Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 31

Kolekcja oszałamiała swoim unikatowym bogactwem i największe muzea świata stoczyłyby ciężki bój, żeby te obrazy mieć u siebie. Jedynie zastanawiające było to, że pachniały nowością, na części z nich nawet dobrze farba nie wyschła, więc musiały być to falsyfikaty. Odkrycie to uspokoiło go na tyle, że zaczął dotykać płótna i przypatrywać się im wnikliwie. Prawdopodobnie był jedynym człowiekiem na świecie, oprócz autorów, którym było to dane. Pozostali mogli najwyżej patrzeć trzymając nakazany przez ochronę dystans, a zwłaszcza ręce przy sobie. Między ramami sporych obrazów dostrzegł wąskie białe drzwi. Powodowany ciekawością podszedł i je uchylił. Przez powstałą szparę zobaczył przeogromną kolekcję białej broni. Nigdy, jak nie musiał nie używał noża. Teraz nie wiedzieć dla czego koniecznie chciał spojrzeć na wszystko z bliska. Miał przed sobą szable, miecze, sztylety, bagnety, kindżały od najprostszych wyjątkowo tanich i z kiepskiej jakości stali, po wspaniałe wysadzane drogimi kamieniami. Najbardziej okazałe były prawdziwymi dziełami sztuki przez to wydawały się mniej śmiercionośne od pozostałych i pretendowały dla postronnego obserwatora jako noże do papieru.

Skorupko podczas oglądania ekspozycji, zobaczył kunsztownie wykonany złoty miecz z przepiękną grawerką, który przez swoją delikatność z pewnością służył jako paradny albo koronacyjny. Dwoma palcami lewej dłoni dotknął głowni, lecz wizja jaka go w tym momencie nawiedziła była mało przyjemna. Postanowił spróbować z pozostałymi eksponatami, które również przy dotyku opowiadały mu swoją historię od chwili powstania. Cześć odbieranych obrazów była nieprzyjemna, ponieważ widział oczami człowieka trzymającego w dłoni oręż, zadającego śmiertelny cios w nie zawsze w honorowym pojedynku i słusznej sprawie. Ostatnie tchnienie przeciwnika przenikało psychikę Wojsława jakby wykonawcą był on. Przemieszczając się bez określonego planu i starając się trzymać ręce przy sobie, dotarł do bardzo starego około trzy metrowego kamiennego posagu jakiegoś rycerza, opierającego swoje ręce na jelcu miecza z czubkiem ostrza umieszczonego miedzy stopami. Piaskowiec był zwietrzały i detale, które nadawały kiedyś indywidualności postumentowi stały się niewidoczne. Próbował wypatrzeć jakieś zachowane szczegóły, więc przyglądał się z bliska antykowi. Skupiony na klamrze pasa nieznanego kształtu, niespodziewanie usłyszał za sobą niewyraźny szum i poczuł delikatny ruch powietrza, jakby spowodowany niewielkim machnięciem skrzydła ptaka przelatującego bardzo blisko. Wrodzony gdzieś głęboko impuls podświadomości zadziałał automatycznie, pod jego działaniem koniecznie potrzebował broni. Jego ruch ręką w kierunku kamiennego miecza był wyjątkowo szybki. Dla samego Skorupki stał się zaskoczeniem, ponieważ musiał być wyćwiczony przez lata intensywnymi treningami. Dłoń kierowana nieokreśloną siłą trafiła idealnie w rękojeść i bez problemu wyszarpnęła miecz z rąk posągu. Wyglądało to tak jakby on pragnął go właśnie jemu oddać. Wykonał niewiarygodnie szybki skłon, półobrót i bez zastanowienia ciął. Wtedy dopiero przestraszył się swojej reakcji, lecz było już za późno. Ostrze z rozmazanym ciągnionym za sobą błyskiem światła powodowanym szybkością pomknęło i przeniknęło bez oporu przez rękę i tułów postaci z legend. Zamrugał oczami z zaskoczenia i popatrzył jak ciało potężnie zbudowanego Anioła rozdziela się na dwie części.

- Uważaj! – usłyszał za sobą krzyk Azyna.

Wtedy podobnie, jak baletnica ,która na dźwięk muzyki rozpoczyna taniec, tak on pod wpływem ostrzeżenia zaczął wykonywać półobrót, by dostrzec mknące w niego ostrze. Nie miał najmniejszej szansy na odparowanie ciosu, ponieważ jego miecz w tym momencie był przy nogach. Potrzebował czasu by wyjść z opresji i otrzymał go od szczurów, które jedno po drugim z boku pomknęły na spotkanie płazu miecza przeciwnika. Prima, a później Azyn uderzając w oręż zostali rozcięci na dwie części. Ich poświecenie spowodowało, że śmiertelny cios minął Skorupkę o włos. Jednak dało atakowanemu czas na wykonanie uniku i zadanie ciosu. Ostrze miecza Wojsława z wielką szybkością dotarło do szyi i ramienia trzymającego miecz napastnika. Głowa jeszcze przez chwilę znajdowała się na swoim miejscu, lecz ręka obciążona ciężarem oddzieliła się od ciała. Nogi atakującego ugięły się i przyrośnięte do ciała skrzydła pociągnęły umierającego w tył. Przechył spowodował, że głowa spadła na posadzkę i potoczyła się jak piłka.

Skorupko zaskoczony tym, co przed chwilą nastąpiło rozglądał się bezwiednie niewidzącymi oczami. Umysł jego nie był w stanie zapanować nad widokami wydarzeń, które przed chwilą nastąpiły. Pierwsze myśli jakich był pewien dotyczyły trzymanego w rękach ciężaru. Pochylił głowę i spojrzał w dół. W prawej ręce trzymał rękojeść lśniącego miecza niezwykle kunsztownie wykonanego. Jako długoletni bywalec na aukcjach antyków, choć nie był specjalistą od białej broni, wszelkie swoje wcześniejsze zakupy na handel konsultował ze znawcami, teraz widząc niezwykły miecz był przekonany o jego unikalności i niepowtarzalności.

Dopiero po zmniejszeniu adrenaliny dostrzegł cztery niewielkie kawałki oddalone od siebie, które przed chwilą były dwoma szczurami. Od dzieciństwa nie cierpiał gryzoni, a zwłaszcza szczurów i bał się ich, podobnie jak zdecydowana większość ludzi. Teraz odczuł wahanie nastroju, ponieważ zawdzięczał im życie. Wcześniej przez nieustający ból pragnął śmierci, lecz gdy ona zaglądnęła mu w oczy, nie chciał zginąć. Primie i Azynowi z całego serca dziękował za ocalenie. Doskonale wiedział, że oboje pragnęli żyć i chronić tylko Ari, więc dlaczego przyszli mu z pomocą. Takie pytanie jako pierwsze nasunęło mu się na myśl. Natomiast inne powiedział na głos.

- Dlaczego zostałem zaatakowany przez te dziwne stwory, przecież ja niczego złego nie zrobiłem. Czyżby one miały chronić wstęp do galerii, a ja bez pytania wszedłem i naruszyłem zasady?

Jego rozchodzący się w pomieszczeniu głos przywołał go do rzeczywistości. Przezwyciężając własną niechęć do oglądania makabrycznych scen, zmusił się do spojrzenia na swoje ofiary. Zasiekane przez niego truchła wcale nie wyglądały już jak postacie z dziecinnych obrazków. Nie było nic w nich przyjemnego, za to emanowały dalej grozą. Nawet martwe robiły na nim piorunujące wrażenie. Wydawało się, że za chwilę ich ciała połączą się i powstaną by dokończyć rozpoczęte dzieło. Choć po zastanowieniu się nad taka możliwością, wydawała mu się głupia. Dla pewności postanowił zabrać ich leżące na posadzce czarne miecze. Nigdy nie widział takiego metalu i gdyby nie słyszał wydającego przy spotkaniu z kamienną podłogą dźwięku, pomyślałby z pewnością o ich wykonaniu z jakiegoś włókna albo sztucznego tworzywa.

Własny miecz skierował na najbliższego martwego Anioła. Ostrożnie zbliżył się do niego bez odrywania oczu od przeciwnika. Powoli kucając z chylił się obok rękojeści czarnego miecza i dotknął palcami lewej ręki. Zimno jakie poczuł przypominało te z krioterapii, lecz sięgnęło znacznie głębiej wprost do jego świadomości. Odskoczył jak oparzony i przerwał kontakt. Drugi raz nie zrobił tego samego błędu. Własnym mieczem odsunął czarny oręż, przy kontakcie odmiennych metali wzbudził iskry. Identycznie postąpił z drugą bronią, lecz nie wiedząc czemu starał się by oba czarne miecze się nie spotkały. Może kierowała nim jakaś irracjonalna obawa, że zwiększy dwukrotnie ich złą moc, albo same go zaatakują.

Kilkakrotnie obszedł w koło pobojowisko. Uspokoił się dopiero, jak nic nie wskazywało, żeby któryś z poległych miał samoistnie ożyć. Koniecznie musiał o całym incydencie powiedzieć Ari i na wszelki wypadek ostrzec jej rodziców. Jednak dalej bał się nieżywych Aniołów i postanowił na ich ciała położyć posąg, z którego zabrał miecz. Kiedy spojrzał w tamtym kierunku zamiast postumentu była niewielka kupa piachu. Najprawdopodobniej to on zniszczył antyczną rzeźbę, zakłócając jej równowagę, gdy zabrał ukryty w niej miecz. Musiała upaść i pod wpływem uderzenia rozpadła się w pył. Nawet miał z tego tytułu wyrzuty sumienia i z tego powodu na początku zaplanował w jakiś sposób połączyć większe kawałki kamienia. Niestety nawet najmniejszych nie dostrzegł, lecz zobaczył fragment metalu pokrytego patyną. Czubkiem miecza trącił znalezisko i odsłonił się większy fragment pokryty niespotkanymi wcześniej symbolami. Kojarzył się z medalem i wydawał się niegroźny. Spostrzeżenie uspokoiło na tyle Skorupkę, że się pochylił i podniósł przysuwając go w pobliże oczu. Pierwsze spostrzeżenie było trafne, w ręce trzymał okrągły medal przytwierdzony do łańcucha. Bardzo przypominał jakieś sportowe odznaczenie, tylko był zbyt ciężki. Wystarczyło by dotknął go palcami i patyna znikła, a wyłoniła się platyna i wtedy znaki zrobiły się czytelne.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 25.09.2018
    Witam
    Bardzo ciekawy opis ekspozycji broni białej broni. A potem walka Wojsława z posągiem i zwycięstwo dzięki Azynowi. Zakończenie po części wyjaśnia tajemnicę podziału posągu na dwie części.
    Pozdrawiam
  • Poświęcenie Primy i Azyna... Tak to jest nieraz trzeba oddać dwa życia za kila sekund?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania