...

...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Dekaos Dondi 25.08.2018
    Wewnętrzne zawirowanie. Tak to bywa w życiu. Tekst świetny, w moim odczuciu. "Płynąć" z poczuciem, że w razie czego dosięgniemy: "dna", gdzie dno oznacza ratunek, a nie to, co potocznie..."Był pusty, zamieszkały jedynie przez samego siebie"!!! Wolność? Jak coś się zyskuje, to coś się traci. Przeczytam tekst nie jeden raz. Pozdrawiam→5+
    P.S→...to raczej oni mieli pecha nie mnie...?
  • Justyska 25.08.2018
    Dziękuję pięknie Dekaosie! Pozdrawiam i błąd poprawiony!
  • Keraj 25.08.2018
    Czasem trzeba sięgnąć samego dna aby znów się odbić. Czasami zmiana to całe życie 5
  • Justyska 25.08.2018
    Dziękuję Keraj, miło, że zaglądasz:)
    Pozdrawiam!
  • Bożena Joanna 25.08.2018
    Wydaje mi się, że teraz córka ucieka z nienormalnego domu. Przeżywa te same rozterki co matka. Szuka ratunku i nie chce być sama. Doskonale oddany klimat beznadziejności, osamotnienia i smutnej rzeczywistości w poszukiwaniu wsparcia. Pozdrowienia!
  • Justyska 26.08.2018
    Dziękuję Bozeno. W pewnym sensie matka z córką mają wiele wspólnego. Ale to w dalszych częściach. Miło mi ze czytasz.
    Pozdrawiam!
  • Canulas 26.08.2018
    Kolejny przepiękny seans z majstersztykami typu: "zamieszkały tylko przez samego siebie". Magia.
    Jestem w komentatorskiej "nie w firmie", ale na ile mam pary, to bardzo, bardzo doceniam. Intymność i tajemnica wylewa się przez smartfonową szybę.
  • Justyska 26.08.2018
    Dziękuję Can. Części krótkie A pisane na 3 razy z braku czasu więc raduje się serce moje, ze nie na marne te starania. :)
    Pozdrawiam z rumiencem
  • "Woda. Od zawsze napawa mnie lękiem. Szczególnie głęboka, niepozwalająca na swobodne postawienie stóp. Brak oparcia, którego każdy potrzebuje…" niektórzy ludzie mają trudności z wejściem w naprawdę "głęboką wodę związku", a ci po przejściach, wręcz panicznie trzymają się "brzegu".
    Przypomina mi się film z J Roberts, 'Sypiając z wrogiem", jeśli dobrze pamiętam, tam dręczyciel żony miał również fobie na punkcie czystości, kiedy ona w końcu uciekła, celowo we własnej łazience bezładnie porozrzucała ręczniki. Jakie to dziwne, że nawet bałagan może być synonimem szczęścia. U Ciebie w opowiadaniu jest oczywiście zupełnie inna sytuacja, ale jednak takie skojarzenie mi się nasunęło samoistnie.
    " Sama nie odetnę sznurków zdrewniałymi rękami. Mimo to nie puszczę wioseł, póki jestem…" to jest piękne, taki bezgłośny krzyk o pomoc, i mimo jego beznadziei, jednak trwanie przy iskierce nadziei.

    Kolejne już dziś pozdrowienia :))
  • Justyska 26.08.2018
    Hej, widziałam ten film, jakoś mi nie przyszedł na myśl, ale fakt, pamiętam te ręczniki. :)
    Dziękuję i tu i mam nadzieję, że się nie rozczarujesz kolejnymi częściami:)
    Pozdrówka!
  • Dekaos Dondi 27.08.2018
    Pojemny i ciekawy temat dałaś na LBnR. Można różnie podejść ( byle nie jak piesek do jeża <!!!!!!! ) Jak podołam, to coś napiszę:~)
  • Justyska 27.08.2018
    Super Dekaosie, bo frekwencja zapowiada się marnie, a szkoda, żeby zabawa padła.:)
  • Elorence 30.08.2018
    Bardzo mi się podobało. Cholernie życiowe.
    Ten fragment o cierpieniu, który wzbudza odrobinę czułości... Jakie to prawdziwe. Znam kilka takich przypadków. I to jest bardzo smutne. Jak można zmusić (inaczej tego nie da się nazwać) człowieka do cierpienia, aby móc mu ofiarować odrobinę uwagi i bliskości? Nawet dzieci ogarnęły taki mechanizm. Ale one raczej zrobiły to przypadkowo. No w sumie, dzieci można wyjąć z tego worka, bo im chodzi o poczucie bezpieczeństwa i miłość. I nie robią tego umyślnie.
    Idzie Ci coraz lepiej :) W tej części aż za bardzo mogłam się odnaleźć, nie podoba mi się to, bo tylko zwraca uwagę na moje wybrakowanie. Okej, nie ma sensu się uzewnętrzniać.
    Uwielbiam tę serię :)
    Pozdrawiam cieplutko!
  • Justyska 30.08.2018
    Milo przed snem przeczytać taki komentarz. Dziękuję Elorence. Tak sobie myślę, ze chyba każdy jest pod jakimś względem wybrakowany dlatego samotność jest taka przykra.
    Pozdrawiam i miłej nocy życzę!
  • Pasja 13.09.2018
    Dzień dobry
    Bardzo refleksyjny utwór i w pewnym sensie przygnębiający. Wisłowanie przez ocean życia? Trafne skojarzenie. Cały tekst to tęsknota za matką i cierpienie spowodowane jej nieobecnością. Całe nasze życie to jest szukanie i czekanie na coś czego nie mamy.
    Zawsze uważam, że dzieci powinny stopniowo dorastać do pewnych rzeczy i czynności, bo wtedy będą mieć poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Justyska 13.09.2018
    Wiatj Pasjo, zgadzam się z tym, w życiu każdego człowieka przychodzi odpowiedni czas, dlatego nie popędzajmy dzieci. Niech będą dziećmi.
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
  • Chciałam tylko zaznaczyć, że będę dalej czytać, gdy złapię moment pod te, ważne dla mnie teksty. Teraz u mnie słabo, +choroba.
    Niebawem tu wrócę :). Widzę, że mam już aż trzy części do nadrobienia.
  • Justyska 13.09.2018
    Witaj e make, dziękuję za pamięć i spokojnie, bez stresu, będziesz miała czas i chęć to zapraszam. Nie zamierzam usuwać:)
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
  • ''5.'' - w poprzednich częściach nie ma u góry oznaczeń numerycznych, więc albo wszędzie, albo nigdzie :).

    ''to raczej oni mieli pecha na mnie '' - *do mnie
    ''Nie ma się co dziwić, że każdy pozbawiony oddechu chciał, jak najszybciej zaczerpnąć powietrza. '' - wydaje mi się, że drugi przecinek w tym wypadku zbędny

    ''Dlatego właśnie boję się nurkować.'' - jakie ładne, metaforyczne podsumowanie tego akapitu. Masz do takich zabiegów dar, robisz to tak subtelnie i z gracją.

    ''pragnąc samotności, nigdy nie mamy na myśli końca świata. Nie chcemy być jedynym ocalałym. '' - o właśnie, bardzo ciekawa refleksja. Nie potrafilibyśmy istnieć, gdyby cała ludzkość wyginęła, nawet jeśli wydaje nam się, że inni nie mają na nas żadnego wpływu. Czytałam kiedyś książkę, w której miała miejsce zagłada nuklearna. Ludzie, którzy przeżyli, walczyli o przetrwanie, borykając się z chorobami, napromieniowaniem, głodem. W końcu na całej planecie została przy życiu tylko jedna, młoda, zdrowa kobieta. I się powiesiła.

    ''A ja naiwna lubiłam robić mu niespodzianki. Kiedy jako mała dziewczynka zostawałam sama w domu, zawsze polerowałam kryształowe kieliszki ustawione w równiutkim rządku za oszklonymi drzwiami kredensu. '' - naprawdę, Twoje opowiadanie ma na mnie ogromną siłę rażenia, tutaj zaszkliły mi się oczka troszkę.
    Świetnie rozrysowana ta ciążąca na kobiecie relacja z ojcem, to jak z pozoru normalna czynność sprzątania mogła stać się symbolem ucisku, że krzywdę można robić nie tylko w oczywisty, i łatwo zauważalny sposób, ale na wiele różnych, i że właśnie takie dziecko chciało wręcz sprawić radość ojcu, zrobić coś dla niego.

    ''Początkowo pamięć nie zawodzi, jednak z czasem kartki stają się rzeczywiście puste, a ukochana lektura to tylko zlepek niemych papierków pachnących niechęcią i rozczarowaniem.'' - moim zdaniem bardzo trafny, plastyczny opis tego, jak rodzic staje się kimś obcym, nieznanym. Świetnie dobrane słowa.


    Chyba najlepsza część wg mnie.
    Chciałabym kiedyś zobaczyć ''Bez celu'' wydane.
  • Justyska 14.09.2018
    Witaj e make! Widzę, że zrobiłaś sobie "bezcelową lekturę" Bardzo mi miło:). Numeryczne oznaczenia były w pierwszych trzech częściach, później mi się zapomniało, ale ujednoliciłam i są wszędzie. Niedopatrzenie przy kopiowaniu. Dzięki, że zwróciłaś na to uwagę.
    Byczki poprawione.

    Chciałam się jeszcze odnieść do tego fragmentu o samotności. Cała myśl jest silnie zainspirowana książką "Żywego ducha", gdzie bohater jest jedynym ocalałym na świecie. Swoją drogą polecam, świetna książka.

    Dzięki piękne za wnikliwe czytanie!
  • KarolaKorman 14.09.2018
    Wspomnienia dzieciństwa smutne aż do bólu, a teraźniejszość nafaszerowana niepewnością, strachem i nawet niewiedzą, co jest realne. Totalny mętlik, który i tak nie odebrał bohaterce wiary w lepsze juto, brnie dale - pięknie :)
    5 wstawione :)
    Lecę dalej :)
  • Justyska 15.09.2018
    Karola miło ze zajrzalas! Ola narazie poszukuje. A co znajdzie?
    Pozdrawiam!
  • kalaallisut 18.09.2018
    Popadne w bezsenność, ale muszę:
    "Przylepa, uzależniona od dotyku i czyjejś ciepłej obecności, jak glonojad niemogący się uwolnić od przekąsek serwowanych na szybie akwarium." - wyśmienite z humorem.
    W ogóle jestem przerażona pewnym podobieństwem elementów, co znajdują się i w moim opowiadaniu, tylko tu z innej strony chwycone plus opisałaś tu jeden stan z dzieciństwa co...no nie ja przemilcze, ale dzięki temu cos zrozumiałam, teraz to już czytam wnikliwe, ale będę musiała jeszcze raz. Jakoś tak dziwnie się czuję czytając ten tekst :)))
    Naprawdę fajny taki na pograniczu dwóch światów sennego i realnego przeszłości i teraźniejszości wszystko fajnie zgrabnie się przeplata, płynie łódką.
  • Justyska 18.09.2018
    Dziękuję kalaallisut, z pewnością zajrzę do Twojego opowiadania, bo jestem go bardzo ciekawa. Miło, że tak wnikliwie czytasz i lepiej, że w kawałku, bo mniej szczegółów ucieka.
    pozdrawiam!
  • Blanka 27.09.2018
    "Brak ograniczeń daje swobodę, ale i budzi lęk, bo pragnąc samotności, nigdy nie mamy na myśli końca świata. "- <3
    "Teraz bolą mnie ręce, a na dłoniach mam odciski od wiosłowania. " - to tylko jeden przykład takiego zdania, w którym naprawdę można się doszukiwać wieloznaczności.
    Ja jestem zauroczona tym opowiadaniem, sposobem w jaki je prowadzisz, mnogością cudownych metafor- całokształtem.
    No i ta woda... *****
  • Justyska 28.09.2018
    Ten pierwszy cytat, który wybrałaś jest silnie zainspirowany książką "Żywego ducha" o jedynym ocalałym po apokalipsie.Kurczę, no... dzięki Blanko.
  • Ritha 16.10.2018
    Kolejna nasuwająca się refleksja – bardzo płynnie się czyta, czyli bardzo płynnie napisane, lekkość, skill.

    „Przylepa, uzależniona od dotyku i czyjejś ciepłej obecności, jak glonojad, który nie umie uwolnić się od przekąsek serwowanych na szybie akwarium; partnerka nieznająca umiaru w byciu razem – nie ma się co dziwić, że każdy, pozbawiony oddechu, chciał jak najszybciej zaczerpnąć powietrza” – dobre porównania, dobry fragment

    Kurde, nie widzę błędów, jeśli zauważę na pewno zaanonsuję, ale póki co nie widzę :)

    „Brak ograniczeń daje swobodę, ale i budzi lęk, bo pragnąc samotności, nigdy nie mamy na myśli końca świata. Nikt nie chce być jedynym ocalałym. Taka nieabsolutna samotność, wypełniona czyjąś niemą obecnością, czyimś czekaniem, nadzieją na nasz powrót, wydaje się lepsza” – i tutaj

    „Zawsze lubiłam być sama, ale mimo to wypatrywałam Jego przyjścia. Jak pies bity przez pana. Pies czekający na miły gest” – też lubię samotność. Też tylko do pewnego stopnia.

    „Przerażenie rosło z każdą chwilą. Wzbierało we mnie niczym fala tsunami, zaburzając widzenie, spłycając oddech, deformując myśli” – i to ładne

    „Mówienie o problemach nie przynosi ulgi. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia” – a tu się nie zgodzę, ale to pewnie kwestia indywidualna

    Ładne porównanie relacji z matką do książki bez literek. Nie potrafię wieszać psów na tej kobiecie. Miałam kiedyś koleżankę, w liceum, mieszkała z siostra i ojcem, miał dobra pracę, lubił porządek i pełne szkło, jak w piosence ;) Matka odeszła, gdy pił, wyjechała, do Francji bodajże, uciekła od niego, od nich, od tego życia. Brelok z wieżą Eiffla miała od niej moja koleżanka. I ten facet przestał pić dopiero, gdy ona wyjechała, ogarnął się, zajął dziewczynkami, miał drugą kobietę, całkiem z klasą Państwo, sympatyczna babka, przychodziłam do nich, był to porządny dom, ta kobiet z nimi nie mieszkała wówczas, wpadała jedynie, ale pamiętam, że dziewczynki dbały mocno o porządek, bo gdy on jechał w sobotę na zakupy, to zanim wrócił musiał być błysk. Matka nie wróciła nigdy. Jedna z tych dziewczyn nosiła Twoje imię, heh, to tak na marginesie. Ale wiesz co, to był całkiem porządny facet (choć nigdy nie wiadomo, dopóki się za ścianę nie zajrzy), ale raczej porządny, tylko, że gdyby tamta kobieta nie pękła, nie wyjechała, hm, myślę, że piłby do dziś.
    Gdy facet odchodzi, zostawiając rodzinę, to jest to w pewnym stopniu do przyjęcia przez społeczeństwo, takie rzeczy się zdarzają, nikogo to już nie szokuje.
    Gdy odchodzi kobieta, to jest oburzenie. Bo matka! Bo zostawiła dzieci! Bo coś tam.
    Wiesz co Ci powiem, dobrze mu tak, temu facetowi. Jak się musiał wszystkim zająć, to aż go otrzeźwiło. Fakt, mogłaby się zainteresować dziewczynkami, zabrać je do siebie, ale cholera wie, może on to odciął (takie miałam wrażenie), tak czy siak powinna zawalczyć, ale pomijając to „drobne niedopatrzenie”, to fakty są takie, że dzieci prędzej czy później idą swoją drogą, mają swoje życie, wybierają własne drogi, zostawiają ten etap za sobą, a ta kobieta męczyłaby się z nim do końca. A tak - uratowała się od niego.
    Choć bryloczek z wieżą Eiffla ściskał za serce. Smutne to.
    Nie ma dobrych rozwiązań w takich sytuacjach, chciałabym jedynie, aby społeczeństwo burzyło się jednakowo bez względu na płać, a, no nie oszukujmy się, tak nie jest. Sama miałam wtedy w głowie takie „MATKA je zostawiła”. Z biegiem czasu nabrałam trochę innej perspektywy, nie lubię oceniać ludzi w kolorach czerń-biel.

    I wiesz, były takie „złote myśli”, zakładało się takie zeszyciki z pytaniami różnorakimi, krążyły wśród koleżanek. Odpowiadało się tam na pytania, typu: „Jaki jest Twój ulubiony kolor? Jaki zespół lubisz najbardziej?” itp. Nigdy nie zapomnę zeszyciku „złotych myśli” tej mojej koleżanki i pytania w nim „Jak często chcesz umrzeć?” Dla mnie to była abstrakcja, kontrast, taka sugestia vs beztroskie czasy, jak można myśleć o czymś takim? Byłyśmy wtedy w gimnazjum, w pierwszej klasie. Moja rodzina posypała się w trzeciej, dopiero wtedy zrozumiałam, że można wpaść na zadanie takowego pytania.
    To taka dygresja, na marginesie. Bardzo mnie Twoje opko przemyśleniowo pobudza, Justyś.

    Co do tekstu – poziom utrzymany, mnóstwo trafnych porównań, jest bardzo git.
  • Ritha 16.10.2018
    Miałam kiedyś koleżankę, w liceum - i gimnazjum, gwoli ścisłosci, dlatego potem o gim. wspominam

    I jeszcze do tego wrócę:
    „Mówienie o problemach nie przynosi ulgi. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia” – a tu się nie zgodzę, ale to pewnie kwestia indywidualna - tu w tym opku rozumiem, powiedziała o problemach ojcu, było jeszcze gorzej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania