Berlin – nie idzie się nudzić

Wstęp

W tym wpisie chciałbym napisać o niezwykłym mieście, które zawsze marzyłem, aby odwiedzić. Udało mi się zrealizować to moje marzenie w lipcu 2012tego. W tym miejscu mogłem zaspokoić kilka moich hobbystycznych odjazdów – fascynacje historią III Rzeszy, kulturą niemiecką, transportem publicznym oraz muzyką. Berlin to miejsce gdzie krzyżują się ze sobą epoki: kaiserowska, hitlerowska, komunistyczna i awangardowa współczesność. To takie Niemcy w pigułce. Stolica Niemiec to jedno z najpiękniejszych i fascynujących miast na kontynencie europejskim a nie jakiś drogi, restauracyjny i nadęty Paryż czy też prostytucko-narkomańsko-laicki Amsterdam. No ale do rzeczy…

 

Wyjazd koleją z Poznania, czyli prawie niczym Kraftwerk via ‘TEE’

Po dwudniowym pobycie w Poznaniu miałem do wyboru dwie opcje podroży. Samolotem albo pociągiem. Podroż samolotem do kraju, który szczyci się niezwykle rozwiniętym systemem transportu szynowego byłaby swego rodzaju profanacją. Więc nawet nie próbowałem. Poza tym dojazd z Poznania to niecałe 3 godziny. Nie umorduję się taką podróżą.

 

Hauptbahnhof

Wyjechałem z Poznania Głównego, przekroczyłem granice. Zmiana maszynistów, gdzieś już w Reichu. Wreszcie docieram do stacji końcowej – majestatycznego i nowoczesnego dworca głównego czyli po niemiecku Hauptbahnhof. Symbol potęgi ekonomicznej nowych, powojennych Niemiec. Naród niemiecki pod wpływem ‘perswazji’ zwycięzców II Wojny Światowej odciął się od swojego wielowiekowego militaryzmu i przestawił swój ‘zorganizowany entuzjazm’ na ekonomię. I widzimy tego efekty na własne oczy. Schody w górę, schody w dół, pociągi w poprzek i wzdłuż. Kilka poziomów, odlot. Dalej nie zamierzam przepisywać Wikipedii. Powiem krótko – widok monumentalny.

 

Szybko i sprawnie dotarłem do miejsca mojego zakwaterowania – hotelu nieco cuchnącego szaletem, z wąską windą. Mieści się on na Buelow Strasse w zielonym zielenią Berlinie Zachodnim. Komfort nie pięciogwiazdkowy, ale ja nie przyjechałem tu na pokoje i na kąpiele w jacuzzi. I co najważniejsze płacąc za pobyt ‘nie rozbiłem banku’. Po załatwieniu formalności hotelowych nie zamierzałem marnować czasu. Mając do dyspozycji jedynie kilka godzin światła dziennego udaje mi się zaliczyć dwa ‘ikoniczne’ miejsca.

 

Olympia Stadion

Pierwszy to Olympia Stadion. Zbudowany w 1936 roku, na zewnątrz nadal tak samo wspaniały jak na czarno-białych zdjęciach. W głowie wybrzmiewa Rammstein z ich coverem Depeche Mode ‘Stripped’. Do obiektu prowadzi szeroko-przepustowa droga, która miała rozładować ruch pieszy od stacji metra U-bahnu. Poza tym do dzisiejszych czasów przetrwał plac marszowy, który dzisiaj służy jako parking.

 

Alexander Platz

Drugie miejsce: Alexander Platz to dawne centrum Berlina Wschodniego. Widać stąd bardzo dobrze wieżę telewizyjną zakończoną tarasem widokowym w kształcie kuli. Poza tym tramwaje jeżdżą przez sam środek placu, deptakiem. W tej okolicy można się tanio najeść. Do wyboru duże, normalne porcje w lokalach z kebabem albo chińszczyzną.

 

Atrakcje kolejnych dni

 

Siegessaule (Kolumna Zwycięstwa)

Berlin to żadne tam miasto miłości, a raczej lateksowego seksu w klubie ze ścianami wyłożonymi płytami metalowymi, gdzie gdy wybuchnie pożar goście usmażą się jak hamburgery. Jednak też ma swoją wieżę Eiffla z widokiem o wiele lepszym niż jakieś tam budynki, bo na przepiękną leśną panoramę. Obok Bramy Brandenburskiej mieści się wspaniały parkolas: Grosser Tiergarten. Park przecina ulica 17 czerwca upamiętniająca powstanie w 1953 brutalnie rozjechane przez sowieckie czołgi.

 

Na końcu ulicy mieści się plac na którym stoi kolumna, na której szczycie stoi złoty anioł. Pamiętam, że po raz pierwszy zobaczyłem to miejsce w teledysku U2 ‘Stay’. W mojej głowie utkwiły mi obrazki ilustrujące piosenkę o pragnieniu wolności i nocnym włóczeniu się (wiem coś o tym).

 

Nienawidzę płacić za atrakcje turystyczne, wejścia do muzeów i jeśli wstęp jest płatny po prostu tam nie idę. Ale przy tej okazji nie moglem sobie odmówić płatnego wejścia na sam szczyt kolumny. Widok przepięknie nordycki niczym w legendzie o Teutoburskim Lesie.

 

A niedaleko od tego znajduje się pomnik wdzięczności Armii Czerwonej. W tym miejscu to tylko i wyłącznie pomnik poddaństwa a nie wyzwolenia. Nie jestem komunistą, ale gdyby nie Sowiety to bym dziś sobie swobodnie tak nie chodził po tych ulicach. Jeśli już to w łańcuchach niczym w filmie ‘Vaterland’ z Rutgerem Hauerem.

 

Zoo Station und Currywurst

Następną atrakcją jest rozsławiona przez U2 w utworze ‘Zoo Station’ stacja kolejowa. Dawna melina narkomańska, pokazana dogłębnie w filmie ‘My dzieci z Dworca ZOO’.

 

Tu po raz pierwszy zjadłem słynną ‘Currywurst’, czyli kiełbasę posypaną proszkiem curry. Zakupiłem ją w budce ‘Curry 36’, do której była długa kolejka, znaczy dobre albo modne. Jedzenie ok. Powinni jednak dawać większe porcje, kilka takich kiełbas i furę frytek, bo nie idzie się najeść.

 

Mur berliński

Pomimo faktu, że Berlin jest już zjednoczonym miastem to nadal pozostawiono jeśli nie ślady to całe fragmenty dawnego muru. Bardzo duży odcinek znajduje się w okolicy Warschauer Strasse, o której później. Ponadto w okolicy dzielnicy rządowej znajduje się Muzeum Muru Berlińskiego. Oczywiście jest też Checkpoint Charlie, ale nie będę się rozpisywać za bardzo na jego temat.

 

Niemcy bardzo opłakują te czasy i ich ofiary. Ofiary tragiczne, ale które jednak z niczym nie walczyły a uciekały do lepszego życia. No i tu może będę trochę cyniczny, ale nie byłoby 1961szego (rok postawienia muru) bez 1941wszego (najazdu Hitlera na ZSRR).

 

Potsdamer Platz był jednym z najbardziej zdewastowanych miejsc przez tamten podział. Teraz jest jednym z najładniejszych i najważniejszych skrzyżowań w mieście. Obudowany wieżowcami, ale nie za wysokimi, nie przytłaczającymi. W to wkomponowana jest stacja S-bahnu i fikuśne rury, które można napotkać nie tylko w tym miejscu.

 

Bohaterowie z czasów III Rzeszy

Niemcy mają problem z celebrowaniem swojej historii jeśli chodzi o czas 1933-45. Nie wolno im się szczycić okresem nazistowskim, podbojami i zbrodniami z tamtego okresu. Rzymskie pozdrowienie jest zakazane i trzeba bardzo uważać, żeby nie mieć kłopotu przy zamawianiu 5ciu piw. Swastyka nawet na modelach do sklejania wystawianych publicznie jest zmazywana.

 

Jak do tego podejść? Są trzy opcje: albo ‘biała plama’, być po stronie ofiar lub próbować wyłuskiwać postacie pozytywne. Za czasów Hitlera niewielu było ludzi, którzy otwarcie przeciwstawiali się jego rządom. Dopóki wygrywali wojnę to nie miało to dla nich sensu.

 

Sytuacja zaczęła się zmieniać gdy zaczęli dostawać solidnego łupnia od Sowietów a zachodni Alianci szykowali się na desant w Normandii. Wtedy to zaczął rosnąc w siłę jakiś tam opór wobec legalnie wybranej władzy. Przykładem osoby wykreowanej na bohatera pozytywnego jest pułkownik von Stauffenberg, czyli główny zamachowiec z 20 lipca 1944tego. Na dawnej Bendlerstrasse, dzisiejszej Stauffenbergstrasse znajduje się memoriał poświęcony spiskowcom. Centralnym motywem jest nagi Stauffenberg ustawiony jak przed egzekucją.

 

Ploetzensee

Jeśli chodzi o temat 20 lipca drugim miejscem wartym odwiedzenia jest Ploetzensee – dawniej więzienie, dziś też. Jednak nie trzeba popełniać żadnego przestępstwa, żeby móc zobaczyć kolejne miejsce pamięci. W tym miejscu wieszano na strunach fortepianowych pozostałych spiskowców. Dlaczego na strunach fortepianowych? Co by się dłużej dusili. Egzekucje zostały sfilmowane. Hitlerowi bardzo się one podobały. Poza tym były przymusowo puszczane w garnizonach wojskowych aby żołnierze mieli nauczkę i więcej nie odważyli się spiskować.

 

Dawna kancelaria Rzeszy

Ktoś kto interesuje się III Rzeszą będąc w Berlinie nie może pominąć miejsca gdzie kiedyś znajdowała się Nowa Kancelaria Rzeszy oraz bunkier Hitlera. Niestety nic nie zachowało się z tej budowli poza pamiątkowym fragmentem muru z budynku. W miejscu gdzie miały miejsce historyczne wydarzenia ważne dla całej Europy a nawet świata dziś znajduje się całkiem zwyczajny parking oraz osiedle mieszkaniowe.

 

Tam gdzie było Gestapo

Czyli Prinz-Albrechtstrasse. W tym miejscu mieściła się siedziba RSHA czyli Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, którego wydziałem IV było Gestapo. Dziś ta ulica nazywa się Niederkirchnerstrasse. Budynku Gestapo nie ma, ale jest wspaniałe muzeum, z darmowym wstępem i mnóstwem informacji.

 

Trochę się zawiodłem, bo nie znalazłem tu nic z oryginalnego wyposażenia, żadnych sprzętów, czegokolwiek z tamtych czasów. To do dziś zostało w Niemcach. Tak jak w polskich muzeach bardziej stawia się na naturalizm, oryginalne drzwi na Pawiaku, drzewo, cela na Szucha itd., tak tu przede wszystkim mamy suchą wiedzę, którą można też znaleźć w książkach i internecie. Ale młodzież jest leniwa i to wszystko dla nich. Jeśli łaskawie jakimś cudem tu przyjdą to niech się czegoś nauczą.

 

Wschodni Berlin, czyli komunizm nie do końca pogrzebany

W tym mieście można poczuć się zarówno jak bogaty Wessi (zachodni Niemiec) ale też wejść w skórę znękanego komunistyczną biedą Ossi (wschodniego Niemca). W Warszawie jest coś takiego jak MDM, w Krakowie Nowa Huta. Tu również socrealistyczna architektura i ma się dobrze i myślę, że przetrwa niejedną nowinkę budowlaną.

 

Na wschód od Alexanderplatz leży dzielnica Friedrichshein. Zwiedzanie najlepiej zacząć wysiadając na stacji metra U5 ‘Frankfurter Tor’. Gdy wyjdzie się na powierzchnie naszym oczom ukazują się monumentalne budynki w typowej stylistyce.

 

O dziwo główna arteria dzielnicy nadal nosi nazwę Karl-Marx Allee. Niemcy muszą uważać tego faceta za filozofa a nie za ideologa zbrodniczego systemu. No cóż Streichera (tego od brukowca ‘Der Stuermer’), który nikogo nie zabił, ani nie wydał żadnego rozkazu o zabijaniu powieszono w Norymberdze tylko za to, że był brzydki, głupi, obleśny i promował antysemityzm. Są rożni ideolodzy. Czerwoni w przeciwieństwie do brunatnych nadal są jawnie czczeni.

 

Ta część Berlina jest ciągle biedniejsza i bardziej kryminogenna od zachodniej, więc trzeba uważać na różnoraką patologie, która żebra a może nawet wyrwać ci portfel.

 

Warschauer Strasse, czyli zagłębie lewackie

Jak już pisze o komunizmie to oczywiście trzeba wspomnieć o jego wersji dla młodych pokoleń: synków i córeczek bogatych rodziców, którym zachciało się rebelii. Okolica Warschauer Strasse to takie lewackie zagłębie. Trochę takie londyńskie Shoreditch. Zaśmiecone wlepkami, lewackimi bzdurami o totalnym rozbrojeniu i świecie bez granic oraz propagandą wegetariańską.

 

‘Stary, chodź nakleimy wlepkę na mur o paleniu trawy i że Che Guevara zginął za naszą sprawę. Policja nic ci nie zrobi. Tylko na nazioli trzeba uważać. Ale jak się tu do nas zapuszczą to mamy wystawione czujki na rogatkach’.

 

Najlepiej dojechać w ten region metrem U1 przez przepiękny most Oberbaumbruecke.

 

Prenzlauer Berg czyli zagłębie dziecięce

Nawet Wikipedia o tym pisze a ja zaobserwowałem to na własne oczy. Mnóstwo lokali przed którymi stoi cała flotylla wózków dziecięcych. Poza tym podobnie jak okolice Warschauer Strasse ta dzielnica to skupisko lewaków i hipsterów.

 

Koethener Strasse acht und dreissig ! (U2 ‘Oh Berlin’), czyli Hansa Studios und ‘Meistersaal’

Berlin to nie tylko reżimy totalitarne. Fani U2, Depeche Mode i innych zespołów z tej półki powinni odwiedzić Hansa Studios. Miejsce to nie jest oficjalnie otwarte dla zwiedzających (w 2012 tak było), ale można tam wejść, że tak powiem, za dyskrecją właścicieli.

 

Jak mi się to udało? Po prostu zadzwoniłem domofonem i moim łamanym niemieckim powiedziałem, że jestem turystą i chciałbym zobaczyć słynną (SS-manską) salę balową ‘Meistersaal’ (znaną również z teledysku U2 ‘One’ w reżyserii Antona Corbijna).

 

Otworzył mi bardzo miły starszy pan, dozorca, który wwiózł mnie windą na miejsce. Opowiadał jak to on sam kiedyś współbudował. Przytakiwałem, uśmiechałem się i tak dojechaliśmy. Na górze odebrała nas pani, która już znała dobrze angielski i pozwoliła wejść do ‘Meistersaal’.

 

Porobiłem mnóstwo zdjęć a nawet usiłowałem nagrać pogłos sali, żeby sobie to później wsamplować np. w Logica i użyć do własnego projektu. Kobieta, która obserwowała mnie widać przyzwyczajona była do rożnych wariatów (co artysta to lepszy), bo nie wzruszyło jej moje klaskanie z jednoczesnym nagrywaniem tegóż. Dzień jak codzień.

 

Paskudne Hermannstrasse i Neukoelln

Jak do tej pory nie wspomniałem o tzw. Berlinie ‘multi-kulturowym’, ‘multi-kulturalnym’?? Oczywiście jest i to. Jakże by nie było. W postępowej Europie Zachodniej?

 

Byłem, a nawet mieszkałem w paru etnicznych dzielnicach w UK, ale na kontynencie jest jakoś inaczej, znaczy gorzej. Ta okolica była jedną z tych, która wywarła na mnie wyjątkowo odpychające wrażenie. Instynkt mówił mi ‘nie idź dalej’. Niby napatrzyłem się na to w Londynie, ale tu jest inaczej. Czujesz, że jest mniejsza kontrola nad tym bałaganem, przekręciarstwem, inną obyczajowością. Nie tylko cię oszukamy, ale okradniemy i pobijemy.

 

Ale co ja tam gadam? Kochajmy wszystkich i wszystko i bądźmy otwarci na ludzi, to i ludzie nas będą kochać. Wszyscy. Bez wyjątku. Wszystko będzie dobrze. A jeśli jednak pomimo tego wymuszonego ‘politycznie poprawnego’ uśmiechu nadal będziemy mieli dość tego brudu i smrodu to zawsze możemy uciec do bardziej ogrodowo-zielonych części zachodniego Berlina. I oby było nas na to stać.

 

Transport publiczny

Berlin to ekstaza dla każdego fana komunikacji miejskiej. Metro, kolej naziemna: lokalna i dalekobieżna, tramwaje we wschodniej części, autobusy piętrowe. Metro jeździ całą dobę.

Brakuje tylko latających spodków.

 

Przy wejściu do metra nie ma bramek tylko kasowniki. Co ma swoje wady i zalety.

Nie czujesz się ustawicznie kontrolowany jak to ma miejsce np. w Londynie, ale też możesz zapomnieć skasować bilet. Na gapowiczów czekają ciężko uzbrojeni kontrolerzy, takie ‘rammsteiny’. Jeśli ich nie przyuważysz i nie zdążysz uciec to nie ma litości.

 

Strefy A i B plus C. Do zwiedzania miasta wystarczy bilet na A, B. C to strefa podmiejska: Poczdam czy Oranienburg. Ale już Spandau czy Wannsee to jeszcze strefa B.

 

Berlin w porównaniu z Londynem nie jest tak rozległy, więc przejazdy nawet z jednego krańca miasta na drugi nie są zbyt męczące. Nigdzie w Europie nie ma tak pazernego transportu publicznego jak w Londynie i Amsterdamie.

 

Ciekawostka. Na stacji U-bahnu Wittenbergplatz znajduje logo tzw. ’roundel’ w stylu londyńskim. Czemu? Po prostu na pamiątkę wiecznej przyjaźni angielsko-niemieckiej.

 

Pod Berlinem – Spandau, KL Sachsenhausen, Poczdam und Wannsee

 

Spandau

Spandau to małe miasteczko, znajdujące się w strefie miejskiej Berlina. Słynne z tego, że kiedyś znajdowało się tu więzienie dla skazanych w Norymberdze. Nie zostało z niego ani śladu. Po naturalnej? śmierci ostatniego więźnia Rudolfa Hessa budynek został starty z powierzchni ziemi.

 

Na otarcie łez można odwiedzić całkiem urokliwą cytadelę. Cytadela jak cytadela: dziedziniec ma i fosę, a poza tym zarabia na siebie wynajmując miejsca pod jadłodajnie i imprezy ślubne.

 

KL Sachsenhausen (Oranienburg)

Położone w strefie podmiejskiej. Łatwy dojazd S-bahnem. Aby dojść do obozu trzeba od stacji przejść przez cały Oranienburg. Wielu więźniów szło tą trasą.

 

Zawsze jak jestem w pobliżu dawnego obozu koncentracyjnego muszę go odwiedzić. I tak zrobiłem też tym razem. Nie chce się tu wykazać brakiem szacunku dla licznych ofiar tego ‘kacetu’, ale w porównaniu z Auschwitz wygląda on jak zakład poprawczy. Nie widać, nie czuć tu tego dramatu milionów.

 

Ciekawostka – w sekcji wystawowej znalazłem przedwojenne zdjęcie polskich policjantów oprowadzanych przez SS-manów po obozie. No cóż. Przed wojną była moda na obozy koncentracyjne, nie tylko w samych Niemczech. Również w II RP funkcjonowała Bereza Kartuska a Sikorski jeszcze na emigracji internował swoich przeciwników na wyspie Bute w Szkocji.

 

Poczdam

Strefa podmiejska.

 

Poczdam jest przepiękny. Ocieka luksusem, złoceniami i elegancją. Ma swoją własną sieć tramwajową. Tramwaje malowniczo przejeżdżają pod marmurową? bramą.

 

Odwiedziłem oczywiście kompleksy pałacowe a także położony nieco na uboczu Cecilienhof. Również tu udało mi się dostać już po zamknięciu obiektu. Uprzejmy kelner narzekając na ten straszny, dawny podział Niemiec pokazał mi okno z widokiem na dziedziniec, na którym nadal znajduje się sowiecka czerwona gwiazda. Muszą trzymać ten symbol ku uciesze turystów, bo przecież zamiast tego mogliby tu zrobić jakiś plac zabaw dla dzieci czy coś innego, bardziej użytecznego.

 

Wannsee

Znajduje się w strefie B, czyli miejskiej, na drodze do Poczdamu. Miejsce znane z niesławnej konferencji, na której ‘skonsolidowano’ ministerstwa i inne urzędy w celu jak najlepszej współpracy przy organizacji i wykonaniu tzw. ‘ostatecznego rozwiązania’.

 

Konferencja odbywała się w pałacyku tak pięknym, że SS-Obergruppenfuehrer Reinhard Heydrich marzył, żeby tu zamieszkać po wojnie. Jak znamy z historii nie spełnił swojego marzenia, bo został zabity przez Brytyjczyków rękami Czechów. Nie za terror i masowe mordy, ale za to, że metodą kija i marchewki był w stanie przekonać naród czeski do wydajnej pracy ku chwale III Rzeszy.

 

W pałacyku dziś znajduje się darmowe muzeum, ale niestety dostępny jest tylko parter. Poza tym nie próbowano nawet odtworzyć miejsca narady. Zamiast tego znów jak to u Niemców zalewani jesteśmy nadmiarem informacji.

 

Podsumowanie

Nie idzie opisać wszystkich atrakcji w tak krótkiej formie jakim jest artykuł na bloga. Wybrałem miejsca, które mnie osobiście najbardziej interesowały. Pominąłem w moim tekście też lokalizacje, które są w każdym przewodniku jak na przykład Brama Brandenburska i inne tego rodzaju banały. Spędziłem tu prawie dwa tygodnie i jeszcze nie miałem dość. Przy moim, bardzo intensywnym tempie zwiedzania, rzecz niespotykana.

 

To co mi się podoba w stolicy Niemiec to przede wszystkim różnorodność dzielnic miasta. Możemy tu przeżyć całe spektrum wrażeń, zobaczyć bardzo wiele na stosunkowo niewielkim obszarze. Niektóre miejsca są gęsto zabudowane, ale jest też wiele terenów zielonych. No i przede wszystkim ten park koło ogrodu zoologicznego!

 

Poza tym Berlin jest miastem przyjaznym dla kieszeni. Nie jest tak drogi jak Monachium a przede wszystkim nie tak chciwy jak Amsterdam, Paryż i Londyn. Chcesz się bawić w pięciu gwiazdkach, proszę bardzo! Ale gdy masz ochotę po prostu wejść w tłum i przeżyć za kilka euro, zrobić zakupy w dobrze zaopatrzonym supermarkecie i zjeść tanio kebab to masz taką możliwość. Praktycznie wszędzie.

 

Tak wiec polecam każdemu – Europejczykowi i ludziom spoza kontynentu. Odwiedzajcie Berlin. Nie idzie się nudzić!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania