Poprzednie częściBestia cz.1

Bestia cz.2

8:13 – Dzień następny. Schron Piotra.

Piotra obudził denerwujący dźwięk zegarkowego budzika. Ten zegarek to była osobna historia miał go na długo przed katastrofą, a mimo że minęło od niej szmat czasu, do tej pory wymieniał w nim baterie tylko raz, i dobrze, że kupił sobie kiedyś dobre baterie na zapas, bo dzięki temu ten zegarek posłuży mu jeszcze kilka lat. Po wyłączeniu budzika wstał ubrał się, i zajrzał do pieca. Tak jak się spodziewał ani iskierki. Wziął cztery kawałki drewna, po czym skrzesał ogień. Poczekał aż ogień zaj-mie drewno, następnie podłożył jeszcze kawałek. Piotrek wziął plecak spakował termos z herbatą, którą to hodowali miejscowi ludzie w piwnicach, siekierę oraz zapasowy magazynek do kałasza. Na-stępnie założył kurtkę, czapkę i gogle, wziął kałasza do ręki, przytroczył nóż do paska i założył ple-cak, po czym otworzył wszystkie zamki przy klapie i wyszedł na zewnątrz. Wiało jak cholera, a na dodatek padał śnieg, właściwie to nie padał, ale sypał się tonami. Piotrek zamknął klapę założył gogle na oczy, i ruszył do mieszkającego po drugiej stronie Korzecka. Droga zajęła mu trzydzieści minut. Gdy był już na miejscu pociągnął za linkę od dzwonka. Po chwili dało się słyszeć stukanie obcasów o metalowe stopnie. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Anna, ładna trzydziesto sześcio letnia szczupła brunetka.

- Cześć, przyszedłeś do Jurija? – Spytała.

- Tak, jest? – Odpowiedział Piotr.

- Czeka na ciebie – powiedziała Anna i zaczęła schodzić w dół po schodach.

Schron Jurija i Anny, a raczej podziemny apartament różnił się znacznie od tego, który posiadał Piotr. Ich schron był przede wszystkim większy, miał trzy metry wysokości, jego powierzchnia wynosiła mniej więcej sto metrów kwadratowych, i podzielona była na cztery pokoje: salon, kuchnie, łazienkę oraz sypialnię. Podłoga nie była tu betonowa, a drewniana, a ściany pomalowane szarą i granatową farbą. Minusem tego schronu było to, że trzeba było zużyć dużo opału by temperatura wynosiła przy-jemne dwadzieścia stopni Celsjusza. Cały schron był zakopany na głębokości dziesięciu metrów, sta-lowe drzwi wejściowe zamaskowane były roślinnością w dół prowadziła klatka schodowa, metalowa konstrukcja podzielona była na półpiętra, i prowadziła do drugich pancernych drzwi. Za nimi znajdo-wał się przedpokój łączący kuchnie, łazienkę oraz salon, z którego można było wejść do sypialni. W kuchni znajdowała się chłodnia, czyli zejście do niższego pomieszczenia, w którym składowane było pożywienie, w kuchni znajdowało palenisko oraz kuchenka gazowa, której nie używano, bo gaz skoń-czył się już lata wcześniej. Salon urządzony był prosto na środku stał dębowy stół, a wokoło niego cztery fotele, w jedną ze ścian wbudowany był kominek, a na sąsiedniej znajdowała się półka z książ-kami. Piotr zostawił buty w przedpokoju, i skierował się do salonu.

- Witaj – powitał go Jurij, gdy Piotr wszedł do salonu.

- Witaj, dzisiaj chyba nic nie będzie z wycinki – odpowiedział Piotr.

- I dobrze, bo znowu mielibyście okazje się napić – powiedziała Anna z sarkastycznie.

- Racja, ale teraz też mamy – odpowiedział Jurij uderzając w komodę, i pokazując Piotrowi jej zawar-tość – nie wyszła akcja, a tak się składa, że Wojtek właśnie dziś rano mi nową partie przyniósł.

- To ja pójdę po wiadro – powiedziała Anna zrezygnowana.

- Po co? My tylko na szklanki pijemy – odpowiedział jej Piotr.

- Żebyście potem tylko do wiadra rzygali a nie na podłogę – powiedziała Anna kierując się do łazien-ki.

- Jeszcze ci wypomina? Przecież to ze dwa miesiące – zauważył Piotr.

- Ale dochodziłem do zdrowia, dobre dwa dni – powiedział Jurij – muszę ci znaleźć jakąś żonę.

- Po co? – Z spytał z zaciekawieniem Piotr.

- Bo z naszej dwójki tylko mnie jak się ochlamy opieprzają jak burą sukę, a ty masz święty spokój – odpowiedział Jurij.

Po chwili wróciła Anna z trzydziesto litrowym, metalowym wiadrem. Jurij postawił szklanki na stole, po czym wystawił jedną z butelek na stół, a Anna poszła do sypialni mamrocząc coś o pieprzonych alkoholikach. Po trzech kolejkach Jurij wyszedł z inicjatywą sprawdzenia czy nadal pada.

- Jeśli nawet to po zero siedem nie widzi mi się praca w lesie, szczególnie, że coś chce nas wszystkich zakatrupić – powiedział Piotr.

- W sumie racja – odpowiedział Jurij.

Nalali jeszcze po jednym, i błogą ciszę przerywał dźwięk dzwonka, mało brakło, aby szklanki wyle-ciały im z rąk. Anna niemalże wyskoczyła z sypialni, spojrzała na swojego męża oraz Piotra, nic nie powiedziała jedynie pokręciła głową wzięła swój pistolet, przeładowała i ruszyła po schodach do wej-ścia. Niedługo potem przez niedomknięte drzwi słychać było krzyki, chwilę później usłyszeli, że schodzą do nich dwie osoby, po chwili dokładnie słychać było, kto, i co krzyczał.

- Nie rozumiesz! Niedysponowany ani jeden, ani drugi – krzyczała Anna.

Po chwili do salonu wszedł Sołtys. Popatrzył na Piotra i Jurija, i wrzasnął.

- Brać dupy w troki i za mną biegiem marsz.

- Kierowniku my nie damy rady, a poza tym mówił pan wiele razy, że się rozdwoi, ale nie sądziłem, że w końcu dotrzyma pan obietnicy – powiedział Piotr delikatnie się kiwając.

- Ile wypili? – Spytał Sołtys Anny.

- Nie wiem nie było mnie obok, przecież nie mają pięciu lat żeby ich pilnować – odpowiedziała.

Sołtys obszedł stół dookoła i podniósł z ziemi pustą dwu litrową butelkę, popatrzył po stole stała na nim identyczna tylko w połowie opróżniona. Sołtys wyszarpnął butelkę Piotrowi chcącemu nalać so-bie i Jurijowi jeszcze kolejkę.

- To nie psia mać możliwe – podsumował swoje rozważania Sołtys – trzy litry na dwóch chłopa i taki stan! Ja ich przecież znam, oni po pół to byliby w stanie trafić w zapałkę z dwustu metrów – Sołtys myślał chwilę, po czym pociągnął z gwinta i po sekundzie wypluł do wiadra. – Wojtek ty cholero! –Wrzasnął wściekły sołtys. – Tyle razy idiocie tłumaczyłem, że z denaturatu się bimbru nie robi, prze-cież oni do jutra nie wytrzeźwieją!

- Kierowniku, my już idziemy, Jurij zbieramy się – powiedział Piotr podnosząc się z fotela. – Na front! – Krzyknął i po kroku, padł nieprzytomny.

Następne częściBestia cz.3 Bestia cz.4 KONIEC

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania