Pokaż listęUkryj listę

Bajka o wilczku Mordku – część trzecia i ostatnia (przeczytanie całości, zwiększa IQ średnio o 6,72 p.p.)

– Drogi synku. Już dwa razy wyruszałeś do miasta i wracasz z niczym. Wczoraj z ojcem jedliśmy groch i ziemniaki, a to nie jest normalne. – Matka z wyrzutem popatrzyła na syna. – Brzuchy mamy spuchnięte z głodu, sił nam ubyło. Wilk musi zjeść mięso! – krzyknęła, zapominając o dobrym wychowaniu. Wzięła głębszy oddech i kontynuowała. – Masz kupić dwie średnio tłuste świnki, kilkanaście kurczaków, dwie gęsi oraz pięć kaczek. Bez zakupów nie wracaj do domu.

Spłoszony Mordek patrzył na matkę i nie mógł zrozumieć, dlaczego na niego krzyczy. Przecież starał się i to nie była jego wina, że nie dotarł do sklepu. Postawy ojca zupełnie nie mógł zrozumieć. Jak mu opowiedział przygodę z Jasiem i Małgosią, to on opieprzył go za to, iż nie przywiózł grubego Jasia, który z pewnością doskonale nadawałby się na obiad lub też późną kolację.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – krzyknęła wilczyca.

– Tak mamuś, już jadę do miasta.

– Tylko nie pakuj się w kłopoty. Przecież nie zostaniemy wegetarianami.

– Tak mamuś – odpowiedział i czym prędzej czmychnął.

Wsiadł do samochodu i nie czuł już tej ekscytacji. Już nie cieszył się na samodzielną jazdę. Odpalił silnik i ruszył do miasta. Po drodze mijał dziewczynki ubrane w kolorowe kapturki, machające do niego swoimi małymi rączkami. Dojrzał kłusownika Wiktora strzelającego do dzików, widział także zajączki próbujące złapać stopa. Dzisiaj jechał niewzruszony i nic nie było go wstanie zatrzymać. W końcu dojechał do miasta i zatrzymał się na parkingu przed sklepem mięsnym. Wysiadł z samochodu i zrobił głęboki wdech. Przecudny zapach świeżego mięsa dobiegł do jego nozdrzy i aż zaniemówił z wrażenia.

Szedł jak lunatyk w kierunku "Prosiaczka", kuszącego witryną, zza której wyglądały kawały mięsa. Na hakach wisiały świnie, indyki, kaczki, zwoje kiełbas wszelakiego rodzaju. Im bliżej był, tym zapach stał się bardziej intensywny, a w nim budził się instynkt dzikiego zwierza. Bezwiednie znalazł się przed drzwiami i nacisnął klamkę. Drzwi ani drgnęły. Nacisnął mocniej. Bezskutecznie. Szarpnął. I nic!

– Co za cholera! – krzyknął drżąc z emocji.

– Oddychaj, oddychaj. Uspokój się – mamrotał pod nosem, aż w końcu się opanował.

Nieco uspokojony zerknął na drzwi na których widniał komunikat: "Popołudniowa przerwa od godziny 12.00 do 13.00". Spóźnił się pięć minut, a to oznaczało godzinę czekania. W brzuchu intensywnie pracowały soki trawienne, wydobywało się niepokojące burczenie, a on musiał czekać godzinę! Bezradnie rozejrzał się i dostrzegł na pięknym zielonym budynku znajdującym się naprzeciw sklepu mięsnego, szyld: "Sklep wegetariański".

– Durny sklep – bąknął pod nosem i już odrywał wzrok od szyldu, już chciał iść dalej w poszukiwaniu czegoś normalnego, gdy jego uwagę przykuł sprzedawca, zajączek. Jak na swój gatunek był wyjątkowo dorodny i tłuściutki, w sam raz na zaspokojenie głodu.

Zachłannie patrzył na sprzedawcę, a instynkt podszeptywał mu do ucha: "smakowity kąsek, pycha". Mordek niczym lunatyk zbliżał się do sklepu, wpatrzony w zajączka. W końcu dotarł do drzwi i nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się, a on po raz pierwszy w życiu znalazł się w sklepie dla wegetarian. Do nozdrzy dochodził zapach, przypominający gotującą się zupę. Wszędzie wokół półki uginały się od niepotrzebnych rzeczy. Na jednej stała kapusta, na drugiej dynie, jeszcze gdzie indziej były marchewki, pory, pomidory i groszek. Tyle miejsca, a tak źle wykorzystane.

Nie to jednak zaprzątało jego myśli. W sklepie nie był jeden sprzedawca, a trzech. A to zdecydowanie mogło zaspokoić jego wilczy głód. Nonszalancko podszedł do lady, a zajączki niepewnie uśmiechały się do niego. On zaś będąc osobą kulturalną, zrobił to, czego uczyli go rodzice.

– Dzień dobry – grzecznie powiedział i mimowolnie oblizał się.

– Dzień dobry – odpowiedział najbardziej tłusty okaz. – Pójdę na zaplecze, a szanownego pana obsłuży kolega.

Zajączek umknął, pozostawiając swoich przyjaciół. On wiedział, iż jest najbardziej łakomym kąskiem i szybkie czmychnięcie, było najlepszym rozwiązaniem. Mordkowi niezbyt podobało się tchórzostwo sprzedawcy, jednak wciąż pozostało troszkę jedzenia. Już chciał chwycić bardziej dorodnego zająca, gdy ten najbardziej chudy zagadnął.

– Szanowny pan życzy sobie marchewki? Przepyszna, dzisiaj zerwana. Całkowicie ekologiczna.

Mordek rozdziawił paszczę i zaskoczony patrzył na sprzedawcę. Czy on jest ślepy i nie widzi, że jest wilkiem?

– A czy ja wyglądam na jarosza? – warknął gniewnie, otworzył paszczę i zaczął zbliżać się do zajączków.

Średnio tłusty zając poszedł w ślady tłuścioszka i uciekł na zaplecze, pozostawiając chudzielca. Ten zaś nie przejmując się sytuacją, zagadnął.

– Skoro szanowny pan wszedł do naszego sklepu, to pewnie po warzywa lub owoce. Może pomidorki pan kupi? W promocji są.

Wilk patrzył na chudzielca i z niechęcią przyznał, że marny z niego kąsek. Dużo kości i futra, a mięsa wcale. Nie chciał jednak stracić okazji i postanowił wywabić pozostałych sprzedawców.

– Nie, no, oczywiście – zaśmiał się sztucznie. – Potrzebuję dużo kapusty, dyń i ziemniaków. Może panowie pomogą wnieść?

Chytry plan Mordka zakładał brak planu zajączków. Sytuacja jednak miała się zgoła inaczej. Dwa pozostałe zające nie zostawiły trzeciego na pastwę wilka, a pobiegły szukać sprzedawcy ze sklepu mięsnego. Skutkiem czego wilczek usłyszał skrzypienie drzwi, a gdy się odwrócił, zobaczył za sobą potężnego niedźwiedzia.

Surowa mina misia oraz jego gabaryty, nie zostawiły Mordkowi żadnego wyboru.

– To poproszę pięć główek kapusty, worek ziemniaków i dynię – powiedział drżącym głosem.

– Klient nasz pan ¬ zaśmiał się chudzielec i dodał. – Pomóc wnieść?

– Tak, oczywiście – bąknął wilczek i zapłacił za niechciany towar.

Zajączki pomogły wilkowi zanieść kapustę, worek ziemniaków Mordek tachał sam, a dynię wspaniałomyślnie niósł niedźwiedź. Gdyby ten dzień miał się w ten sposób zakończyć, byłby najgorszy w życiu Mordka. Na szczęście niedźwiedź znał swoich klientów i wiedział, że ten nieopierzony wilk, jeszcze dużo musi się nauczyć. Dlatego też, widząc jak Mordek wsiada do auta i chce odjeżdżać, zatrzymał go trzema słowami .

– Zapraszam do mnie.

Mordek opanował szalejące w nim emocje, wysiadł z samochodu i podążył za niedźwiedziem. Upragniona godzina, zwiastująca otwarcie sklepu mięsnego, wybiła na ratuszowym zegarze. Niedźwiedź otworzył sklep, przodem wpuszczając Mordka. Do nozdrzy wilczka dotarł smakowity zapach mięsiwa, przypominający o głodzie męczącym całą jego rodzinę. Już chciał wyrecytować listę zakupów, gdy nieoczekiwanie wyręczył go sprzedawca.

– To dla pana pewnie dwie średnio tłuste świnki, kilkanaście kurczaków, dwie gęsi oraz pięć kaczek.

– Tak, właśnie tak. – Wilczek ucieszył się i był wdzięczny sprzedawcy, że ten pomógł mu w potrzebie. Wyjął resztę pieniędzy i zapłacił.

Do domu wracał z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony kupił mięso, z drugiej zaś, jak wytłumaczy rodzicom zakup kapusty, ziemniaków i tej nieszczęsnej dyni. Bycie dorosłym okazało się trudniejsze niż myślał, instynkt silniejszy niż on sam i gdyby nie pomoc niedźwiedzia, dokonałby okrutnej zbrodni na trzech niewinnych zajączkach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • indri 10.03.2020
    Ładnie reklamujesz;)))

    Jutro poczytam, bo dziś już literki mi tańczą. Choć moje IQ już przebija sufit;)))
  • Józef Kemilk 10.03.2020
    Ok
  • JPA 11.03.2020
    Józef to nie jest dla dzieci, bardziej dla nastolatków.
  • Józef Kemilk 11.03.2020
    Może i tak, ale dla dzieci są teraz różne bajki, np Pingwiny z Madagaskaru, Fineasz i Ferb itp.
  • bogumil1 11.03.2020
    Obiecałem, że przeczytam, to przeczytałem. Na razie samą trzecią część. Piątkę postawiłem. Interesujące.
  • Józef Kemilk 11.03.2020
    Dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania