Poprzednie częściAutumnhill

Autumnhill #5

Rozdział VI

,,Jesteście w niebezpieczeństwie”

 

Kiedy ocknęłam się, nad moją głową ujrzałam dwie znajome twarze, i kilka zupełnie mi obcych.

-Nic ci nie jest Moll? –Spytała mnie zatroskana Doris.

-Padłaś jak długa, myślałam, że coś Ci się stało.- powiedziała Heather.

-Jak długo byłam nieprzytomna?

-Niedługo, zdążyliśmy Cię jedynie wyśmiać.- Znów Skipper.

Ja tu mdleje, a one się ze mnie śmieją. Smutno mi się zrobiło.

-Doris tylko żartuje. Odleciałaś na trzy minuty.- Typowa Heat. Zawsze twardo stąpa po ziemi. I zawsze nas na nią ściąga, jak próbujemy gdzieś czmychnąć myślami.

-Na czym skończyliśmy?

Dziewczyny pomogły mi stanąć na nogi i otrzepać z brudu. Rozejrzałam się wokół. Otaczała mnie gromadka ludzi, w tym Eli i Gregory.

-Poznajcie się, od teraz jesteście rodziną. –Tak spokojnie stwierdził St. Butler, jak gdyby nigdy nic. Z uśmiechem na ustach i machnięciem dłoni nakazał pozostałym podejście bliżej. Posłuchali się i zbliżyli. Byli wśród nich : mała Azjatka, czarnoskóry nastolatek, 20- latek co wyglądał na Słowiana, i jedna co wygląda jak ze Skandynawii. Pozostali również byli specyficzni, jednak nie wyróżniali się z wyglądu tak bardzo jak Ci poprzedni.

-Jaka rodzina? Co masz na myśli?- Heater skierowała te słowa w stronę Greogrego.

-Tak jak już wspominałem ,przez próg tego domu mogą przejść ludzie szczególni. Tacy jak wy. Każdy kto zdołał znaleźć się po tej stronie, staje się członkiem rodziny St. Butler… o ile wyrazi zgodę. Ale o tym później. W każdym razie, Ci tutaj dali radę przejść, co oznacza, że też są wyjątkowi.

Popatrzyłyśmy po sobie. Oni? Naszą nową rodziną? Co oznacza, że też są wyjątkowi? Też mają dar? Nie jesteśmy same? Tysiące pytań napotkały moją głowę.

-A tak z innej beczki, jak to jest możliwe, że Ty jesteś Gregory St. Butler? I jakim cudem możesz żyć bez głowy?!- krzyknęłam na niego, co go troszkę rozbawiło.

-W tej historii , historii tego domu, którą wam przedstawiłem w salonie, gospodarzem dworu był Gregory St. Butler. Opowiadałem wam, jak odcięto mu głowę, spalono i zakopano ciało w miejscu nieznanym, prawda? Cóż, prawda jest taka, że te rzeczy przytrafiły się mi. 200 lat temu. Można by rzecz, że zmartwychwstałem. Moje ciało, pod tym przykryciem-wskazał palcem na garnitur, rękawiczki i szal- jest suche, popękane i doszczętnie zniszczone. Żyję tylko dlatego, bo moja głowa nie została spalona i zakopana, a przechowano ją na dowód pozbycia się konkurencji dla hrabiego Howarda. Jak to powiadają ,, człowiek umrze, wtedy kiedy jego mózg ‘’.

-Ale w takim razie, jak to jest, że ten dom, że pan, panie Butler, przez równe 200 lat, wciąż istniejecie ?- spytała Doris.

-Pętla czasowa.- Odpowiedziała jej Heather. Zaraz, skąd ona wie?

-Poprawna odpowiedź. Na ten dom, jak i na całą polanę i las otaczające rezydencje, została nałożona pętla czasowa. Miała ona miejsce dokładnie 24 października 1816 roku. Od tamtej pory, ani las, ani polana, ani ten dom ,ani nawet mieszkańcy nie postarzeli się o dzień. Ta data, to dzień w którym zostałem zdradzony i zamordowany.

Milczeliśmy wszyscy przez chwilę. Cała ta sytuacja mnie przerastała już powoli. Z dalszej konwersacji z zarządcą, dowiedziałyśmy się, że tylko ,, ci wyjątkowi’’ są w stanie pokonać las obłąkanych nie tracąc zmysłów jak i przedostać się przez ścianę wybrańców. Jednak coś mi nie dawało spokoju. Nie przekonywał mnie ton jego głosu, gdy to mówił. Dodatkowo, przestał nam się patrzeć w oczy, gdy mówił o tym. Ukrywa coś? Powiedział też, że dla zwykłych ludzi, samo przedostanie się przez las graniczyło z cudem, a to co by zastali na polanie, to podupadłą ruinę domostwa. Nie byliby wstanie pokonać ściany, bo dla nich nie istniała. Mogliby zwiedzić ten dom- oczywiście- ale byłoby to jak spacer po zniszczonej, niegdyś pięknej posiadłości.

Postanowiłam- jeszcze nie czas aby panikować. Podeszłam więc, by przywitać się z mieszkańcami tej posiadłości. Pierwszą osobą, z którą przyszło mi pogadać, była śliczna, rudowłosa, piegowata dziewczynka. Miała na imię Weronika i była w wieku lat 9. Lubiła sport i rysowanie, a nie lubiła jak Markus( inny dzieciak z domostwa) ciągnie ją za włosy. Weronika jest w tym domu od ponad 150 lat, i od ponad 150 lat wciąż jest dziewięciolatką. Zrobiło mi się jej okropnie żal.

Heather w tym czasie rozmawiała z blondyneczką Sarą, tą z portretu, a Skipp z ciemnoskórym nastolatkiem Christopherem. .

Zaprzyjaźniłam się z tą dziewczyną ze Skandynawii. Jak się okazało, była bardzo sympatyczna. Podobna charakterem do mnie- cicha myszka. Miała na imię Lilith. Trafiła do gospodarza 54 lata temu, więc ma według moich obliczeń, 74 lata. Na jej głowie nie ma śladu po siwym włosie, a na twarzy ani jednej zmarszczki. Znów zrobiło mi się przykro.

Innym członkiem rodziny Butler był chłopak o imieniu Mathiew .Wysokością i posturą dorównywał samej Doris. Gdyby nie to, że ma 14( a dokładniej ujmując 114) lat, może by między nimi coś było.

Sporo czasu zajęło nam poznanie ich wszystkich. Okazali się być wesołą gromadką. Nie narzekali, że utknęli w czasie już na zawsze. Wręcz przeciwnie

-Nam się tu podoba- tak nam powiedzieli.

Nie przeszkadza im codzienna rutyna, albo to, że codziennie o godzinie 14:32 w szybę salonu uderza kruk, łamiąc sobie przy tym skrzydełko. I tak od 200 lat.

O godzinie 16:00 wszyscy udaliśmy się do jadalni, na 2 piętrze. Pora obiadu. Pomieszczenie to było najprzestronniejsze w całym domu, ponieważ znajdował się tam jeden, podłużny stół, aby każdy był na równi z każdym. W trakcie obiadu, zaserwowanego nam (przez Eli), rozmawialiśmy ze wszystkimi, śmiejąc się, żartując sobie, aż do momentu, gdy Doris nie spytała:

-Ponoć każdy z was ma jakiś dar. Czy zabronione jest mówienie o tym ? Bo jeśli nie to chętnie bym posłuchała o waszych zdolnościach.- odniosła się z chwilą.

Zapadła cisza. Członkowie popatrzyli po sobie, przez chwilę wydawało się, że Skipp przestrzeliła piętę Achillesowi. Moment później wybuch śmiechu rozluźnił atmosferę.

- Oczywiście, że można. Prawdę mówiąc o niczym innym się tutaj nie rozmawia. – powiedział Edward, chłopak w mniej więcej naszym wieku( tak naprawdę maił 93 lata), z wadą wzroku na lewe oko. Nosi monokl i wygląda dość komicznie, szczególnie z kilkudniowym zarostem.

- Ja na przykład potrafię zmaterializować dowolną rzecz z piasku, jaką sobie wyobrażę. –Powiedział, a zaraz potem rozsypał zawartość sakiewki, którą nosił przy pasie. Na stole utworzyła się kupka piasku. Moment później, uformowało się z niej mini tornado. Złoty krążek, przesuwał się szybkim tempem po stole, unosząc jednocześnie za sobą sztuce, talerze, miski i filiżanki do herbaty. Gdy zrobił rundkę po stole, wrócił do sakiewki.

-Ja z kolei potrafię zmusić moje ciało do rozczłonkowania.- Czarnoskóry chłopiec Billi, chciał jak najszybciej (poprzedzając innych) zademonstrować swoją umiejętność. Stanął dumnie na krześle, po czym wyciągnął sobie nogę z tułowia. Rozczłonkowane ciało sprawiło, ze reszta gromady zaczęła mamrotać coś pod nosem ,niektórzy mieli odruchy wymiotne.

-Billi, wsadź se to z powrotem, bo mi niedobrze.- Skarciła chłopca mała Azjatka, która zakrywała sobie ręką usta.

Billi zdał sobie sprawę, że wyciągnięcie nogi z reszty ciała, przy obiedzie nie było najmądrzejszą z decyzji. Jak najprędzej próbował ją włożyć na swoje miejsce, ale pośpiech sprawił, że stracił równowagę i runął na ziemie.

-Nic nie jest.- chwilę później upadło na niego jego własne krzesło.- Teraz już jest.

- Ja na przykład potrafię szybko biegać.- Powiedziała blondwłosa Barbie Girl, Sara. Miała 6 lat, ale była mądrzejsza niż nie jeden dorosły.

-Naprawdę skarbie? Pokażesz nam? –Powiedziała Heather.

-Yhym.- dziewczynka uśmiechnęła się szeroko odsłaniając bielutkie jak śnieg ząbki. Jednego brakowało. Pomachała jeszcze głową w potwierdzającym geście.

Wstała z miejsca, stanęła na środku pokoju w dobrze widocznym miejscu. Miała na sobie niebieską sukienkę z białymi akcentami i wstążeczki we włosach. Wyciągnęła w naszym kierunku swoje malutkie rączki, żeby pokazać nam że nic w nich nie trzyma, po czym schowała je za plecami. Mięło kilka sekund, a ona nie poruszyła się nawet o centymetr.. Stała tam tak cały czas. W pewnej chwili poczułam powiew wiatru, nie wiem skąd. Sarah podeszła do Heather z rączkami wciąż schowanymi za plecami. Gdy znalazła się metr przed Heat wyciągnęła je i wręczyła jej bukiet kolorowych kwiatów, które wyglądały jakby zostały zerwane moment temu z ogrodu, wciąż miały korzenie.

-Sarah potrafi przemieszczać się z prędkością światła, nie bądźcie więc zdumione, że niczego nie zauważyłyście.- powiedziała nam skandynawska dziewczyna- Lilith. W tym czasie mała Sarah ulokowała się na kolanach Heat, bawiąc się jednocześnie jej lokami. Urocze dziecko.

-A ty co potrafisz Lil.? –spytałam ją.

Wyraźnie speszona uwagą reszty grupy, zaczęła panikować. Zniknęła z miejsca w mgnieniu oka.

-Potrafi znikać? – Czyżby miała ten sam dar co ja?

-Nie ,nie, teleportowała się… pewnie do swojego pokoju.- powiedział Mathiew.- Nie ma co, strasznie płochliwa jest..-dodał, reszta potwierdziła.

Wśród pozostałych można było zobaczyć najprzeróżniejsze zdolności, którym nawet super bohaterom od Marvela się nie śniło. Była taki co potrafił skakać, na wysokość dwu krotnie większą niż cała ta rezydencja; inny z kolei potrafił zmusić ciało do zmienienia swojej struktury, poprzez dotykanie różnych faktur. Gdy dotknął drewna, stawał się Pinokiem, gdy zaś piasku- piaskowym dziadkiem, a jak szkła- to żarówką. Była tam też taka dziewczyna co potrafiła zmieniać się w zwierzęta- zademonstrowała nam to na przykładzie lwicy. Dzikie zwierzę hasało po stole i nikomu nie wydawało się to dziwne. Powiedziała nam jeszcze, że jej umiejętność ma pewien defekt- nie może pozostawać pod postacią inną niż jest z natury zbyt długo, ponieważ jej człowiecze zmysły mogą zmienić się na zwierzęce. Jeśli pozostanie w skórze zwierzaka dłuższą chwilę, na zawsze może w niej utknąć, stając się nim w ostateczności.

Któryś potrafił się kamuflować, inny zaś świecić równie jasno jak słońce. Brian z kolei, gdy otworzył swoje usta, wypuszczał piękne melodie- nie te z dzisiejszych czasów jak Lady Gaga, czy Nicki Minaj, albo inne 50 cent, tylko stare i wzruszające jak gra na skrzypcach. Hipnotyzowała ona wszystkich, zmuszając tym samym do tańca. Było miło. Przynajmniej ja tak uważam. Doris chyba się nie spodobało, że przez bite 10 minut musiała densić w rytm muzyki klasycznej z Christopherem. Nie to, że go nie lubiła - po prostu wydawał się być w stosunku niej dość …nachalny. Wyglądali razem komicznie, to muszę przyznać. On- czarnoskóry nastolatek, o drobnej postawie. Ona- chuda jak komar, wysoka jak wieżowiec, blada jak ściana, oboje kołyszący się do muzyki, ciało przy ciele. Różnica wzrostu widocznie mu nie przeszkadzała. Gołym okiem widać było, że Skipper czuje się dość niekomfortowo musząc praktycznie uginać kolana, aby znaleźć się mniej więcej na jego poziomie. Kiedy Brian w końcu zlitował się nad biedną duszą Skipp, usiedliśmy z powrotem na miejscach przy stole.

-A wy jaki macie dar? – Spytała nas w pewnej chwili Sarah. Mała ani myślała, aby zejść z kolan Heather.

-To może ja zacznę- opowiedziała jej Doris.- Potrafię czytać ludziom w myślach.- z dumą wypięła swoją klatę do przodu. Chyba jest szczęśliwa, że w końcu może o tym komuś otwarcie powiedzieć.

-To o czym teraz myślę?- Słodka Sarah z uśmiechem, przygryzając swoją dolną wargę , chciała przetestować jej zdolności. Zamknęła mocno oczka-wyglądało to jakby skupiała się na własnych myślach.

Skipper patrzyła na nią przez dobrą chwilę.

-Myślisz o lukrowanych pączkach i o tym, ile ich dzisiaj po obiedzie zdołasz zjeść.- Usłyszeliśmy po kilku sekundach.

-Prawda ! Chociaż ciocia Beth pozwala mi zawsze zjeść tylko dwa.- mały grymas zagościła na twarzy Sary.

-To dla Twojego zdrowia.- odezwała się Eli. Więc panna Elizabeth, dla Sary jest ciocią Beth, huh?

- A ty Molly, co potrafisz?- Mathiew postanowił włączyć się do rozmowy.

-No cóż… ja… potrafię znikać…- Zademonstrowałam nie czekając na odpowiedź. Moja głowa, ręce, nogi stały się przeźroczyste. Przy stole pozostały jedynie lewitujące ubrania.

- Wow, ciekawe ile Lilith by dała, aby móc się z Tobą zamienić. – Stwierdzili praktycznie wszyscy. Zgadzam się z nimi. Lilith pewnie bardziej odpowiadałaby moc znikania wśród towarzystwa, niż teleportacji. Co prawda i tak, i tak byłaby dla reszty niewidzialna, ale z moim darem mogłaby wciąż uczestniczyć w rozmowach. Po co jej zdolność teleportacji, w miejscu, którego nie może opuścić?

- A siostrzyczka Heat co umie, co umie?- Sarah z podekscytowaniem, zaczęła podskakiwać na kolanach naszej przyjaciółki Heather. Oczy aż jej błyszczały.

-Mam zdolność kontrolowania czasu. Mogę go zatrzymać, oraz cofnąć się dokładnie o jeden dzień, oraz stworzyć pętlę, taką jak ta.- Patrzyła prosto w oczy Sary.

-Łaaaał- odpowiedziała jej dziewczynka, robiąc przy tym rozdziawioną buzię.- Pokaż !

-Lepiej będzie, jeśli nie będę naruszać cyklu dnia w pętli. Kto wie jak to się skończy.- Pogłaskała ją po głowie.

-Słusznie.- zarządca przyznał jej rację.

 

Po obiedzie znów znalazłyśmy się w salonie z Gregorym i w towarzystwie Elizabeth. Zapadła już noc, a my wciąż nie wiedziałyśmy dlaczego ktoś nagrał ten filmik, i po co nas tu konkretnie sprowadził.

 

-To ja nagrałam filmik. Pan Greogory mnie o to poprosił. Obawiałam, się że nie weźmiecie na poważnie sytuacji w jakiej się znalazłyście. Musiałam wam jakoś przekonać do spotkania, i bardzo was przepraszam, że posunęłam się w tym celu do oszustwa.- Eli pochyliła swoją głowę w geście przeprosin. A więc ona była Anonimusem. Niesamowite.

-Myślałam, że skoro jesteśmy w pętli czasowej, to nikt nie może z niej wyjść, bo zostanie przerwana. Skoro Eli zdołała nas nagrać, musiała z niej wyjść, prawda?-powiedziała Heather. Potrafi manipulować czasem, ma małą wiedzę na ten temat, ale coś tam wie.

-Każdy w tej rezydencji jest wyjątkowy, włącznie z panną Elizabeth. Potrafi jako jedyna przemieszczać się między światem rzeczywistym, a pętlą nie naruszając jej przy tym.- Kobieta stała tuż za kanapą, na której siedział St. Butler. Uśmiechnęła się w naszą stronę , gdy na nią popatrzyłyśmy.- Ona jest moimi oczami i uszami z teraźniejszością. Waszą teraźniejszością. Mamy wam do przekazania ważną wiadomość. Po to was tu ściągnęliśmy.- Zarządca pochylił się w naszą stronę i zniżył ton głosu.-Jesteście w niebezpieczeństwie, ktoś na was poluje, i wierzcie mi, ci ludzie …nie należą do najprzyjemniejszych.- dodał na jednym oddechu .

 

Ehhh?

 

CDN.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania