Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 103

Było jej ciężko podobnie, jak innym zrozumieć mój wiek w nawiązaniu do daty urodzenia i nabyte umiejętności taneczne. Nawet nie próbowałem wspominać Heldze o wiedzy, jaką posiadłem będąc wśród Istot, lecz i tak przez lata ciężkiej pracy na roli dużo z tego zapomniałem. Instruktorka tańca rozpoczęła pracę na ugorze, jak sama to określiła, uzbrojona w buty robocze z metalowymi noskami dzielnie znosiła moje nadeptywania. Jednak w miarę uczenia się kolejnych kroków i tańców mogła je bezpiecznie zamienić na pantofelki taneczne.

Dni mijały i powinienem się cieszyć z wypoczynku, jednak nie tylko ja, lecz Ena też odczuwała bardzo silne pragnienie powrotu do naszej Ziemi z roku 2325. Tam zostawiliśmy nasz dom, który z takim trudem oboje zbudowaliśmy. Ona tutaj powinna czuć się lepiej niż tam i miała energii ziemskiej pod dostatkiem, więc pod tym względem była bezpieczna. Statek przez ten czas ładnie wyczyściłem i odmalowałem, przez to ślicznie wyglądała. Uszkodzenia drobnego sprzętu zostały uzupełnione, dogadywała się z Helgą i uwielbiała jej babskie opowieści. Sama rewanżowała się własnymi, tak niepodobnymi do innych, że mogły być często traktowane, jako baśnie. Teoretycznie powinniśmy się cieszyć życiem jednak przymus, jaki na nas oddziaływał był silniejszy od wszystkiego nam znanego i stał się wspólną obsesją. Ileż to razy na swojej drodze spotykaliśmy miejsca idealne do zamieszkania, tam Ena w swojej postaci mogła być boginią uwielbianą i czczoną przez wieki. Natomiast ja, jako wielki kapłan pływałbym w dostatku i luksusie po kres moich dni. Jednak pragnienie, jakie nas dopadło, wykraczało znacznie poza zdrowy rozsądek. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ta misja jest naszą ostatnią i Mantu po powrocie przestanie funkcjonować z braku energii, a Ena zginie razem z nim. Prawdopodobnie ja pociągnę niewiele dłużej, ponieważ nawet najdrobniejszy atak choroby będzie tym ostatnim z braku pomocy medycznej. Zgodnie z planami to Mia i jej dzieci w przypadku, kiedy my odejdziemy, przejmą opiekę wychowawczą na sprowadzonymi dziećmi. Jednak, gdy pani Premier z nami się zjawi, to powinno zdecydowanie poprawić ich szansę wejścia w dorosłe życie.

Już od wczesnego poranku 19 września 2015 szykowałem się do wyjazdu do Warszawy. Moi przyjaciele Helga, Siergiej i generał Jacew zadbali żebym prezentował się na uroczystości weselnej wyjątkowo, niczego nie pozostawiono przypadkowi. Wszystko, a zwłaszcza mój ubiór było wcześniej przez Ena i instruktorkę tańca zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach. Nakarmiony, ogolony, odświętnie ubrany wsiadłem do klimatyzowanego samochodu, którym przyjechał ubrany w markowy polski garnitur dowódca radzieckich sił kosmicznych. Limuzyną pojechaliśmy w towarzystwie ochrony na podmoskiewskie lotnisko wojskowe, tam czekała mnie kolejna niespodzianka. Prawie identycznym samochodem podjechała w tym samym czasie pani Premier Związku Radzieckiego z zamiarem towarzyszenia mi, jako partnerka na ślubie Maksyma i Krystyny. Samolot na drodze kołowania już czekał na nas, gotowy do startu i zanim nasyciłem się widokiem pięknej blondynki z zielonymi oczami, ta znikła już w jego wnętrzu. Zaraz za nią wsiadł Jacew, po nim ja, a na końcu ochrona pani Premier. Obsługa samolotu zamknęła drzwi, pracownicy lotniska odjechali schodami i umożliwili nam start. W kabinie przydzielono mi i generałowi miejsce z dala od najważniejszej osoby Związku Radzieckiego, usiadłem tak, że mogłem widzieć partnerkę przy pracy. Natomiast Jacew rozsiadł się wygodnie naprzeciwko mnie. Zaraz po starcie podano nam wyśmienitą kawę z ekspresu i ciepłą szarlotkę. Lot do Warszawy przebiegł mi na rozmowie z generałem, interesowały go najbardziej inne światy, które odwiedziłem i mieszkający tam ludzie, a zwłaszcza broń, jaką wykorzystują do obrony. Wylądowaliśmy na lotnisku Okęcie w części wojskowej, tam przesiedliśmy się do niepozornego, srebrnego, samochodu opancerzonego. Zaledwie w towarzystwie jednego, nierzucającego się w oczy pojazdu ochrony, wyjechaliśmy bramą boczną krajowego portu lotniczego od ulicy 17 Stycznia. Dalej jechaliśmy aleją Krakowską, następnie ulicą Grójecką i alejami Jerozolimskimi, ulicą Poznańską wprost do Urzędu Stanu Cywilnego mieszczącym się w Urzędzie Dzielnicowym Śródmieście. Przyjechaliśmy na godzinę przed uroczystością i zostaliśmy zaprowadzeni do sali konferencyjnej nieczynnego w tym dniu urzędu. Moi rodzice, rodzeństwo i dziadkowie czekali tam w zasadzie na mnie. Kiedy wszedłem w towarzystwie Pani Premier i Jacewa, rozpoznali tylko ją, dlatego byli zaskoczeni, kiedy to ja się odezwałem.

- Witajcie moja najbliższa rodzinko, z pewnością takiego widoku, jaki teraz sobą prezentuję, nie spodziewaliście się ujrzeć. Zwłaszcza Wawrzyńca w wieku swoich dziadków.

Po moich słowach na ich twarzach zagościł szok i niedowierzanie, wiec zmuszony byłem kontynuować dalej mój monolog, na przywitanie musiałem poczekać.

- Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie moje słowa i wygląd zrobiły na was wrażenie. Zaledwie kilka miesięcy temu, kiedy wyjeżdżałem z domu miałem piętnaście lat, niedługo po tym przy następnej wizycie byłem po przejściach rodem z fantastyki i do tego pełnoletni. Teraz przed wami zjawia się przeszło pięćdziesięcioletni stary, zniszczony przez lata łysy dziad. Jednak uwierzcie mi ja naprawdę uczciwie przeżyłem te lata i podtrzymuję to, co wcześniej mówiłem, podróże w czasie wpływają na starzenie, choć troszkę wolniej. Jednocześnie chciałem was przeprosić za wszystkie nieprzyjemne przeżycia związane ze mną, które wywróciły wasz świat do góry nogami. Teraz cieszmy się wspólnie spędzanym czasem, ponieważ są to moje ostatnie godziny przed daleką podróżą i nigdy później się już nie spotkamy.

Mijała godzina, a ja stale byłem zasypywany pytaniami, chcieli znać wszystkie szczegóły z mojego życia od czasy naszego rozstania nad morzem. Nawet jednym słowem nie wspomniałem o przyszłości, jaka czeka na nich, nie miałem sumienia zapowiadać końca znanej im cywilizacji człowieka na Ziemi. Natomiast mówiłem chętnie o światach, jakie odwiedziłem. Przyjazd państwa młodych do urzędu stanu cywilnego, przerwał naszą rozmowę.

Mama poszła na zwiady, zawsze trzyma rękę na pulsie i wszystko musi wiedzieć. Potrzebowała też czasu by ochłonąć od usłyszanych nieprawdopodobnych opowieści życia jej najstarszego syna. Chciała też przyszykować pozostałych na spotkanie ze mną i panią Premier. Jako weselni goście staliśmy się zaskoczeniem dla Maksyma, a szczególnie dla Krystyny i jej rodziny. Miał to być wyjątkowy dzień dla państwa młodych i taki się stał, pomimo, że w takiej formie nie był planowany. Tato z teściami podeszli do nowożeńców z nowiną, oczywiście nikt jej nie mógł zakomunikować oprócz babci Zosi.

- Słuchajcie kochani zjawił się wasz świadek ze swoją partnerką i jest nią pani Premier Związku Radzieckiego.

Maksym od dzieciństwa słynął z kpiarskiego humoru i teraz on dał o sobie znać słowami.

- Chyba jest jednak za stara dla Wawa pomimo przybycia mu kilku ładnych lat i przedwczesnego posiwienia. Może długo tęsknił za miłością matczyną i tego teraz są skutki.

- Nie kpij, Wawrzyniec mój wnuczek jest pięćdziesięciolatkiem, starzej wygląda od swoich dziadków. Widocznie jego życie nie rozpieszczało tak jak was, tyle biedaczek musiał się nacierpieć…

Babcia rozkręcała się z biadoleniem na całego. Dziadek Gerard znał żonę najlepiej i musiał jej koniecznie przerwać, inaczej zagada wszystkich.

- Słuchajcie, co robimy, zaraz wasz ślub.

Nastąpiła krótka narada państwa młodych i oboje ustalili, żeby zaprosić panią Premier, jako świadka. Młodsza siostra Krysi, Agnieszka chętnie zgodziła się na taką zamianę, ślub jej siostry faktycznie stał się wyjątkowy. Sama w przyszłości zapragnęła dla siebie podobnej ceremonii. Nowożeńcy przeszli do drugiej sali gdzie już byliśmy i przywitali się z panią Premier oraz ze mną. Kiedy indziej to ja powinienem ich powitać, teraz z racji wieku byłem traktowany jak senior. Jeszcze trochę potrwa zanim kuzyn i reszta rodziny przyzwyczai się do mojego widoku. Moja partnerka na ten dzień ucieszyła się z zaproszenia na świadka ślubu i z torebki wyciągnęła swoje dokumenty. Tato szybko z nimi poszedł uzgodnić zamianę z kierownikiem stanu cywilnego. Widocznie osoba pani Premier, jako świadkowej na uroczystości zrobiła spore wrażenie na pracownikach pałacu ślubu, ponieważ natychmiast zaczęli uwijać się jak w ukropie i poprawiali najmniejsze niedoskonałości dekoracji. Drzwi do Sali ślubów zostały otwarte i zabrzmiał marsz weselny. Kierownik ozdobiony łańcuchem z godłem narodowym stał pod udekorowaną na taką okazję ścianą i czekał na oblubieńców.

Podczas ceremonii i w czasie składania podpisów na akcie małżeństwa czułem na sobie wzrok wszystkich obecnych. Nawet rodzina Krystyny gapiła się na świadków z wytrzeszczonymi oczami, choć jeszcze nie znali mnie i nic nie wiedzieli o moim życiu. Brak wiedzy uzupełnili podczas trwania wesela w Hotelu Oficerskim przy ulicy Mazowieckiej 10.

Ciotka Sandra zorganizowała uroczystość weselną z wielką starannością, nie tylko z powodu ślubu syna, lecz w ten sposób reklamowała swoje umiejętności. Mojej mamie takie zachowanie popsuło resztkę humoru, jaki jeszcze jej pozostał tego dnia.

Ochrona pani Premier pozostawała poza salą, tylko generał Jacew towarzyszył nam i starał się być stale w cieniu, obserwował bawiących się gości i sam w tym czasie prawie nic nie jadł.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 01.02.2017
    To opowiadanie ciągle jest ciekawe i zachwyca swoją prostotą ; 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania