Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 20

Azyn zachowując wyjątkową czujność, klucząc dla zmylenia tropiących go psów dotarł do kryjówki w schowku na szczotki, w którym pozostawił Primę. Księżniczki w środku nie było, nie pozostawiła dla niego żadnej wskazówki dokąd się udała i gdzie powinien jej szukać po powrocie. Natychmiast odrzucił możliwość odkrycia jej, ponieważ z pewnością w całym domu byłoby z tego powodu głośno. Jedynym sensownym wytłumaczeniem było, że ona postanowiła również wziąć udział w straszeniu Roksany. Niestety nic nie mógł na to poradzić, na wszelką perswazję było już za późno i mógł tylko czekać na jej powrót. Nerwowo chodził po niewielkim nawet dla niego pomieszczeniu i w pewnym momencie jego uwagę zwróciły pozostawione okruchy jabłka noszące na sobie wyraźne ślady zębów szczura. Innego przedstawiciela ich gatunków nie było i w tym samym czasie z pewnością tutaj nie przebywał. Prima tak jak i on od czasu ucieczki z siedziby rady nie potrzebowali do życia jedzenia i picia, więc dlaczego jadła. Niepotrzebnie zostawiła ślady, a jej postępowanie w siedzibie ludzi było niewytłumaczalne i lekkomyślne.

Kiedy samiec zastanawiał się, co porabia i gdzie przebywa jego towarzyszka misji, ona wędrowała po gzymsie zewnętrznej ściany budynku. Elewacja była chropowata i dawała znacznie większe możliwości dla przemieszczania się szczura niż jakby była gładka, lecz Prima była okaleczona przez to była mniej sprawna ruchowo, jednak słuch i węch miała dalej doskonały. Dlatego usłyszała prowadzoną rozmowę ojca z córką o spaniu w jego łóżku. Po odgłosach potrafiła nawet określić kierunek w jakim obydwoje poszli. Gdyby nie dostrzegła jabłka pozostawionego przez osobę utrzymującą czystość w budynku nigdy by nie wpadła na pomysł z teatrem cieni. Szczury z natury unikały pokazywania się dla własnego bezpieczeństwa. Inaczej było z polującymi kotami, te do polowania na gryzonie umiejętnie wykorzystywały światło. Noc, odbicie, cień sprzyjały kocurom zwłaszcza czarnym i dawały im przewagę w łapaniu. Najszybciej i najłatwiej ich łupem padały myszy i niedoświadczone młode szczury, lecz bywały przypadki pochwycenia doświadczonego osobnika stosując technikę teatru cieni.

Prima, mocno zgrzana, pomimo panującej na zewnątrz minusowej temperatury z uporem brnęła po oblodzonym gzymsie z wydrążonym jabłkiem zatkniętym na ogonie. Jej wysiłek przyniósł efekt tego była pewna, w końcu dotarła do zasłoniętego okna, zza którego dochodziło głośne chrapanie. Przeszła jeszcze kawałek i ulokowała się dla bezpieczeństwa rozciągając płasko na oblodzonym parapecie. Ogonek ozdobiony na końcu główką zrobioną z jabłuszka uniosła do góry i czekała na rozstąpienie się chmur zasłaniających światło księżyca.

Dziewczynka nie mogąc spać z powodu głośnego chrapania ojca i jego rzucania się podczas snu, wstała zabierając poduszkę z łóżka i usiadła na podłodze w rogu sypialni. Dłońmi zakryła uszy i zamarła bez ruchu czekając aż coś się zmieni, najlepiej uspokoi. Ojciec dręczony koszmarami zaczął mówić i krzyczeć przez sen. W niewygodnej pozycji próbowała zasnąć, lecz to przychodziło jej z trudem, była jak inne dzieci w jej wieku przyzwyczajona do wygodnego łóżka. Godziny, a może minuty strasznie powoli mijały .Od opierania się o ścianę rozbolały ją plecy i nóżki ścierpiały. Starała się zmienić niewygodną pozycję ciała i ułożyć zwinięta w kłębek na miękkiej poduszce. Nagle dostrzegła przed sobą na ścianie niewyraźny cień, który się poruszał. Wydawało się jej, że ciemna postać przyszła do jej taty i go męczy, ponieważ mamrotanie wyraźnie się nasiliło, choć dalej było niezrozumiałe. Wyobraźnia w jej głowie podpowiadała różne scenariusze, lecz najbardziej wiarygodnym był ten o duszy, o którym słyszała od księdza na dzisiejszej lekcji katechezy. Odruchowo zaczęła przypominać sobie o czym mówił, lecz w pewnym momencie dotarło do niej pytanie tej nowej.

- Dlaczego Bóg pozwala krzywdzić dzieci?

Katecheta nie odpowiedział wprost, tylko zaczął zagmatwanie i rozwlekle mówić jakby wszyscy w klasie oprócz niego byli niedorozwinięci umysłowo. Nawet jej takie marudzenie przeszkadzało, lecz ojciec nie pozwoliłby swojej córce i nikomu innemu na stawianie duchownych w kłopotliwej sytuacji. Sprawy kościelne jego zdaniem miały się toczyć własnymi ścieżkami i chcąc utrzymywać dobre stosunki zawsze wspierał kler bardzo hojnie finansowo. Stale podkreślał przy każdej sposobności o przychylności dla jego poczynań władz kościelnych. Jednak ta okropna dziewczyna przebrana za arlekina nie znała tej zasady i powiedziała księdzu, żeby się streszczał, precyzyjnie wypowiadał, ponieważ skoro oni są młodsi, mniejsi to nie znaczny, że głupi, podobało jej się, gdy zakazał nowej do końca lekcji, jakichkolwiek wypowiedzi.

W pewnym momencie zrobiło się jaśniej w sypialni ojca i postać widziana na ścianie stała się wyraźniejsza. Oderwała wzrok z łóżka, na którym spał tato i falując zbliżyła się do Roksany. Dziewczynka dostrzegła niewidziane wcześniej szczegóły, a zwłaszcza oczy skierowane na nią i te okropne zębiska w strasznej paszczy. Chcąc się ukryć i ochronić szybciutko zakryła głowę trzymaną poduszką. Okropnie się bała, że ją porwie, albo pożre, jednak nic takiego nie nastąpiło. Nawet sobie pomyślała, że przechytrzyła zjawę i ta odeszła do swojego świata. Wstrzymując oddech powoli uniosła troszkę materiału. Monstrum dalej było tylko mniej widzialne i ją szukało w sypialni ojca stale się przemieszczając. Prawdopodobnie pod wpływem strachu Roksana usłyszała ponownie słowa Marii,

- Posłuchaj szmaciana laleczko, jesteś wrednym bachorem, który wykorzystuje wpływy ojca, więc zapamiętaj. Każdej nocy od dziś nawiedzać twój dom będą złe demony do czasu aż w przebraniu arlekina nie przyjdziesz do szkoły z kanapkami dla głodnych.

Odruchowo uniosła głowę wystawiając ją z pod poduszki i się roześmiała bezwiednie. Demon szukający jej jakby tylko na to czekał i natychmiast zaatakował. Zlękniona zasłoniła się poduszką i czekała na to co za chwilę nastąpi. Nic się złego nie stało, widocznie nocne zjawy nie dostrzegają osłoniętych puchem. Próbowała bez względu na konsekwencje zawołać ojca, lecz żadne nawet najcichsze słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Strach uwięził jej głos i żaden dźwięk nie wydostał się z krtani, nawet ręce i nogi odmówiły posłuszeństwa. Pozostało jej tylko jedno do rana pozostać pod poduszką, strażniczką, gdzie czuła się bezpieczna.

Początkowo wymyślała najokrutniejsze kary dla nowej za nasłanie na nią demona, lecz z czasem zapragnęła żeby tamta odwołała straszydło. Może dlatego, że zaczęła obawiać się, że Maria naśle na nią więcej, skoro nie wie kto naprawdę za tą maską się skrywa i jakie ma zamiary.

Demon w sypialni ojca dalej był i polował prawdopodobnie dlatego, że kur nie zapiał skoro go nie było i go nie odwołał nawet o piątej nad ranem. Dopiero jak służba w domu rozpoczęła pracę on się wystraszył i znikł z sypialni. Roksana poczuła ulgę gdy uniosła kawałek poduszki i nie zobaczyła zjawy, tam gdzie stała prawie przez całą noc i nigdzie indziej.

Ciocia przerwała robienie kanapek dla dzieci w szkole i weszła do pokoju Marii. Dziewczynka już nie spała i kończyła ubierać się w strój stracha na wróble. Kiedy nałożyła maskę w kształcie dyni, już nawet niepoparzonej części twarzy nie było widać. To co zobaczyła ucieszyło ją, chociaż tego stroju najbardziej nie lubiła ze wszystkich wymyślonych przez męża. Prawdę mówiąc obawiała się, że dziewczynka po wczorajszym incydencie w szkole odmówi pójścia do niej.

- Kochanie do śniadania ściągnij ten hełm inaczej będziesz musiała pic przez rurkę – powiedziała z uśmiechem.

Dziewczynka bez sprzeciwu ściągnęła nakrycie głowy i podobnym gestem jak motocyklista przenoszący kask, przycisnęła do biodra dyniowata maskę. Śmiało przeszła obok zaskoczonej cioci i poszła do kuchni na śniadanie.

Wujek siedział już przy stole i z wielkiego stosu wziął dla siebie do jedzenia jedną kanapkę. Kiedy zobaczył siadającą naprzeciwko na krześle Marię zapytał.

- Z czym chcesz, dzisiaj mamy z szynką i serem?

- Nie ma takiej jak lubię z kiełbasą krakowską i ogóreczkiem korniszonem – usłyszał w odpowiedzi.

- Dla ciebie wszystko księżniczko – powiedział, odwracając się od stołu.

Niedaleko na szafce stał talerzyk z przyszykowanymi kanapkami, wziął go i postawił przed Marią mówiąc.

- Proszę i życzę smacznego.

W zamian ujrzał najszczęśliwszy uśmiech świata, chociaż w wykonaniu na oszpeconej twarzy. Jednak na tym dzień cudów się nie skończył, Marysia zerwała się z krzesła i podbiegła do wujka dając mu w policzek całuska.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 20.07.2018
    Witam
    No i proszę zaczęła się akcja zastraszenia Roksany. Jednak dziewczynka nie bardzo jest zastraszona. Więc czekamy na efekty.Maria natomiast jest bardzo roztropną dziewczynką.
    Poruszasz ważny problem ksiądz, a katecheza.
    Pozdrawiam serdecznie
  • "- Dlaczego Bóg pozwala krzywdzić dzieci?"
    Niby mimochodem ale, to jest kluczowe pytanie. Można Boga o wszystko oskarżać, ale tak naprawdę, wszystko robią ludzie, którzy szczycą się tym, że mają wolną wolę. Niestety jeśli człowiek ma mieć wolną wolę do robienia dobra, taką samą wolę ma do robienia...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania