Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 11

Poniedziałek 1 grudnia 2014 mama odwiozła nas do szkoły swoim samochodem Warszawą kombi, było tak wilgotno i mokro, że i tato Syreną sport też pojechał do pracy. Jak ja się cieszę z powrotu do szkoły, nawet padający za oknami deszcz przez cały dzień, w tym mi nie przeszkadzał. Mogłem po długiej rozłące spotkać się ze swoją klasą z samego rana, a na długiej przerwie z Ateniadą. Wizyty na stołówce szkolnej tez poprawiły mój humor, jadłem w końcu to, co lubię, a nie tylko to, co jest zdrowe. Podczas obiadu Rony złożył mi propozycję.

- Waw przyjechała do nas z Anglii córka kuzynki mamy, ma siedemnaście lat, lecz wszyscy jesteśmy zmęczeni jej zachowaniem. Może w ramach szlifowania twojego angielskiego, spotkasz się z nią po szkole w kawiarni „Nadrzecznej” na Spacerowej.

Planów na dzisiejszy wieczór nie miałem, musiałem powiedzieć tylko Ateniadzie, nie chciałem żeby myślała, że ją wystawiam.

- Chętnie, tylko o osiemnastej trzydzieści, wcześniej będę zajęty – odpowiedziałem.

Zawsze miałem problemy z nauką angielskiego, ten język podobnie jak i inne mi nie wchodził do głowy. Widocznie nie mam talentu do nauki języków. Rony zawsze rozmawia ze mną po Angielsku, tylko jego akcent jest południowo afrykański. Teraz mam okazję porozmawiać z rodowitą Angielką i przekonam się na ile wymowa różni się od tej, z jaką mówi Rony. Ciekawy byłem czy jest ładna, nie chciałem o to pytać przy wszystkich.

Wieczorem punktualnie zjawiłem się w „Nadrzecznej”, czekałem już kwadrans akademicki jak przedzwonił Rony.

- Przepraszam Waw trochę się spóźni, czekaj będzie na pewno.

Spóźnienie wyniosło czterdzieści minut, umilałem sobie ten czas. Czytając „Makbeta” w oryginale i za nic w świecie nie mogłem zrozumieć treści, mimo wcześniejszego czytania tego dzieła w języku polskim. Wydaje mi się, że nauczycielka od angielskiego w moim przypadku nie miała racji, takie czytanie oryginałów niczego nie nauczy. Niepotrzebnie mnie do tego zachęcała.

Rony wszedł z piękną dziewczyną i przedstawił nas, ona ma na imię Kety i mieszka Bristolu. Szybko się pożegnał, powiedział do niej po angielsku.

- Dzwoń, to tata przyjedzie.

Swoim łamanym angielskim podając kartę, zapytałem, na co ma ochotę. Zaczęła ją oglądać, nie czytając menu, choć było też w języku angielskim. Stale zajętą miała dłoń, pisała wiadomości odruchowo w telefonie, nawet nie patrząc na pisany tekst. Było to dla mnie zastanawiające zawsze spotykałem się, z chęcią poznania oferty lokalu. Wybrała napój energetyzujący i chipsy, dla mnie wybór był dziwny, lecz pomyślałem sobie, co kraj to obyczaj. Złożyłem zamówienie i czekaliśmy na jego realizację. Poprosiłem Kety, o wyjaśnienie znaczenia kilku słów angielskich z książki. Spojrzała na wskazane słowa, nie zastanawiając się, powiedziała nie winem. Byłem zaskoczony takim podejściem do rozwiązywania problemu, lecz wtedy podeszła kelnerka z zamówieniem. Ustawiała właśnie przyniesione zamówienie na stoliku, jak do kawiarni wszedł w mundurze podporucznika korpusu powietrznodesantowego Maksym. Stanął w wejściu, rozglądnął się i jak mnie zobaczył, zaczął iść w naszą stronę. Pojawienie się w lokalu bardzo przystojnego młodego oficera, przyciągnęło wzrok wszystkich młodych kobiet. Oczy towarzyszących, im mężczyzn w tym czasie miotał gromy. Gdy je mijał, jak do nas szedł, widziałem grymas zawodu na ich twarzach, a radość promieniującą z oblicz ich partnerów. Podszedł do naszego stolika.

- Cześć kuzynie, twoi rodzice powiedzieli mi, że tu jesteś. Jestem przejazdem jadę do Żagania na poligon i chciałem spotkać się z tobą. Przepraszam, jeżeli przeszkadzam – powiedział.

- Nie przeszkadzasz, poznaj to jest Kety, przyjechała z Brystolu odwiedzić rodzinę w Nysie – odpowiedziałem.

Przeszedł na angielski, zaczął płynne mówić, czarował ją w sposób, jaki ja nigdy nie opanuję. Siedziałem z boku i podziwiałem dzieło mistrza w podrywaniu. Kety chłonęła każde słowo Maksyma, lecz trwało to stosunkowo krótko. Usłyszeliśmy sygnał jej telefonu bezprzewodowego, oznajmiający nadejście wiadomości tekstowej. Przeczytała, zrobiła telefonem bez pytania zdjęcie Maksymowi i zaczęła pisać wiadomość w telefonie. Jak tylko ją skończyła, przychodziła nowa, ona znowu pisała i tak w kółko. Maksym siedział pił zamówiona kawę, a mina jego ulegała zmianie.

- Co ci się stało kuzynie, czarowanie nie przyniosło efektu – powiedziałem po polsku.

Kety już widocznie nie wystarczały same wiadomości tekstowe i teraz dzwoniła do koleżanki do Anglii. Wszyscy w kawiarni, kto znał Angielski, dowiedzieli się, dlaczego przyjechała, jak bardzo się nudziła do teraz. Właśnie poznała przystojnego polskiego oficera, obiecała zapytać się o to, co chciała dowiedzieć się koleżanka. Głośne zachowanie Angielki, przeszkadzało wszystkim obecnym i obsługa poprosiła ją grzecznie o cichsze zachowanie przy korzystaniu z telefonu.

- Cholera pierwszy raz spotykam dziewczynę, która tak się dziwnie zachowuje. Zawsze jak jest się w towarzystwie, to można sprawdzić otrzymaną wiadomość. Jak coś jest pilnego to się wszystkich przeprasza i się odchodzi w ustronne miejsce. Rozmowy telefoniczne czy odbieranie i wysyłanie wiadomości są to sprawy osobiste, a ta robi to wszystko publicznie – stwierdził zdziwiony Maksym.

- Widocznie tej to nie przeszkadza – uzupełniłem wypowiedź kuzyna.

- Ja spadam - powiedział Maksym.

- Poczekaj chwilę tylko przedzwonię - odpowiedziałem.

Rony odebrał telefon, opowiedziałem mu, co się wydarzyło i poprosiłem żeby odebrali z kawiarni Kety. Rachunek uregulowałem, wyszliśmy we dwóch z lokalu, a ta była tak zajęta rozmową, że nie zwracała uwagi, co się w około jej dzieję. W drodze do domu opowiedziałem Maksymowi, jaka to była randka.

Niedziela 7 grudnia 2014 dalej ciepło, wcześniej nie miałem czasu na uzupełnienie wpisów. Wczoraj mi nic się nie chciało, Mikołaj mnie ominął. Dzieciaki otrzymały paczki, mój prezent jest w drodze i trochę się spóźni. Dodatkowo jestem zły i zmęczony. Wszystko to wina mojego napiętego dnia, uczę się od rana do wieczora. Przybyło na dodatek jeszcze we wtorek obowiązków nie tylko mi, lecz całej klasie. Dyrektor szkoły wyznaczył naszą klasę, do przeprowadzenia testów na poziomie ósmej klasy w Fabryce Pomocy Naukowych. Zakład mieści się u nas w Nysie przy ulicy Słowiańskiej 43, jest to za rzeka Nysą Kłodzką niedaleko naszej szkoły. Teren fabryki rozciąga się na całą ulicę Słowiańską, produkują tam pomoce naukowe nie tylko dla szkół podstawowych i zawodowych, lecz i dla wyższych uczelni w kraju i zagranicą. Współpraca naszej szkoły i fabryki rozpoczęła się jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Uczniowie naszej szkoły testują i oceniają pomoce dydaktyczne produkowane przez FPNN. Konstruktorzy i projektanci uwzględniają nasze uwagi i każdego roku ich wyroby są znacznie lepsze. Otrzymaliśmy liczne zestawy dydaktyczne i prawie cała nasza klasa znalazła swoje powołanie.

Xixa – Z zamiłowaniem rozpracowała zestaw tkacki, postępując według wskazań instrukcji wykonała wyroby ludowe. Wzory, kolory i motywy zaczerpnęła z tradycji albańskiej. Bardzo nam się jej tkactwo podobało i ktoś z naszej klasy zaproponował ich ocenę przez fachowca. Zaniosła swoje robótki do sklepu Cepelii i tam zaproponowano jej zakup, a ona je dobrze sprzedała.

Aya – Wykorzystuje z powodzeniem zestaw kroju i szycia, prawie wszystkie starsze dziewczyny z całej naszej szkoły proszą ją o tworzenie kreacji tylko dla nich.

Daria – Mini studio nagraniowe było tym, czego chyba pragnęła najbardziej na świecie.

Keke – Pochłonął go zestaw źródeł geotermalnych i ich wykorzystywanie przez człowieka.

Rony – Zachwycił się pomocami z dziedziny przyrody i zoologii, uwielbia takie tematy.

Katalin – Zainteresował się techniką krojenia i gotowania. Najciekawsze jest to, jak sam twierdzi, w domu nigdy wcześniej niczego nie ugotował. Ojciec jego jest zachwycony, w końcu je w domu smaczne potrawy. Żonie zawsze wytykał beztalencie kulinarne, za to chwali jej talent w czymś innym, a konkretnie to, za co nie powiedział.

Andreas – Złożył model silnika spalinowego, podłączył paliwo i elektronikę sterującą. Przed całą klasą na długiej przerwie na boisku uruchomił go.

Albena – Dla Petry wykonała panel fotowoltaiczny łączyła ogniwa modułu monokrystalicznego, wykonała to bardzo fachowo i teraz tworzy witraż.

Eantan – Zabrał się za zestaw mechanika, złożył piłę tarczową i uruchomił. Rozebrał i z niektórych części złożył wiertarkę stołowa i uruchomił. Zdemontował i zmontował tokarkę i dalej tworzy. Wszystko to są małe modele, lecz działają.

Wuk – Toczy i rzeźbi w drewnie, wystarczył mały zestaw i wcześniejsze lekcje z plastyki i zajęć technicznych.

Jelena – Zainteresował ją zestaw malarski, zawsze pięknie rysowała i teraz mogła wypróbować różne techniki malarskie. Najpiękniej i szybko wykonywała akwarele, wszyscy podziwiali jej bałkańskie pejzaże.

Petra – Najbardziej przypadł jej do gustu zestaw elektryczny, wzorcowo wykonała i uruchomiła schemat klatki schodowej. Wspólnie z Albeną wykonała i uruchomiła małą instalacje fotowoltaiczną.

Tomira – Zajęła się czterema zestawami pomocy naukowej z fizyki, teraz wszystkie wolne chwile poświęca nad zjawiskami fizycznymi.

Aron – Historia starożytna, sławne wykopaliska, zaginione cywilizacje i wędrówki ludów są tym, co pociąga go najbardziej.

Fabryka Pomocy Naukowych produkuje wiele wspaniałych nowatorskich produktów, służących do pomocy w rozwoju umysłowym i manualnym uczniów. Najgorsze jest dla mnie to, że niczego w ich ofercie dla siebie nie znalazłem i nic mną nie zawładnęło.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania