Poprzednie częściArkan Część I

Arkan III

Arkan III

Dla Kim!

 

Arkan słuchając starego mistrza, zaniemówił z wrażenia i widać było, że jest zdruzgotany tym wszystkim. Czarodzieje, demony, starzy Bogowie. To wszystko nie mieściło mu się w głowie. Siedzieli tak chwilę w milczeniu, aż Arkanowi coś się przypomniało.

- A co to za zielony kamień mistrzu? - zapytał cicho, bojąc się mówić głośniej.

Orester nie odezwał się od razu. Widać było, że intensywnie myśli. Nagle podniósł wzrok na Arkana.

- Już wiem, przypomniałem sobie. To magiczny kamień, artefakt, który zaginął setki lat temu. Wielu go szukało, bo podobno miał bardzo dużą moc. Niestety wygląda na to, że teraz go znaleźli i jak mówiłeś inne także. Jeśli zbierają takie artefakty, magiczne przedmioty oznacza, że potrzebują olbrzymiej mocy a to nie wróży niczego dobrego. Musisz wszystko opowiedzieć Arisowi. On będzie wiedział co zrobić. Masz tu mój pierścień – mówiąc to, zdjął z palca mały złoty pierścień i podał go Arkanowi.

- Musisz go sobie wszyć w ubranie, tak aby nikt, kto cię będzie przeszukiwał, go nie znalazł, masz tu jeszcze kilka monet - Orester sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął z niej kilka złotych i srebrnych monet.

- Te złote sobie wszyj, a srebrne włóż do kieszeni, przydadzą się na drogę. Mam nadzieję, że umiesz szyć co ?

- Tak Panie, trochę umiem, dam sobie radę – odparł cicho chłopiec.

- Mam tylko tyle, a nie chcę iść do skarbca, bo to mogłoby się wydać podejrzane.

- Ależ mistrzu to majątek – Arkan nigdy nie miał nawet części takiej sumy.

- Wydaje ci się chłopcze. Czeka cię długa droga. Teraz słuchaj uważnie, powiem ci gdzie szukać Arisa.

Orester opisał młodzieńcowi najlepiej jak potrafił, gdzie mieszczą się zamki, do których zmierzał inkwizytor. Było ich kilka, a wszystkie daleko.

- Wiem, że to daleko i może uda mi się zdobyć dla ciebie konia, tak aby nikt tego nie zauważył.

Jedź, znajdź inkwizytora i wszystko mu opowiedz, a gdyby ci nie chciał uwierzyć, przypomnij mu, co się stało na przełęczy w Czarnych Górach.

- A co się tam wydarzyło mistrzu?

- Dawno, dawno temu podczas jednego z postojów napadł na Arisa wielki szary niedźwiedź. Byłby zginął, bo uderzenie łapy wytrąciło mu miecz. Wtedy ja wbiłem swój w szyję zwierzęcia i uratowałem mu życie. O tym wiem tylko ja i on, bo dumny rycerz nie chciał nigdy przyznać się do tego, że popełnił błąd, dając się podejść tak blisko niedźwiedziowi. Ja także milczałem aż do dzisiaj. To wystarczy, żeby ci uwierzył. Przygotuj sobie wszystko i czekaj na mnie jutro wieczorem przy małej stajni.

- Będę Panie i dziękuje, za pomoc i radę – Arkan bezwiednie uścisnął kościstą dłoń starca.

- Bystry z ciebie chłopak, nie daj się głupio zabić, pamiętaj!

- Do zobaczenia, wrócę tu razem z Arisem – chłopiec powiedział to takim tonem, że starzec uśmiechnął się i odparł.

- Wierze ci chłopcze, wierze, idź już, ja muszę jeszcze coś załatwić.

Młodzieniec wyszedł z biblioteki i szybkim krokiem skierował się do swojej komnaty, aby korzystając z tego, że nie było tam jego dwóch kolegów przygotować się do drogi. Był z siebie dumny. Wiedział, że dobrze zrobił idąc do Orestera i teraz był pewien, że los mu sprzyja. Szybko włożył kilka rzeczy do małego worka. Postanowił zanieść go i schować gdzieś w małej stajni, tak aby jutro nie wzbudzać podejrzeń. Wieczorem zadowolony z siebie położył się, ale nie mógł zasnąć. W głowie miał całkowity mętlik, a do tego sama droga mocno go przerażała. Wiedział jednak, że teraz nie może się wycofać i ta myśl dodawała mu odwagi.

Przez cały następny dzień starł się nie myśleć tylko o wyjeździe, ale nie było to łatwe. Myśli same wciąż wracały do tego tematu. Jakoś jednak bez większej wpadki przeżył ten dzień i kiedy już zaczynało się ściemniać, podkradł się po cichu, cały czas oglądając się za siebie do stajni. Nikogo tam nie było. Chłopiec obszedł mały budynek i po chwili wahania wszedł do środka.

Tam również poza końmi nikogo nie było. Ani starego mistrza, ani przygotowanego konia.

- No cóż, pewnie coś staruszkowi wypadło, poczekam – usiadł w najdalszym kacie stajni, tak aby nikt wchodzący go nie zobaczył.

Czas płynął, a mistrza nie było. Arkan zaczął się denerwować. W końcu nie wytrzymał i skierował się do biblioteki. Było pusto. Doszedł do drzwi, które były uchylone. Popchnął je i wszedł do środka. Nie było tu nikogo, co go trochę zdziwiło, ale ruszył dalej do małej salki, w której często przesiadywał Orester. Tu również drzwi były uchylone. Delikatnie popchnął je i wszedł do środka. To, co tam ujrzał, przeraziło go tak bardzo, że stanął jak wryty. Stary mistrz leżał na podłodze, a z piersi wystawał mu spory sztylet. Arkan podbiegł do niego, nachylił się, aby sprawdzić, czy ten jeszcze żyje. Ale Orester był już martwy. Ostrze musiało trafić prosto w serce. W tym samym momencie ktoś z hukiem wszedł do komnaty i wrzasnął:

- Mam cię zabójco!

Arkan automatycznie odwrócił się i ujrzał olbrzyma z wielkim mieczem.

- Zabije jak psa!! - rycerz uniósł miecz i zamachnął się.

- Zostaw! - ktoś krzyknął władczym głosem. Olbrzym w ostatniej chwili zatrzymał miecz.

- Mam dla niego lepszą karę – głos jakby przez mgłę docierał do chłopca.

- Jaka może być inna kara, niż śmierć za to, co uczynił — wrzasnął olbrzym.

- Loch zapomnienia, tam będzie umierał przez wiele dni, konając z głodu, bo woda tam jest, kapie ze ściany i można ją zlizywać – odparł drugi rycerz z szyderczym uśmiechem na twarzy.

- Hm... dobra, niech ci będzie - olbrzym odłożył swój długi miecz.

Z tego, co później się działo z nim, sam Arkan niewiele pamiętał. Został bardzo dotkliwie pobity i wrzucony do specjalnego lochu zwanego głodowym, z którego nie było wyjścia, bo loch nie miał drzwi. Wrzucano tam skazańca przez długą kamienną studnię, a kiedy wpadł do środka, nie mógł z niego wyjść. Zamykano na kłódkę drzwi prowadzące do studni i zostawiano skazańca na powolną śmierć głodową. Loch był tak głęboko, że nawet gdyby ktoś krzyczał z całych sił, nikt by go nie usłyszał. Po prostu zapominano o więźniu i tylko kilka szkieletów leżących na podłodze potwierdzało fakt, że nikt stamtąd żywy nie wyszedł. Kiedy Arkan upadł na kamienną podłogę i oprzytomniał, dobiegł go głos olbrzyma.

- Tak kończą ci, którzy widzieli za dużo – krzyknął, a później słychać było już tylko śmiech stojących obok niego rycerzy zakonnych, wyraźnie zadowolonych, że ich mroczny sekret nie został nadal jest tajemnicą. Chłopiec, słysząc to, zalał się spazmatycznym płaczem, którego jednak nikt już nie usłyszał.

Następne częściArkan IV

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Yukina 09.03.2018
    Super, czekam na kolejne, nie mogę się już doczekać ⌒.⌒
  • Ozar 09.03.2018
    Dzięki za odwiedziny. Tak naprawdę to będą jeszcze 1/2 odcinki, bo to stary tekst z la 93-95, no chyba że dalej to pociągnę na nowo.
  • Yukina 09.03.2018
    Dasz radę, ja w to wierzę ⌒.⌒
  • Ozar 09.03.2018
    Yukina Dziękuję. Jak widzę muszę pisać dalej hahahahahaha
  • MarBe 10.03.2018
    Podobnie ustawiam się w kolejce.
  • Ozar 10.03.2018
    Dziękuje za wizytę. Dam następną część, ale to będzie chyba ostatnia.
  • Kim 11.03.2018
    W końcu dotarłam :)
    Po pierwsze raz jeszcze dziękuję za dedykację, Ozarze. Bardzo mi miło.
    A po drugie lecim :)
    " Arkan słuchając starego mistrza, zaniemówił z wrażenia i widać było, że jest zdruzgotany tym wszystkim. Czarodzieje, demony, starzy Bogowie. To wszystko nie mieściło mu się w głowie." - wszystkim/wszystko. Mozna drugie 'wszystko' śmiało wywalić
    " Masz tu mój pierścień – mówiąc to, zdjął z palca mały złoty pierścień i podał go Arkanowi.
    - Musisz go sobie wszyć w ubranie" - to powinno być zapisane bez entera, ponieważ dalej dialog ciągnie Orester
    "Było ich kilka, a wszystkie daleko.
    - Wiem, że to daleko (...) " - daleko/daleko. Może 'Wiem, że to długa droga(...)" albo coś takiego?
    "- Wiem, że to daleko i może uda mi się zdobyć dla ciebie konia, tak aby nikt tego nie zauważył.
    Jedź, znajdź inkwizytora (...) " - bez entera
    "- Loch zapomnienia, tam będzie umierał przez wiele dni, konając z głodu, bo woda tam jest, kapie ze ściany i można ją zlizywać – odparł drugi rycerz z szyderczym uśmiechem na twarzy." - fajny motyw, podoba mi się :)

    Nooo Ozarro. Bardzo git. Błędów dużo mniej niż we wcześniejszych częściach. Naprawdę podoba mi się pomysł z lochem. Historia się rozkręca szybko. Czekam na więcej i mam szczerą nadzieję, że czwarta część nie okaże sie ostatnią. Powinieneś pokusić się o napisanie dalszego ciągu losów Arkana :)
    Pozdrawiam!
  • Ozar 11.03.2018
    Dziękuje bardzo. No tak chyba zrobię. Mam jeszcze jeden odcinek stary, a potem cóż zobaczymy czy mi starczy veny i wyobraźni na dalszy ciąg
  • Ozar 11.03.2018
    Ozar A co do błędów, to cały czas się uczę i tu wielkie podziękowanie dla ciebie, za poprawianie. To najlepsza dla mnie nauka.
  • Kim 12.03.2018
    Cieszę się, że mogę pomóc. Jestem pewna, że podołasz sprawie Arkana. Musisz tylko znaleźć chwilę, by przysiąść. Pozdrawiam :)
  • Ozar 12.03.2018
    Kim Dzięki wielkie. Jak widzę twoje podejście, to wstyd byłoby odmówić, więc będą dalsze odcinki Arkana. Może się z tego coś większego urodzi?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania