Anabella cz 4
Anabelle obudził niezidentyfikowany hałas, i zapach spalenizny. Ostrożnie zsunęła się z łóżka
i spróbowała dłońmi przygładzić potargane włosy. Aż syknęła, gdy palce przypadkiem dotknęły
guza. Wczoraj po tabletkach ból zelżał i pozwolił jej zasnąć, ale teraz znów czuła tam z tyłu
nieprzyjemne pulsowanie. Podeszła do drzwi; i uchyliła je. Przed nią rozciągał się długi, szary
korytarz. Jakie to miejsce smutne, pomyślała mimowolnie porównując to wnętrze z rodzinnym
pałacem. Minęła szereg zamkniętych, jednakowych drzwi, ale nie odważyła się do żadnych
zapukać, ani zajrzeć do środka. Szła dalej, aż wreszcie odnalazła żródło dziwnych hałasów.
Brzmiało to tak jak gdyby ktoś urządzał sobie koncert, używając do tego celu drewnianych
łyżek, i co najmniej kilku garnków i pokrywek. Drzwi były uchylone. Anabella po chwili wahania
wsunęła głowę do środka, i omal nie parsknęła głośnym śmiechem. Pomieszczenie okazało się
kuchnią, a wszędzie jak okiem sięgnąć, na każdej płaskiej powierzchni stały garnki, miski i rondle.
Po środku tego całego rozgardiaszu stał ten młody blondyn z wczoraj, nienawistnie spoglądając
na garnek z kipiącym makaronem, i wygrażając mu pięścią. Kiedy zauważył dziewczynę zaczerwienił
się po same uszy.
- Cześć, jeśli jesteś głodna, weż sobie coś z lodówki. Obiad będzie pózniej.- wyburczał i wrócił
do garnków.
- Może bym Ci jakoś pomogła- zaproponowała nieśmiało.
- A potrafisz?- spojrzał na nią z zainteresowaniem i nadzieją- Potrafisz gotować?
Teraz była wdzięczna matce za lekcje gotowania. Matka uważała że kobieta, nieważne czy królewna
czy chłopka, powinna umieć gotować,
- Trochę- przyznała skromnie.
- Jestem Tristan- wyciągną w jej stronę rękę usmarowaną masłem.
- Anabella- odwzajemniła uścisk.
We dwoje radzili sobie zdecydowanie lepiej. Posprzątali kuchnie, i zabrali się do przygotowania
posiłku, jak się okazało, dla dziesięciu mężczyzn,.i dla niej, jedynej kobiety.
- Czym tak w ogóle się zajmujecie- zaczęła podpytywać dziewczyna- Wczoraj jeden z was wspominał
że byliście na objezdzie?
Chłopak odpowiedział nie przerywając mieszania sałatki.
- Nie objezdzie, tylko na patrolu. My tu pilnujemy- dumnie wyprężył szczupłą pierś.
- Przed czym? zapytała zaintrygowana.
- Jak to, nie wiesz? Oczywiście przed demonami.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania