Afrodyzy
Afrodyzy Amanatidis bez wątpienia był najpiękniejszym chłopakiem w Atenach. Za 15-letnim wówczas Grekiem nikt nie mógł przejść obojętnie- wszyscy się za nim oglądali, panowie zaczepiali go na ulicy i obsypywali wymyślnymi komplementami, dawali mu kwiaty, perfumy, biżuterię - robili wszystko, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
Afrodyzy zdecydowanie wolał starszych panów. Może dlatego tak bardzo pokochał pewnego sześćdziesięcioletniego, greckiego milionera, którego spotkał po drodze do szkoły.
Zakochali się w sobie. Afrodyzy uzyskał pozwolenie ojca na małżeństwo. Skończył w szkole i po ślubie zamieszkali razem w pięknym, luksusowym domu milionera.
Życie chłopaka zamieniło się w piekło. Mąż znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie, obrażał go, upokarzał, bił i gwałcił.
Po miesiącu Afrodyzy w niewielkim stopniu przypominał dawnego siebie. Miał poważne problemy ze wzrokiem na skutek częstego bicia w oczy. Prawie nie widział na lewe oko, żadne mu się nie domykało, nie mógł też dobrze ich otworzyć. W wyniku przemocy fizycznej stracił kilka zębów, przez co niewyraźnie mówił. Miał problemy ze słuchem, lekką nadwagę i depresję. Ponadto zaczął odczuwać częste bóle serca, cierpiał na duszności i paskudny kaszel.
Pewnego dnia jego mąż, będący masochistą, postanowił przeżyć cudowny orgazm, patrząc na cierpienie młodego męża. Tym razem wymyślił coś nowego.
Związał Afrodyzego, po czym lekko podciął mu gardło.
Chłopak po tym wydarzeniu uciekł z domu. Z powodu obrażeń nie mógł mówić.
Nad ranem zmęczonego, wyziębionego Afrodyzego znalazł pewien 20-letni mężczyzna. Zabrał go do siebie, opatrzył jego rany i wezwał lekarza, który zajął się nim.
Wkrótce chłopak poczuł się lepiej. Zakochał się w swoim wybawcy z wzajemnością. Mężczyzna pokochał Afrodyzego pomimo, że nie wyglądał najlepiej, w dodatku ledwo mógł mówić. Akceptował wszystkie jego choroby i wady, kochał go za to, jakim wspaniałym był człowiekiem.
Byli bardzo szczęśliwi. Afrodyzy nigdy już nie wrócił do pełnego zdrowia, nigdy nie odzyskał też dawnego wyglądu. Mimo to nadal był piękny. I szczęśliwy.
Komentarze (11)
Why?
A co do opka, to brakuje jednorożca, na którym odjechaliby w stronę tęczowego słońca xD
Przesłodzone ?
Załóżmy, że staruch zaraził czymś dzieciaka (zależnie od epoki) i chorego chłopca wyrzuca z domu. Wycieńczonego chłopca, na skraju śmierci, odnajduje młodzieniec i zabiera go z ulicy. Oferuje pomoc.
Dzieciak dochodzi do siebie. Czuje się coraz lepiej. Zaczyna darzyć swojego wybawiciela uczuciem.
Pewnego dnia młodzieniec proponuje chłopcu wycieczkę w nieznane, ten bez wahania przyjmuje propozycję.
Na miejscu okazuje się, że trafił do sekty wyznawców bożka Pieczonej Cielęciny...
I tak nasz bohater kończy w kotle na ogniu ?
Jak widzisz moja propozycja nie jest przesłodzona. Zawiera nawet pewną konkluzję.
Papatki?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania