Bet

Na krześle pośrodku ciemnego pokoju siedział mężczyzna. Powoli otworzył oczy i poczuł kłujący ból głowy. Z przyzwyczajenia ręka sama chciała powędrować rozmasować bolesne miejsce, ale gwałtownie się zatrzymała. Jestem związany - pomyślał. Zamglonym wzrokiem starał się rozeznać w swojej sytuacji. Pusty pokój oświetlała delikatna smuga wpadająca przez małe okienko w drzwiach naprzeciwko niego. Słyszał oddalone kroki w korytarzu. Czuł, że musi być jeszcze pod działaniem jakiegoś silnego środka. Nie był pewien jak dużo czasu tutaj spędził. Jedyna myśl jaka towarzyszyła mu w tym momencie była pewnością, że kilka tygodni wcześniej popełnił błąd, szukając łatwego sposobu na szybki zastrzyk gotówki.

 

W wynajętej kawalerce przeglądał w internecie ośrodki oferujące wynagrodzenie za udostępnienie swojego ciała do testowania najnowszych leków. To jego pierwsze doświadczenie z tego rodzaju usługami, jednak długi których narobił sobie przez ostatnie kilka tygodni próbując oszukać niepokonany system hazardowy, sprawiły, że jest teraz w sytuacji bez wyjścia.

Po kilku godzinach żmudnych poszukiwań przed jego oczami ukazała się kwota która spełniała jego potrzeby. Wiedział, że First Time On Human nie jest najzdrowszym wyborem. Ewentualne skutki uboczne były jednak o wiele bezpieczniejsze niż pewna śmierć, która czekała go jeśli nie będzie działał.

Profesjonalna strona na której wypełniał długi formularz wskazywała że trafił w dobre miejsce. Oprócz danych osobowych i historii zdrowotnej musiał podać stan cywilny, ilość mieszkańców w gospodarstwie domowym oraz aktualne miejsce pracy. W innej sytuacji ilość danych mogłaby go przytłoczyć, ale w obecnej uzupełnił wszystkie pola ze szczerością grzesznika u spowiedzi.

 

Do ciemnego pokoju wszedł łysy mężczyzna. W ręku trzymał tablet w którym przez chwilę czegoś szukał. Podniósł wzrok i spytał:

- Konrad Wilk?

- Gdzie jestem? - odpowiedział mężczyzna na krześle.

Krótki ogłuszający ból spowodował, że na chwilę faktycznie zapomniał jak się nazywa. Łysy facet podniósł tablet który musiał odłożyć żeby wymierzyć cios.

- Konrad Wilk? - powtórzył pytanie

- Tak, gdzie jestem?

- Jak się czujesz?

- Teraz, czy przed chwilą?

Widząc, że Łysy odkłada tablet pospieszył z wyjaśnieniem:

- Trochę otępiały, nie pamiętam nic odkąd dostałem lekarstwo.

- Ból głowy?

- Coraz słabszy, możecie mnie rozwiązać?

- Zobaczymy się za jakiś czas.

Łysy skończył coś notować i wyszedł. Konrad znowu został sam. Aktualna sytuacja nie pozwalała mu na zbyt wiele. Przymknął oczy i spróbował odpowiedzieć na pytanie skąd się tutaj wziął.

 

Kilka dni po złożeniu formularza dostał odpowiedź. Spośród 9345 zgłoszeń około 100 kandydatów zostało wytypowanych do drugiej części testów weryfikacyjnych. Odpowiedź zawierała informację o miejscu spotkania, oraz potrzebie zabrania dowodu tożsamości. Dodatkowo został opisany grafik testów, który był całkiem napięty. Miał tam spędzić cały dzień, począwszy od konsultacji lekarskiej, przez ogólne badania, kończąc na testach wytrzymałościowych. Te ostatnie zdziwiły go, jednak zignorował to uczucie, wiedząc, że nie ma innego wyjścia.

Spotkanie odbyło się w biurze organizacji. Kiedy recepcjonistka skierowała go do sterylnego gabinetu w którym czekał na niego starszy mężczyzna w kitlu nic nie wskazywało na to, że trafił w złe miejsce. Przeprowadzono na nim kilka podstawowych badań i skierowano dalej. Po badaniach sprawności fizycznej pozwolono mu wziąć prysznic i skierowano do ostatniego gabinetu. Tam został poinformowany, że przez najbliższe kilka dni będzie musiał mieć podłączoną aparaturę badającą czynności życiowe, której wyniki pozwolą ostatecznie określić czy będzie mógł wziąć udział w testowaniu lekarstw.

- Witam ponownie, jak się czujesz? - zapytał łysy facet zaraz po otwarciu drzwi.

- Wspaniale, a pan?

- Cieszę się, że humor Ci dopisuje, spróbuję Cię rozwiązać, ale jeśli wykonasz jakikolwiek gwałtowny ruch, potraktuję Cię paralizatorem, czy to zrozumiałe?

- Kompletnie nie zrozumiałe, ale będę posłuszny

Ból w stopach i dłoniach spowodowany nagłym przypływem krwi był silny, ale został szybko powstrzymany przez ulgę spowodowaną możliwością swobodnego poruszania się. Po chwili jednak strach przed tym co może go czekać popsuł mu samopoczucie. Modlił się, żeby okazało się iż właśnie uczestniczy w testach psychologicznych, które były sprytnie zamaskowane potrzebą testowania leków. Łysy facet przyłożył mu paralizator do pleców i kazał ruszyć do przodu. Po wyjściu na korytarz chwilę zajęło Konradowi przyzwyczajenie wzroku do jasnego światła jarzeniówek. Po kilku mrugnięciach zobaczył podwójny rząd drzwi, identycznych jak te od jego pokoju. Przy niektórych paliła się czerwona lampka. Odwrócił się i zobaczył, że ta przy jego drzwiach została zgaszona i tak jak inne sprawiała teraz wrażenie czarnej. Nie podobały mu się myśli jakie nasuwały się na jej widok. Zwątpienie potęgowało przekonanie, że za drzwiami znajdują się ludzie mu podobni, a nadzieja na kontrowersyjny test psychologiczny powoli zaczęła gasnąć.

- Za chwilę się rozstaniemy, życzę Ci powodzenia. - powiedział łysy tuż przed drzwiami na końcu korytarza.

- Powiesz mi coś więcej?

- Za chwilę dowiesz się wszystkiego.

- Nie dziękuję, za powodzenia też - odparł Łysemu przekraczając próg.

W następnym pomieszczeniu poczuł, że prawdopodobnie nie będzie musiał obawiać się kary za niespłacone długi, kiedy dwóch uzbrojonych mężczyzn złapało go pod barki i przeciągnęło do ławki, na której kazali mu usiąść i grzecznie czekać. Konrad nigdy w życiu nie chciał być bardziej grzeczny niż teraz.

 

Kiedy wrócił do domu po badaniach wstępnych, z początku nie mógł się przyzwyczaić do aparatury medycznej, która zgodnie z zaleceniami miała mu towarzyszyć 24 godziny na dobę. Nie zaryzykował nawet próby nagięcia zasad, mimo iż nie mógł spać z powodu sztucznych pijawek przyklejonych do jego klatki piersiowej. W pracy nikomu nie mówił o swoich planach, nie chciał aby ktokolwiek dowiedział się o jego długach, ale bardziej zawstydzony był tym, że być może sprzedaje kilka lat swojego życia z powodu braku kontroli nad uzależnieniem.

Wszystkie cierpienia zostały mu wynagrodzone kiedy dowiedział się, że przeszedł pozytywnie wszystkie testy i otrzymał informację o dacie pierwszych aplikacji lekarstwa.

Pojawił się na miejscu punktualnie, z pewną dozą niepokoju. Teraz, kiedy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik zaczęły dopadać go wątpliwości. Oczywiście jeśli wszystko będzie w porządku, nareszcie będzie mógł spłacić długi i nigdy więcej nie uda się do kasyna. Ale co jeśli przyjęte leki spowodują skutki uboczne? Czy nie było innego wyjścia? Wiedział że prośba o przedłużenie terminu spłaty wiązałaby się z nieuniknionymi konsekwencjami, jednak te konsekwencje były znane. Najpewniej zostałby okaleczony, a może tylko zostałby odwiedzony przez kilku masywnych przyjaciół wierzyciela. No cóż, przedłużenie terminu spłaty przeciągnęło by tylko nieuniknione. Z tą myślą wszedł do ośrodka.

Wątpliwości opuściły go w momencie w którym spotkał się twarzą w twarz z sympatycznym młodym lekarzem. Ten zapewnił go, że testy zostały przeprowadzone na zwierzętach z pozytywnym wynikiem i nie zaobserwowano żadnych skutków ubocznych. Jego pełen profesjonalizmu ton, i to, że Konrad nie zrozumiał połowy słów które wypowiadał sprawiły, że poczuł, iż znajduje się w dobrych rękach.

Kilka chwil później siedział już na fotelu w sterylnym pomieszczeniu, obserwując jak dwie pielęgniarki krzątają się wokół niego oczyszczając miejsce na ręce i przygotowując wenflon. Kiedy pojawił się lekarz Konrad miał już na twarzy delikatny uśmiech, spowodowany uczuciem, że za kilka dni będzie nareszcie wolnym człowiekiem.

 

Uzbrojeni panowie nie byli skorzy do rozmowy, był tego pewien kiedy wstawał z podłogi po tym jak odważył się znów zapytać o to gdzie się znajduje. Czekał w milczeniu około godzinę zanim przyszedł ten sam lekarz, który zapewniał go, że badania będą bezpieczne. Przyjrzał mu się, zmarszczył brwi i powiedział do strażników:

- Wiecie co sądzę o atakowaniu ich tuż przed wyjściem!

- Łysy zrobił to pierwszy, ten akurat nie chce się zamknąć

- Oberwie się wam za to przy premii

Podszedł do Konrada, złapał za podbródek i przyjrzał się jego twarzy. Wyciągnął małą latarkę i rozkazał patrzeć prosto w światło. Po krótkich oględzinach zaczął notować coś na tablecie. Z sympatycznego doktora którego poznał kilka tygodni wcześniej nie pozostało nic. Przed Konradem stał niewzruszony człowiek o surowej twarzy. Tym razem nie miał ochoty zadawać już żadnych pytań. Po chwili doktor przerwał ciszę

- Znajdujesz się w miejscu, z którego bardzo trudno będzie Ci uciec, popełniłeś błąd, ale z pewnością to już do Ciebie dotarło.

Konrad poczuł ucisk w gardle, ostatnie strzępki nadziei opuściły go kiedy usłyszał zimny ton głosu lekarza. Był to głos psychopaty, nie było w nim żadnych emocji, czuł się jakby słuchał robota. Ten człowiek nie żartuje, to nie jest żaden test psychologiczny. Znalazł się w pokoju z katem. Scenariusze których nie brał pod uwagę w tym momencie zaczęły mu przemykać przez głowę. Być może został tutaj sprowadzony żeby sprzedać jego organy, być może trafił w ręce psychopaty, który napawa się zabawą swoimi ofiarami, a może będzie ludzkim szczurem laboratoryjnym do przeprowadzania nielegalnych eksperymentów. Dopiero teraz jego mózg gorączkowo zaczął szukać wyjścia z tej sytuacji, drogi ucieczki.

- Chciałbym Ci także pogratulować, spośród tysięcy zgłoszeń tylko 30 osób zdołało przejść do tego etapu. 10 z nich niestety nie ma już z nami.

Konrad mógłby przysiąc, że mówiąc to lekarz się uśmiechnął.

- Jest teraz godzina 14:00, 11 listopada. Widzieliśmy się wczoraj, jednak mogłeś stracić poczucie czasu. Weźmiesz udział w zawodach, które organizowane są co roku, w różnych miastach.

Dwóch mężczyzn nadal stało obok Konrada z wymierzonymi w niego karabinami. Musiał czekać, w tym momencie jakakolwiek ucieczka nie wchodziła w grę.

- Za niecałe pół godziny nadejdzie Twoja kolej. Kiedy wejdziesz na scenę będziesz wiedział co robić. Jeśli nie będziesz działał zgodnie z intuicją, zostaniesz zastrzelony. Jestem jednak pewien, że tak się nie stanie. Panowie.

Lekarz kiwnął głową do strażników, kazali mu wstać i Konrad poczuł lufę broni wbijającą mu się w plecy. Delikatne pchnięcie wskazało mu kierunek.

W kolejnym pomieszczeniu z początku nie mógł pozbyć się wrażenia że to musi być sen. Na środku pokoju stał suto zastawiony stół, z jednym miejscem. Kiedy poczuł zapach jedzenia, zdał sobie sprawę że od ponad 24 godzin nic nie jadł. Mimo sytuacji w której się znajdował poczuł jak ślina zaczęła wypełniać mu usta. Z chwilowego letargu wyrwało go szturchnięcie lufy w dolną część pleców. Zdał sobie sprawę, że być może jest to ostatni posiłek. Usiadł, bo tak nakazał mu jeden ze strażników.

- Jedz - rozkazał doktor - będziesz potrzebował siły, nie przydasz się na nic jeśli będziesz zagłodzony. Mamy chwilę więc poświęcę chwilę na rozjaśnienie Ci Twojego położenia.

Konrad wziął najpierw szklankę i napełnił wodą, nie był pewien czy mimo głodu da radę cokolwiek przełknąć.

- Jesteś bardzo daleko za miastem, opuszczony magazyn został przez nas kupiony w zeszłym roku. Przez ten czas budynek nikogo nie interesował. Formularz który wypełniłeś został potwierdzony. Mieszkasz sam, nie masz żony, nie masz dziewczyny. Co więcej, nigdy nie miałeś, nie wspominając o dzieciach. Rodzice mieszkają w Wielkiej Brytanii, rodzeństwa brak. Jesteś całkiem sam. Aparatura którą Ci podłączyliśmy była wyposażona w podsłuch. Nikomu nie wspomniałeś o tym co masz zamiar zrobić, dla jakiej firmy będziesz świadczył usługi, gdzie się wybierasz. Twój kolega z pracy wie, że wolne wziąłeś aby pojechać do rodziców. Nikt nie wie gdzie się znajdujesz, nikt nie będzie Cię szukał, czy to zrozumiałe?

Mimo wypitej wody, Konradowi znowu zaschło w ustach. Kiwnął głową.

- Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest to, że wygrasz.

- W co?

- Tak jak powiedziałem, będziesz wiedział, kiedy wyjdziesz na scenę. Gwarantuję Ci to. Zjedz coś, więcej już się nie zobaczymy. Powodzenia.

Tym razem Konrad nie był skory do żartów.

Strażnicy towarzyszyli mu przez cały czas, prośba o wyjście do toalety została zignorowana. Kiedy próbował wstać jeden z nich gwałtownie przycisnął go krzesła. Nie mógł zrobić nic. Frustracja z powodu bezradności stawała się coraz większa. Bał się, że zacznie panikować. Wiedział, że to będzie jego koniec.

Po krótkiej chwili kazali mu wstać i przejść do kolejnego pomieszczenia. Tam pozwolono skorzystać mu z toalety, która wyglądem przypominała wychodek w karcerze. Kiedy wrócił, jeden z mężczyzn przekazał mu że jest godzina 14:25. Za pięć minut będzie musiał stawić czoło czemuś, o czym nie ma pojęcia. Odczuwał abstrakcyjny lęk, wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo. Wiedział, że się boi. Nie wiedział czego. Kazali mu podejść bliżej masywnych drzwi. Powiedzieli że to przez nie będzie musiał za chwilę przejść. Przystawił ucho i usłyszał stadionowy, przytłumiony szum. Wiele głosów ludzkich mruczących w wyczekiwaniu na niego.

Otworzyły się drzwi i został popchnięty. Zatoczył się kilka kroków do przodu, ale utrzymał równowagę. Podniósł wzrok, za wielkimi szklanymi ścianami znajdowały się trybuny. W większości mężczyźni, ale widział również kilka kobiet, patrzyli w jego kierunku. Po chwili wszystkie spojrzenia zwróciły się w drugą stronę.

On również spojrzał na drugi koniec areny i zobaczył niewysokiego chłopaka, który z otwartymi ustami, spoglądał na niego. Nad nim znajdował się telebim który prezentował godzinę 14:32, oraz duży napis “Czerwony 1.3 : 2.5 Zielony”. Chłopak odwrócił się i spojrzał na swoje zielone drzwi. Konrad nie musiał tego robić, wiedział, że jego drzwi są czerwone. Na telebimie przedstawiony był kurs.

Prezentowana poniżej kwota cały czas się zmieniała, ludzie przyglądali im się i robili zakłady. Konrad tego jeszcze nie rozumiał, lub nie chciał rozumieć. Spojrzał na chłopaka na przeciwko niego. Płakał. Padł na kolana, uniósł głowę, patrzył na Konrada i płakał.

Wtedy to do niego dotarło. Będą tutaj walczyć i nie będzie to walka do pierwszej krwi. Rozejrzał się szybko po arenie, z góry zaczęły dobiegać zniecierpliwione krzyki. Po lewej stronie zobaczył skrzynię. Chciał się ruszyć ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa.

Kiedy zegar wskazał 14:35 padła seria strzałów z karabiny maszynowego. Tuż przed nim, i tuż przed człowiekiem po drugiej stronie. O tym mówił lekarz, jeśli nie będziemy działać zgodnie z intuicją, zastrzelą nas.

Konrad odskoczył do tyłu, upadł, ale zaraz wstał. Pobiegł do skrzyni tuż obok niego, chłopak z przeciwka zrobił to samo. Trzęsącymi się rękami otworzył ją i wydobył z niej długi nóż. Zdał sobie sprawę, że będzie musiał go użyć, zdał sobie sprawę, że będzie on użyty przeciwko niemu. Cieszył się, że przed wyjściem pozwolono skorzystać mu z toalety. Odwrócił się i zobaczył, że jego przeciwnik powoli zbliża się w jego kierunku. Mówił coś do siebie, Konrad nic z tego nie rozumiał. Chciał krzyknąć, żeby nie walczyli, ale wiedział, że wtedy zginą oboje.

Zrobił kilka kroków w tył, wyciągnął rękę z nożem przed siebie i starał się trzymać dystans. Coraz ciszej słyszał krzyki tłumu skierowane w ich stronę. Coraz słabiej widział resztę areny. Widział już tylko niskiego chłopaka z wyschniętymi łzami na policzkach, teraz z zaciśniętymi ustami i szeroko otwartymi oczami.

Żaden nie chciał zaatakować, dopóki o 14:40 nie padła kolejna seria z karabinu. W tym momencie chłopak podbiegł do Konrada za wcześnie podnosząc nóż nad głowę, Konrad uniknął ciosu i wyprowadził kopnięcie, trafiając chłopaka udo. Upadł na jedno kolano, lecz nie opuścił noża, trzymał go wyciągniętego przed sobą. Powoli wstał i podszedł do Konrada wymachując nożem na wysokości swojej twarzy. Konrad cofał się, skupiając się na przeciwniku. Przez chwile chciał rzucić nożem, jednak wiedział, że spudłowanie będzie oznaczało jego śmierć. Chłopak wyprowadzał ciosy, zmuszając Konrada do odskakiwania w tył. On sam czekał, aż ten się zmęczy, opuści na chwilę nóż, pozwoli mu wykorzystać swój błąd. Po kolejnym zbyt szerokim cięciu, Konrad wyprowadził szybkie pchnięcie w odsłonięty brzuch przeciwnika. Chłopak przesunął się w bok, a nóż Konrada przeciął kawałek ciała. Czując jak nóż wbija się w ciało drugiego człowieka Konradowi zebrało się na wymioty. Cofnął się, spojrzał na ranę przeciwnika, i przez chwilę nie mógł nic zrobić. Chłopak spojrzał w dół, dotknął ręką swojego brzucha, zbladł widząc rozcięcie i krew. Jednak poradził sobie z szokiem o wiele szybciej niż Konrad. Szybkim skokiem przybliżył się do Konrada, a ten nie zdążył się zasłonić. Wyprowadzone kopnięcie w brzuch zabrało mu dech, a chwilę później poczuł ostry ból tuż pod klatką piersiową. Chciał odepchnąć przeciwnika, ale ręka zatrzymała się w połowie drogi. Upadł na kolana i spojrzał na przerażonego chłopaka z zasłoniętymi ustami. Znowu płakał. W trakcie upadku zobaczył, że telebim wskazywał godzinę 14:50. Co za ironia, zdążył jeszcze pomyśleć, chciałem uciec od hazardu a umieram jako zakład.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • AlaOlaUla 23.02.2020
    To opowiadanie powinno być przestrogą dla wszystkich obłąkanych pasjonatów gier za kasę.
    Takie rzeczy na pewno mają miejsce i na pewno nikt się nie cacka z hazardzistami.
    ***
    Jest kilka drobnych błędów z gat. literówki, czy orta. Ale to drobiażdżki.
    Dobre opowiadanie.
    Trzymająca w napięciu akcja do samego końca.
    I chociaż czytelnik nie sympatyzuje z bohaterem, to na końcu jest żal, że historia nie potoczyła się w hollywoodzkim stylu.

    Czekam na kolejne opowiadania.
    ?
  • AlaOlaUla 23.02.2020
    Aaa, i nie bardzo rozumiem obcobrzmiącego tytułu...
  • cos_ci_opowiem 28.02.2020
    "Bet" - zakład.
    Daję 5, świetne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania