Barbarzyństwo

„Chodź, bólu, nasyć się mną. Zatop kły w moim ciele. Rozszarp mnie”

– Virginia Woolf, Fale

 

Wbiłam paznokcie w ciało kochanka, z barbarzyńskim wręcz pożądaniem obserwując jego mętny od rozkoszy wzrok, którym lustrował moje nagie ciało, poruszające się na nim dziko, bezlitośnie, doprowadzając niemalże na skraj odczłowieczenia. Ułożył dłonie na moich biodrach, dzierżąc je jak kawałek krwistego steku, miażdżył i zniewalał mnie samym dotykiem, wywołując falę spełnienia. Odrzucaliśmy przyjęte zasady wszelkiej moralności, zamieniając ten piękny akt miłości w pozbawiony uczuć erotyczny fanatyzm. Gnani instynktem, jak spuszczone ze smyczy wściekłe psy, pożeraliśmy się nawzajem. Nasze ruchy nabierały na sile, jęki zaczynały przybierać ton makabrycznego wrzasku, ciała łączyły w paskudną jedność. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej, spoglądając głęboko w pełne szaleństwa oczy. Sunęłam nimi w górę, jednocześnie przyciskając ciało jeszcze mocniej w jego pachwiny. Lśniące krople potu jak drogocenne kryształy pokrywały nasze sylwetki, raz po raz znikając wśród czarnej pościeli. Wilgoć i zapach drugiej osoby drażniły jak świeża krew w powietrzu, a my, niczym wygłodniałe wilki, szliśmy za tropem. Zatrzymałam się na szyi, tuż nad obojczykiem, jego szyja była mokra i rozgrzana. Zbliżyłam usta do rozchylonych warg mężczyzny. Polizałam je, mocno zagryzając, a krew spłynęła wąską strużką na jego brodę. Uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. Przycisnęłam dłonie do jego szyi, zbliżając się do epilogu naszych łowów. Przyspieszyliśmy. Wypowiedziałam jego imię ostatni raz tuż przy jego uchu. Dłonie dopasowały się do szyi idealnie, w chorej perfekcji naparłam na nią, powodując u kochanka niemały szok. Złapał moje ręce, próbując odciągnąć od siebie. Przeciągnęłam na przednią część jego ciała cały swój ciężar, poruszyłam finezyjnie biodrami, kończąc to, co zaczęliśmy. Przyszedł najmniej poetycki moment naszej nocy, gdy mężczyzna, w prymitywnym łaknieniu życia, zaczął machać rękoma na wszystkie strony, w amoku. Obrzydliwy dźwięk utraty oddechu był dla mnie nie do zniesienia. Ukróciłam jego cierpienia, składając finalny pocałunek na martwych ustach.

Odeszłam od trupa i ubrałam się w bieliznę, zrzuconą nieopodal szafy. Otworzyłam ją, w poszukiwaniu fantów. Oprócz podstawowej, objętej podatkiem zapłaty, jeśli istniała możliwość, z mieszkania zlecenia mogłam zabrać wszystko, co tylko pragnęłam. Pamiętając jednak, że ze względu na okoliczności wzięłam ze sobą jedynie małą torbę, zdecydowałam, że zadowolę się tym razem jego prezentem dla małżonki, który trzymał w kieszeni kurtki i złotym zegarkiem. Miałam niezwykłe szczęście, że ten idiota był żonaty. Nasyciłam się do woli tym, co było w nim najlepsze, a później zakończyłam jego ohydny żywot w mój ulubiony sposób. Pozbawianie życia takich skurwysynów zawsze sprawiało mi dodatkową przyjemność, czułam, że w pewien sposób czynię świat lepszym i wolnym. Matriarchalny ustrój świata był czymś, czego skrycie pragnęłam, a co przez niewielką chwilę zyskiwałam w najcudowniejszej postaci. Tacy mężczyźni nie powinni istnieć. Gdybym go nie zamordowała, jeszcze dziś wróciłby do żony, która od razu wyczułaby obecność innej kobiety, ale wybaczyłaby mu i pozwoliła, by jego poczucie władzy i wyższości nabierało na sile, zamiast zdusić to w zarodku. Stłamsić. Nie można pozwolić, by facet zasmakował wolności do tego stopnia, że wykupi sobie apartament w innym mieście i będzie uprawiał seks z każdą napotkaną kobietą, tak jak w tym przypadku. To stanowi przesadę do tego stopnia, że z takiego stadium trzeba byłoby ów delikwenta obedrzeć ze skóry, uwarzyć mu z niej rosół i wlać do gardła, żeby nauczył się, jak należy traktować kobietę.

Narzuciłam na siebie płaszcz, zawiązałam kozaki i założyłam skradziony naszyjnik z wielkim diamentem w kształcie serca. Na pewno wyglądam w nim lepiej, niż jego żona, pomyślałam, opuszczając pokój.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 29.03.2020
    Mordercza miłość. Szalony akt kończący się śmiercią samca. Jak modliszka zabawiła się, by potem w konwulsyjnym uścisku zamknąć oddech niewiernego. Jak zwykle twoje pióro i twój styl.
    Długo cię nie było i fajnie, że coś wrzuciłaś.

    Pozdrawiam
  • Pasja 29.03.2020
    Jeszcze popraw - a krew spłynęła wąską stróżką na jego brodę... strużką.
  • Drżączka 29.03.2020
    pasja O kurczę, nie myślałam, że zrobię taki głupi błąd, dzięki!
    Dziękuję za opinię, miło mi, że ktoś się cieszy z mojego powrotu
  • Pan Buczybór 01.04.2020
    Początkowo było dość sztampowo, ale końcówka zdecydowanie wywróciła całość do góry nogami. Albo niezupełnie. Na pewno jest dobrze napisany tekst, z ciekawymi opisami i językiem. Sama scena seksu też dobrze, zgodnie z tytułem, brutalnie zobrazowana, choć z dystansem podchodzę do takiej poniekąd poetyckiej erotyki w tekście. Ogólnie bardzo spoko opowiadanie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania