Artykuły Gospodarstwa Domowego, czyli mikrotrylogia o dwóch zakończeniach - Odkurzacz (I)

Ten dzień miał zadecydować o moim bycie, o części życia, wciąż wydającego się niepełnym. Jakby czegoś w nim brakowało. Bodźce zewnętrzne dochodzące do wewnętrznego „ja” nastrajały optymistycznie. Pierwsze od wielu miesięcy ciepłe promienie słońca, przyjemnie ogrzewały moją pomarszczoną twarz. Zapach skoszonej trawy przywoływał dawno zapomniane obrazy z dzieciństwa. Pierwszy pocałunek w stodole wypełnionej po brzegi sianem stał się drogowskazem ukazującym nieznane wcześniej uczucie, nawracające wciąż i wciąż w towarzystwie bliskich mi kobiet.

Zapach kwitnących kwiatów oraz delikatny ciepły wiatr zwiastujący piękny wiosenny dzień, był niczym obietnica spełnienia najskrytszych myśli. Niestety nie każdy go tak odbierał. Dla alergików nie był to dobry prognostyk, tym samym, czym prędzej chowali się w swoich jednopokojowych apartamentach i z pieczołowitością zamykali okna. Opuchnięte i łzawiące oczy, czerwony nos wydzielający niekończące się zasoby wodnistej cieczy, to był ich znak rozpoznawczy w te piękne, wiosenne dni. To, co dla nich było gehenną, dla mnie stwarzało wielobarwną gamę nowych możliwości.

Niestety czekająca misja nie pozostawiała pola wyboru. Wciąż ukradkiem patrzyłem na pomiętą kartkę z przygotowanymi wcześniej pytaniami. Mimo iż wszystkie wykułem na blachę, obawiałem się, iż w sklepie ze sprzętem AGD stres ponownie okaże się silniejszy i tak dobrze zapamiętane pytania staną się jedynie zlepkiem nic nieznaczących wyrazów. Gdy widziałem nieuchronnie zbliżające się centrum handlowe, przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wielki oszklony budynek, zajmujący wiele hektarów powierzchni nie był naturalnym tworem, lecz potworem stworzonym w celu stałego wchłaniania coraz to nowych ludzi, pogubionych w swojej zachłanności. Wkrótce znalazłem się przed wejściem i nie wiedziałem, czy to ono się do mnie zbliżyło, czy też ja do niego. Nie miało to w tej chwili znaczenia. Nieodwracalnie nadchodził czas wyboru. Ocierając pot spływający z czoła, przyśpieszyłem kroku, niechcący potrącając coraz to nowych zakupoholików. Dodawało mi to siły, by ostatecznie zmierzyć się z wewnętrznym potworem, wytworem mojej nieposkromionej wyobraźni.

Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w środku sklepu, a zewsząd otaczały mnie odkurzacze. Żółte, czarne, niebieskie i mnóstwo czerwonych. Były malutkie, średnie, duże i dwa prawdziwe olbrzymy. Wciągacz 3000, przeczytałem nazwę tych najbardziej okazałych. Były wspaniałe, a ich dostojność przytłaczała wszystko wokół. Nowe pralki, które jeszcze chwilę wcześniej zachwyciłyby mnie, teraz stały pozbawione blasku. Lodówki wydawały się zwykłymi szafami skleconymi z metalu, a wentylatory wyglądały żałośnie, kręcąc się niczym pies goniący własny ogon. Odczuwany stres ulotnił się, a ja byłem gotowy do ostatecznej bitwy. Opuściłem dział z odkurzaczami i śmiało podszedłem do sprzedawczyni. To miała być moja pierwsza od wielu miesięcy rozmowa.

– Dzień dobry – powiedziałem drżącym z emocji głosem.

– Dzień dobry – odpowiedziała blondynka, uśmiechając się radośnie.

Ta urocza dziewczyna z dołeczkami na policzkach i pięknym uzębieniem, nieświadoma wyzwania wpatrywała się we mnie.

– Te wszystkie odkurzacze są na sprzedaż? – z entuzjazmem w głosie zadałem nurtujące mnie pytanie. Nie było to jeszcze pytanie z kartki, a spontaniczna inicjatywa, powodująca, iż stałem się jeszcze bardziej pewny swego. – Czy również i później pójdzie mi tak łatwo? – zadałem w myślach pytanie.

– Oczywiście proszę pana – odpowiedziała, uważnie mi się przyglądając.

– To może porozmawiajmy o Wciągaczu 3000.

– Ależ oczywiście.

– A czy on jest bezpieczny? – zadałem pierwsze pytanie z kartki.

– Oczywiście, ma wszelkie możliwe atesty. W naszym sklepie tylko takie produkty oferujemy – odpowiedziała, wciąż szczerząc zęby.

– Załóżmy, że mówi pani prawdę – zrobiłem pauzę – to mając ten odkurzacz w domu, moje potencjalne dzieci mogłyby się czuć bezpieczne? – Patrzyłem na nią, przybierając surowy wyraz twarzy.

– A co mogłoby się stać? – wyuczony uśmiech sprzedawcy zniknął z jej twarzy, a w jego miejsce pojawiła się nic niemówiąca mina.

– Właśnie się o to pytam. Czy dzieci mogą się przy nim czuć bezpiecznie? Czy nic im nie grozi?

– Ze strony odkurzacza raczej nic im nie grozi – odpowiedziała, śmiejąc się nerwowo.

Uważnie się jej przyglądałem. Miała na oko dwadzieścia pięć lat, była zgrabna i powabna. Tak bym to określił. Nawet uniform sprzedawcy nie mógł ukryć tego czegoś. Tylko, czy tak młoda osoba mogła znać się na odkurzaczach?

– Może na razie zostawmy to pytanie. Czy może mi pani powiedzieć, czy nie ma przeszkód, by Wciągacz 3000 przewieźć windą?

– Co? – zaskoczona wykrzyknęła pytanie.

– Pani Magdo – zwróciłem się do niej imieniem wypisanym na plakietce. – Mieszkam na piątym piętrze i tak długi spacer z odkurzaczem raczej nie zachęca do zakupu. Wie pani, gdybym go ciągnął za kabel, to pewnie by się poobijał. Przecież nie będę go nosił na rękach! No niech sobie to pani wyobrazi. Idę po schodach ciągnąc za kabel ten nieszczęsny czerwony odkurzacz. Przecież on tego nie wytrzyma. A właśnie – przerwałem, gdyż nasunęło mi się kolejne pytanie. – Czy Wciągacz jest odporny na urazy?

– Proszę pana, oczywiście może pan wziąć go do windy – odpowiedziała, pośpiesznie rozglądając się wokół.

Rozmowa coraz to bardziej nie podobała mi się. Ta kobieta nie umiała wprost odpowiedzieć nawet na najprostsze pytanie. Mimo wszystko kontynuowałem rozmowę, wypełniając tym samym wcześniej zarysowany plan.

– Wie pani. On nie musi być jakoś szczególnie odporny na uderzenia. Ma być jednak bezpieczny. Czy on może ugryźć?

– To może ja kogoś innego poproszę? Wydaje mi się, iż nie znam się aż tak dobrze na odkurzaczach. – Popatrzyła na mnie niczym spłoszony kanarek.

To, co podejrzewałem, urzeczywistniło się na mych oczach. Ta młoda dziewczyna nie miała pojęcia o sprzedawanych produktach. Ona była zagubiona niczym Czerwony Kapturek oszukany przez wilka. A może to Czerwony Kapturek oszukał wilka? Zaczęły bombardować mnie pytania, na które nie znałem odpowiedzi. Nie chciałem też robić jej przykrości i postanowiłem podbudować jej ego.

– Niech się pani tak nie przejmuje. Może nie wie pani wszystkiego o odkurzaczach, ale z czasem każdy się wyrabia. Proszę się uśmiechnąć.

Na jej ustach pojawił się uśmiech. Wymuszony uśmiech sprzedawcy.

– Ja może jednak poproszę kolegę – odpowiedziała drżącym z emocji głosem, wciąż utrzymując uśmiech na twarzy.

– Właściwie to prawie wszystko wiem. Proszę powiedzieć, jaką ma moc. - Kontynuowałem rozmowę.

– Osiemset wat – cichutko odpowiedziała i spojrzała jak spłoszony ptaszek.

– Osiemset, dość mało jak na takiego wielkiego potwora. Nie jest zbyt mocny. Macie coś mocniejszego?

– Maksymalnie dziewięćset – odpowiedziała z wyraźną paniką.

Pewnie dziecina wstydziła się tego lichego asortymentu, co nie powstrzymało mnie od wyrażenia zawodu.

– Dziewięćset? Ten piękny Wciągacz 3000 ma dziewięćset wat. To pewnie nie gryzie.

– Nie proszę pana – odpowiedziała zrezygnowana.

– I z tą mocą to nic nie wciąga.

– Wciąga proszę pana. Naprawdę mocny jest.

Zastanawiałem się, czy ta młoda dziewczyna zastawia na mnie pułapkę, bym kupił niepełnosprawny sprzęt, czy też faktycznie może być tak mocny. Pamiętam kolegę z dzieciństwa, narkomana wciągającego kokę. Wydawał się słabiutki, trząsł się cały, a jak przed jego nosem pojawiła się działka, to znikała dosłownie w sekundę. Facet nie był mocny, ale wciągać umiał. Możliwe, że podobnie jest z tym odkurzaczem.

– Wypróbujmy go! – niemal krzyknąłem, ponowie czując entuzjazm.

– To może ja poproszę kolegę? – chyba już po raz trzeci zadała to samo pytanie.

– Damy radę sami – powiedziałem z mocą i poszedłem do stanowiska z odkurzaczami.

Zdjąłem z półki potwora i go złożyłem. Jakże pięknie wyglądał. Srebrzysta rura połyskiwała niczym księżyc w pełni, czarna szczotka wyglądała tak solidnie, że mógłbym nią wbijać gwoździe do ściany. W myślach już był mój, więc czym prędzej zacząłem szukać gniazdka. Chwilę później pięciometrowy kabel podłączyłem do prądu i odpaliłem potwora. Jego praca nie była głośniejsza niż cykanie świerszcza, co wzbudzało niepokój, jednak gdy szczotka niemal przykleiła się do podłogi, obawy ustąpiły miejsca nieukrywanej fascynacji. Podniecony spojrzałem na ten cudny sprzęt i zauważywszy pokrętło mocy, przekręciłem je, co pozwoliło na poruszanie szczotką. Wydawał się naprawdę mocny i rzeczywiście nieźle wciągał. Musiałem użyć naprawdę sporej siły, by oderwać szczotkę od podłoża, a ta powędrowała w kierunku nogi małej dziewczynki, niechcący ją chwytając.

– Mamo, odkurzacz mnie gryzie! – mała krzyczała, histerycznie płacząc.

Chwilę później ktoś odłączył odkurzacz, dwóch ochroniarzy chwyciło mnie pod pachami i zaczęło prowadzić do wyjścia. Ja zaś szamotałem się i krzyczałem.

– To nie moja wina. Ona mi powiedziała, że jest bezpieczny, że nie gryzie. To była pułapka. Ludzie uwierzcie mi! Ratunku!

Czułem się jak w matni, uwięziony i bezbronny, zakleszczony w silnych ramionach ochroniarzy. Siłą woli zapanowałem nad emocjami, a mózg ponownie wziął się do roboty. Miałem szansę. Wąskie drzwi prowadzące na parking stały się sprzymierzeńcem. Uspokoiłem się i powoli szedłem trzymany przez tych dwóch łysych osiłków. Ich mętne oczy i szereg blizn na twarzy niezbyt dobrze świadczyły o ich inteligencji. A zapach, jaki wyczuwałem od nich, świadczył o tym, iż nie zaznajomili się z takim wynalazkiem jak dezodorant. W końcu, czując iż przestałem się szamotać, zwolnili uścisk, a ja odetchnąłem z ulgą. Byliśmy coraz bliżej drzwi i nie wiedziałem tylko, czy to one się do mnie zbliżały, czy też ja do nich. Nie było to w tej chwili ważne.

W końcu nastąpił wyczekiwany moment, stanęliśmy w wąskich drzwiach, szarpnąłem z całych sił i uwolniłem się. Nie gonili za mną, nie wołali mnie. Wiedzieli, że przegrali. Ja zaś biegłem przed siebie, szczęśliwy, że udało mi się zbiec. Byłem wolny. Co prawda nie udało mi się zrealizować celu, ale miałem szansę w kolejnym sklepie. Byłem bogatszy o doświadczenie dzisiejszego dnia. Musiałem tylko być bardziej ostrożny, a niewinnie wyglądający sprzedawca nie zwiedzie mnie w kolejnym sklepie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 05.10.2019
    Zgrabnie napisany lekki przekaz zdarzenia. Mnie jakoś nie rozbawił ale mogę być wyjątkiem.
    Z pierwszych zdań wynikałoby, że jeszcze wczesne lato jest, jakaż rozpaczliwa szkoda się postała.
    Ps. Już se myślałem, że to on jest odkurzaczem Wciągacz 3oo
    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 05.10.2019
    Dzięki za przeczytanie i za komentarz.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania