Amor

Każdy słyszał o amorach, istotach, które dzięki swoim strzałom rozpowszechniają miłość wśród ludzi. Ich misja jest bardzo tudna, ponieważ muszą połączyć dwie osoby o takich samych duszach. Niekiedy mniej doświadczone amory popełniają gafy i sprawiają, że zakochują się w sobie ludzie, którzy kompletnie do siebie nie pasują. Póżniej dostają skarceni przez mistrza, który dokładnie nadzoruje pracę każdego amora. Jak wygląda amor? Popularnie jest pokazywany jako pulchny bobasek, ale tak naprawde amor tak nie wygląda. Przypomina dorosłego człowieka z białymi skrzydłami u ramion. Podstawowe wyposażenie takiego amora to łuk oraz strzały, rzadko kiedy kusza.Amory są niewidoczne dla ludzkiego oka, to przede wszystkim wielka zaleta, dzięki temu amory mogą skutecznie pracować, nie mając obaw, że jakiś człowiek ich zauważy.Paradoksalnie amory nie mają zielonego pojęcia co to jest miłość, nigdy żaden amor nie przeżył zadurzenia. Jeden z głównych tego powodów jest taki, że te istoty nie posiadają seca. Trochę to dziwne, ale tak jest.Dają innym ogromne szczęście, ale same tego szczęścia mieć nie mogą...i nie chcą. Amory twierdzą, że miłość jest tylko dla ludzi.Nie odczuwają żadnego żalu z jej braku.Dla nich niesienie całemu społeczeństwu uczucia miłości to tylko praca, której poświęcają się do końca życia. Do tego zostały stworzone i muszą to wykonywać. Są zesłane na ziemie przez Boga, aby dawać uczucie, którego każdy człowiek pragnie.Jest taka historia o dość specyficznym amorze.Początkowo był to amor pełen zapału oraz energii. Pragnął, aby wszyscy na Ziemi byli zakochani, napełnieni nieskończoną miłością.Wszystkie doświadczone amory z wieloletnim stażem były z niego bardzo dumne.Rzadko kiedy trafiał się taki początkujący uczeń,jednak błyskawicznie zmieniło się jego nastawienie do bycia amorem.Nie wykonywał poleceń starszych amorów, znikał na całe dnie, nie mówiąc nikomu dokąd się wybiera. Nie komunikował z innymi, stał się skryty.Coś ciężkiego go trapiło, ale nikt nie potrafił mu pomóc.W ogóle nie wspominał o swoich problemach.Zachowywał się jakby popadłw depresje.To dziwna sytuacja, ponieważ amory zazwyczaj nie mają kłopotów, rzadko kiedy okazują nawet swoje uczucia. Najczęściej zachowują się jak maszyny, spełniające tylko powierzone im zadania.Mało kiedy okazują jakiekolwiek emocje. Zato Eliasz bardzo dobitnie dawał wszystkim do zrozumienia,że nie jest taki sam jak inni, jest sobą, przestał się podporządkowywać. Zaczął żyć swoim życiem i to wielce niepokoiło mistrza.

Mistrz starał się dowiedzieć o powodach tak szybkiej zmianie jego nastawienia do pełnionej wcześniej misji. Mistrzowi wydawło się, że powinien być taki jak inne amory, być posłuszny i wykonywać sumiennie polecenia. Eliasz najwidoczniej miał to wszystko gdzieś. Kiedyś nawet świadomość tego, że jest amorem dodawała mu mocy, czuł się wniebowzięty, taki całkowicie spełniony.Jednak to była zwykła iluzja, cały czar prysł. W byciu amorem nie widział żadnego szczęścia,czuł, inne amory nie czują, on tak.

Odczuwał smutek, żal, radość. Do końca nie zdawał sprawy co to są za emocje, ale głeoko odczuwał ich bliską obecość.To się wszystko stało dzięki ludziom, którzy swoim zachowaniem pokazali mu uczucia, pokazali mu najzwyklejsze uczucia, a on ich wcześniej nigdy nie zaznał ani nie poznał.Postanowił po raz kolejny rozpocząć obserwacje ludzkiego społeczeństwa.Wrócił na ziemię, przycupnął na krawędzi dość wysokigo budynku i z zachwytem pozwolił rozkoszować się pięknem tego miejsca.Ta zieleń,te pagórki,te śliczne,kolorowe domki,tego nawet nie było w niebie. Nie wiedział gdzie się znajduje, jemu osobiście było to niepotrzebne. Chciał tylko być blisko ludzi, nieopodal ich miejsc zamieszkania. Poznać ich, poznać te przedziwne istoty, które potrafią kochać. Eliaszowi rzuciła się w oczy pewna ludzka osóbka rodzaju żeńskiego, z pewnością dlatego,że był to jedyny człowiek, którego zauwarzył. Była to niska,szczupła, nawet by można rzec koścista dziewczyna. Miała brązowe, puszące się loki, błękitne oczy. Niosła zakupy, wolno spacerowała, pozwalając, aby wietrzyk pobawił się jej włosami.Eliasz przybliżył się do niej, w końcu i tak go nie widziała, nikt go nie widzał i nikt nigdy go nie zobaczy.Nie potrafił oderwać od niej oczu, po prostu nie mógł. Ona był taka... niezwykła, niby taka zwyczajna, a bił od niej blaska niezwykłości.Nie wiedział zbytnoio co się z nim dzieje. Czuł taką chęć do życia, rozpierała go energia.Nagle poczuł silny, bezlitosny ból w klatce piersiowej po lewj stronie.Trwało to chwilę, ale te sekundy odmieniły jego dotychczasowu żywot. Z przerażeniem odkrył, że coś w nim tyka.Tak co sekundę, biło w nim coś, czego wcześniej nie miał, czego nie posiadał nawet sam mistrz amorów, on miał serce.MAM SERCE te słowa mocno pulsowały w jego głowie. Zakochał się i otrzymał serce.Teraz zrozumiał jakie było od początku jego najgłębsze pragnienie- czuć miłość. Mieć w sobie odrobinę człowieczeństwa.Eliasz musiał przyznać, że bycie zadurzonym to całkiem fajna sprawa.Nigdy nie czuł się tak lekki, nawet niebo nie dawało mu tyle radości co taka prosta, a jednocześnie najbardziej upragniona rzecz - miłość.Eliasz chciał poznać tą dziewczynę, porozmawiać, pośmiać się z głupich dowcipów, zachowywać się tak jak zwykli ludzie.Pragnął ją dotknąć, przytulić, delikatnie musnąć jej blade czoło, chciał aby wiedzaiała, że jest kochana, że ktoś ją kocha, że od teraz jest dla niego najważniejsza.Całe swoje serce odda w posiadanie jej.Eliasz ciężko westchnął, ona nie mogła go zobaczyć i tym samym nie mogła go pokochać tak, jak on pokochał ją.Eliasz dodawał sobie otuchy tym, że przynajmniej ją widzi. Dziewczyna weszła do małego domku z ogródkiem.Eliasz stał tam, czekał,czekał aż się pojawi i ponownie ujrzy te prześliczne oczy, ten uśmiech, ten miły głos, gdy się wita ze swoim czworonogim przyjacielem.Eliasza dobijała świadomość tego, że ta dziewczyna nigdy go nie pokocha.

Wpadł w złość.Rozwścieczony zaczął krzyczeć na całe gardło i tak nikt go nie słyszał. To bolało najmocniej. Nikt go nie widzi, nie słyszy, nikt go nie kocha...Nic go już nie ucieszy,chyba ,że stanie się człowiekiem, przecież ma serce,ale ma również skrzydła...Żaden człowiek nie ma skrzydeł. Postanowił dokonać szalonego wyboru: stać się człowiekiem poprzez wyrwanie sobie skrzydeł z kręgosłupa.Nie bał się trgo kroku. Odwagi dodawała mu myśl, że ta dziewczyna go pokocha. Zrobił to, mimo przeszywającego bólu, znacznie większym niż pojawienie się serca. Stał się człowiekiem, nie ma już skrzydeł.Wreszcie go zobaczy, pozna go.Nagle przed domem ukochanej pojawił się jakiś chłopak. Ona uradowana, wybiegła i rzuciła się jemu na szyję.

Pocałowali się, przytulili, a następnie weszli do jej domu. Eliaszowi pękło serce. Potłuczone kawałki serca, przebijały jego klatkę piersiową.Został człowiekiem dla niej, odrzucił dla niej całe niebo, stanowisko amora, wyrwał sobie skrzydła i stał się śmiertelny...Krew z serca szybko ulatywała, miał zakrwawioną prawie całą kodszulę.Wiedział, że zostało mu niewiele chwil życia. Postanowił zrobić to, co przyrzekł swojej miłości. Wyjął z piersi jeszcze bijące serce, zawinął porządnie w śnieżnobiałą husteczkę i postawił u niej w progu i umarł...

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Amy 31.10.2014
    Interpunkcja! Po znaku interpunkcyjnym robimy spację! Poza tym sporo powtórzeń, które są troszkę męczące przy czytaniu. Słlowo "Amor" wartobyłoby zastąpić jakimś innym. Podoba mi się sam pomysł. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania