Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Arkadia - Podróż w nieznane - "3"

Aokin i Toreb udali się więc na północ do miasta Thirin. Dalsza podróż odbywała się spokojnie. Otrzymali od mieszkańców miasteczka trochę owoców, zapas mąki, suszone mięso, napełnili bukłaki. Miasto do, którego zmierzali było o niecały dzień drogi od miejsca, w którym się znajdowali.

W mieście owianym sławom mądrości, do którego dotarli owa kobieta została przyjęta przez starszyznę po zapoznaniu się z jej sytuacja, dostała kawałek miejsca do życia, prace oraz pieniądze na dobry początek, była szczęśliwa, łzy leciały jej po policzkach, choć jej wina była wielka, sama chciała sobie wybaczyć, choć droga przed nią ku temu była długa. Wiedziała, że mimo urazy, którą do niej utrzymywali mieszkańcy miasteczka, mogła liczyć na spokój z ich strony. Mieszkańcy Ci podnosili się po zamęcie jaki wprowadziła.

Gdy człowiek robi źle, nie podążaj za nim

Staraj się odejść, zrozumieniem potraktuj

Lecz, gdy miara goryczy się przesypie

Bądź gotów unieść się i nadać temu kres

 

- Aokinie tutaj się rozstaniemy, mam pewne sprawy do załatwienia na zachodzie krainy krain.

- Rozumiem, niech i tak się stanie, moja droga biegnie przez miasto, którego złą sławą byłem uświadomiony jeszcze w Torim, zamierzam zrobić z tym porządek. Ukazują tam twarz dobrą, lecz nazwę to obłudą, żyjących częstują tam iluzją, zbłąkanymi są osobami, choć krzywdzą mimowolnie zło zbiera tym plony ogromnie, było to dla nich dotąd niezawodne, dziś spuszczę ich w czeluści potworne.

- Niech i tak będzie, uważaj na siebie – odrzekł.

Aokin miał do pokonania jeszcze kawałek drogi na północ, by przebyć jeszcze jedno miasto. Było to warowne miasto, które od dawno opiewało złą sławą, przez ludzi, którzy nim rządzili, swą inteligencją i sprytem zwodzili ludzi, aby Ci dla nich pracowali i nie mogli z tym nic zrobić, wszystko odbywało się zgodnie z prawem, które sami ustanowili. Miasto to nie posiadało żadnego powołanego, jego obrona oparta była na wyszkolonych zbrojnych. Aokin odkąd usłyszał historię o tym miejscu miał zamiar zadać kres tym krwiożerczym warunkom. Gdy przybył na miejsce wszystko wydawało się normalne, jednak ludzie na twarzach mieli wypisany trud, który został im narzucony. Wezbrała w nim moc, kilkoma ruchami znalazł się w centrum przebijając się przez straże przy bramie oraz na ulicach.

Miasto było silnie strzeżone, opłaceni strażnicy zdawali się być przygnębieni faktem, iż przywdziali taką rolę w życiu, jednak przynosiło im to pewne dochody, a prawo było nie do ruszenia, byli nietykalni przez swoją siłe, która miała wyraz w ich ilości oraz wyposażeniu. Aokin zamierzał to zmienić. Przeprawił się przez nich, a oni nawet nie drgnęli. Dotarł na dziedziniec miasta.

Jednym ruchem nogi, wzbudził wiatr, który strącił wszystkich strażników cytadeli. Spokojnym chodem, podszedł do niej, winni byli już świadomi co ich czeka, wiał w ich oczy strach, jednak nie zamierzali odpuścić. Było ich trzech, którzy zasiadali na złotych stołkach. Powstali. Reszta straży odeszła, byli świadomi, że prawo, które tu panowało już dłużej ich nie chroni, chcieli uciec i tak też zrobili, wiedzieli, że przyszłość jaka by nie była, nie jest dla nich świetlista w tym mieście. Aokin podszedł spokojnie do owych trzech.

- Człowiek jest ostoją świata – rzekł – choć często jak wy w mrokach się skrada. Jego poczynania mają konsekwencje, wasze ukazują się być podłe. Życie biegnie bezwiednie, wy je tłamsicie podstępnie.

- Czynimy prawo, ludzie go przestrzegają – odrzekł jeden.

- Złe prawo zły owoc wydaje. Skończyło się dziś wasze panowanie. Poddajcie się i udajcie się ze mną do lochów w stolicy, aby tam doznać kary za wasze postępowanie.

- Będziesz musiał nas tam zawlec.

Uniósł się lekko nad powierzchnią bruku, natarł na środkowego z nich, kopnięciem w głowę, strącił go w kont komnaty. Z dwóch stron, po opóźnieniu nadeszło dwóch pozostałych. Z prawej strony zblokował cios, który wymierzył potężnej postury, sprytny władca tego miasta. Jednak nie było to wszystko, z lewej strony nacierały trzy strzały wybite z łuku. Zdążył złapać każdą co do jednej. Fala walki przebiegła przez komnatę.

Aokin odszedł na kilka kroków, trójka zebrała się ponownie, aby przed nim stanąć. Posłał wtedy trzy strzały, każdą w jednego z nich. Leciały one szybko, otoczone były jego aurą, zdołali je ominąć, dwóch zostało nimi draśniętych. Nim się opamiętali, Aokin znajdował się przed ich twarzami, zadając im ciosy w korpus: dwa w lewego władcę i jeden w prawego po obrocie, aby na koniec posłać kopnięcie w środkowego. Wszystko działo się szybko i zabolało każdego z nich. Aokin napiął łuk i czekał na ich reakcję. Ci pozbierali się.

- Poddajemy się – stwierdzili razem.

- Poczekacie więc tutaj, ja zwołam radę starszych.

10% na wspólne sprawy

15% niech oszczędzamy

Na życie i mienie się ubezpieczajmy

Za resztę spokojnie płaćmy

Jedna waluta, jedne warunki, strzeżone granice

By do gospodarza nie wdarł się bez wiedzy nikt

Bez poszanowania niszczył jego dni

Jeżeli będzie taka potrzeba z godzin pracy zejść

By owoców jej mógł każdy mieć

Każdy będzie mógł sobie dorobić, gdy nikt nie będzie mu w tym chciał przeszkodzić

 

- Takie oto zalecenia zostały wam przesłane – mówił mędrcom tego ludu – zmienicie wasze prawo, aby było zgodne z poszanowaniem ludności i owoców ich pracy, nie weźmiecie od nich nic ponadto co jest potrzebne, aby zarządzać miastem.

- Będziemy czynić jak wskazane, aby bramy Nieba nie były nam zabrane. Do końca naszych dni, niech ziemię błogosławi nam Pan. Od Niego niech to będzie Dar.

- Zabieram tą trójkę to stolicy, aby tam odpokutowali swe winy brakiem wolności, czy zostały w mieście jakieś siły zbrojne godne opieki nad tą trójką?

- Tak, pozostało kilku wiernych słusznej sprawie, wstaw się prosimy za nami w stolicy, aby przysłano nam godną obronę.

- Wybierzcie jednego z pomiędzy was, który uda się do stolicy, opowie o wszystkich uciskach, które były na was nakładane oraz zatroszczy się o wasze bezpieczeństwo.

- Zbierzemy do tego odpowiednich ludzi.

- Chciałbym jeszcze przemówić do ludu.

- Daj nam trochę czasu, aby ich zwołać przy cytadeli.

Zebrali się mieszkańcy tej ziemi, Aokin przemówił do nich tymi słowami:

- Spokojna okolica, na ludzką twarz podobizna, dla takiej żyć warto. Budować silnie, bo po prostu warto, cóż nie bliskiej Ci sprawy znany widok, gdy się na nią trudzisz? Cóż nam da cudza dola, gdy jest naszej pracy owocem zagrabionym, a nie z serca przekazanym. Wielka wola nasza, która dobrego upatruje. Budować wspólną przestrzeń to wielkim jest darem, darować komuś odrobinę dobroci było wam odebrane. Gdy postępują jak bandyci, niech ich dłużej to nie szczyci. Jesteście wolni.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania