Pierwsze cześci, tak ze sześć, siedem, mogą być drewniane, bo mają już jakiś czas. Jednak łatwiej mi coś doprowadzić do końca, jeśli to wrzucam na portal.
Pomaga mi takie coś
Tak więc, dzięki, że jesteś i sorry, że troszkę drewniany start
Oke, czytam i czytam i nie mam się czego czepić.
"Oczy jego prawego łba zalśniły rozbłyskiem żółtego jak złoto światła." - trochę nie kupuje tego 'żółtego jak złoto' bo to takie w stylu 'niebieskiego jak księżyc'. Hmm. Świetliste jak złoto - ok. Żółte jak złoto - noooope.
"Zastygła, patrząc na brata, który kimał w najlepsze obok niej." - niej tu bym wyrzuciła bo niepotrzebne
Hah, czytam "Stworek ponownie przysiadł na skraju dachowej wyrwy." i mi sie przypomniało. A se wkleje bo jakbym z pamięci pisała to bym pewnie błędów narobiła i wstyd :P
Otworzyłem okno zatem... Szumiąc skrzydły, z majestatem,
Wzleciał ciężko Kruk wspaniały, jakby czarny piekieł stróż.
Nie pozdrowił mnie ukłonem, okiem powiódł w krąg zamglonym
I siadł z pańskim jakimś tonem pośród dwóch kamiennych kruż –
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż.
Usiadł tam – nic więcej już.
Poszedłeś o krok dalej - twój kruk ma dwie głowy :P
"- Nie jestem dzieckiem –" - brak myślniczka dialogowego w sensie pauzy
Tekścik bardzo zacny, choć z horrorem mało ma wspólnego. Ale klimat zaiste gruby. Postać kruka - bardzo dobra. Robi tu całą robotę. Dziewczynka taka se, jak to dziewczynki.
Zostawiam piąteczkę i chylę czoła.
Pozdrowionka.
Tak jak i ser Ozaretto, tako i CI - pierwsze 6, 7 bydzie takie, bo już mam - a to z drewnianych czasów (choć niedawnych) i podrasowanie nie robi roboty.
Zacny Twój wierszyk - daj przypis mie.
Jeśli i dzie o wątpliwości.
Ze złotem racja. Gównianie brzmi
Obok niej - pomyślę (50%)
Koreańskie pozdrowienia przeczyłam Kim ju no Ci du żo zdro wia.
Dobry den ;)
"Krok za krokiem. Lub raczej pełz za pełzem." - to dobre ;)
"Z tego, co mówił tatko, asteroida przyleciała z kosmosu i była wielka na siedem boisk piłkarskich. " - i tym mnie ostatecznie przekupiłeś :D
To taka byłaby mniej więcej jak ta, która wg szacunków wyrąbała krater Chicxulub w Meksyku, kończąc Kredę i zbiegając się z jednym w większych wymierań (m.in dinozaurów). Myślę, że my, gdyby siupnęła w dzisiejszych czasach raczej byśmy się nie ostali. No może uchowałyby się jakieś pojedyncze, nieliczne enklawy składające się z ludzi typu "preppersi" czy "surwiwalowcy". Ale to tak ostrożnie szacując.
"niemalże wytrącając zieloną planetę z orbity." - "lekko" przesadziłeś ;) "Niemalże" cię uratowało ;)
"Tatko odparł, że skutków zderzenia nikt nie jest w stanie przewidzieć. Że może być naprawdę nieciekawie." - Tatko ma rację ;)
Nie będę pisać, co sądzę, bo już ty dobrze wiesz co ;)
Pozdrowionka :)
Canulas Dużo od prędkości zależy, a ta z kolei zależy czy skała dogania planetę (mniejsza prędkość) czy leci na wprost niej na czołówkę (większa), czy wleci ślizgiem pod dużym kątem wytracając większą niż w innych przypadkach część masy i energii, czy "pionowo" się wstrzeli... możliwości sporo.
Analizowałam to, jak pisałam "swoją" Asteroidę. Siedem boisk to tak około do kilometra będzie. I tu zależy, czy krzemianowa czy metaliczna. Zostawiłabym tak jak jest.
Ja nie wiem, co ty dalej planujesz pisać. Czy ludzie wstaną rano, otrzepią się z kurzu i będą normalnie żyć - jeśli tak - to zmniejsz.
Jeśli maja przetrwać nieliczni - zostaw - taki spadek spowoduje wyrzucenie w powietrze materiału, który może się unosić w powietrzu przez kilka lat, co równa się zmianom klimatycznych podobnym do zimy nuklearnej. Co by nie mówić, to po Kredowej klęsce uchowały się właśnie m.in. ssaki (w jamach i norkach) ale jednak ;))
— E tam, sąsiedzie. Wielkie mi znowu halo. Nic się nie stanie, jak ich tam z milion ubędzie. Najwyżej pepegi będą droższe na bazarku. - zajefajne.
I te wierszyki ptaszydła.
A poza tym potrafisz odmalować biedę człowieka, że aż serce ściska.
Nie wiem, co będzie dalej, ale aż strach Ciebie czytać
Pozdrówka
"Lekkie post-apo" - jupik!
"do złamania tatkowego zakazu" - jak słodziasznie
"zaś jego o dwa lata starsza siostra ssała kciuk, tuląc do piersi atlas ze
zwierzętami" - przesłodko (przyznaj się kto Ci to pisał xd)
1.Myślisz, że kiedyś uderzy w nas asteroida?
2. Pisałeś już coś o korzonku... Wiersz chyba, albo źle kojarzę. I pedziałeś wtedy, że to odnoga do dłuższego tekstu! Albo mam majaki...
"Stuknęli się butelkami, a po chwili tatko przyszedł do ich pokoju. Jakiś czas później wszystko zaczęło się trząść" - dobre zakończenie myśli. Przypomniała mi się znajoma,której powódź zalała chałupę po dach, a ona nawet pół szmaty nie uratowała, bo cała rodzina (pomimo coraz bliżej podchodzącej wody) była septyczna do "tej całej paniki". Ot, dygresja.
"A jakby tego wszystkiego było mało, przez wyrwę w dachu bezczelnie zaglądał ptak. Dwugłowy, większy od kruka" - to mi się widzi, z serii "mocno obrazowe"
"Lewy łeb się zamyślił, pozwalając prawemu ponownie przejąć kontrolę" - spoko ptak, gada wierszem, szlachecko zaciąga, podoba mi się postać, choć to nie mój klimat, gadające zwierzaki (to mi właśnie w tym momencie przypomniało, że Lea słyszała rudego psa w pierwszych częściach, a potem o nim... zapomniałam i porzuciłam wątek...)
"projekhcją senną" - o, tym bardziej kupuję
Nie jest to Pincet czytane przez mła wczoraj, gdzie dopracowanie aż wyłazi z liter, flow aż bije po oczach, zdania aż się wyrywają, żeby je pochłonąć, ale! Ale scenki przyjemne, język lekki i klimat wciagający. Czekam na kolejne, don Canualdo :)
"2. Pisałeś już coś o korzonku... Wiersz chyba, albo źle kojarzę. I pedziałeś wtedy, że to odnoga do dłuższego tekstu! Albo mam majaki..." - tak, tak. Zgadza się. Mam szkic i ze 6 części zrobionych, ale drewnianie. Temu, nim wrzucam - wącham
"o mi właśnie w tym momencie przypomniało, że Lea słyszała rudego psa w pierwszych częściach, a potem o nim... zapomniałam i porzuciłam wątek...)" - haha, pinknie.
Ok. IWm, że nie Twój klimat, wiem, że nie Pińcet.
Na dodatek pierwsze części mogą "trącić myszką" i nie mam na myśli komputerowej.
Spokojnie - są różne gusta - gatunkowe tym bardziej. Czytaj, jeśli masz chęć, ale na siłę nie szukaj achów ;)
Nie wątp w mój obiektywizm, potrafie też przydzwonic, jak cos mi nie pasi, nie bójta się ;p Czytam Cię z automatu, grzech nie zajrzeć pod Canulasową markę. Klimat nie mój jedynie jesli chodzi o magiczne różdżki i tego typu sprawy. Ptak jest git.
Nie lubię apokalips. Ani trochę. Ale ta zapowiada się całkiem nieźle, a czytało mi się z prawdziwą przyjemnością. Poczytaj to za komplement ;)
Miałabym więcej czasu, to wzięłabym się za Twój (25- częściowy, bodajże? ) horror.
Na razie odkładam na półkę "w przyszłości". W każdym razie winszuję świetnego pomysłu, napisanego naprawdę fajnym stylem.
Aha, i jeszcze : "Wtedy się naprawdę obudziła." - "się" dałabym po "naprawdę".
Enchanteuse, ja jestem cham i prostak. Do fałszywej skromności mam kawał drogi. Piszę jak jest.
Z Twoją wrażliwością i umiejętnością analizy, to bardziej moje Tw1-3 + 5 i "Płaskie kamyki..."
Tam tak.
Ale to, przynajmniej 5,6 części - bo już są - wydają się naprawdę bez szału.
Enchanteuse, ja jestem cham i prostak. Do fałszywej skromności mam kawał drogi. Piszę jak jest.
Z Twoją wrażliwością i umiejętnością analizy, to bardziej moje Tw1-3 + 5 i "Płaskie kamyki..."
Tam tak.
Ale to, przynajmniej 5,6 części - bo już są - wydają się naprawdę bez szału.
Canulas no dobrze, ale ja na oczy ich nie widziałam, oceniam tylko tą konkretną. A tą uważam za dobry wstęp. Skoro uważasz następne za spalone to czemu nie spróbować napisać ich od nowa?
Co do Tw - chyba nie czytałam żadnego, inicjatywa też mi obca. Muszę kiedyś zajrzeć.
Lub raczej pełz za pełzem. -> Lub raczej, pełz za pełzem. (Twój nie jest błędem, ale jakoś mi nie leży)
Nieważne, że książka zgniła do tego stopnia, że poza kilkoma rozmazanymi zdjęciami lam, zebr oraz słoni nie dało się niczego w niej dopatrzyć. -> Nieważne, że książka zgniła do tego stopnia, że, poza kilkoma rozmazanymi zdjęciami lam, zebr oraz słoni, nie dało się niczego w niej dopatrzyć.
Danka uwielbiała swój skarb, nazywając go Wielkim Albumem Zoo i pewnie, gdyby w losy świata wliczone były bardziej spokojne dni, nie jadłaby mięsa, -> Danka uwielbiała swój skarb, nazywając go Wielkim Albumem Zoo, i pewnie, gdyby w losy świata wliczone były bardziej spokojne dni, nie jadłaby mięsa,
Tak się na szczęście nie stało, ale “Magnus Radicula”, czyli “Wielki Korzonek”, czy też “Wielka Marchewka” naruszyła płyty tektoniczne, wznosząc do atmosfery tony pyłu. -> Tak się na szczęście nie stało, ale “Magnus Radicula”, czyli “Wielki Korzonek” czy też “Wielka Marchewka”, naruszył płyty tektoniczne, wznosząc do atmosfery tony pyłu.
— No co — rzucił, na jakieś piętnaście minut przed zderzeniem. -> — No co?(w tym miejscu nie jestem pewny) — rzucił na jakieś piętnaście minut przed zderzeniem.
wprawiając w ruch mechanizm sprężynowy, prowadzący po ścianie, aż do dachu i zakończony paletą długich gwoździ. -> wprawiając w ruch mechanizm sprężynowy prowadzący po ścianie aż do dachu i zakończony paletą długich gwoździ.
ale potem, jakby suma łowiła. -> ale potem jakby suma łowiła.
— Noo, wszystkie te zagadkhi, mówione wierszem. -> — Noo, wszystkie te zagadkhi mówione wierszem.
Nie miała pojęcia czemu zwierza się ptaszydłu ze spraw intymnych. -> Nie miała pojęcia, czemu zwierza się ptaszydłu ze spraw intymnych.
Mówiąc o “tych sprawach” czuła się zupełnie obojętnie. -> Mówiąc o “tych sprawach”, czuła się zupełnie obojętnie.
Ten, przy asyście donośnego krakania podwoił pracę, -> Ten, przy asyście donośnego krakania, podwoił pracę,
Gdy człowiek jest głodny to jest, jak widzę wstanie nawet złamać ojcowski zakaz, żeby się najeść bardzo mi się podoba nazwa Wielki Korzonek w ziemię uderzył wielki asteroid pięć
Komentarze (44)
Pomaga mi takie coś
Tak więc, dzięki, że jesteś i sorry, że troszkę drewniany start
"Oczy jego prawego łba zalśniły rozbłyskiem żółtego jak złoto światła." - trochę nie kupuje tego 'żółtego jak złoto' bo to takie w stylu 'niebieskiego jak księżyc'. Hmm. Świetliste jak złoto - ok. Żółte jak złoto - noooope.
"Zastygła, patrząc na brata, który kimał w najlepsze obok niej." - niej tu bym wyrzuciła bo niepotrzebne
Hah, czytam "Stworek ponownie przysiadł na skraju dachowej wyrwy." i mi sie przypomniało. A se wkleje bo jakbym z pamięci pisała to bym pewnie błędów narobiła i wstyd :P
Otworzyłem okno zatem... Szumiąc skrzydły, z majestatem,
Wzleciał ciężko Kruk wspaniały, jakby czarny piekieł stróż.
Nie pozdrowił mnie ukłonem, okiem powiódł w krąg zamglonym
I siadł z pańskim jakimś tonem pośród dwóch kamiennych kruż –
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż.
Usiadł tam – nic więcej już.
Poszedłeś o krok dalej - twój kruk ma dwie głowy :P
"- Nie jestem dzieckiem –" - brak myślniczka dialogowego w sensie pauzy
Tekścik bardzo zacny, choć z horrorem mało ma wspólnego. Ale klimat zaiste gruby. Postać kruka - bardzo dobra. Robi tu całą robotę. Dziewczynka taka se, jak to dziewczynki.
Zostawiam piąteczkę i chylę czoła.
Pozdrowionka.
Zacny Twój wierszyk - daj przypis mie.
Jeśli i dzie o wątpliwości.
Ze złotem racja. Gównianie brzmi
Obok niej - pomyślę (50%)
Koreańskie pozdrowienia przeczyłam Kim ju no Ci du żo zdro wia.
http://home.agh.edu.pl/~szymon/raven.shtml
Koniecznie przeczytaj przekład Zenona Przesmyckiego. Reszta przekładów moim zdaniem słabsza.
Pozdro.
"Krok za krokiem. Lub raczej pełz za pełzem." - to dobre ;)
"Z tego, co mówił tatko, asteroida przyleciała z kosmosu i była wielka na siedem boisk piłkarskich. " - i tym mnie ostatecznie przekupiłeś :D
To taka byłaby mniej więcej jak ta, która wg szacunków wyrąbała krater Chicxulub w Meksyku, kończąc Kredę i zbiegając się z jednym w większych wymierań (m.in dinozaurów). Myślę, że my, gdyby siupnęła w dzisiejszych czasach raczej byśmy się nie ostali. No może uchowałyby się jakieś pojedyncze, nieliczne enklawy składające się z ludzi typu "preppersi" czy "surwiwalowcy". Ale to tak ostrożnie szacując.
"niemalże wytrącając zieloną planetę z orbity." - "lekko" przesadziłeś ;) "Niemalże" cię uratowało ;)
"Tatko odparł, że skutków zderzenia nikt nie jest w stanie przewidzieć. Że może być naprawdę nieciekawie." - Tatko ma rację ;)
Nie będę pisać, co sądzę, bo już ty dobrze wiesz co ;)
Pozdrowionka :)
Analizowałam to, jak pisałam "swoją" Asteroidę. Siedem boisk to tak około do kilometra będzie. I tu zależy, czy krzemianowa czy metaliczna. Zostawiłabym tak jak jest.
Jeśli maja przetrwać nieliczni - zostaw - taki spadek spowoduje wyrzucenie w powietrze materiału, który może się unosić w powietrzu przez kilka lat, co równa się zmianom klimatycznych podobnym do zimy nuklearnej. Co by nie mówić, to po Kredowej klęsce uchowały się właśnie m.in. ssaki (w jamach i norkach) ale jednak ;))
I te wierszyki ptaszydła.
A poza tym potrafisz odmalować biedę człowieka, że aż serce ściska.
Nie wiem, co będzie dalej, ale aż strach Ciebie czytać
Pozdrówka
Dzięki miss Fell. Zobaczymy jak pójdzie.
Dzięki za wizytę, Tanaris.
"do złamania tatkowego zakazu" - jak słodziasznie
"zaś jego o dwa lata starsza siostra ssała kciuk, tuląc do piersi atlas ze
zwierzętami" - przesłodko (przyznaj się kto Ci to pisał xd)
1.Myślisz, że kiedyś uderzy w nas asteroida?
2. Pisałeś już coś o korzonku... Wiersz chyba, albo źle kojarzę. I pedziałeś wtedy, że to odnoga do dłuższego tekstu! Albo mam majaki...
"Stuknęli się butelkami, a po chwili tatko przyszedł do ich pokoju. Jakiś czas później wszystko zaczęło się trząść" - dobre zakończenie myśli. Przypomniała mi się znajoma,której powódź zalała chałupę po dach, a ona nawet pół szmaty nie uratowała, bo cała rodzina (pomimo coraz bliżej podchodzącej wody) była septyczna do "tej całej paniki". Ot, dygresja.
"A jakby tego wszystkiego było mało, przez wyrwę w dachu bezczelnie zaglądał ptak. Dwugłowy, większy od kruka" - to mi się widzi, z serii "mocno obrazowe"
"Lewy łeb się zamyślił, pozwalając prawemu ponownie przejąć kontrolę" - spoko ptak, gada wierszem, szlachecko zaciąga, podoba mi się postać, choć to nie mój klimat, gadające zwierzaki (to mi właśnie w tym momencie przypomniało, że Lea słyszała rudego psa w pierwszych częściach, a potem o nim... zapomniałam i porzuciłam wątek...)
"projekhcją senną" - o, tym bardziej kupuję
Nie jest to Pincet czytane przez mła wczoraj, gdzie dopracowanie aż wyłazi z liter, flow aż bije po oczach, zdania aż się wyrywają, żeby je pochłonąć, ale! Ale scenki przyjemne, język lekki i klimat wciagający. Czekam na kolejne, don Canualdo :)
"o mi właśnie w tym momencie przypomniało, że Lea słyszała rudego psa w pierwszych częściach, a potem o nim... zapomniałam i porzuciłam wątek...)" - haha, pinknie.
Ok. IWm, że nie Twój klimat, wiem, że nie Pińcet.
Na dodatek pierwsze części mogą "trącić myszką" i nie mam na myśli komputerowej.
Spokojnie - są różne gusta - gatunkowe tym bardziej. Czytaj, jeśli masz chęć, ale na siłę nie szukaj achów ;)
Miałabym więcej czasu, to wzięłabym się za Twój (25- częściowy, bodajże? ) horror.
Na razie odkładam na półkę "w przyszłości". W każdym razie winszuję świetnego pomysłu, napisanego naprawdę fajnym stylem.
Aha, i jeszcze : "Wtedy się naprawdę obudziła." - "się" dałabym po "naprawdę".
Pozdro serdeczne
Z Twoją wrażliwością i umiejętnością analizy, to bardziej moje Tw1-3 + 5 i "Płaskie kamyki..."
Tam tak.
Ale to, przynajmniej 5,6 części - bo już są - wydają się naprawdę bez szału.
Z Twoją wrażliwością i umiejętnością analizy, to bardziej moje Tw1-3 + 5 i "Płaskie kamyki..."
Tam tak.
Ale to, przynajmniej 5,6 części - bo już są - wydają się naprawdę bez szału.
Co do Tw - chyba nie czytałam żadnego, inicjatywa też mi obca. Muszę kiedyś zajrzeć.
Nieważne, że książka zgniła do tego stopnia, że poza kilkoma rozmazanymi zdjęciami lam, zebr oraz słoni nie dało się niczego w niej dopatrzyć. -> Nieważne, że książka zgniła do tego stopnia, że, poza kilkoma rozmazanymi zdjęciami lam, zebr oraz słoni, nie dało się niczego w niej dopatrzyć.
Danka uwielbiała swój skarb, nazywając go Wielkim Albumem Zoo i pewnie, gdyby w losy świata wliczone były bardziej spokojne dni, nie jadłaby mięsa, -> Danka uwielbiała swój skarb, nazywając go Wielkim Albumem Zoo, i pewnie, gdyby w losy świata wliczone były bardziej spokojne dni, nie jadłaby mięsa,
Tak się na szczęście nie stało, ale “Magnus Radicula”, czyli “Wielki Korzonek”, czy też “Wielka Marchewka” naruszyła płyty tektoniczne, wznosząc do atmosfery tony pyłu. -> Tak się na szczęście nie stało, ale “Magnus Radicula”, czyli “Wielki Korzonek” czy też “Wielka Marchewka”, naruszył płyty tektoniczne, wznosząc do atmosfery tony pyłu.
— No co — rzucił, na jakieś piętnaście minut przed zderzeniem. -> — No co?(w tym miejscu nie jestem pewny) — rzucił na jakieś piętnaście minut przed zderzeniem.
wprawiając w ruch mechanizm sprężynowy, prowadzący po ścianie, aż do dachu i zakończony paletą długich gwoździ. -> wprawiając w ruch mechanizm sprężynowy prowadzący po ścianie aż do dachu i zakończony paletą długich gwoździ.
ale potem, jakby suma łowiła. -> ale potem jakby suma łowiła.
— Noo, wszystkie te zagadkhi, mówione wierszem. -> — Noo, wszystkie te zagadkhi mówione wierszem.
Nie miała pojęcia czemu zwierza się ptaszydłu ze spraw intymnych. -> Nie miała pojęcia, czemu zwierza się ptaszydłu ze spraw intymnych.
Mówiąc o “tych sprawach” czuła się zupełnie obojętnie. -> Mówiąc o “tych sprawach”, czuła się zupełnie obojętnie.
Ten, przy asyście donośnego krakania podwoił pracę, -> Ten, przy asyście donośnego krakania, podwoił pracę,
Zaciekawiło do dalszego czytania. Pozdrawiam!
Dzięki serdeczne za ten, poniekąd niespodziewany (ale bardzo miły) nalot.
Pozdrawiam również.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania