Ankir Rozdział 1, część 1

Wymieniam filtr w masce przeciwgazowej i zakładam kuloodporną, czarną kamizelkę ochronną, są to podstawowe czynności jakie muszę wykonać aby wyjść bezpiecznie na powierzchnię.

Nazywam się Claw i jestem jednym z niespełna pięciu procent ziemskiej populacji, ukrytej w ostatnim bastionie ludzkości- mieście Ankir.

Tuż po rozprzestrzenieniu się zarazy, miasto podzielono na dwa rywalizujące ze sobą sektory : Elizjum, w którym żyją ci zamożni przedstawiciele społeczeństwa, na co dzień noszący bystre garnitury. Elizjum pozwala im na realizację ich najskrytszym marzeń i mogą beztrosko wdeptywać innych w ziemie. Jest to obszar ludzi zwanych „Oświeconymi”, co oznacza że są wykształceni i w ich mniemaniu, wykorzystują swoją wiedzę dla dobra pozostałej przy życiu ziemskiej populacji.

Po przeciwnej stronie barykady znajduje się Nitronium, miejsce, w którym prawo i zasady są niczym w porównaniu do najbardziej prymitywnej reguły rządzącej ludzką naturą : przetrwania najsilniejszych.... Nitronium jest więc jak się można domyślić miejscem słabo przystosowanym do życia jednostki, a brak jakiejkolwiek urbanizacji odciska swoje piętno. Architektura jest tu dość zróżnicowana, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Powodem tego są dwie rzeczy : Zaniedbanie sporej części budynków, wynikające z panującej biedy, oraz z powodu panujących zamieszek i ciągłego niszczenia mienia.....

Poza tym Nitronium jest miejscem, w którym żyję.

 

Jestem kimś, kogo możecie śmiało nazwać najemnikiem, wykonuję pracę każdego rodzaju, czy to przemyt, handel czy zabójstwo. Wszystko pod warunkiem że otrzymam zapłatę. Dzisiaj jest ważny dzień, ponieważ mam odebrać od jednego zleceniodawcy zapłatę za dokonanie przewozu uberbetonu z południowego krańca Nitronium, który składa się z tuzinów kopalni do muru będącego granicą podzielonego na dwie strefy miasta.

Uberbeton jest eterycznie czarną substancją, znaną z właściwości zarówno leczniczych co budowlanych, umożliwia leczenie ciężkich ran, gdy umiejętnie się go wykorzysta w połączeniu z zaawansowaną technologią, ale jest również niezawodnym materiałem do wzmacniania fundamentów budowli. Przez te dwa czynniki jego cena jest taka wysoka.

- Ach.....gotowe! – Wypowiadam słowa ulgi gdy spoglądam na maskę gazową, wyposażoną w nowy filtr. Powietrze na zewnątrz budynków jest spaczone przez zarazę, także każde wyjście na powierzchnie musi zostać wykonane ze wcześniejszym założeniu maski.

Widok z mojego okna sięga ulicy głównej, starannie ozdobionej światłem neonów, pochodzących od kilku sklepów. Uliczka prowadząca do mojego domu jest bardzo ściśnięta, a dodatkowo panuje w niej ciemność. Gdzieś w oddali znajdują się slumsy, zamieszkałe przez ludzi, którym się w życiu nie poszczęściło, a także przez osoby starsze, nie zdatne do spokojnego życia w centrum...

Widzę, że wczorajsze opady deszczu stały się równie od nas odległe, co nasze dawne życie, niegdyś skąpane w deszczu, ulice, teraz zachowywały się jakby nagłe zmiany pogody nie miały miejsca

- Po tej robocie powinienem mieć trochę wolnego.....Argh!, już po wszystkim!

Dodając sobie animuszu lekkim okrzykiem nie tyle radości co trudu połączonego z determinacją, ruszyłem do przedpokoju i chwyciłem rękoma, plecak. Poszedłem następnie do drugiego pokoju, który nie pełnił jakiejś bardzo ambitnej funkcji i chwyciłem rewolwer po czym schowałem go do lewej kieszeni spodni.

Następnym potrzebnym mi przedmiotem był zapasowy filtr przeciwgazowy, który wydłużył by mi funkcjonowanie na zewnątrz nawet o dwie godziny..... Jednym z wielu utrapień życia w postapokaliptycznym świecie jest sumienne gospodarowanie czasem, wychodzenie tylko kiedy się musi, a przede wszystkim.... staranie się w ten sposób przetrwać...

Spakowawszy wszelkie niezbędne mi utensile, ze względnym zmęczeniem założyłem maskę po czym upewniłem się że leży właściwie, założyłem również plecak i sprawdziłem ilość nabojów w komorze rewolweru. Całe sześć naboi było na swoim miejscu.

Nie czekając ani chwili dłużej, postanowiłem otworzyć drzwi wyjściowe i zbiec schodami pożarowymi do dołu, obierając bezpieczną alternatywę dla bezpośredniego udania się na ulicę główną......Miejsce mojego spotkania ze zleceniodawcą nie wydaje się już być bardzo odległe....

- Pora stawić czoła światu na zewnątrz......

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania