Akademia Magiczna - Rozdział 1

Ulica była oświetlona przez blask miejskich latarni. Co kilka minut przejeżdżał nią jakiś zabłąkany samochód albo patrol gwardii czy żandarmerii. Po chodniku szła para ludzi, mężczyzna i kobieta. Mężczyzna w eleganckim garniturze, a kobieta w wieczorowej sukni z piękna lśniąca fryzurą. Można było powiedzieć, że jej blond włosy odbijają światło zamknięte w szklanych kloszach latarni. Byli małżeństwem, jak można się było spodziewać.

- Jak uważasz? Przyjmie nasze argumenty? - zapytała swojego towarzysza kobieta.

- Nie wiem Rebecco, przecież wiesz, jaki jest — odparł mężczyzna.

- Może się z nami nie zgadzać, ale nie może negować wszystkiego, co powiemy – Rebecca była lekko podenerwowana po spotkaniu. – Przecież nawet król nas popiera!

- On nie popiera króla – odpowiedział łagodnie mężczyzna.

- Dawid, przecież on nikogo nie słucha…

Za ich plecami szło dwóch facetów w czarnych szatach i skórzanych butach na miękkiej podeszwie, niwelującej na jakiekolwiek dźwięki podczas chodzenia. Obaj mieli nasunięte na głowy kaptury. Przysłuchiwali się rozmowie, próbując zapamiętać jak najwięcej.

- … mówiłaś, że pokłóciłaś się z Damianem. Coś poważnego? – zapytał Dawid.

- Nie, zwykła sprzeczka między matką a synem – odparła jakby od niechcenia Rebecca.

- Trzeba będzie jutro kupić, Wiktorii suknię na bal – zaczął mąż Rebecci, jakby rozmowa o dzieciach sprawiała mu nieopisaną przyjemność. – Zajmiesz się tym?

- Tak, przecież wiesz, że lepiej się na tym znam.

- Kocham cię -podziękował Dawid. – A jak tam w pracy…

Przed nimi z jakiejś ciemnej uliczki pomiędzy nie czynnymi o tej porze sklepami, wyszedł jakiś mężczyzna w niedrogim, ale przyzwoitym garniturze. Podszedł do małżeństwa i zapytał wystraszonym tonem:

- Państwo Brayke?

- Yyy… tak. A kim pan jest? – odparł zdziwiony Dawid.

- Nazywam się Elias var Siall, muszę panu coś powiedzieć panie Brayke. Ktoś chce pana zabić w najbliższym czasie, dlatego musi się pan gdzieś ukryć. Razem z rodziną…

- Co? – Rebecca była równie przestraszona co oniemiała.

- Nie możecie państwo iść z tym do gwardii czy żadnych innych służb. Oni mają tam agentów… wszędzie mają agentów… - kontynuował nieznajomy, jąkając się.

- Ale kto? O co chodzi? – próbował się dowiedzieć czegokolwiek sensownego Dawid.

Dwóch mężczyzn w czarnych szatach, wysłuchało zbyt wiele. Odgarnęli poły ubrań, żeby wyciągnąć lśniące metalicznie pistolety, już gotowe do strzału. Huk było słychać kilka ulic dalej. Trupy upadły na chodnik z głuchym dźwiękiem, a zabójcy rozpłynęli się w powietrzu.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Justyna 25.01.2017
    Sprawny język, ciekawie opowiadana historia, nie nudzi, wciąga. Ja chcę jeszczeeeee
  • BeerAfterShow 02.02.2017
    Pisanie trochę sztywne- choć może to być zbyt mały fragment :) , ale sama opowieść porywa. W oczekiwaniu na dalsze części leci 5 :)
  • Stern 02.02.2017
    Dzięki wielkie.
  • Setra 05.02.2017
    Tak jak BeerAfterShow, troszku sztywne, ale może trochu za mały fragment :D Czekam na dalsze części, leci 5 ;)
  • Stern 05.02.2017
    Dziękuję za opinię :D
  • Marzycielka29 18.05.2017
    Bardzo przyjemne w odbiorze. Fajnie się czytało. Czekam na kolejną część. Wyłapałam malutką pomyłkę w czasie, które też mi się zdarzają. "włosy odbijają" powinno chyba być odbijały. 4,5 czyli 5
  • Stern 18.05.2017
    Dzięki, niedługo coś wstawię :D
  • Marzycielka29 15.06.2017
    Kiedy można liczyć na kolejną część?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania