Artykuły Gospodarstwa Domowego, czyli mikrotrylogia o dwóch zakończeniach - Kuchenka mikrofalowa (III - bez zakończenia))

Stoję otoczony przez oślepiający mnie mrok. Powoli, krok po kroku realizuję misterny plan, ambitny i dopracowany do najmniejszego szczegółu. Grudniowy mroźny poranek zakrywa myśli, stając się niezamierzonym sprzymierzeńcem. Zamaskowany i niewidoczny zmierzam do ostatniego w moim mieście sklepu ze sprzętem AGD. Czy tam także okażę się bezradny niczym nienarodzone dziecko? Staję przed ostatecznym rozstrzygnięciem. Jestem niczym Dawid stojący naprzeciw Goliata. Czy tak jak i on, wykażę się sprytem i pokonam przeciwnika? Czy spryt będzie wystarczającą bronią? Tabletki pojawiające się w mieszkaniu schowałem przed samym sobą. Trucizna z nich wypływająca omamiła moje jestestwo, moje ja. Czystość myśli wkrótce potem, stała się zaskakująca. Musiałem uderzyć z całej siły, nie bacząc na ogromne ryzyko, wypływające z takiego działania.

Zbliżałem się do sklepu AGD, a może on się do mnie zbliżał? To w tej chwili nie było istotne. Szedłem pewnie, co niechybnie odwracało uwagę od mojej osoby. Czarne okulary, wypchane watą policzki, doklejony wąs, zmienił moje oblicze. Buty na wysokich podeszwach dodały mi parę centymetrów, a zakup nowego ubrania wyeliminował przykry zapach unoszący się wokół. Zewnętrznie stałem się innym człowiekiem, pozostając wciąż tą samą osobą w środku. Obawy, iż wygląd może mieć wpływ na moje wnętrze, zdusiłem w zarodku. Tym razem nie zatrzymałem się przed wejściem, nie przyśpieszyłem także kroku. Taki był plan, okazać pewność siebie nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Praca mózgu przyśpieszyła, co pozwoliło w mgnieniu oka zarejestrować układ sklepu oraz przebywających w nim sprzedawców. Było ich trzech. Ubrani w pomarańczowe kombinezony, a jeden z nich miał jedno oko przykryte czarną opaską. W przedbiegu odrzuciłem go jako potencjalnego rozmówcę. Jedno oko, pomarańczowy kombinezon (liczba 33), dodatkowo piramida na jego odsłoniętej koszulce, wskazywała iż mam przed sobą iluminata. Pozostali dwaj także mogli nimi być, mogli jednak być nieświadomi magii kolorów. Ponowny rzut oka pozwolił na wybranie rozmówcy.

Młody, wyglądający na studenta człowiek, z jeżykiem na głowie i dużymi niewinnymi oczami, wydawał się najlepszym wyborem. Trzeci osobnik nie wzbudzał zaufania. Podejrzewałem, iż jest to ten sam typ, co w poprzednim sklepie AGD. Ogromny z równie ogromnym brzuchem, a zza rozpostartej koszuli wychylał się napis: "Faith no more". Również i on zadbał o kamuflaż, zmieniając kolor uniformu. Podchodząc do wcześniej upatrzonego sprzedawcy, zatrzymywałem się i oglądałem odkurzacze, nie okazując przy tym żadnych emocji. Mimo iż cały w środku drżałem, a odkurzacze patrzyły na mnie z nienawiścią, zachowywałem stoicki spokój. Nieśpiesznie podszedłem do sprzedawcy i zagaiłem.

– Dzień dobry. Chciałbym kupić odkurzacz, pralkę i kuchenkę mikrofalową – w miarę wyraźnie wypowiedziałem wyuczoną wcześniej frazę.

– Dzień dobry. Czy dokonał pan wyboru, czy też mam w czymś doradzić? – zapytał sprzedawca.

– Prosiłbym o odkurzacz Wciągacz 2520, pralkę Jupiter 600 oraz kuchenkę mikrofalową Faf 12.

– Świetny wybór proszę pana. Czy chciałby pan się coś więcej dowiedzieć o tych produktach?

– Panie Łukaszu – zwróciłem się do niego imieniem wypisanym na plakietce. – Proszę tylko powiedzieć, czy można ten sprzęt przewieźć windą?

– Ależ oczywiście proszę pana. Sprzęt bezpiecznie zapakowany, tym samym przewiezienie go windą wydaje się idealnym wyborem. – Łukasz uśmiechnął się przymilnie, odsłaniając piękne równe białe zęby.

– Rozumiem, iż żaden z nich nie jest agresywny? – ostrożnie zapytałem, mając na uwadze, iż bezpośrednie pytanie o to, czy odkurzacz gryzie, mogłoby mnie zdemaskować.

– Proszę pana, zależy co rozumiemy przez słowo "agresja". Odkurzacz mimo swojego spokoju wymiata wszystko wokół. Pralka faktycznie jest agresywna, gdyż obraca się z prędkością tysiąc czterysta obrotów na minutę, a kuchenka ...

– To mi wystarczy – przerwałem wywód sprzedawcy. – Chciałbym zapłacić.

– Czy ma pan może kartę stałego klienta?

– Raczej nie. – Pytanie obudziło uprzednio uśpioną czujność.

– Przy założeniu karty, otrzyma pan jednorazowy rabat w wysokości pięciu procent. Zakładamy?

– Nie mam przy sobie dowodu – odpowiedziałem naprędce, mając nadzieję, iż nie wzbudzi to podejrzeń sprzedawcy. – A zapłacić chciałem gotówką – wybełkotałem, gdyż wata dotychczas będąca z boku policzka przesunęła się pod język.

– Może i tak być. A sprzęt mamy panu zawieźć do domu? – przymilnie zapytał Łukasz.

– Nie, zaraz będą tu moi koledzy – odpowiedziałem ponownie normalnym głosem, uprzednio radząc sobie z niesforną watą. – Czy może się pan pośpieszyć?

– Ależ oczywiście, już załatwiamy formalności.

Byłem tak blisko, dwaj bezdomni, których wynająłem do przewozu sprzętu już machali do mnie zza witryny sklepowej. Kloszardzi nie mieli zębów, a mimo wszystko uśmiechali się radośnie. Ubrani w kilka warstw kurtek, z czapkami z pontonem i butami pamiętającymi czasy późnego PRL-u nie pasowali do tego świata. Do niczego nie pasowali i może był to żałosny widok, pozwalał jednak na ostateczne zwycięstwo. Sprawy do tej pory szły naprawdę dobrze. Byłem o krok od ostatecznego zwycięstwa. Rozejrzałem się wokół, a serce me skakało z radości. Facet z jednym okiem oglądał jakiś mecz w telewizji, grubas zaś dłubał w nosie, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi.

– Trzy tysiące sto.

Usłyszałem podaną kwotę i niemal ryknąłem z radości. Zwycięstwo! Teraz nikt mnie już nie powstrzyma. Odliczyłem żądaną kwotę i z nonszalancją rzuciłem na blat. To był naprawdę koniec. Siłą woli powstrzymałem łzy radości napływające do oczu. Zwycięstwo! Chciałem tańczyć, śpiewać i krzyczeć, a stałem jedynie, delikatnie uśmiechając się do sprzedawcy.

– Czy mogą panowie sprzęt zanieść do wyjścia? – zapytałem drżącym głosem.

– Ależ oczywiście – odpowiedział, zawołał pozostałych sprzedawców i chwilę później sprzęt znalazł się przy drzwiach.

Byłem górą! Jakże pięknie to rozegrałem. Bez fajerwerków, bez błyskotliwych kwestii przechytrzyłem ich wszystkich.

– Dziękuję serdecznie. Do widzenia – powiedziałem radośnie, ostatkiem sił powstrzymując niezdrowy entuzjazm.

Tamci trzej niemal chórem odpowiedzieli, uśmiechając się do mnie. Jakże żałośni byli w tym swoim pożegnaniu. Prawie im współczułem. Przegrać, mając taką przewagę!

cdn...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Wertyt 17.10.2019
    Przeczytałem z przyjemnością i rozbawieniem :). Pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 17.10.2019
    Dzięki. Zapraszam do ostatniej części wraz z testem, którą pewnie zamieszczę jutro.
  • Bogumił 17.10.2019
    Zupełnie nieoczekiwane zakończenie. Trochę rozczarowujące.
  • Józef Kemilk 17.10.2019
    To nie jest zakończenie. Jeszcze test i dwa zakończenia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania