Autentyczna Kolęda

Wizyta duszpasterska w domach z kolędą jest wielkim wydarzeniem, a szczególnie dla mieszkańców wsi, gdzie tradycja przyjmowania księdza w swoich progach, pochodzi z dziada pradziada. Wyznaczonego przez duszpasterza dnia wszyscy domownicy ubierają się odświętnie i oczekują na swojego kapłana w najbardziej okazałej izbie całego domostwa. Tam na stole przykrytym śnieżnobiałym obrusem ustawia się krzyżyk, dwa świeczniki, kropidło, kredę i święconą wodę. Akurat dla mojej rodziny miała być to kolęda wyjątkowa, ponieważ pierwszy raz przyjmowana była w nowo wybudowanym i niepoświęconym jeszcze domu. Zamieszkaliśmy na tej wiosce niedługo przed samymi świętami Bożego Narodzenia i stale widzimy konieczność upiększania go, oraz montażu niezbędnych drobiazgów na ścianach. Ciągle coś wymaga przesunięcia, dokupienia, lub tylko zamiany miejsca.

Parafię rzymskokatolicką mamy rozległą, obejmującą kilka wiosek, nam do filialnego kościoła jest najbliżej, bowiem mieści się on w drugiej wsi oddalonej o dwa kilometry. Wizyta duszpasterska dla naszego numeru domu przypadała w poniedziałek szesnastego stycznia. Tego dnia zwolniłem się nie bez problemów wcześniej z pracy i dopilnowałem żeby nikogo z nas nie zabrakło podczas kolędy. Dokładnego czasu wizyty nie sposób przewidzieć, więc obiad został przesunięty na czas późniejszy. Najważniejsze dla nas było godne przyjęcie kapłana w naszych skromnych progach. Znacznie wcześniej wszystko zostało przyszykowane na jego wizytę i jedynie pozostało poustawiać detale w zaplanowanych miejscach. Sprawnie nam poszło, nikt nie szukał, nie pytał, tylko realizował ustalenia. Odświętnie ubrani w najlepsze rzeczy, czekaliśmy w salonie, telewizora i radia nie włączaliśmy, ponieważ nie chcieliśmy być zaskoczeni. Czas nam powoli mijał, co jakiś czas komuś z głodu w brzuchu zabulgotało, lecz dzielnie trwaliśmy nie opuszczając stanowiska zajętego wspólnie na sofie. Wieczór szybko zapadł, tylko zalęgający wkoło śnieg powstrzymywał głęboki mrok. Najmłodsza córka obdarzona doskonałym słuchem, jako pierwsza usłyszała dzwonki ministrantów. Jako głowa domu otworzyłem drzwi wejściowe i wpuściłem chłopców do naszego domu, wchodząc chórem pozdrowili nas słowem wiary.

- Czy przyjmujecie kolędę? - zapytał najstarszy.

- Przyjmujemy – odpowiedziałem.

Wtedy stanęli we trzech przed nami i odśpiewali „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. Kiedy skończyli śpiewać, wręczyłem jednemu z nich przyszykowaną na tę okazje kwotę. Oni wyszli, lecz po nich nie wszedł ksiądz tylko dwie panie w średnim wieku. Ich przybycie zaskoczyło mnie pierwszego, gdyż byłem najbliżej i sobą zasłaniałem widok pozostałym domownikom. Musiałem minę mieć wyjątkowo głupią, lub wyrażająca kompletne zbaranienie.

- Przyszłyśmy z kolędą zamiast księdza, który leży chory i w zastępstwie wysłał nas – zaraz po słowach niech będzie pochwalony, powiedziała jedna z przybyłych.

- Przepraszam, a kim panie są? – zapytałem.

Przyznam się szczerze, że spodziewałem się usłyszeć odpowiedź w stylu, jesteśmy katechetkami, kobietami pełniącymi funkcję księży, lub osobami uprawnionymi na mocy dekretu papieskiego do kolędowania. Niestety nic podobnego nie usłyszałem, lecz odpowiedź wszystkich nas zaskoczyła.

Jedna z pań okazała się kucharką księdza dobrodzieja, a druga pełni funkcję kościelnej w kościele parafialnym. Gdyby była to rozmowa telefoniczna to dałbym głowę, że wkręca mnie Kamil Nosel z radia Zet. Jednak przed sobą widziałem dwie kobiety, które swoją misję wykonywały z najwyższą powagą i zaangażowaniem.

Pani kucharka skropiła solidnie i z rozmachem wodą święconą nasz dom, nie oszczędzając jej, aż rozmyła się farba na mojej ulubionej akwareli. Natomiast kościelna odebrała kopertę za kolędę z rak mojej żony. Panie nie chcąc w przyszłości być pomówione, o kradzież księdzowskiego majątku, komisyjnie otworzyły kopertę i wyciągnęły z niej trzy stówy. Kiedy to zobaczyłem, wyrwało mi się.

- O kurwa.

Głupio mi się zrobiło za te słowa, lecz ja nie mam, za co zapłacić rachunku za prąd, a moja ukochana żona wywala tyle szmalu.

Kwotę, jaką uzyskały z naszego domu wpisały na wykaz przychodów i poprosiły o podpis. Oczywiście złożyła go moja rozrzutna żona na moich oczach. Moje ciśnienie po tym przedstawieniu dorównywało chyba temu atmosferycznemu, że mnie szlag nie trafił na miejscu to prawdziwy cud, który potwierdził istnienie Boga.

Kiedy panie wyszły z naszego domu i udały się z kolędą do sąsiadów, przedzwoniłem pod wpływem oburzenia do księdza proboszcza, który nie zaprzeczył, tylko potwierdził wysłanie pań z misją. Swoje postępowanie w stosunku do parafian usprawiedliwił koniecznością, rozliczenia się finansowego u Biskupa do dnia dwudziestego ósmego stycznia.

Nie tylko ja czułem się ośmieszony kolędą w wykonaniu gospodyń wiejskich, lecz i moi sąsiedzi, którzy w tym dniu i następnym doświadczyli tego samego. Dlatego złożyliśmy wspólną skargę w Kurii. Jedynym pozytywnym efektem na nią, było zatrzymanie obu kolędniczek na ich stanowiskach w pracy i nie wysyłanie ich do pracy w terenie. Tylko dzięki naszej zdecydowanej postawie pozostałe wioski należące do parafii nie doświadczyły podobnego kolędowego upokorzenia. Rzecznik prasowy Kurii w rozmowie z lokalnymi ciekawskimi dziennikarzami, umiejętnie i z przekonaniem usprawiedliwiał decyzje księdza dobrodzieja.

Jedynie to internauci nie pozostawili cienia wątpliwości, co myślą o takim sposobie załatwiania posługi kapłańskiej i opisali w szczegółach życie prywatne proboszcza. Tylko szkoda, że ta historia nie jest przeze mnie wymyślona i gdzie jest w niej miejsce dla prawdziwej wiary.

Mogę tylko życzyć, niech z Bożą pomocą trójka dzieci naszego Plebanka dobrze się chowa w zdrowiu i prawidłowo rozwija.

Następne częściAutentyczna Kolęda kontynuacja

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Freya 20.01.2017
    Niemożliwe aby to było prawdą... na pewno zawiodły oczy domowników, którzy nie potrafili w w/w osobach rozpoznać, jeśli już nie samego "księcia" kościoła, to przynajmniej jego szczerych pasterskich intencyji. :)
    Twgl. nie od dziś wiadomo, że nieoficjalne "centrum dowodzenia" życiem plebanii, znajduje się w jej kuchni i ten teges. Tekst jest trafny tak, że aż boli swoją szczerością. Pzdr ;)
  • Pasja 20.01.2017
    Różne rzeczy widziałam i słyszałam co do kolędy, ale takie jaa jpierwszy raz. Biznes musi się kręcić i wszystko musi grać. Dwudziesty ósmy styczeń miał być bogatym dniem.5.Pzdr.
  • Grażyna 27.01.2017
    Super artykuł. życzymy wytrzymałości w przyjmowaniu podrobionych księży. Oby to się nie rozprzestrzeniło na pozostałe parafie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania