Poprzednie częściAnturaż część 1
Pokaż listęUkryj listę

Anturaż część 13

Dziadek zabrał legitymację ubezpieczeniową i poszliśmy spacerkiem do lekarza na Pogotowie przy ulicy Marszałka Stalina, wypisać dla babci receptę. Ruch na Pogotowiu jak zwykle był wielki, stale wyjeżdżały karetki na sygnale. Często po przyjeździe na miejsce do pacjenta, okazywało się, że zostały wezwane z błahego powodu. Ludzie wyjątkowo nadużywają Pogotowia Ratunkowego z własnego lenistwa, mając dolegliwości trawienne z przejedzenia, lub stan podgorączkowy, dla własnej wygody dzwonią po karetkę. Ministerstwo Zdrowia apeluje do społeczeństwa i uświadamia w kampaniach informacyjnych o szkodliwości takiego postępowania. Apele i prośby niczego nie zmieniają. Osobiście uważam, że powinni karać za nieuzasadnione wezwanie pogotowia, lecz wątpię czy społeczeństwo kiedyś to zrozumie. Czekaliśmy dość długo jak jakiś lekarz przyjedzie karetką do bazy i wypisze receptę. Miałem okazję osobiście przekonać się, że dwadzieścia zespołów ratunkowych na zmianie w dzień przed wigilijny na miasto Nysa jest za mało. Przy takim lekceważącym podejściu do dobra społecznego, nie można oczekiwać jakiegoś cudu.

Będąc sam z dziadkiem poruszyłem temat, który od dłuższego czasu bardzo interesował, zapytałem go wprost.

- Dziadku, dlaczego mama nie przepada za ciotką Sandrą.

- Jak twoja mama była nastolatką zbuntowaną panienką, poznała działacza opozycji, była zafascynowana ideałami wolnościowymi, jakie wygłaszał Opozycjonista. Jego córką była ciotka Sandra, choć była starsza od twojej mamy to szybko się zaprzyjaźniły. Stały się nierozłączne, chodziły na spotkania działaczy wolnościowych, jak oni siebie nazywali. Uczestniczyły w pikietach, po jednej z nich, zapoznała Sobiesława z koleżanką. Przyjechał właśnie na przepustkę, on wtedy uczył się w szkole lotniczej, zawsze chciał zostać pilotem. Obydwoje byli młodzi i przypadli sobie do gustu, zwierzchnicy wojskowi nieprzychylnie patrzyli na ten związek. Twój wujek był tak zakochany, że groźba wydalenia z wojska, nie zagrażała tej znajomości i w krótkim czasie się pobrali. Sobiesław miał trudności z przydziałem mieszkania służbowego i tylko na takiej represji się skończyło. Niedługo po urodzeniu Mirona, jego dziadek ojciec Sandry został wybrany do Sejmu. Było to możliwe dzięki porozumieniom okrągłego stołu, zmiany, jakie później nastąpiły były błyskawiczne. Była opozycja przejęła pełnię władzy i szybko zapomniała o głoszonych wcześniej przez siebie ideałach. Przystąpili do rozkradania kraju, całe szczęście, że robotnicy patrzyli władzy na ręce. Rozpoczął się wielki strajk generalny, wszystkie zakłady w kraju wzięły w nim udział. Rząd Cwaniaczków został zmuszony do dymisji, organy sprawiedliwości zaczęły rozliczać z bandyckich decyzji decydentów. Jednym z oskarżonych był ojciec Sandry, sporo miał na sumieniu. Zdążył wspólnie z kolegami przejąć kilka zakładów i z kilkaset wyprowadzili wszystkie pieniądze, doprowadzając je do bankructwa. Odbudowa zniszczeń, do jakich doprowadzili trwała siedem lat i kosztowała biliony złotych. Całe te towarzystwo wzajemnej asekuracji prysło na zachód i tam do dzisiaj szkodą wizerunkowi Polski – opowiedział dziadek.

-Co to ma wspólnego do relacji mamy i ciotki – zapytałem.

- Sandra broniła swojego ojca, usprawiedliwiała jego czyny. Twoja mama bardzo zawiodła się na przyjaciółce i jednocześnie bratowej. Miała żal i uzasadnione pretensję, za to jak bardzo została oszukana. Wypominała bratowej jak ta mogła, wyrządzić wspólnie z ojcem tyle krzywdy dla kraju. Skrzywdziła swoim postępowaniem wiele rodzin i zaszkodziła rodzinie męża – dodał dziadek.

-Co na to wujek – pytałem dalej.

- Sobiesław bardzo zawiódł się na żonie i teściu. Zabrał Mirona i Maksyma, zamieszkał osobno. Dopiero jak Sandra obiecała, że nigdy nie weźmie od swojego ojca, żadnych kradzionych pieniędzy. Pogodzili się i zamieszkali razem. Mama twoja nie wierzy bratowej i jest przekonana, że ta jest taka sama jak jej ojciec – dodał dziadek.

- A ty, co o tym wszystkim myślisz – zapytałem.

- Mam nadzieję, choć nadzieja to matka głupich i zakochanych, że Sandra dotrzyma słowa. Żyje jej się teraz bardzo dobrze, ma wspaniałych synów, kochającego męża. Niedługo zostanie generałową, ma pozycje społeczną i może zostać wkrótce babcią. Zarabia duże pieniądze na organizowanych przez siebie weselach i nigdy nie zaryzykuje utraty tego wszystkiego – dodał dziadek.

-Co by się stało, jeżeli nie byłoby tego strajku generalnego – pytałem dalej.

- Władzy trzeba patrzeć stale na ręce, muszą mieć ciągłą świadomość, że nie są bezkarni. Inaczej puszczą kraj z torbami, rozkradną i zniszczą wszystko. Muszą być identycznie traktowani jak reszta społeczeństwa, nie można dopuścić, żeby inaczej byli oceniani, jak tylko ze swojej pracy bez taryfy ulgowej i wykrętów– zakończył temat dziadek.

Ucieszyłem się, że całe to zamieszanie w kraju i gospodarce nie dotyczyło mnie. Moje pokolenie nie doświadczyło niczego złego, to inni nam zazdroszczą wspaniałego kraju. Profesjonalnych i sprawnych służb, wysokich zarobków i życia w dobrobycie. Stabilnego zrozumiałego niezmiennego prawa, opieki zdrowotnej zaliczanej w rankingach do pierwszej światowej dziesiątki, wysokiej pozycji na arenie międzynarodowej. Cieszyłem się z tego, że mieszkam w tak wspaniałym państwie.

W końcu wolny lekarz wypisał dziadkowi receptę dla babci i podziękował za wyrozumiałość oraz cierpliwość. Większa cześć społeczeństwa wezwałaby karetkę do wypisania recepty, my byliśmy tą mniejszością, już z receptą odwiedziliśmy aptekę. Dziadek wykupił lekarstwa i wstąpiliśmy po drodze do domu, do greckiej restauracji na kolację. Wieczorem tam odbywają się tańce oraz występy folklorystyczne, dziadek był tym zachwycony, zadzwonił po mojego tatę. Zięć po telefonie teście zjawił się błyskawicznie w lokalu i wlewali w siebie qzo i metaxe. Bawili się tak doskonale, że musiałem wezwać taksówkę, żeby dostarczyć ich obu do domu. Przyjecie zgotowane powracającym w drzwiach wejściowych naszego mieszkania było bardzo wylewne, postarała się o to moja mama i babcia.

Środa 24 grudnia 2014 temperatura powyżej zera, lecz synoptycy zapowiadają w drugi dzień świat mróz, ciekawi mnie to czy się spełni. Rano w domu atmosfera przedświąteczna, tylko tato z dziadkiem przygaszeni przez kaca. Szykowanie do wieczornej wigilii w kuchni idzie cała parą, stale wysłali mnie po ostatnie zakupy. Nikt w rodzinie nie jest w stanie tak sprawnie poruszać się po mieście jak ja. Biegania rozpoczęta, robię zakupy zgodnie z wykazem sporządzonym na kartce i jak wracam do domu to dowiaduje się, czego jeszcze brakuje. Łażąc, zgłodniałem, musiałem wstąpić na pizze wegetariańską, bo dzisiaj jest post.

Przygotowań do wigilii nie lubię, zawsze mnóstwo pracy, lecz wszystko rekompensuje mi atmosfera świąteczna. Dobrze, że dziadek z tatą i Ściborem ubrali choinkę, chociaż to mnie ominęło. Z ostatnimi sprawunkami zjawiłem się po piętnastej i musiałem jeszcze uczestniczyć w przygotowaniach do wieczerzy. Wszyscy dzielnie pracowali, stół szybko był ślicznie nakryty i zastawiony. Choinka pięknie wystrojona, w całym mieszkaniu słychać było kolędy, my wyszykowani, pierwsza gwiazdka na niebie, siadamy do wieczerzy.

Najważniejsze w święta jest możliwość spotkania z bliskimi, dawno zaprzestano w naszej rodzinie organizować wielkich wieczerzy wigilijnych. Wcześniej do domu rodzinnego zjeżdżali się wszyscy. Teraz rozjechaliśmy się po całym kraju, dziadek Andrzej i babcia Aurelia pojechali do Ustki. Tam spędzają święta z ciotką Anitą, wujkiem Gwidonem i ich córką Roksaną. Wujek Sobiesław i ciotka Sandra spędzają święta z Maksymem. Miron ma służbę w wigilijny wieczór i nie może oddalać się z jednostki. Brat taty Teodor jest dzisiaj w Mongolii i możemy porozmawiać z nim za pośrednictwem łącza satelitarnego, tam gdzie jest nie ma linii telefonicznej ani Internetu. Zaraz po wigilii za pośrednictwem mojego nowego komputera i wbudowanych dwóch portów Gigabit Lan 2x1Gb/s. Połączyłem się z naszym ósmym geostacjonarnym satelitą „Niepokonany”, który swoim zasięgiem obejmuje część Mongolii, gdzie przebywa teraz wujek. Mogliśmy oglądać z góry Teodora, jak rozmawia z nami przez telefon satelitarny. Jednocześnie macha do nas, stojąc przed jurtą, w której teraz mieszka. Babcia Zofia tak się wzruszyła, że się popłakała i mama z dziadkiem ją pocieszali.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania