Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Alfons - Rozdział 1 - Lee

- Cholera.

Scott ze złością kopnął oponę swojego czarnego volvo. Oparł się o przednie drzwiczki auta i usiadł na zimnym chodniku.

Właśnie wrócił z imprezy, na której o mały włos nie zgwałcił go gej, wyszedł cało z afery z barmanem, który zażądał zbliżeniowej opłaty za alkohol, w ostatniej chwili uniknął bliskiego spotkania ze staruszkiem obwieszonym biżuterią, odrzucił zaproszenie podstarzałego biznesmena do luksusowego hotelu i zgubił portfel. Miał w nim wszystko - klucze do domu, samochodu, dokumenty i pieniądze. Podejrzewał, że to któryś z tych gejowskich podrywaczy ukradł mu portfel. Może chciał w ten sposób go później znaleźć?

Nie miał pojęcia, jak się stamtąd wydostać. Nie mógł nawet zadzwonić po taksówkę, bo zginął mu telefon. Już się bał, że będzie musiał wrócić i zacząć się kleić do jakiegoś podstarzałego geja, żeby gdzieś przenocować. Zapewni mu nocną rozrywkę, jeśli to będzie konieczne, ale nie chce spać gdzieś pod murem jak bezdomny. To jest upokarzające.

Wstał. Już miał wrócić do klubu, gdy nagle zobaczył drogą, czarną limuzynę. Rolls-royce zajechał na parking przy lokalu i gładko stanął obok Scotta.

Szyba okna zjechała w dół. Z tyłu samochodu siedział bogato ubrany, podstarzały mężczyzna. Uśmiechnął się do chłopaka.

- Coś się stało? - spytał. Miał cichy, lekko zachrypnięty głos.

- Eee... Miałem wypadek - wydukał Scott - Nie mogę się stąd wydostać. Okradli mnie.

- Ooo... - mężczyzna cmoknął - Wiesz, myślę, że mogę ci pomóc. Ale jakbyś tak przy okazji wyświadczył mi małą przysługę...

- Nie mam pieniędzy - Scott spuścił wzrok.

- O nie, nie! Nie chodzi mi o pieniądze.

Bogacz uważnie mu się przyjrzał. Chłopak miał około 180 cm wzrostu, był niezbyt szczupły, miał jasną cerę, ciemnoniebieskie oczy i blond włosy. Był bardzo atrakcyjny, zwłaszcza dla homoseksualistów, ponieważ był odrobinę zniewieściały.

- Podejdź bliżej - bogacz dał mu znak upierścienioną dłonią.

Scott pochylił się i z bliska popatrzył na nieznajomego. Mężczyzna delikatnie obrócił jego głowę palcem wskazującym, przyozdobionym złotym pierścionkiem z rubinem.

- Możesz zapłacić mi swoim ciałem - szepnął mu do ucha.

Scott poczuł mocny zapach wody po goleniu. Ten aromat zawsze wywoływał u niego połowiczną erekcję. Świetny początek. Scott na chwilę zapomniał o swoich problemach.

- No, może mógłbym, ale...

- Ale co?

Scott jeszcze bardziej zbliżył się do bogacza.

- Jeszcze nigdy w życiu nie robiłem tego z mężczyzną - szepnął tak cicho, że prawie nie było go słychać - Ale chciałbym...

- Ooo, nie martw się, słodziaku, wszystkiego cię nauczę - mężczyzna przeczesał palcami miękkie włosy chłopaka.

Scott uśmiechnął się nieśmiało. Spojrzał w złoto-zielone oczy bogacza.

- Wsiadaj! - mężczyzna ruchem głowy wskazał drugie drzwi.

Chłopak okrążył auto. Z zachwytem patrzył na błyszczący, czarny lakier samochodu. Zawsze chciał taki mieć.

Ostrożnie otworzył drzwi. Bał się, że przez przypadek mógłby coś zniszczyć. Wsiadł do środka.

Siedzenia auta były obite czerwono-beżowym aksamitem. Przy oknach, pod sufitem, przyczepione były małe lampki, które delikatnie oświetlały tył samochodu. Pachniało w nim mocną wodą po goleniu.

Teraz Scott mógł dobrze przyjrzeć się bogaczowi. Mężczyzna nie był szczupły, ale też nie otyły. Prawie na pewno miał lekką nadwagę. Wyglądał jak Włoch, miał ciemną cerę, czarne włosy i jasnozielone oczy, które w świetle bardziej przypominały brązowe. Wąskawe usta błyszczały.

Mężczyzna miał na sobie lśniący od błękitno-białego brokatu, trzyczęściowy garnitur, puszyste, białe futro i czarne lakierki na średnim obcasie. W uszach miał małe, złote kolczyki, na szyi kilka złotych łańcuszków, a na prawie każdym palcu złote lub srebrne pierścionki. Miał też dość mocny, ale słabo widoczny makijaż, zwłaszcza dla niewprawnego oka.

- Carlucci, zawieź nas do domu, proszę - czarna limuzyna powoli wyjechała z klubowego parkingu. Scott pytająco spojrzał na mężczyznę.

- Chyba nie masz nic przeciwko, cukierku? - spytał bogacz.

- Nie... Chyba nie. Dokąd jedziemy?

- Do mojego domu. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać.

- Eee... Dobrze - Scott wzruszył ramionami. I tak nie miał gdzie spać. Poza tym, wolał to robić w większej prywatności. Przecież w samochodzie był kierowca.

- Mam na imię Valentino, ale, proszę, mów mi Lee - odezwał się bogacz.

- W porządku. Ja nazywam się Scott. Jesteś Włochem?

- Mój ojciec był Włochem, a matka Polką - wyjaśnił Lee - Osobiście czuję się bardziej Polakiem, ale z charakteru jestem chyba czystym Włochem! - mężczyzna roześmiał się. Miał cudowny, słodki śmiech - Uwielbiam alkohol, kawę, taniec, muzykę... i ślicznych chłopców - porozumiewawczo puścił do Scotta oko. Chłopak zarumienił się - Ogólnie lubię się bawić! I kocham wydawać pieniądze, ale to chyba już zauważyłeś - Lee ponownie wybuchnął śmiechem - Lubisz może czytać?

- Eee... Tak - zaskoczony niespodziewanym pytaniem chłopak przypomniał sobie wszystkie książki, które ostatnio czytał - Zazwyczaj czytam powieści przygodowe, kryminały albo te sagi norweskie. A pan lubi czytać?

- To zależy. Czytałem o Sherlocku Holmesie i Jamesie Bondzie - swoją drogą, filmy są lepsze - i mnóstwo innych książek, norweskie sagi też, są wciągające, ale trochę straszne. Ten ostry, zimny klimat... Rozumiesz. Kto by chciał mieszkać na stałe w górach z niedźwiedziami i kozami? Albo na wsi. Jak pomyślę o wieczornym krajobrazie w miejscu, w którym mieszka jedna, powiedzmy, trzyosobowa rodzina, a następna 10 kilometrów dalej, to przechodzą mnie dreszcze! To musi być naprawdę straszne. Współczuję tym biednym ludziom. Mają dom, a dookoła same pola! Ewentualnie kozy, okazjonalnie krowy. Wyobrażasz to sobie? Zapada zmierzch, tylko wiatr wieje, pszenica się na nim rusza, żaby kumkają, świerszcze cykają, dookoła żadnej żywej duszy, a ty tak po prostu wychodzisz, żeby zapalić papierosa! A tak w ogóle... palisz?

Scott był rozbawiony gadatliwością mężczyzny. Chyba naprawdę był Włochem. Lee wyciągnął w jego kierunku papierosa.

- Dzięki.

Mężczyzna zapalił im tytoniowe rurki i powoli wypuścił dym.

- Zaraz będziemy na miejscu - oznajmił Carlucci.

- Świetnie. Wreszcie trochę wygodniejsze miejsce... - Lee wciągnął dym, uroczo ściągając policzki - Jeśli będziesz miał ochotę, pokażę ci książki - spojrzał na Scotta.

- Bardzo chętnie.

- Ale najpierw sobie porozmawiamy. Dosłownie i w przenośni - Lee pogłaskał towarzysza po udzie. Chłopak nie protestował. Dalej jechali w milczeniu, Carlucci nieco przygłośnił wesołą muzykę do tańca. Przez resztę drogi Lee trzymał upierścienioną dłoń na udzie Scotta.

Średnia ocena: 2.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela 13.07.2019
    Dobrze napisane, płynnie i obrazowo, ale przy tytule dobrze by było zaznaczyć, że to BL, bo co nie którzy mogą
    być zgorszeni.
  • Angela 14.07.2019
    Ps: anonimowymi ocenami się nie przejmuj, pewnie jakiś sfrustrowany homofob : )
  • Florian Konrad 14.07.2019
    dokładnie, napisane dobrym stylem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania