Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 97

Wojsław przez brak umiejętności w obsłudze nieznanego mu urządzenia wywołał krótkie spięcie i przemieścił się w innym kierunku, albo czasie. Niespodziewanie dla niego, coś znajomego przykuło jego uwagę. Zaglądnął w głębokie jary, gdzie stały wielkie budynki zasłonięte przed wścibskim okiem wysokimi lasami. W dość sporej odległości od nich było porośnięte gęstym sitowiem jezioro, które prawie całe pokryte było drewnianymi łodziami wielkimi lub małym. Gdzieś po środku zostało zbudowane z drewna niewielkie miasto na wodzie, połączone długą wijącą się wąską kładką ze stałym lądem. Dalej prowadziła utwardzona polnymi kamieniami droga do wielkiej świątyni ozdobionej rzeźbami przedstawiającymi ogromne węże z demonicznymi głowami. Swoimi kształtami bardzo przypominały chińskie smoki, tak często widziane przez niego na rycinach i na obrazkach w bajkach przeznaczonych dla dzieci. Dopiero za nią wzniesiono nowoczesne miasto pełne szkła i chromowanej stali. Mieszkańcy musieli być bardzo bogaci, ponieważ ulice, chodniki i place wyłożono marmurowymi, albo granitowymi, gigantycznymi płytami. Skorupko mógł się mylić w ocenie ich wielkości, jednak przyjął, że kwadratowe miały gdzieś dziesięć na dziesięć metrów, a prostokątne były dwa razy dłuższe. Samo położenie aż tak dużych i wzajemne dopasowanie ich z milimetrową dokładnością musiało stanowić nie lada wyzwanie. Wykonawca wykazał się nieprzeciętną wiedzą i kunsztem inżynierskim. Niesamowicie wielkie place i wzniesione na nich gigantycznie budowle, musiały być wcześniej jakimiś centralami handlowymi, albo miejscami spotkań wielu tysięcy inteligentnych istot, które gabarytami przypominały ludzi. Kolejne sterowanie urządzeniem „na chybił, trafił” wprowadziło go w głąb czegoś, przypominającego skład pełny opończ, tkanin, wielobarwnych koszul i bel, prawdopodobnie bawełny. Dalej były stojaki pełne szat, różnych nakryć na głowy, biżuteria ze złota, srebra wysadzana szlachetnymi kamieniami oraz liczne inne nieznane mu przedmioty. Centralne miejsce magazynu zajmował duży zbiornik najprawdopodobniej słodkiej wody, ponieważ na brzegach nie dostrzegł śladów soli powstających po odparowaniu. Koniecznie chciał spojrzeć z góry na to miejsce, więc z niemałymi trudnościami dostał na najwyżej położony taras, skąd dobrze widział całe jezioro.

Zupełnie niechcąco, niczym dziecko bawiące się smartfonem mamusi i ogałacające jej konto z oszczędności, doprowadził do zwarcia, albo zawieszenia systemu operacyjnego. Sygnały świetlne i dźwiękowe dobitnie świadczyły o jego winie. Jedynie, co mógł zrobić w takiej sytuacji to czekać na pojawienie się serwisanta, albo kogoś w rodzaju policji. Musiało minąć kilkanaście minut podczas, których stanowił centrum uwagi wszystkich przechodzących obok. Ich wzrok i reakcje uświadamiały mu, co o nim myślą „ To znowu człowiek doprowadził do awarii, po nim można zawsze czegoś takiego się spodziewać”.

Szum skrzydeł uświadomił mu, że właśnie ktoś do niego się zbliża, ponieważ nikt w tym pomieszczeniu nie latał, chociaż posiadał takie możliwości. Pierwszym lądującym był samiec z rasy Primy. Wojsław tym widokiem był tylko przez chwilę zaskoczony, lecz zakończenie lotu i pojawienie się obok niego samicy ze skrzydłami jastrzębia, takimi jak miał Azyn, na chwilę go sparaliżowało. Trzecie oko osobnika z motylimi skrzydłami przewiercało winnego zamieszania na wskroś. Jego partnerka na ptasich nogach nie robiła aż takiego wrażenia na Skorupce jak on. Prawdopodobnie dlatego to on zadał niezrozumiałym językiem pytanie, albo oskarżył.

- Przepraszam za zamieszanie, lecz byłem zmuszony na zwrócenie na siebie uwagi władz – powiedział Wojsław po polsku, akcentując przy tym słowa rękami.

Niezwykła para na dźwięk jego głosu, wymieniła miedzy sobą spojrzenia i ten ze skrzydłami motyla wyciągnął z torby umocowanej przy pasie jakieś niewielkie urządzenie. Musiał być to jakiś tłumacz, ponieważ kazał wiele razy powtarzać po każdym nastawieniu. Kilkakrotne próby nie przyniosły pozytywnego rozwiązania, a nawet nie zbliżyły do wzajemnego porozumienia. Wojsław gestem poprosił o coś do pisania i jedynie co uzyskał to zdumienie na ich twarzach. Dlatego palcem na wyłączonym urządzeniu, które doprowadził do awarii robił ruchy pisma. Uporczywe powtarzanie wypowiedzianego pierwszego zdania i „zapisywanie” go paluchem w konsekwencji doprowadziło do pojawienie się trzeciego skrzydlatego z niewielką kamienną tablicą i kawałkiem kredy. Nowo przybyły był znacznie wyższy od dwojga z patrolu i wzrostem dorównywał człowiekowi. Podobne miał nawet rysy twarzy, tylko nos przypominał koński.

Skorupko starannie napisał swoje imię na tablicy. Następnie wskazując na przemian siebie i napis je powtarzał. Później przystąpił do umieszczania nazw oraz pokazywania części anatomii i pobliskich przedmiotów. Postronni obserwatorzy najbardziej zachwycali się wymalowanymi kredą znakami, ponieważ były one graficznie całkowicie odmienne od tych jakie widzieli, a szczególnie, że w ciągu graficznym pojawiały się w innej kolejności. Mogły narodzić się w chorej głowie, lecz równie dobrze były dowodem na pojawienie się na ich planecie obcego przybysza. Ktoś dowodzący patrolem, musiał podjąć decyzję o dostarczeniu przybysza w ustronne miejsce, z uwagi na rosnące zainteresowanie zbyt wielu przypadkowych przechodniów.

Przysłany po Skorupkę pojazd transportowy tylko częściowo przypominał wielkiego drona, ponieważ jego system napędowy i umożliwiający przemieszczanie był dla człowieka mającego nim podróżować, niemożliwy do zlokalizowania. Wojsław zajął niewygodne miejsce i w towarzystwie rozumnych istot latających udał się do jakiegoś ośrodka. Podczas lotu i zaraz po wylądowaniu był pełen obaw, co do swojego bezpieczeństwa. Winę za jego lęk ponosiły oglądane filmy o przybyszach z innych planet.

Ekipa ośrodka badawczego w pierwszej kolejności przystąpiła do ustalania jego tożsamości i przetłumaczenia niezrozumiałego dla nich języka jakim ich gość się posługiwał. Niczym ziemscy naukowcy oblegli go i starali się rozwikłać zagadkę jaką dla nich stanowił. Pierwszym zadaniem po nawiązaniu kontaktu przez lingwistów, było ustalenie, czy człowiek, który od najbliższych miejsc zamieszkałych przez ludzi przemieścił się nie zauważony tysiące kilometrów jest wiarygodny. Skorupko został nakarmiony potrawami uwzględniającymi jego preferencje kulinarne i zaspokoił swoje pragnienie. Podczas przyjacielskich rozmów w zmieniającym się towarzystwie, opowiedział historię swojego życia. Jego przygody mogły wydawać się niewiarygodne, lecz pobrane ze sztućców jakimi się posługiwał DNA i ślina była koronnym dowodem na jego prawdomówność. Bakterie w organizmie przybysza dość znacznie różniły się od tych jakie występowały powszechnie i badanie moczu oraz kału upewniały o jego kosmicznym pochodzeniu oraz przybyciu z kanałów komunikacyjnych. Łańcuch DNA po przeanalizowaniu pierwszej próbki był mocno zmieniony, jednak w krótkim czasie samoistnie dostosował się do istniejącego u innych ludzi na tej planecie. Kilkudniowy pobyt w ośrodku całkowicie dostosował jego ciało i metabolizm do powszechnie funkcjonującego u ludzi.

Wszystkie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo mieszkańców i nadzorujące wszelkie kontakty międzyplanetarne miały za zadanie ustalenie skąd faktycznie przybył przybysz. Jego zapewnienia o tajemniczej podróży z planety Ziemia z układu słonecznego drogi mlecznej nie mogły być prawdziwe, ponieważ doszło tam do kolejnego, czyli szóstego wymierania zwierząt. Niezmienną karą ustanowioną przez pramatkę za niszczenie własnej planety, było jej oddalanie od innych zamieszkałych przez istoty rozumne i organizmy żywe. Obserwatorzy stwórczyni od tysięcy lat donosili o niszczeniu przez ludzi, kolejnych jej dzieci i zwierząt jakimi zasiedliła planetę. Wszystkie złe poczynania człowieka w odległym kosmosie rzutowały na byt innych ludzi zamieszkujących inne układy słoneczne. Powszechnie bano się człowieka i jego nieprzewidywalności w kontaktach z innymi rasami rozumnymi. Doskonale pamiętano na tej i innych pokojowych planetach, jak współpraca i wymiana handlowa wyglądała jeszcze przed tysiącami lat zanim nie doszło tam do zamachu stanu. Wieści o poczynaniach Uzurpatora i jego popleczników od początku budziły niepokój i obawy w przypadku powodzenia jego programu podróży kosmicznych. Naukowcy i wierni prawowitym rządom zniweczyli te plany, lecz po tysiącach lat zagrożenie inwazji pojawiło się na nowo za sprawą programu budowy rakiet i wysyłania misji międzyplanetarnych. Wojsław był pierwszym, który powiadomił o powrocie prawowitych władz za sprawą Ari i jej kilku doradczyń. Dlatego przystąpiono pospiesznie do wysłania ekspedycji mającej za zadanie uratowanie wszystkich stworzeń, które przeżyły kataklizm i założenie licznych koloni grzybów pochłaniających niebezpieczne promieniowanie radioaktywne. Skorupko poprosił o dołączenie służb mogących unieszkodliwić skażenia chemiczne i potrafiących zutylizować biliony ton zgromadzonych oraz porozrzucanych po całej planecie śmieci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 24.03.2020
    Zwarcie lub zawieszenie systemu pokazało jak znakomicie wyspecjalizowana jest władza. Zabranie Wojsława do ośrodka i dokładne przeprowadzenie badań nawet DNA mówi o dobrze wyszkolonej służbie.
    Kilkudniowy pobyt w ośrodku całkowicie dostosował jego ciało i metabolizm do powszechnie funkcjonującego u ludzi... Nawet przeobrażenie ciała.
    Poruszyłeś problemy tak ważne dla ludzkości w przyszłości.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania