Apokalipsa.
Żelazne drzwi otworzyły się prężnie... Potężna zawierucha dominowała, nad miastem siejąc, horrendum. Tumany woskowego pyłu walały się po ulicach, a powietrze zrobiło się takie surowe zupełnie pozbawione tlenu. Zaś latarnie przybrały postać garbatych posągów, nawet prawiekowe drzewo nad jednym z miejskich stawów zamieniło się w Sfinksa. Klęska ogarnęła całą aglomerację i wyniszczyła, doszczętnie ludzi, pozbawiając, ich życia. Przecież to Apokalipsa, żywioł, z którym nie da, się walczyć tak było, jest i będzie. Rozpętała się złowroga burza, i połamała wszystkie gałęzie powodując klątwę w przyrodzie. Tyle bogactw natury uległo zniszczeniu. Jednak Bóg nie zapanował, nad tą tragedią nie był, w stanie. Stało się!!!
Komentarze (19)
"A interpunkcja moja jest w odpowiednim miejscu i wcale nie jest zła, widać jaka u Ciebie jest jak nawet nie wiesz gdzie ma być na prawdę" - :)
Styl bardzo słaby. Tematyka opisowa, ale nijak na mnie nie wpływa. Zupełna obojętność.
Nie widzę żadnego postępu w Twoim pisarstwie.
Większość Twoich tekstów jest zbyt krótka i nie można się w nie zagłębić. Mam wrażenie, że to, co chciałabyś przekazać rozmywa się we mgle.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania