Anegdoty z życia...

Wszelkie udziwnienia językowe zamierzone...

 

Ojojoj, Olaboga, auuuuuu!!!! Rozległo się pełne żałości wycie. Zerwałam się na cztery łapy, bo kręgosłup ostatnio postanowił, że czas pochodzić w tej pozycji i szukam źródła histerii. Seniora znalazłam pod stołem, osaczonego przez nogi od krzeseł. Otoczyły biednego psinę i w którą stronę by się nie obrócił, zastępowały mu drogę, więc zaczął wzywać pomocy. Po jękach i stękach (moich) wydobyłam dziadzia.

Miaaaaaaauru! - rozdarł się Ulek nad moim uchem. - Matka, kuweta zasrana !

Ok, szufla w łapę i idziemy robić wykopki, tylko jasny gwint czemu to kocisko nie sra na wysokości metra, co bym schylać się nie musiała?

Małż tymczasem udaje że śpi... Nie, przepraszam, on nie udaje tylko „on nie chce się wybudzać” Tak to określa.

Z kwikiem wróciłam do pokoju, a tu już Filip z miską w zębach biegnie do progu. Znów sobie otworzył klatkę. Nauczył się latać z metalową miseczką w pysku jak jest głodny i rzucać nią o płytki. Uroczy dźwięk. Na dodatek obgryzł nową gumową matę, którą wywojowałam w pocie czoła i rozłożyłam w korytarzu, żeby się dziadziowi łapy nie rozjeżdżały. Zrobił z niej sieczkę... Ma szczęście, że jest szybki... ale brytfannę naszykuję. Usiadłam na łóżku robiąc obliczenia statystyczne, czy dam radę dziś funkcjonować.

Iłłłu – zduszone mrukniecie Lakiego wybiło mnie z transu. Patrzę, stoi obok mnie, w zębach trzyma wywleczona ze swojej budy kołdrę.

- A ty czego cierpisz? - pytam zrezygnowana.

Rzuca mi kołdrę na stopy. Już wiem... Filip jak zwykle wlazł mu do budy i zaszczał legowisko. Laki się już na tym nie położy, tylko przynosi do prania. Do tej pory moczył zazwyczaj poszewkę, dziś przelał na wylot. Ma ktoś jakieś sugestie prócz przepisu na pasztet, bo mnie już ręce opadają...

- Czy ktoś ma jeszcze jakieś skargi i zażalenia? - pytam w kosmos.

- Ojej - słyszę - chyba dziś nie wstanę, boli mnie krzyż. - usłyszałam za sobą, obudzonego małża. - Posmaruj mnie maścią i zrób mi herbaty...

Taa.. i okład z młodej dupy. Niestety, młodsza ode mnie to już pedofilia, a nic atrakcyjnego pod ręką też nie mam, co by go na nogi postawiło. Witki mi opadły...

Powlokłam się do łazienki, patrze w lustro..

No, każdego dnia jestem piękniejsza, ale dzisiaj to już k...wa przesadziłam...

Miaau! - przytaknął mi gorliwie mój kot... RATUNKU!!!!

Następne częściAnegdoty z życia...2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 07.04.2017
    Jak dawno już nie wstawiałaś opowieści o zwierzaczkach :) Przeczytała z przyjemnością i 5 zostawiłam :) Jak mnie tak namolą moje pociechy pytam, czy więcej ich mama nie miała :)
  • athame 07.04.2017
    Zwierzaki to sama radość. Mamy tylko kotkę i kaczki na za oknem. :)) 5
  • Anonim 07.04.2017
    to jest świetne! ale masz zoo w domu, ludzie mają dobre serduszka dla zwierzątek i dobrze, bo są słabsze :) pięć tysięcy miliardów świecących gwiazdeczek.
  • Asik 07.04.2017
    Bardzo fajne opowiadanie, krótkie, wesołe, dowcipne. Podoba mi się Twój sposób pisania, wprowadza w bardzo dobry nastrój.
  • Pasja 09.04.2017
    W moim domu zawsze jest tylko jedno zwierzę. Obecnie kot, na zmianę z córką się zajmujemy. I tak jest dużo roboty, wykopki, żwirek, mycie , czesanie itp. Podziwiam ciebie. Ale z drugiej strony jak wesoło. Pozdrawiam ciepło

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania