Poprzednie częściBestia cz.1

Bestia cz. 6

Pamiętniki Johana G. list 2.

 

„ 1942.05.28. - Karkonosze.

 

SS-mani z nadzoru obudzili mnie w środku nocy. Kazali się ubrać i wyjść na dziedziniec, gdzie zbierali się żołnierze biorący udział w eksperymencie. Gdy wszyscy już byli, poszliśmy prowadzeni przez pięciu oficerów drogą przez ciemny las.

Po chwili dotarliśmy do dużej łąki, na której stali zakapturzeni ludzie z pochodniami. Stali oni w formacji, która poprzez płonące pochodnie tworzyła układem swastykę. Zakapturzeni wypowiadali dziwne słowa w nieznanym mi języku. Brzmiało to tak, jakby powtarzali mantrę. Ceremonia zapewne trwała już dłuższy czas. Ustawili nas w kręgu dookoła swastyki z pochodni. Po chwili kazali nam przemieszczać się po okręgu jeden za drugim, co powodowało, że każdy z nas podchodził do kapłana ubranego w długie, czarne szaty. Stał on przed ołtarzem, na którym leżały czaszki pośród płonących świec, a nad nim widniała wielka swastyka. Obok osoby odprawiającej rytuał stała dziwnie wyglądająca, bardzo niska postać. Sięgała wzrostem do pasa dorosłego mężczyzny. Na twarzy miała maskę z dużymi otworami na oczy. Śledziła wzrokiem kielich, który kapłan podawał kolejno żołnierzom. Każdy musiał wypić zawartość pucharu. Była to krew. Okrąg złożony z biorących udział w obrzędzie zatoczył pełny obrót, nie pozwalając żadnemu z nas uniknąć wypicia metalicznie smakującej gorącej cieczy. Kiedy już każdy opróżnił kielich, wręczyli nam kolejno płonące pochodnie. Kazali nam stać i wsłuchiwać się w mantrę, wypowiadaną przez zakapturzonych ludzi z pochodniami stojącymi w formacji swastyki. Gdy zbliżał się świt zaprowadzono nas z powrotem do budynków."

 

„ 1942.06.012 – Karkonosze.

 

Nocą dziwne światła na niebie pojawiają się coraz częściej. Po jakimś czasie strażnicy zaczęli mnie zaprowadzać do piwnic obozu podziemnymi korytarzami.

Jednej nocy oficer zabrał mnie tam i kazał mi wejść do jednego z pomieszczeń. W środku za biurkiem siedział stary, wychudzony żyd w pasiastej piżamie i coś tłumaczył ze starej księgi. Za nim stał wysoki, barczysty SS-man z kijem trzymanym w dłoni. Obok starca siedział drugi żołnierz SS i spisywał słowa żyda na kartki za pomocą maszyny do pisania. Miałem ochotę zabić to stare, wychudzone, pasiaste próchno. Budził we mnie obrzydzenie i pogardę.

Po chwili oficer wyprowadził mnie z pomieszczenia. Szliśmy dalej w głąb korytarza. Zobaczyłem jak z drzwi w oddali wychodzi dwóch oficerów. Gdy zbliżali się do nas, usłyszałem słowa jednego z nich:

" - Do cholery, niech w Berlinie zrozumieją, że my tak naprawdę niczego nie wymyślamy. My tylko wszystko kopiujemy. Nasze informacje są nadal niewystarczające żeby .…”

Dalszych słów już nie słyszałem ponieważ oficerowie minęli nas i po chwili nie byłem w stanie zrozumieć rozmowy dobiegającej z tyłu.

W końcu doszliśmy do kolejnego pokoju, w którym stało nad stołem z rozłożoną mapą pięciu wojskowych wyższych rangą. Gorączkowo o czymś rozmawiali. Na mój widok zamarli w milczeniu. Zaczęli cicho coś mówić miedzy sobą. Po jakimś czas spojrzeli w stronę oficera, który mnie przyprowadził. Jeden z nich powiedział:

"- W porządku. Zgadzamy się."

Po czym wrócili do rozmowy. Dyskutowali o czymś, co zostało znalezione w podziemnych tunelach Tybetu i że trzeba szybko sprowadzić starych Tybetańczyków. Tylko oni potrafili odczytać i wymówić bardzo stare pisma. Posiadali umiejętność odpowiedniego wyartykułowania tekstu, za pomocą wytworzenia drgań strun głosowych w krtani jak i w przeponie. Po chwili mówili coś o korytarzach dla Rasy Panów. Dalszej rozmowy nie słyszałem bo znów wyprowadzono mnie z pokoju.

Doszliśmy do klatki schodowej. Sprowadzono mnie po wysokich stopniach. Na samym dole był krótki korytarz i tylko trzy drzwi. Z jednych wyszedł oficer wysoki rangą, a za nim istota wzrostem sięgająca do jego pasa. Miała niewyobrażalnie duże oczy wypełniające niemal całą twarz. Spojrzała na mnie, po czym straciłem świadomość i zemdlałem."

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania