Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 101

Tak mi się tylko wydało, do czasu, gdy z krzaków rosnących nieopodal usłyszałem głos, który powiedział po rosyjsku

- Siergiej nie zapominaj o koledze.

Zaskoczyły mnie trochę słowa niewidzialnego rozmówcy, ponieważ do tej pory nasza ochrona starała się być niewidoczna i nigdy nie zbliżała się na odległość głosu. Swoje obowiązki wykonywali nienagannie, wręcz podręcznikowo.

- Kto to? – zapytałem trenera.

- Mój kolega Anton z akademii – odpowiedział.

Nie miałem nic przeciwko nowemu towarzystwu, a piwka był spory zapas i do powrotu w przyszłość musiałem go wypić, lub wylać. Zanim znalazłem się z powrotem w czasach swoich narodzin, miałem nadzieję na spotkanie po raz ostatni ze swoją drużyną i poczęstowanie ich moim browarem. W ten sposób chciałem się z nimi pożegnać, tylko szkoda, że na to się nie zanosi, z każdym dniem moje nadzieje bledną. Dlatego zaproponowałem żeby zaprosił przyjaciela. Zdanie, jakie usłyszeliśmy w odpowiedzi na słowa trenera, zaskoczyło mnie.

- Nie chcę, baba może się zdenerwować, że pijecie i zacznie się drzeć na całą okolicę. Lepiej będzie jak mi przyniesiesz.

Byłem już troszkę wstawiony, lecz za cholerę nie wiedziałem, o jaką kobietę mu chodzi. Pani premier była ostatnia, lecz odwiedziła nas z rana, a przecież oprócz naszej dwójki nie ma nikogo. Dopiero dopytywanie się, o co właściwie mu chodzi, wszystko wyjaśniło. Głos damski, jaki słyszał nasz anioł stróż należał do Ena i on był dla mnie przez wszystkie te lata głosem mojego sumienia, tak do niego przywykłem. Dopiero po zapewnieniu go, że nikt alarmu nie podniesie, wyszedł z krzaków. Zobaczyłem na wprost nas kawał chłopa, trzymającego na lewym ramieniu karabin snajperski. Kamuflaż, jaki miał na sobie w pozycji wyprostowanej dodawał mu wzrostu, lecz gdy tylko kład się na poszyciu leśnym prawie natychmiast wtapiał się w otoczenie. Kiedy podszedł do nas, Siergiej przedstawił nas sobie, uścisnęliśmy prawe dłonie. Anton był chyba przyszykowany na wszystkie możliwe okazje, bo przy pasie oprócz wielu gadżetów miał przyczepiony futerał ze składanym krzesełkiem. Prawie jedną ręką go rozłożył i usiadł na nim w miarę wygodnie. Zza pazuchy wojskowej bluzy wydobył napoczętą paczkę papierosów, ja nie skorzystałem z poczęstunku, nigdy nie nauczyłem się palić i teraz nie zamierzałem próbować. Siergiej chętnie skorzystał i obaj zapalili śmierdzące świństwo. Dym i zapach tytoniu rozszedł się po najbliższej okolicy, przy okazji zabijając kilka tysięcy zawieszonych nad nami komarów. Nie miałem dodatkowego kubka do picia, więc wygenerowałem go z dzbanka, przez to nie musiałem nic do niego nalewać. Naczynie, jakie trzymałem w dłoni miało kształt tak jak chciałem półlitrowego kufla. Anton na ten widok wytrzeszczył tylko oczy i nie był w stanie niczego powiedzieć. Nawet rozumiałem jego reakcję na taki widok, kiedyś i ja widziałem w czymś takim czary.

- Waw, powiedz, co to za ustrojstwo, w którym jest piwo. – powiedział Siergiej.

- Nasze cywilizacyjne wynalazki i największy postęp technologiczny od zarania dziejów zawdzięczamy konfliktom zbrojnym. Najprawdopodobniej nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie istnienia Ziemi człowieka bez przemocy. Jednak były lub będą takie dwa eony, w których nie było wojen, cierpień, zniszczeń i miliardów krwawych ofiar. Ludzie żyją tam w pokoju, harmonii i przyjaźni. Nieobarczeni chęcią za wszelką cenę tworzenia narzędzi zagłady i z potrzeby następnych etapów rozwoju tworzyli niezwykłe dla nas rzeczy. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Ajma, tak nazywają swoją Ziemię twórcy dzbanka, byłem przekonany, że trafiłem do bajecznej krainy. Tam cała moja wiedza nabyta w szkole i czasach Istot nie wyjaśniała tego, co widziałem na własne oczy. Ludzie wyglądem specjalnie nie różnili się od nas, lecz potrafili siłą swojej woli zmieniać w pierwiastkach liczbę atomową i generowali wiązania atomowe w powietrzu na moich oczach. Właśnie stamtąd przywiozłem ten dzbanek, mogę z niego korzystać tylko przez ofiarowane mi połączenie woli. Drugi pokojowy eon był całkowicie inny, mieszkańcy połączyli się z przyrodą, tam słyszałem odgłos bicia serca w skale. Poprzez kontakt myślowy komunikowałem się z drzewami, ptakami, zwierzętami, nawet z wodą rozmawiałem. Podróżując na skróty przez eony Ziemi, najczęściej jednak napotykałem zniszczenia, krew, totalną zagładę, lecz też trafiałem pośród tragedii na miłość, przyjaźń, braterstwo. Wszystko zależało od ludzi zamieszkujących daną Ziemię po wielkim wybuchu. Zawsze początek jest identyczny, lecz w miarę rozszerzania się kosmosu bywa różnie – mówiłem do nich i jednocześnie do siebie.

- Te eony, o których mówisz były czy będą? – zapytał Anton, pijacy piwo z kufla już bez obawy.

- Czas nie ma początku ani końca, tylko my żyjemy bardzo krótko i wydaje się nam, że jest inaczej.

Może jednak zmieńmy temat i powiedz lepiej Anton, na jaki temat wokoło nas plotkują? – z tym pytaniem zwróciłem się do naszego nowego gościa.

Weterani i stare wojsko zasadniczej służby wojskowej doskonale wiedzą, że poczta pantoflowa w armii jest najbardziej sprawna. Często szeptane po kątach usłyszane w kancelariach fragmenty wiadomości, są najbardziej wiarygodne.

- Skutecznie na tym terenie przerwano komunikowanie się poszczególnych jednostek, dokładnie zablokowano przepływ wszelkiej informacji. Zanim rozpoczęliśmy ochronę daczy pani premier, odebrano wszystkim telefony bezprzewodowe i sprzęt łączności satelitarnej. Nawet pozbawiono nas indywidualnych lokalizatorów i komunikatorów. Zostaliśmy zmuszeni do bezpośredniego kontaktu z rozprowadzającymi. Moim zdaniem wiąże się to z wyjątkową sytuacją i jesteście chronieni bardziej niż złoto. Tylko z drugiej strony może taka sytuacja przyciągnąć ciekawskich, więc nie wychylajcie się poza maskującą siatkę – powiedział, dokończył piwo i odszedł na przydzielony posterunek.

Poniedziałek 10 sierpnia 2015 lokalizacja nie uległa zmianie, dalej jestem na terenie służbowej daczy premierów Związku Radzieckiego. Wprost prześliczna wymarzona letnia pogoda, Siergiej po porannej zaprawie, szykuje na kuchence turystycznej śniadanie. Przez to atmosfera przypomina bardziej wakacyjny biwak, niż ukrywanie się przed niechcianymi oczami. Podczas smażenia na patelni kurek na maśle, podśpiewuje jakąś starą piosenkę. Zapach grzybów rozchodzi się miedzy drzewami i jest znakomity, kiedy potrawa dochodzi, dopiero wtedy wbija jajka. Zaledwie po ich ścięciu woła mnie na śniadanie.

- Waw wstawaj jedzenie gotowe, chodź zjeść póki ciepłe.

Przyjemnie wciągać wspaniałą potrawę na początek dnia i do tego podjadać cieplutkie bułeczki, dostarczone wprost z piekarni. Nawet kawę zbożową z odrobiną cykorii do picia zdobył, a po kurkach dostałem rogala posmarowanego masełkiem.

Kiedy jadłem, trener przedstawił mi plan na najbliższy miesiąc. Przez ten czas zajmie się moim zdrowiem, a zwłaszcza niedoleczonymi kontuzjami. Wygląd też mam zaniedbany, bardziej przypominam stracha na wróble niż oficera polskiego. Sporo pracy go czeka, więc zaczynamy zaraz po śniadaniu od ćwiczeń gimnastycznych poprawiających krążenie. Żeby mnie zmobilizować, a nie zdołować zaczął przytaczać wyniki laboratoryjne mojego moczu i krwi.

Zastosował stary, sprawdzony sposób do polepszenia samopoczucia. Kto poczuje, że dobrze wygląda i jest zadbany zaczyna podświadomie zmieniać podejście do życia, z negatywnego polegającego na stałym umartwianiu się, na pozytywny. Każdy, kto ma dobry humor jest odporny na stres i schorzenia.

Jak tylko pozbierał naczynia, przystąpił do golenia mojej głowy z tych resztek siwych włosów, jakie na czerepie jeszcze mi pozostały. Całe moje szczęście, że mam kształtną głowę inaczej kiepski byłby to widok. Podobnie łatwo poszło mu z brodą, pozostawił ją siwą, lecz skrócił do dwóch centymetrów i wymodelował. Prosty zabieg, jednak zmienił moje oblicze i nawet przyzwoicie wyglądałem. Reszty dokonał markowy garnitur i skórzane czarne półbuty. Teraz po tym zabiegu podobny byłem do kogoś z kadry uniwersyteckiej, podkreślała to moja prosta szczupła sylwetka i dystyngowany krok.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 18.01.2017
    to już 101 - Czas leci za szybko ; Jestem jak zwykle zadowolona z rozdziału. Ładnie, zgrabnie napisany, fajne zakończenie nawet wyobraziłam sobie naszego bohatera :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania