Anabella cz 20
- Co ona chce zrobić?- szeptem zapytała Anabella.
Wilk spojrzał na nią pobłażliwie, i pociągną za znikającą w zaułku parom.
- To samo co wszystkie modliszki, najpierw go wykorzysta, a potem zje.
Opuścili jasno oświetloną główną ulicę. Tery wepchnął dziewczynę za przepełnione pojemniki na
śmieci, rzucając jedynie krótką komendę ZOSTAŃ, i nie sprawdzając czy usłuchała pognał w kierunku
kobiety- modliszki. To co nastąpiło potem, na zawsze wryło się w pamięć Anabelli, nie pozwalając
zapomnieć jak strasznym przeciwnikiem może być Wilk. Wyciągnąwszy wcześniej przymocowany na
plecach miecz, zakręcił nim młynka. Broń cicho zaśpiewała gotując się do walki. Był czystą precyzją,
wojownikiem tańczącym ze swoją ofiarą odwieczny taniec życia i śmierci. Jego ruchy były oszczędne,
i zwinne. Anabella patrzyła z mieszaniną przerażenia i fascynaci jak osacza demonice. W zaledwie
kilka sekund było po wszystkim, i głowa modliszki potoczyła się po bruku, wprost pod jej nogi.
Dziewczyna padła na kolana, i targana torsjami zwróciła zawartość żołądka.
Pokój urządzono z przepychem. Było w nim wszystko czego mógłby zapragnąć nastolatek. Były w
nim piękne, wygodne meble, a na półkach poustawiano najnowsze elektroniczne nowości ( część
z nich nie była jeszcze dostępna w sklepach ). Płyty z grami, i albumy muzyczne porozrzucano niedbale,
tu i ówdzie. Można by pomyśleć iż białowłosy nastolatek stojący przy zakratowanym oknie, i nerwowo
przekładający między smukłymi palcami ołówek, ma wszystko. Wszystko prócz wolności, ale to niebawem
miało się zmienić. Starszy mężczyzna w prążkowanym garniturze, jego opiekun, hojnie wynagradzał go
za okropności których musiał dokonać. Milan nienawidził okropności do których go zmuszano, ale jeżeli
miał zdobyć zaufanie swojego nadzorcy musiał grać. Być bestiom, dla której odbieranie niewinnego
życia nie ma najmniejszego znaczenia. Marzył by wrócić do domu. Nie pamiętał twarzy matki, tylko jej
ciepłe dłonie, i to jak wsuwała mu do ust kawałeczki czekolady. Plan ucieczki opracowywał przez wiele
miesięcy, a kiedy w zeszłym tygodniu podsłuchał rozmowę strażników wiedział że czas się zbliża.
Rozmawiali o niezwykle cennej dziewczynie która wymknęła się im z rąk. Musiał do niej dotrzeć.
Dziś prawdopodobieństwo powodzenia wynosiło dziesięć procent. Powinno wystarczyć.
Do Tych niewielu którzy czytają to opowiadanie. Ostatnio pod kolejnymi częściami całkowicie
brak komentarzy, i nie wiem czy kontynuacja ma jakikolwiek sens. Nie wiem czy wprowadzenie
nowej postaci coś zmieni. Pisać, czy nie pisać- oto jest pytanie. : ) Pozdrawiam
Komentarze (9)
Dałam 5 i nie na otarcie łez, tylko za Twoją twórczość :)
tak doskonale oddawać uczuć bohaterów : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania