Poprzednie częściArystokrata 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Arystokrata 15

Stał na środku sypialni ze spuszczoną głową i rękoma z tyłu na plecach. Po policzku, z rany, którą zostawił sygnet Raysa, ciekła cienka strużka krwi, wywołując nieprzyjemny dreszcz. Niewiele brakowało, a trafiłby w oko, które teraz łzawiło i puchło. Wsłuchiwał się w niespokojne kroki swego pana, przechadzającego się po olbrzymiej sypialni. Drugi uśmiechnął się w duchu na wspomnienie potraktowania Wiktorii przez Roberta. Załatwił ją po mistrzowsku. Podejrzewał, że nawet nie miał pojęcia, jak bardzo mu się to udało. Niewolnik z doświadczenia orientował się, jak bardzo wybujałe libido ma ta wyuzdana kobieta i jak silnych bodźców potrzebuje, aby zaspokoić swój seksualny głód. I jednego był pewien – na pewno nie zaspokoi się sama, noc przed nią zapowiadała się na bardzo długą. Zastanawiało, a raczej niepokoiło go zachowanie Roberta i fakt, że jeszcze nie dobrał się do jego tyłka, aby skończyć to, co rozpoczął w biurze. Przez nierozładowane napięcie był w złym humorze, a to nie wróżyło niczego dobrego i miał świadomość, że jak zwykle wyżyje się na nim. Nie próbował walczyć z ogarniającym go strachem. W sumie, to przecież nic nowego. Wszystko zawsze dawało się przeżyć. Miał tylko małą nadzieję, że nie będzie to trwało długo.

Myślami powrócił do pierwszego dnia, kiedy dotarła do niego przerażająca prostota słów, które usłyszał chwilę po tym, gdy podpisał dokument i kiedy upokorzonego, pobitego, na wpół oszalałego rzucono go na betonową posadzkę w celi. Do końca życia nie zapomni zdania: „Nie jesteś już wolnym człowiekiem” i wyrazu twarzy Martina, gdy je wypowiadał. Zarządca tamtego wieczora wiedział, co czeka Drugiego, i wcześniej próbował go ostrzec przed Raysem. Nie uwierzył, nie chciał wierzyć. Wolał nie wierzyć. Uwierzył w… co? W ludzi? Zawsze… W lojalność? Na pewno… W uczucia? Prawdopodobnie… W Roberta? Niestety… Niedługo musiał czekać, aby Rays ukazał mu jego bezgraniczną małość i przynależność. Przeżył to. Przeżyje i tę noc. Tylko ten żal…

– Siadaj. – Usłyszał nagle.

Drugi zadrżał, tak się zamyślił, że stracił czujność. Coraz częściej mu się to przydarzało. Musiał się wziąć w garść. Dostrzegł kątem oka, spod grzywki, rozpartego wygodnie w fotelu Raysa, w na wpół rozpiętej koszuli i stopami opartymi na niedużym stoliku. Wskazywał mu drugi fotel naprzeciw siebie.

To było coś nowego, zwykle musiał klęczeć lub w najlepszym przypadku właśnie stać. Posłusznie wykonał polecenie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jest to jakaś nowa gra wstępna. Nie miał odwagi podnieść na Roberta wzroku, aby coś wyczytać z jego twarzy.

– Nalej – rozkazał krótko niewolnikowi.

Na stole stały dwie szklanki i butelka whisky… oraz jeszcze coś. Wiedział, co to jest i z trudem przełknął ślinę, a serce zabiło mocniej. Drugi, z trudem panując nad drżeniem dłoni, nalał alkohol do jednej ze szklaneczek i podał ciemnowłosemu mężczyźnie, który nie spuszczał z niego wzroku.

– Sobie też nalej. – W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał. Nie dał jednak po sobie poznać zdziwienia zaproszeniem; było mu już wszystko jedno, co Rays znowu wymyślił, aby go upokorzyć. Uwagę niewolnika przykuwały, odwrócone zdjęcia, wzrok sam bezwiednie uciekał w ich stronę.

– Pij – Robert nakazał cicho.

Drugi podniósł wzrok na mężczyznę i spotkał się z uważnym, spokojnym spojrzeniem złotych oczu swego pana. Co dziwne, nie dostrzegł w nich jak zwykle pogardy i tej zimnej brutalności, które w większości przypadków powodowały, że stawał się czujny i ostrożny w obecności Raysa. Ale pieprzyć teraz posłuszeństwo! Skoro każe mu z nim pić, to będzie patrzył Robertowi w twarz! Jeśli ma dziś dostać, to i tak dostanie. Zmierzyli się wzrokiem; przez krótki okres czasu odniósł wrażenie, jakby przed sobą miał dawnego Roberta… tego sprzed lat… Przytłumione światło, cisza panująca w pokoju i równe oddechy dwóch pozornie odprężonych mężczyzn wywołały tęsknotę za czymś, co dawno utracił. Kolejny niepotrzebny żal.

Wejrzał w ciemną zawartość kulistej szklaneczki, która spływała po ściankach, tworząc zacieki. Przysunął ją do nosa i wchłonął zapach, powoli przyzwyczajając zmysły do mocnego smaku. Nie pamiętał, od jak dawna nie miał w ustach alkoholu. Przed pierwszym łykiem wziął głębszy oddech, pierwszy kontakt z językiem jak zawsze nie był przyjemny. Przytrzymał chwilę trunek w ustach, pozwalając kubkom smakowym otrząsnąć się z szoku. Wyczuł nutę dymu, torfu i wolności. Upił drugi łyk, delektując się miłym ciepłem i odprężeniem, które nagle na niego spłynęło.

– Wiktoria nie jest zadowolona z twojego służenia – Robert oświadczył, przerywając ciszę. Drugi poruszył się nieznacznie, to stwierdzenie zmroziło go. – Twierdzi, że jesteś impotentem.

– Tak, Panie. – Jasnowłosy opróżnił duszkiem kieliszek. – Skoro tak uważa, to zapewne tak jest – przyznał, nie wierząc, że odważył się zwrócić w ten sposób do Raysa. Ale było mu wszystko jedno, co kto o nim sądzi, a szczególnie gdy chodziło o tę małą sadystkę.

Robert uniósł nieco szklaneczkę w stronę niewolnego i wypił zawartość jednym haustem, po czym poprawił nogi wyciągnięte na stole. Wyglądał na zadowolonego i odprężonego.

– Tylko jak to świadczy o mężczyźnie… – rzekł sennym, lekko rozbawionym głosem. – Wyobrażasz sobie, Justin… Ona normalnie ma chyba o to żal do ciebie – Rays mówił z pewną rozwagą, nie kryjąc jednak ironii. – Bardzo duży żal, na tyle duży, aby chcieć podzielić się naszą małą tajemnicą z wieloma zainteresowanymi. – Drugi spiął się. W powietrzu zawisła niewypowiedziana groźba. Przestrzegał go już czy na razie jeszcze tylko drwił? – Szkoda byłoby… To już tak niedaleko – wskazał dłonią zdjęcia, dając do zrozumienia, że może je wziąć.

Niewolnik, skierował wzrok na odwrócone fotografie i ociągał się z ich podjęciem. Na powrót dotknie tamtego życia. Niepotrzebny żal.

– Dziękuję, Panie.

– Tak… Nie przestajesz mnie zadziwiać, Justin… – Robert, zdejmując nogi z mebla, pochylił się ku niewolnikowi. – Na mój rozum powinno ci bardziej zależeć na utrzymaniu naszej umowy w dyskrecji niż mnie. – Szyderczy ton dobrze bawiącego się Raysa działał Drugiemu na nerwy. – Nie wspomnę już, że obowiązkiem mężczyzny jest dbać o honor i stawać na wysokości zadania. Zważ, że ciąży na tobie obowiązek dbania również o moją reputację. Niewolnik świadczy o właścicielu.

– Tak, Panie, masz rację – przytaknął biernie, lecz wszystko przewracało się w nim z tłumionej złości.

Drugi, był świadomy, że musi zrobić wszystko, do czego go zmuszają, choćby dla swojego cholernego dobra, ale nie wszystko było w jego mocy. Ciało odmawiało posłuszeństwa, kiedy noc w noc musiał zaspakajać próżność kobiet, które łamały w nim to, co czyniło z niego mężczyznę. A on coś jeszcze pierdolił o honorze! Gdzie tu było miejsce na taki nieistotny drobiazg jak honor?!

Rays zeszmacił go totalnie, zrobił z niego swoją męską kurwę, sprowadził do roli automatu do wypinania tyłka i pieprzenia napalonych dziwek równie popierdolonych jak on sam. I jeszcze mówił o honorze?! Pieprzyć ich wszystkich! Swój honor sprzedawał już od dawna, kawałek po kawałku, i będzie to robił tak długo, jak długo w głębi duszy pozostanie sobą. A honor Roberta miał dokładnie tam, gdzie Rays miał jego samego.

Nagle ciemnowłosy mężczyzna poderwał się gwałtownie z fotela. Niewolnik zdążył jeszcze dostrzec, że wzwód prawie rozrywał rozporek w spodniach Raysa. Bez większych trudności dało się zauważyć, że Robert dzisiejszego wieczoru był nieswój, nawet rozkojarzony. Drugi domyślał się, widząc po swoim panu zmęczenie, że nieźle zabawiali się na dzielnicach. Niechlujny wygląd i całkiem dobra kontrola nad podnieceniem świadczyły, że mocno trenowali nie tylko w kwestii pozyskiwania nowego towaru. Wzrok powędrował w kierunku butelki, miał ochotę na jeszcze trochę tego zbawiennego płynu, dzięki któremu może łatwiej byłoby przetrwać nadchodzące godziny.

– Nie krępuj się. – Robert czujnie go obserwował pomimo pozornego motania się po pomieszczeniu.

Jasnowłosemu nie trzeba było drugiego zaproszenia, tym razem wypił duszkiem. W głosie Raysa usłyszał niebezpieczną, miękką łagodność, a w ruchach dostrzegł coś drapieżnego.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że nasz czas się kończy? – Na twarzy mężczyzny nie dostrzegł żadnych emocji, żadnych uczuć, jedynie oczy stały się ciemniejsze i węższe. Zadrżał; coś było z nim nie tak, po plecach przeszedł mu dreszcz.

– Tak, Panie. – Intuicja nakazywała mu natychmiast osunąć się na kolana. Miła część tego dziwnego spotkania właśnie się skończyła wraz z nastrojem Raysa.

– Niedługo dopełni się twój kontrakt. – Ton stawał się coraz bardziej lodowaty. – Pamiętasz jego zasady?

– Tak, Panie. Jestem przygotowany. – Drugi przyjął pozycję uległego, a przez głowę przeleciała mu tylko jedna myśl. Ale za to whisky trochę go znieczuliła.

Robert niespodziewanie roześmiał się, tak jakoś nienaturalnie, strasznie…

 

* * *

 

Cholera, głowa mu chyba zaraz pęknie z bólu. Nie spał już drugą dobę. Patrzył bezmyślnie na krew na twarzy Drugiego i myślał o tej suce Wiktorii. Powrócił w samą porę. Czy rzeczywiście ta mała kurewka byłaby na tyle odważna, żeby cokolwiek wyjawić o Justinie? Zdawał sobie sprawę z istnienia kilku osób, które orientowały się w historii jego osobistego niewolnika, ale z różnych przyczyn milczały, jednak dla wielu innych, w większości z tych samych powodów, nadal powinna pozostać tajemnicą.

Chciał dziś z nim porozmawiać, za kilka miesięcy kończy się kontrakt, a on ciągle się nie poddał. Zrobił z niego niewolnika, idealnego niewolnika, wytresował go lepiej, niż się spodziewał. Moment, w którym przyjął pozycję uległego, wyczuł idealnie, nie dał mu pretekstu do…

Kiedy to cholerstwo zacznie działać? Łeb za chwilę rozpadnie mu się na kawałki. Kutas też dopominał się swego, powinien był skończyć na Drugim, zaraz po tym jak zlazł z tej suki, lecz najpierw chciał z nim pogadać. Kurwa, co za popierdolone życie! Chciał, aby było jak dawniej. Tylko że nie mogło już być jak dawniej, wszystko zabrnęło za daleko. Justin bał się go i nie ufał, co akurat nie było dziwne, a on nie miał dziś siły, aby go ośmielić i skłonić do wypowiedzenia więcej słów niż tylko: “Tak, Panie”. Wiele lat wbijał mu do głowy, że usta służą do czegoś więcej niż mówienie i jedzenie, więc teraz ma za swoje. Gdyby nie to cholerne zmęczenie i boląca głowa…

Tak bardzo pragnął dowiedzieć się, czy przemyślał propozycję, którą złożył Drugiemu dawno temu; kiedy pierwszy raz uświadomił mu, że jest właścicielem jego ciała w pełnym tego słowa znaczeniu; kiedy chciał wyrównać rachunki; kiedy chciał mu jeszcze pomóc. Teraz też mógłby mu pomóc, gdyby się tylko dureń ukorzył, gdyby…

Robert zacisnął dłonie w pięści i pokręcił głową. O czym w ogóle myśli? Pierdoli! Sam siebie okłamuje. Nie chce pomóc Justinowi, tylko sobie. Niech to szlag! Nie może tego zrobić! Nie może… A jednak zrobi to! Chciał się zabawić w twardziela przez okres kontraktu, to pokazał na co go stać!

W porządku, ale czas mijał, a on będzie musiał dopełnić ostatni warunek umowy…

 

Nareszcie, miłe odprężenie zaczęło powoli spływać po zesztywniałym i zmęczonym ciele, narkotyk zaczynał działać. Za chwilę będzie bardzo przyjemnie… Skierował wzrok na klęczącego niewolnika. Widział uległą sylwetkę blondyna, zgiętego wpół… tylko, już jakby trochę inaczej. O, kurwa… Trochę urywał mu się film… O czym to myślał? Podszedł spokojnie do niewolnego i popatrzył z zaciekawieniem na chłopaka z góry. Był jego własnością… Należał do niego… Tylko nie tak całkiem… No, i chuj, nie da się mieć wszystkiego… Ale jeśli go nie złamie; jeśli Justin się nie ukorzy, on będzie musiał wywiązać się z tego, co mu obiecał. Kurwa! Spełni to, bo Robert Rays zawsze dotrzymuje obietnic. Mógłby chyba się wycofać… ale tego nie zrobi, bo jest Raysem! Pieprzone życie, a wystarczyło tylko gnojka złamać. Nie udało się, nie sprawiła tego też ta ruda idiotka w parze z jeszcze większą kretynką, jego żoną. Dał im szansę.

Na dniach znów wyjeżdża na dzielnice, a jak wróci wypełni obietnicę. Tylko czy na pewno? Nie miał skrupułów, robi to ciągle. Lecz czy będzie potrafił zrobić to Justinowi? Był przecież jego…

 

Kurwa, Robert Rays może wszystko! Przekrzywił głowę raz w jedną, raz w drugą stronę, aż strzeliły kręgi szyjne. No, teraz czuł się jak młody bóg! Rozejrzał się po pokoju, wsadził ręce do kieszeni, rozstawił szeroko nogi i zaczął się bujać, w przód i w tył. Miał u stóp cały świat… i Drugiego. Kochał ten stan, kiedy jego umysł zaczynał ożywać, wyostrzały się zmysły i żądze, kiedy opanowywało go szaleństwo. Powinien odesłać Justina. Coś nieznośnie podszeptywało mu, aby odesłał chłopaka, bo to, co budziło się w nim, przerażało nawet jego samego, lepiej żeby zszedł mu z oczu.

Robert, jeszcze raz spojrzał na niewolnika i zaczął się śmiać. Znowu czuł się dobrze, już nic go nie bolało i niczym się nie przejmował. Życie było pełne niespodzianek, a świat piękny! Szkoda czasu na litowanie się nad sobą. Pora zatańczyć… z przyjacielem.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 14

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (41)

  • Margerita 04.10.2017
    pięć zapraszam na dom mody u Oli część 26 dziś Olka zaprezentuje pierwszą część swojej historii
  • Pasja 04.10.2017
    O co chodzi? Czyżby z końcem kontraktu skończy się Drugiemu niewola. Jednak Robert ma poczucie dotrzymania obietnicy, jeśli Justin się nie ukorzy. Już tylko miesiące dzielą do zakończenia umowy. ,,Niewolnik świadczy o właścicielu." Podoba mi się to określenie. I podjęcie tematu o honorze też ciekawe. Pozdrawiam serdecznie 5:)
  • Karawan 04.10.2017
    z całym szacunkiem; "Drugi zadrżał, tak się zamyślił, że stracił czujność.- Drugi zadrżał, że tak się zamyślił i stracił czujność. Ale to tylko propozycja, a tekst Twój!

    Wyczuł nutę dymu, torfu… i wolności - nie lubię whisky! Dobra brandy ma w sobie słońce i wiatr!

    Wypucowałem szprychy w kołach i lampy na górze. Mosiądze lśnią złotym blaskiem. Karawan czeka na zwłoki! 5
  • Violet 04.10.2017
    Pierwsza opcja z drżeniem jest wtrąceniem do stanu psychicznego, a Ty, Karawanie, proponujesz wyjaśnienie dlaczego zadrżał; nie o to chodziło narratorowi. Bardzo długo Karawan musi poczekać na zwłoki. Autor absolutnie nie jest krwiożerczy ;)
    Pozdrawiam.
  • Karawan 04.10.2017
    Violet Wobec tego; Drugi tak się zamyślił, że stracił czujność i zadrżał.
    Karawan pojazd poważny i cierpliwy. Zwłoki zwykle nie uciekają najwyżej zaczynają cuchnąć. Już od piątego odcinka wiadomo, że Autor jest tylko okrutny, a sińce, krew oraz inne płyny ustrojowe są dla niego wisienkami na rosnącej stercie ludzkiej ohydy. ;)) W żadnym przypadku nie krwiożerczy! ;P
  • Violet 04.10.2017
    Karawan ależ jesteś uparty :) Pomyślę węc i kogoś utłukę dla szanownego Karawana. Rozpatrzę się tylko kogo, może w dwudziestej pierwszej lub drugiej części. znajdę odpowiednią postać...
  • Karawan 04.10.2017
    Violet Tylko w Pasję nie wpadnij! ;)
  • Violet 04.10.2017
    Karawan cholera wie. Jak mi się spodoba, to nie nadążysz wozić ;)
  • Karawan 04.10.2017
    Violet Będę układał w stosiki po siedem. Dam rady!
  • Violet 04.10.2017
    Karawan teraz to przesadziłeś, w takim tempie to Raysom niewolników zabraknie, o innych arystokratach nie wspomnę :)
  • Karawan 04.10.2017
    Violet Ależ ja tylko gotowość wyrażam :c Nie żebym zachęcał, czy dopingował. :)
  • Violet 04.10.2017
    Karawan będę pamiętać ześ gotowy ;)
  • Karawan 04.10.2017
    Violet No to pa;)
  • Violet 04.10.2017
    Karawan :)
  • refluks 04.10.2017
    Całe pięć odcinków nowych.
    Bo gdzie indziej na dziesiątym stanęło.
    Co za uczta!
    Skonsumowałem z przyjemnością wielką.
    Wioleka, nie leń się, ino wklejaj.
  • Blanka 04.10.2017
    Poza tym, że będę chwalić -chwalę - chciałabym zapytać o te wykropkowane dzieła co się pustostanem stały? Dlaczego? Po co? Chcem je.
  • Violet 04.10.2017
    Ale ciekawska jesteś ;) Kilka to Arystokrata, a inne to śmieszne opowiastki. Był czas, że postanowiłam tu już nic nie wstawiać, ale pod wpływem innych osób zmieniłam zdanie. Zrobilam wyjątek tylko dla Raysów ;)
  • Blanka 04.10.2017
    Nawet bardziej niż ciekawska. Chciałabym Cię zwyczajnie przeczytać w innej wersji. I jeśli to były takie luźne opowiadania to tym bardziej przyczepie Ci się do nogawki jak usmarkana dwulatka i zacznę marudzić do znudzenia: daj!
  • Violet 04.10.2017
    Jak dam, to zepsuję swój wyuzdany wizerunek ;)
  • Blanka 04.10.2017
    Violet jak mi dasz to będziesz bardziej niż wyuzdana. No daj! Pielęgnuj wizerunek :)
  • Violet 04.10.2017
    Blanka A, Ty tak bardzo pragniesz? ;)
  • Blanka 04.10.2017
    Tak że ŁO, że HO, że JEJ!:)
  • Violet 04.10.2017
    Ha, ha!
  • Blanka 04.10.2017
    Violet Ha też:) Wrzuć, nie marudź:)
  • Violet 04.10.2017
    Blanka kiedyś tak się stanie.
  • Pasja 04.10.2017
    Violet daj, daj nie odmawiam daj
  • Pasja 04.10.2017
    Violet daj, daj nie odmawiaj daj
  • Blanka 04.10.2017
    Tłum krzyczy DAJ!!!!
  • Violet 04.10.2017
    Oczywiście, w swoim czasie :)
  • Blanka 04.10.2017
    Spoko, trzymam za słowo. Tylko nie na św nigdy!
  • Violet 04.10.2017
    jak się trochę obrobię. I wstawię kolejną część tam gdzie dawno już nie było ;)
  • Pasja 04.10.2017
    Violet :)
  • Violet 04.10.2017
    pasja i Ty chcesz poznać moje drugie oblicze? :(
  • Pasja 04.10.2017
    Violet myślę, że pewnie poznam wkrótce
  • Violet 04.10.2017
    pasja wiele na to wskazuje :))
  • Blanka 04.10.2017
    O, tam też tłum krzyczy i się domaga:)
  • Margerita 05.10.2017
    I ja jestem ciekawa naszej Violet prawdziwego oblicza
  • Dobra w końcu znalazłem czas, przeczytałem, jest ciekawie, trzymasz napięcie czyli jest bardzo dobrze :) 5
  • KarolaKorman 31.10.2017
    ,,Skoro naazuje mu z nim pić, '' - zgubiłaś k
    ,,opróżnił duszkiem kieliszek.'' - tutaj napisałabym: szkło, by nie powtarzać szklaneczki, ale uniknąć różnicy między nią a kieliszkiem

    Co ta umowa skrywa? Ale zagadka z tą umową, zaintrygowałaś :) Idę dalej, 5 :)
  • Angela 21.02.2021
    Nie rozgrzeszam Roberta, jestem od tego bardzo daleka, ale mogę sobie wyobrazić, jak trudne musi być
    pilnowanie, żeby na światło dzienne nie przedostała się jakakolwiek ludzka cecha.
    Fajnie, że i jemu pozwoliłaś trochę odetchnąć.
    Historia robi się coraz bardziej intrygująca, a biednym czytelnikom pozostaje jedynie snucie domysłów.
  • Violet 22.02.2021
    Angela, dziękuję za komentarz i dodam tylko, że kreowanie postaci Roberta niezwykle mnie wyczerpuje, ale takie słowa mobilizują.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania