Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 30

Wyjaśnienie Ari dla Skorupki było tak samo mało zrozumiałe jak cała reszta w ostatnim czasie, co go otaczała i w jakiej uczestniczył. Postanowił nie drążyć dalej tematu i zostawić do czasu, aż sam będzie gotowy akceptować coś w pełni dla niego w tym momencie niejasnego. Zadowolił się chwilą i skupił się na dotrzymywaniu kroku Ari zmierzającej za rodzicami do domu. Jako ostatni wszedł do budynku wprost do sieni z posadzką ułożoną tak jak kiedyś z czerwonej cegły klinkierowej, tylko ta była bardzo równa jakby ją wykonano zaledwie wczoraj. Zaraz po lewej stronie zobaczył wejście do pokoju dziennego z aneksem kuchennym mocno wymieszanym stylistycznie, lecz całość doskonale komponowała się ze sobą. Wnętrze swoją jasność zawdzięczało czterem niewielkim oknom skierowanym na trzy strony świata. Przed sobą zobaczył nakryty dla czterech osób stół. Z prawej strony była postawiona z kafli kuchnia. Wysoka jakość obudowy sugerowała, że musiała sporo kosztować. Palenisko znajdowało się po drugiej stronienie przy ścianie, na którą patrzył i nie było widoczne podczas wchodzenia. Dlatego nie wiedział czym była opalana. Stalowa płyta była rozgrzana i z niej rozchodziło się przyjemne ciepło wraz z zapachem gotujących oraz smażonych potraw. Podłoga była bardzo czysta chociaż zrobiona z surowego drewna i niczym nie zakonserwowana. Jednak nawet ślad brudnego buta nie brudził jej powierzchni. Kuchnia połączona z pokojem dziennym była wyjątkowo przyjazna i kiedy się do niej weszło, to nie chciało się z niej wychodzić, nawet po posiłku.

- Chciałem się odświeżyć, po długiej podróży – powiedział po wejściu do kuchni Skorupka.

- Łazienka jest za schodami – odpowiedział ojciec Ari.

Cała łazienka była wyłożona seledynowymi płytkami i w takim samym kolorze była cała armatura. Nic oprócz lustra nie odbiegało od tej barwy. Jeden koloryt dominujący w całym pomieszczeniu był często nieosiągalnym marzeniem nie jednej pani domu. Wystająca ze ściany muszla klozetowa nie zrobiła na gościu większego wrażenia, ponieważ dość często spotykał takie rozwiązanie. Jednak kiedy podszedł do umywalki i odkręcił pokrętła, podczas mycia rąk pewien szczegół przyciągnął jego wzrok. Postanowił się temu przyjrzeć i podszedł z boku. Grubość ściany wynosiła pół centymetra i była grubością samej płytki, która po obu stronach została pokryta glazurą. Ukrycie w niej rur, podłączenie do nich baterii i powieszenie na takiej ścianie ciężkiej umywalki było niemożliwe. Kiedy sobie to uświadomił, podszedł ponownie do baterii umywalkowej i ponownie odkręcił kran. Woda ciepła i zimna silnym strumieniem wylatywała i bez problemów znikała w umywalce pozbawionej syfonu. Ktoś nadzwyczajnej w świecie zapomniał o odpływie, lecz w jakiś sposób spowodował, że znikała w seledynowej porcelanie. Podobne rozwiązania zauważył w pozostałych częściach łazienki, ale sposobu oświetlenia nie był w stanie rozgryźć. Pomieszczenie było nadzwyczaj widne pomimo braku okna i punktu świetlnego. Wyglądało tak jakby z każdej strony do wnętrza dostawała się identyczna ilość jasnych promieni. Dlatego nigdzie nie dostrzegł swojego cienia. Postanowił dla swojego dobrego zdrowia psychicznego powrócić do kuchni i coś zjeść, a w tym czasie o ile będzie miał sposobność spokojnie wszystko przemyśleć.

- Smacznego – powiedział czekającym z jedzeniem na niego.

Zajął ostatnie wolne miejsce i zachęcony gestem pani Ewy sięgnął jako pierwszy chochelką po zupę. Mieszając w wazie przez chwile zastanawiał się co jest w środku. Delikatnie zaczerpnął i przysuwając talerz żeby nie zachlapać obrusa nalał powoli. Przez chwilę przypatrywał się talerzowi i z zadowoleniem rozpoznał, że była to zalewajka grzybowa. Kiedyś jak był mały taką jadł i bardzo mu smakowała, lecz pomimo licznych podróży po całym kraju nigdy na nią nie trafił. Ari była następna w kolejności i jej talerz wypełnił barszcz królewski. Matce w udziale przypadł krupnik, a ojcu kapuśniak. Skorupka nie wiedział w jaki sposób coś takiego było możliwe i przy drugim daniu obiecał sobie, że bardziej będzie uważał, co kto dostanie do jedzenia i jak. Był zbyt skupiony na obserwowaniu potraw i dopiero powtórzenie pytania pani Ewy, zmusiło go do dołączenia się do rozmowy przy stole.

- Wojsławie, sądząc po załadowanym samochodzie, tym razem jesteś zadowolony z licytacji dzieł sztuki.

Pytanie było tak zaskakujące, że mało nie zadławił się przy przełykaniu.

- Przyznam się szczerze, że nigdy wcześniej nie byłem uczestnikiem tak niezwykłych wydarzeń. Nawet nie potrafię wytłumaczyć sobie czego byłem świadkiem – mówiąc to patrzył na Ari.

- Mamo wiesz jak Wojsław przeżywa każdy zakup antyku i jego sprzedaż. Tym razem zgodnie z moja sugestią zadeklarował zakup całej kolekcji i dom akcyjny z ochotą przystał na tą propozycję. Widocznie oni uważali podobnie jak ja, że lepiej sprzedać jednemu wszystko bez licytacji, niż znaleźć nabywców na te najbardziej poszukiwane, a z pozostałymi mieć problem. Często po zakończonych aukcjach nie mogą na mniej chodliwe rzeczy uzyskać przyzwoitej ceny i w konsekwencji osiągają znacznie mniejszy zysk.

- Tak to już jest, że pieniądz rządzi światem. Jak zjemy obiad pomogę jak zawsze w noszeniu do galerii – powiedział pan Leon.

- Tylko poukładajcie od razu wszystko starannie, zamiast wrzucać w pospiechu na stertę – dodała pani Ewa.

- Zawsze uważam jak wnoszę.

- Tak – powiedziała do niego żona i dodała – to dlaczego ostatnio stłukłeś ten kryształowy kieliszek z siedemnastowiecznego kompletu?

- Każdemu może się zdarzyć, to był wypadek przy pracy.

Skorupka tak się skupił w wsłuchiwaniu wymiany zdań miedzy małżonkami, że posprzątanie po pierwszym i sposób nakładania drugiego dania mu całkowicie umknął. Kiedy spojrzał na swój talerz miał nałożoną baraninę z kapustą włoską. Pan Leon zajadał się befsztykiem wołowym, Ari potrawką z indyka, jej mama linem z kwaśną kapustą. Jedzenie popijali białym, różowym i czerwonym winem doskonale dobranym do jedzonej potrawy. Przynajmniej takie w swoim kieliszku miał on – Wojcek. Dawno siebie w myślach tak nie nazwał i na wspomnienie tego głośno się roześmiał.

- Co ciebie tak rozbawiło? – zapytał pan Leon.

- Przypomniało mi się jak byłem mały i tacie na przyjęciu ze stołu podprowadziłem jego kieliszek wina. Było znacznie gorsze od tego – uniósł swój kieliszek do góry – jednak nakrzyczał na mnie – Wojcek, pijaku zostaw moje wino.

Rozmowa zeszła na tematy związane z przygodami z dzieciństwa i z tego powodu jedzenie obiadu zajęło sporo czasu. Zaraz po obiedzie Skorupka chciał koniecznie zobaczyć galerię, o której wspominał ojciec Ari. Jednak pan Leon musiał pomóc żonie przy tradycyjnym zmywaniu, a córka im towarzyszyła. Rozumiał potrzebę spędzania wspólnie czasu i pozostawił i samych. On ponaglany własną niecierpliwością wybrał się na poszukiwania. Logicznym miejscem na umieszczenie przez Ari mini galerii wydawały się niewielkie budynki gospodarcze. Otworzył drzwi byłej stodoły i aż cofnął się w pierwszej chwili z wrażenia. Ocenił bryłę budynku i ponownie spojrzał do wnętrza. Nie mógł się mylić w swojej ocenie. To co kiedyś było może i stodołą w wewnątrz było kilkakrotnie większe niż z zewnątrz. Całe pomieszczenie było wypełnione dziełami sztuki. Spoglądał na obrazy, które wydawały mu się znajome i nie mógł się mylić były to dzieła zaginione w czasie drugiej wojny światowej. Często przeglądał katalogi i miał nadzieje, że pewnego dnia w jakieś dziurze odkryje któryś z nich. Teraz widział prawdopodobnie wszystkie i mógł je podziwiać w jednym miejscu. Pierwszym przykuwającym uwagę był „Bukiet kwiatów” data powstania tysiąc siedemset czterdziesty czwarty, „Burza na Teufelsmoor koło Worpswede” z tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego szóstego roku, „Chłopka” z tysiąc osiemset trzydziestego piątego roku, „Ciężki ładunek” z tysiąc dziewięćset ósmego roku, „Cisza leśna” z tysiąc osiemset siedemdziesiątego ósmego roku, „Dolina Czerwonej Wody” z tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego roku, „Dolina Lauterbrunn” z tysiąc osiemset dwudziestego dziewiątego roku, „Dziewczyna z gołębiem” z tysiąc siedemset pięćdziesiątego czwartego roku, „Dżuma” z tysiąc dziewięćsetnego roku, „Flisacy karpaccy” z tysiąc dziewięćset dziesiątego roku, „Jazda życia” z tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego siódmego roku, „Jezioro Keller w pobliżu Eutin” z tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego ósmego roku, „Kiermasz”, „Kolos rodyjski” z tysiąc sześćset dziesiątego roku, „Kobiety kąpiące się w strumieniu” z tysiąc siedemset siedemdziesiątego trzeciego roku, „Kozie Grzbiety” z tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego ósmego roku i wiele innych.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Keraj 17.09.2018
    Można się w tym świecie obrazów zatracić
  • Pasja 17.09.2018
    Witam
    Takie tajemnicze zawsze wywołują zawrót głowy i można naprawdę uwierzyć że jest się wariatem. Czy Skorupka dowie się co jest grane?
    Bo to co się dzieje wokół niego jest niewiarygodne.
    Pozdrawiam
  • Kolejne wątki, kolejne zagadki... Masz gdzieś worek z pomysłami? :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania