Agitacja przedświąteczna

Podobnie jak inni niewiele zarabiam i przez to wielgachne torby z zakupami targam, ciężkie te dziadostwo jest mało rąk mi z ramion nie wyrwie. W przypływie złości klnę na siebie nie zważając, że zachowaniem swoim zbudzam zainteresowanie nielicznych spóźnionych przechodniów. Kolejny raz dałem się złapać na przedświąteczne chwyty marketingowe. Jaki jestem stary, taki głupi. Dlaczego nie potrafię oprzeć się jak inni, tym super okazjom dla wyjątkowych ludzi, właśnie takich jak ja. Gdybym jeszcze zdążył na ostatni autobus, albo nie wyczerpał do końca linii kredytowej i stać mnie byłoby na taksówkę, nie szedłbym nocą trzy kilometry podczas zimnego deszczu, obładowany niczym wielbłąd w karawanie.

Wychodząc z domu żona wręczyła mi karteczkę. Miałem kupić zaledwie kilka drobiazgów i wracać na pasjonujący, niepowtarzalny, wyjątkowy Dziennik Telewizyjny lub zobaczyć u konkurencji Wiadomości, ewentualnie na innym kanale Fakty. Tam przynajmniej stale przypominali mi, co jest dobre, albo złe i w którym miejscu jest prawda w zależności od punktu siedzenia, a dla bardziej uświadomionych wyznaczali kierunek patrzenia. Nieobytym w świecie i zagubionym wskazywali jedni i drudzy słuszny cel.

Przynajmniej wódki na święta w przedsprzedaży nie kupiłem, inaczej zaraz po przekroczeniu progu domu, zjawiłby się któryś ze szwagrów i mi ją by wypił. Moja nie zmiennie nie pozwalała mi na więcej niż jeden głębszy, gdy idę na pierwszą zmianę. Zawsze zastanawiałem się, skąd te skurczybyki wiedzą i jak wyczuwają, że kupiłem gorzałę. Przez takie moje zakupy na zapas, stale przed świętami przynajmniej pięć razy muszę uzupełniać braki w barku, a i tak zamiast iść na pasterkę jak inni wierni, gnam na stację paliw przynajmniej po flaszeczkę. Inaczej padnę z pragnienia i nie doczekam pierwszego dnia świątecznego, nie wspominając o tych licznych pozostałych do nowego roku.

Nowy super smartfon wcisnęła mi śliczna młoda panienka na osiem miesięcy przed końcem umowy. Aparat posiada masę funkcji koniecznych dla prawidłowego rozwoju młodego człowieka, a producentowi udało się to umieścić w malutkim urządzeniu. Dzieckiem nie jestem i raczej mieć nowych nie będę, lecz nie potrafiłem odmówić powabnej sprzedawczyni. Panienka wyglądała przecudnie stojąc przy wysokim blacie w tej swojej bluzeczce z wielkim dekoltem opinającej obfite piersi i te jej długie zgrabne nogi, hipnotyzujące mój wzrok, ograniczone powyżej kolan bardzo króciutką spódniczką, zachęcały do podpisania umowy. Nawet tablet z dobrego serca dorzuciła mi do kompletu za złotówkę, z prolongowanym abonamentem na pół roku i umową na trzydzieści sześć miesięcy za jedyne sto złotych plus VAT miesięcznie.

Jak głębiej się zastanowię to nie wiem, po jaką cholerę kupiłem sześć kilo czekoladowych cukierków, w większości z nadzieniem, jakiego nie lubię. Tym razem do nabycia słodkości nakłoniła mnie wysoka dziewczyna przebrana za elfa, mówiąc aksamitnym głosem.

- Nasze słodycze zapewniają rozkosz.

Kiedy mówiła mrugała, oczy miała tak piękne, że jak o nich pomyśle, to aż mnie w dołku ściska.

Chyba przesadziłem biorąc opakowanie pięciokilowe mąki orkiszowej na makaron, jaki robi mi żona do niedzielnego rosołku, coś mi się wydaje, że tam jednak idzie pszenna. Jednak pani wyglądająca i ubrana w strój gospodyni zapewniała.

- Pana żona zajmująca się, na co dzień kuchnią będzie zachwycona, tą najlepszą mąką o wyjątkowej, jakości.

Nowe energooszczędne światełka na choinkę nie mieszczą się i wystają z reklamówki, a pobierają zaledwie trzy Waty. Przy zakupie stanowiły niebywałą okazję, ponieważ dołączony do nich był zapach majowego lasu po deszczu, na aromatyzowanie mieszkania stu metrowego przez cały okres świąteczny, czyli na moje trzydziesto-cztero metrowe będzie w sam raz.

Najbardziej zadowolony jestem, że dałem namówić się na seksowną bieliznę dla żony. Miałem problem z określeniem rozmiaru, lecz po konsultacji z panią ze stoiska na podstawie ślubnego zdjęcia w telefonie z przed dziesięciu lat, dobrała fachowym okiem odpowiedni rozmiar.

Kolejne stoisko oferowało najlepsze kosmetyki dla kobiet z cerą dojrzałą i jak się okazało krem przeciwzmarszczkowy plus czterdzieści w promocji pięćdziesięcioprocentowej był wprost idealny na prezent pod choinkę dla mojej ukochanej małżonki. Przedstawicielka producenta nie zapomniała przypomnieć mi o szmince, tuszu do rzęs, lakierze do paznokci, a za udział w konkursie bożonarodzeniowym, dołożyła rajstopy.

Listę zakupów zrealizowałem, nie zapomniałem o niczym, nawet dołożyłem z niemałą pomocą osób zatrudnionych przez market na czas świąt, do zakupu kilka niezbędnych, a bardzo potrzebnych w każdym domu drobiazgów. W taki sposób stałem się szczęśliwym posiadaczem niezbędnika początkującego kucharza, w którym znalazła się trzepaczka do jajek, wałek, foremki do ciasteczek, obieraczka do warzyw, mikser ręczny na korbkę i plastikowa tarka, kociołek żeliwny do powieszenia nad ogniskiem i magnetyczna listwa do noży.

Zaledwie przeszedłem dwa kilometry i już strasznie w przemoczone plecy wrzyna mi się rozmiękły karton z nowym telewizorem, na dodatek o cztery cale mniejszy od tego, którego kupiłem na święta w ubiegłym roku, lecz sprzedawca zapewniał o doskonałym obrazie, w jakości 4K gwarantującym odbiór filmów i rozgrywek sportowych w najwyższej, jakości. Nawet zademonstrował mi fragment filmu dla dorosłych, chcąc mnie przekonać do zakupu i na koniec otrzymałem w prezencie od niego kolekcję filmów na płytach o takiej tematyce.

Moja radość ze szczęśliwego dotarcia do drzwi własnego mieszkania, była przeogromna, tym bardziej, że dotarłem w jednym kawałku z niewielkim przeziębieniem.

Droga powrotna do domu jak się okazało nie byłaby zła, gdyby mi buty nie przemokły i jedna reklamówka wypełniona wodą, nie przerwała się pod jej ciężarem. Wtedy nie doszłoby do szkody. W wyjątkowo niesprzyjających warunkach pogodowych, straciłem mąkę, która wylądowała w kałuży i wchłonęła jej zawartość. Przez słabą, jakość opakowań pochodzących z importu, straciłem możliwość spróbowania makaronu z mąki orkiszowej w moim ulubionym odświętnym rosołku.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tanaris 08.12.2017
    Taka magia świąt, pełno reklam i pań, które dany produkt chcą sprzedać z jak największym efektem. Sporo błędów, tekst dość luźno napisany, aczkolwiek dam 4. :)
    nie zmiennie – razem
  • Pasja 08.12.2017
    Kolejny raz dałem się złapać na przedświąteczne chwyty marketingowe - ile to razy mówimy, że to ostatni raz.

    Miałem kupić zaledwie kilka drobiazgów i wracać na pasjonujący, niepowtarzalny, wyjątkowy Dziennik Telewizyjny lub zobaczyć u konkurencji Wiadomości, ewentualnie na innym kanale Fakty - te drobiazgi urastają do potęgi. Bierzemy z półek kolorowe pudełka. Przy kasie odczuwamy wielkość zakupów, kiedy z karty znika nam kilka zer.

    Przez takie moje zakupy na zapas, stale przed świętami przynajmniej pięć razy muszę uzupełniać braki w barku, a i tak zamiast iść na pasterkę jak inni wierni, gnam na stację paliw przynajmniej po flaszeczkę - dobrze, że chociaż te stacje będą handlować, ale może okazać się, że będzie prohibicja na alkohol.
    Nasze słodycze zapewniają rozkosz - No reklamą dźwignią handlu, a jeszcze jak takie śnieżynki reklamują?
    Najbardziej zadowolony jestem, że dałem namówić się na seksowną bieliznę dla żony. Miałem problem z określeniem rozmiaru, - okaże się w domu, czy pasuje. Na miejscu tego pana bym drżała.

    Przez słabą, jakość opakowań pochodzących z importu, straciłem możliwość spróbowania makaronu z mąki orkiszowej w moim ulubionym odświętnym rosołku. - bo opakowanie wcale nie było przystosowane dodo naszej pory roku.

    Komercja i wabienie na kolory i magię to pierwszy stopień do babankructwa.
    Bardzo fajny opis przedświątecznej gorączki.
    Pozdrawiam serdecznie:) 5
  • Tak działa kapitalizm.
  • KarolaKorman 16.12.2017
    I Ty dałeś się wkręcić w wir zakupów i zakupiłeś połowę niepotrzebnych rzeczy :) Tak już jest przed świętami, a reklamy i pięke dziewczyny robią swoje :) Szkoda tylko mąki :) Pozdrawiam, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania