Babcia była chora
– Babciu, dlaczego masz takie wielkie, czerwone oczy? – zapytała dziewczynka podczas odwiedzin.
– Całą noc nie mogłam spać – odparła babcia z bujanego fotela. – Myślałam tylko o tym, co ugotuję na święta. Nie mam karpia.
– A dlaczego masz takie długie pazury? – zapytała dziewczynka dużo bardziej niespokojnie, gdy babcia wstała i podeszła do stolika z talerzem herbatników.
– Zgubiłam gdzieś obcinacz, to zresztą nieważne – odpowiedziała babcia patrząc mniej więcej w jej stronę szklistym wzrokiem.
– Babciu, a po co ci ta wielka siekiera? – zapytała dziewczynka dygocząc, gdy babcia wyciągnęła narzędzie zza pleców.
– Dawno nie rąbałam i jest zimno – odpadła babcia, po czym rąbnęła ostrzem prosto w środek stolika. Nie miała zbyt wiele sił, toteż gdy utknęło w blacie, nie była w stanie go wyrwać. Wreszcie padła wyczerpana na podłogę, a zmierzwione włosy zakryły jej zmartwioną twarz.
– Babciu – pytała dziewczynka z ręką na klamce drzwi – dlaczego już nie bierzesz swoich proszków?
– Lit zawsze mi nie smakował, a przez te niebieskie tabletki nie byłam sobą. – Siedząc na podłodze wpatrywała się w wypastowane klepki, czując jak powoli wpada w cień melancholii. Gdy leśniczy przybył z ludźmi w białych fartuchach, siedziała w tym samym miejscu trzymając nóż do obierania jabłek i zastanawiając się, którą z żyłek na nadgarstku ma przeciąć pierwszą.
***
– Babciu, czy czujesz się tu dobrze? – zapytała dziewczynka podczas odwiedzin.
– Dobrze. Już ciepło, tak jak było latem – odpowiedziała babcia z białego łoża. Gdy przybyła do szpitala w Leśnej, od razu dostała mały pokój tylko dla siebie. Każdego dnia pielęgniarka pilnowała aby łykała jedną po drugiej małe tabletki; najpierw białą, tą niesmaczną, potem niebieską a na koniec różową. I teraz musiała przyznać, że głowa już tak ją nie boli.
– Babciu, a czy dostałaś placek i soczek malinowy, który przyniosłam na święta?
– Tak dziewczynko. Bardzo smakowały.
– I czy na prawdę wszystko już u ciebie w porządku? – upewniała się wnuczka, kierując w stronę drzwi.
– Wszyscy są bardzo mili, pani psycholog rozmawia ze mną i pyta o sny, pielęgniarka wymienia kaczkę. Może tylko ten doktor – urwała marszcząc czoło. – Gdy zagląda do mnie przez zakratowane okienko, stuka abym otworzyła i uśmiecha się szeroko, mam wrażenie, że ma ochotę mnie zjeść...
***
– Panie doktorze, czy długo tu jeszcze zostanie? – spytała dziewczynka na korytarzu.
– Jej stan bardzo się poprawia. Lubi, gdy jest odwiedzana.
– Następnym razem przyniosę jej kwiatki. Bardzo dziękuję za wszystko, doktorze...
– Wilk. Doktor Wilk.
A gdy dziewczynka podeszła do drzwi i szarpnęła nimi, zaś te nie chciały się otworzyć, po czym zobaczyła w odbiciu w szybce jak zbliża się do niej zza pleców doktor z pękiem kluczy i z przyjazną miną uśmiecha się niezwykle szeroko - przypomniała sobie słowa babci i pomyślała, że chyba coś w tym jest...
Komentarze (13)
http://www.opowi.pl/makabra-turpizm-canulas-historie-a38150/
odszukałem półpauzę w google i powklejałem. Chociaż myślę czy by nie zmienić ustawień klawiatury, aby od razu dawało półpauzy, łącznika w sumie rzadko używam.
"– I czy na prawdę wszystko już u ciebie w porządku? – upewniała się wnuczka, kierując w stronę drzwi." - tutaj bym połączył na z prawdą.
Poza tym, gdy on się przedstawia, poszedłbym w kuriozum nieco dalej. COś w stylu "Wstrętu" - Polańskiego.
On by się mógł przedstawić jako doktor "Syty". Wilk syty.
Nie byłoby również źle, gdyby asystowała mu pielęgniarka "Owca Cała" - Kilka pieczeni na tym samym, leśnym patyczku byś upiekł, ale to luźna dygresja.
Calość bardzo ok.
Radar wykrywający skill - głośno pika.
W ogóle bajka o czerwonym kapturku jest dziwna i przyszło mi do głowy kilka wersji jej przerobienia czy też wyjaśnienia. Także pierwszą część tego opowiadanka można było rozwiązać zupełnie inaczej.
Ja bym chciał kieduyś masakrę w wiosce smurfów przeprowadzić, ale to odległe plany.
"...babcia z bujanego fotela." - daję pod rozwagę, bowiem bujany fotel jest kiepskim "matriałem" na babcie. Rozumiem skrót myślowy, ale brzmi on na zasadzie "chatka z piernika". Podobnie masz zresztą w zdaniu:
"...odpowiedziała babcia z białego łoża."
"...babcia wstała i podeszła do stolika z talerzem herbatników." - tu mi się wątpliwość zasiała: czy babcia niosła ten talerz, czy chodziło o to, że stał na stole?
"...zastanawiając się którą z żyłek na nadgarstku ma przeciąć pierwszą." - przecinek przed "którą".
"Gdy przybyła do szpitala w Leśnej od razu dostała mały pokój tylko dla siebie." - po "Leśnej" dałbym przecinek, żeby rozdzielić zdanie złożone i konstrukcję z "gdy".
"...pielęgniarka pilnowała aby łykała..." - przecinek przed "aby".
Trochę też niepokojące jest, że babcia mówi do wnuczki "dziewczynko", ale może nie poznaje najbliższych.
Zgrabnie to wymyśliłeś. Bardzo fajna scenki z rąbaniem, depresją; językowy żart (Wilk np.), czyta się lekko, humor nie jest wymuszony, ale za to subtelny i takie trochę "poważny", o ile tak można mówić o humorze.
Generalnie podobało mi się.
Pozdrawiam ;)
Formy przyimkowe "z" dotyczą zarówno określenia miejsca pochodzenia jak i materiału, co poznaje się po kontekście, nie jest to więc skrót myślowy. Formy "przyniosłem zupę z kuchni" i "przyniosłem zupę z warzyw" są równoprawne, rozszerzanie zwykle jest niepotrzebne ("przyniosłem zupę pochodzącą z kuchni"?) chyba że faktycznie kontekst jest niejednoznaczny.
Bardziej celowałem w chorobę dwubiegunową - sole litu są podawane w stanach schizofrenicznych. Przy nieleczonej chorobie szybkie zjazdy z fazy manii do fazy depresji mogą zdarzać się często. Smak ma ponoć metaliczny.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania