Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 49

Skorupko powoli podszedł bliżej chcąc zrozumieć wypowiadane słowa. Mężczyzna posiadał widoczne uszkodzenia skóry, warg i języka. Podczas detonacji głowicy miał pecha, przebywał w pobliżu eksplozji i został śmiertelnie napromieniowany dawką powyżej dwudziestu Gy. Musiał wcześniej cieszyć się doskonałym zdrowiem skoro nie utracił przytomności zaraz po napromieniowaniu i miał dostatecznie dużo siły by dotrzeć do tego miejsca. Jednak wkrótce umrze na skutek ostrej choroby popromiennej, najdalej za dziewięć dni po wybuchu. Bezpośrednią przyczyną zgonu będzie uszkodzenie przewodnictwa nerwowego, zwłaszcza napsytycznego.

Wojsławowi, przysłuchującemu się dialogowi, wydawało się, że się przesłyszał, dlatego chcąc słyszeć wyraźnie, podszedł zbyt blisko Naznaczonej żeby mieć pole manewru w przypadku zagrożenia. Jednak temat jaki poruszał niewyraźnie mówiący mężczyzna wydawał się wprost niewiarygodny, lub świadczył o jego szaleństwie spowodowanym silnym napromieniowaniem jakie dostał. Wspominał i opowiadał o czymś, co nie istniało przynajmniej od siedemnastego wieku.

- Naziści w Niemczech po objęciu władzy zaplanowali stworzenie rasy nadludzi i wyhodowanie dla nich ulepszonych zwierząt domowych oraz dla podkreślenia donośności tego wydarzenia, odtworzenie gatunków wymarłych. Himmler przejął patronat nad realizacją kilku projektów. W tym celu zatrudnił najlepszych niemieckich naukowców, a po wybuchu drugiej wojny jego podwładni dołączyli do mocno zawansowanych już prac uwięzionych specjalistów z podbitych narodów. Odpowiedzialnym za przywrócenie wymarłego tura został członek SS Lutz Heck, znany zoolog. Chcąc zrealizować wytyczony program zmian genetycznej u zwierząt dzikich i domowych stworzył dwa ośrodki badawcze. Pierwszy powstał jeszcze przed wojną w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym na terytorium Niemiec. Natomiast drugi, bardziej okazały, miał powstać na terenie puszczy białowieskiej i przyległych terenach po przyłączeniu ich do Rzeszy. Hitlerowcy postanowili oczyścić z ludności polskiej białowieskie lasy oraz wsie, które przeznaczono do zalesienia. Utworzenie rezerwatu naukowo – myśliwskiego powierzono trzysta dwudziestemu drugiemu batalionowi niemieckiej policji, który chcąc wykonać wyznaczone zadanie, spalił trzydzieści cztery wsie i wysiedlił siedem tysięcy mieszkańców. Nigdy nie została ustalona liczba Polaków rozstrzelanych podczas policyjnej akcji oczyszczającej teren przeznaczony pod ośrodek. Jednak stałe zagrożenie ze strony polskiej partyzantki ukrywającej się na rozległym białowieskim terenie, pozwoliły pracującym tam nazistowskim naukowcom jedynie na niewielkie sukcesy. Całość dorobku naukowego genetyków hitlerowskich Niemiec pod naporem armii czerwonej została przewieziona na tereny Kornwalii i hrabstwa Devon. Akcja wywózki niewydarzonych turów powstałych z połączenia żubra z krową miała na celu ukrycie przez aliantami istnienie pierwszego ośrodka badawczego ulokowanego na dolnym Śląsku i działającego w przeciwieństwie do białowieskiego z sukcesem. Właśnie tam były przewożone okazy najbardziej zbliżone genetycznie do wymarłych turów. Najwięcej pochodziło z głównej ostoi z puszczy jaktorowskiej, gdzie w tysiąc sześćset dwudziestym siódmym roku padła ostatnia czystej krwi samica. Jednak istniejący tam od czternastego wieku obszar chroniony spowodował, że domowe bydło krzyżowało się z turami. Często sami chłopi chcąc mieć dorodne woły wyprowadzali swoje najlepsze krowy na leśne pastwiska. Dlatego proces przywrócenia turów z bydła domowego pochodzącego z tamtych terenów był najbardziej obiecujący. Najważniejszym kryterium do dalszych prac genetycznych była budowa zwierzęcia oraz jego wygląd. Podstawowym kolorem maści dorosłych samic turów w sezonie letnim jest rdzawobrunatny, a zimowy szarobrunatny. Sierść krowy wraz z wiekiem ciemniała, ponieważ na zmianę barwy miał wpływ zmniejszający się poziom żeńskich hormonów. Dojrzałe byki powyżej siedmiu lat dostawały letnią barwę czarną z odcieniem brunatnym i czarno-brunatną z odcieniem szarości w zimie. Dorosłe samce tura wyróżniała grzywka bardziej kędzierzawa i obfita niż u krów. Czarna, długa sierść na napletku byków nazywana pędzlem kontrastowała z jasnym podbrzuszem. Tury wyróżniały charakterystycznie wygięte rogi. Rosły równolegle na boki i wyginały się do przodu, po czym zakręcały się do środka, a później do góry. Taki kształt powodował, że rogi tura stojącego w normalnej pozycji, oglądanego z przodu, tworzyły poziomą elipsę otwartą od góry. Rogi oglądane u tura stojącego bokiem kierowały się do góry, a następnie wyginały do przodu i biegły szablasto wygięte do góry pod kątem około siedemdziesięciu stopni w stosunku do linii czoła i pyska. Rogi byków koloru kości słoniowej były dłuższe i grubsze niż u krów z końcami czarnymi.

Skorupko nie rozumiał przyczyny, oprócz zbliżającej się śmierci, skłaniającej umierającego do podzielania się jakąś dla niego jeszcze nie zrozumiałą tajemnicą. Jako poszukiwacz w przeszłości antyków spotykał czasami ludzi, którzy zanim sprzedali mu jakiś drobiazg musieli opowiedzieć jego historię i swoje przywiązanie do niego. Często po takiej prelekcji dopadał ich sentyment i transakcja nie dochodziła do skutku. Niestety nie zauważył w rękach przybyłego w niezwykły sposób jakichkolwiek dokumentów potwierdzających jego słowa. Prawdopodobnie wiedza, którą ranny posiadał skrywała się w jego głowie i z obawy, że ją wraz ze śmiercią utraci, starał się przekazać by ocalała. Ari nawet jednym słowem nie przerwała mówiącemu i nie poprosiła o jakiekolwiek wyjaśnienie. Dlatego on chcąc się przekonać, czy ma do czynienia z szaleńcem, zadał pytanie.

- Dlaczego pan nam to opowiada?

- Moja żona już zmarła na chorobę popromienną, a ja najwyżej jutro dołączę do niej. Zanim jednak to nastąpiło otrzymałem wizję i dzięki niej wiedziałem, że będziecie tędy wędrowali i to wam mam powierzyć opiekę nie tylko nad turami.

- Dużo ich jest? – zapytał Wojsław.

Spodziewał się odpowiedzi w rodzaju mniej niż dziesięć, ponieważ większej liczby przez wszystkie powojenne lata nie udałoby się utrzymać w tajemnicy, a i tak z każdym kolejnym rokiem prawdopodobieństwo odkrycia wzrastało. Jednocześnie tak niewielka populacja skazywała gatunek i tak na wymarcie z powodu zbyt bliskiego pokrewieństwa kolejnych pokoleń.

- Ubiegły rok był wyjątkowo dobry i teraz turów jest ponad pięć tysięcy.

Taka odpowiedź zaskoczyła nie tylko Ari i Skorupkę, lecz sądząc po reakcjach, wszystkich w grupie. Teraz już nikt nie miał wątpliwości, że mają do czynienia z szaleńcem, którego należałoby się pozbyć z uwagi na możliwość ujawnienia ich tajemniczego przemarszu. Wojsław już zaczął się zastanawiać, jak uwolnić się od chorego w humanitarny sposób nie skracając jego męki. Najłatwiej było go ściąć za pomocą miecza i ciało zakopać. Jednak taka postawa mogła zaszkodzić Naznaczonej i całej menażerii wędrującej z nią, a zwłaszcza podważyć jedność i wzajemne zaufanie przychodzenia sobie z pomocą.

- Wybaczy pan, lecz w okolicy nie ma nigdzie, aż tak wielkich obór w jakich można by było ukryć tak wielkie stado. Jego wyżywienie pochłonęłoby wiele tysięcy ton trawy i siana w ciągu roku, a jak można wszędzie dostrzec w okolicy nikt nie kosi trawy i nie gromadzi zapasów siana na zimę pomimo sprzyjających warunków pogodowych, nie licząc promieniowania – dodał Azyn podchodząc pokracznie w pobliże.

Ranny mężczyzna popatrzył uważnie na dziwnego latającego stwora. Chwile zastanawiał sie nad odpowiedzią lustrując każdy szczegół anatomii Azyna, by po chwili swój wzrok skierować na Primę, wilki i siedzącego na gałęzi kruka obserwującego całe wydarzenie.

- Jest was spora gromadka, więc sądząc po waszej różnorodności bezpiecznie mogę ujawnić kolejną tajemnicę. Czy słyszeliście o Sasquatch? – zakończył swoja wypowiedź pytaniem.

Obco brzmiąca nazwa niczego nie wyjaśniała w kwestii wykarmienia wielkiego stada turów gdzieś ukrytego, lecz jeszcze bardziej zagmatwała niejasną sytuację. Wojsław szukając odpowiedzi popatrzył na stojącą w zwartej grupie watahę wilków i w ich postawie zauważył, że czuły się niepewnie w tak niekomfortowej sytuacji. One jak i reszta grupy nie znała celu, do którego zmierzał ranny mężczyzna opowiadając niewiarygodne historie i zadając niezrozumiałe dla nich pytanie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 23.02.2019
    Witam
    Bardzo ciekawie nakreśliłeś eksperymenty genetyczne przez nazistów. Zawsze takie działania prowadzą do czystek pośród ludności... coś za coś. Dlaczego?
    Odnalezienie umierającego mężczyzny i jego niezrozumiały do końca język informuje o tym jak szeroki jest problem skażenia terenu. Jego pięciotysięczne stado turów też zastanawia i budzi strach. Czy drużyna podoła i co jeszcze mężczyzna im ujawni.

    Pozdrawiam
  • Prace nad „reaktywacją” tak to nazwę, tura, trwały między innymi w warszawski ZOO, po tym jak Niemcy podbili Polskę, to tak na marginesie.
    Gdyby Hitlerowi się udało to co zamierzał... trudno nawet o tym myśleć.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania